Praga ostatni raz, czyli lody, Lennon, penisy i tłok.

Opublikowane przez flag-pl Ola Noga — 9 lat temu

Blog: 46 państw Europy przed 30-stką.
Oznaczenia: Erasmusowe porady

Niedziela – Praga po raz ostatni.

Ile czasu można pisać o Pradze? Podejrzewam, że latami, bo miasto obładowane jest darami histroii, imprezami, legendami i wszystkim, co lubią turyści. Ja jednak zamykam dziś ten temat, podsumowuję i przez najbliższy rok nie ruszam. 

A ocean wydał ludzi – brzmi, jak Biblia, nie?

W miarę wypoczęta ruszam wydać ostatnie 200 kc. Śniadanie biedaka (moje) zjedzone, zabytków coraz mniej na liście, czasu do wieczora sporo. Ruszam na stare miasto. Tragedia. Ludzie i ludzie, skąd oni się wzięli? Nie przeszkadza mi, że plączą się pod nogami, ale szokuje. Skąd ich nagle tyle się wzięło. Podobno w maju zawsze jest bardzoo dużo ludzi w Pradze, nie widziałam tłumów w piątek, w sobotę robiło się ciasnawo, ale niedziela to hardkor (uwaga, spolszczam słowa, bo lubię).

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Za darmo dali kościół, byś mógł się modlić przed Panem naszym.

Wczoraj pisałam o kościołach, których drzwi są zamknięte, dziś jednak o tych darmowych, gdzie wiara nie jest płatna (chociaż na tece pewnie też się rzuca).

W Pradze nie ma nic za darmo oprócz Kościoła św. Idziego (co to za imię?!). Znajdziecie go pod adresem Husova 234/8. Szału nie ma (ale dla mnie większość rzeczy, to badziewia, może Was porobią). Jak za friko, to wiadomo, że wchodzę (z dziesiąty raz w życiu przestąpiłam święte progi). Zdjęć nie wolno cykać, ja tam sobie kilka zrobiłam (przecież zasady są po to, aby je łamać).

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Dzięki mnie możecie zobaczyć te zachwycające niebieskie ściany (tu bym wstawiła emotkę zalaną łzami śmiechu, ale edytor tekstu na tym portalu jest biedniejszy niż ja).

W Pradze ludzie się wieszają...

a Polakom to się podoba. Wędrowcy praskich ulic mówiący po polsku, byli zachwyceni, gdy ujrzeli tego Pana.

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Pewnie jakaś legenda z tym się wiąże, może książka słynnego pisarza praskiego, ale nic o tym nie wiem. Uwaga, często patrzcie w górę, takich dziwadełek jest sporo w największym czeskim mieście, dodatkowo, budynki są bogato zdobione na dachach.

Zawsze zamknięte drzwi.

I nie piszę o tych pseudo drzwiach (centrum handlowe, wcześniejsza notka). Chciałam zobaczyć, jak wyglądają secesyjne kamienice od wewnątrz, ale nie, wszystkie są pozamykane. Trochę mnie to zaskoczyło (w końcu coś), bo widać, że większość jest zamieszkana, a domofonów często brak.

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Zamknięte, ale piękne. Zwróćcie na to uwagę, ja nigdy chyba nie widziałam tylu pięknych drzwi (pokazałabym Wam, ale przypomniałam sobie o zdjęciach, już pod koniec tułaczki).

Kocham taniec, ale nie w tej wersji.

Prawie codziennie tuptam nóżką do jakiegoś Solomunka, czy Coxa. Jestem wielką fanką nutek, basu i ruchomych nóg. Gdybym miała wybierać pomiędzy utratą wzroku, smaku, węchu, a słuchu, wybrałabymwyzbycie się tych trzech pierwszych, za możliwość pozostawienia ostatniego zmysłu. Życie nie miałoby sensu bez dźwięku, rozumiecie, czy macie odmienne zdanie? Będąc u siebie – w Trójmieście – do klubów chodzę przynajmniej raz w tygodniu, a słuchawki zawsze mam gdzieś w torebce. Wszystko, co kojarzy mi się z tańcem i muzyką, w większości wywołuje u mnie uczucia pozytywne, oprócz tego...

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Ludzie na Tripadvisor przeważnie powystawiali temu budynkowi dodatnie opinie, jak to możliwe? Dziwię się, bo budowla jest okropny. Faktycznie, może przypomina tańczącą parę (na żywo wyglądającą gorzej, niż na zdjęciu), ale nie ma ona w sobie nic, co kojarzy się z tańcem. Mury wyglądają na ciężkie i sztywno osadzone, a przecież w tańcu jest lekkość, płynność. Tutaj widzimy dwa szarawe i wygięte wałki zlepione ze sobą. Parkę znajdziemy pod adresem Rasinovo emb., 80, blisko mostu Legii. Twórcami brzydoty byli Vlado Milunića i Franka Gehry. Uwaga, Frank chciał kiedyś wybudować coś w Warszawie, jednak nasze wspaniałe władze nie zgodził się na to, dziękujmy im, bo może teraz w stolicy kraju Polsza mielibyśmy jakiegoś hipopotama przypominającego swoją lekkością motyla. Dzięki panowie, brońmy się przed dekonstruktywistycznymi wizjami Amerykanów.

Most Karola, każdy o nim słyszał i każdy się nim podnieca.

A ja znowu muszę być tą złą. O ile w nocy mościk jest ładniutki (wieczorową porą, po kilku piwkach wszystko wydaje się ładniejsze, nawet Czesi), o tyle w dzień jest brzydki. Pokazałabym Wam dokładniej, ale w niedzielę na moście jest tyle ludzi, że zdjęcie trudno zrobić. Kawałek niżej możecie zobaczyć pierwszą wieżę od strony starego miasta, można na nią wejść, o ile dobrze pamiętam, za jedyne 100 kc – ok. 15 zł.

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Przechadzając się po Karolu, zobaczymy dość sporo posągów-pomników, jeśli jesteście słabi z historii, to nikogo nie rozpoznacie. Natkniemy się także na sprzedawców beznadziei i rysowników.

Po przejściu na drugą stronę znajdziemy się w dzielnicy Malá Strana.

Kto kazał wyobrazić sobie, że nie istnieją państwa i religie?

Wiedziałam czego szukam, celem była ściana Johna Lennona. Wyczytałam na Wikipedii, że ściana od lat 80 XX wieku ciągle ulegała zmianom (domalowaniom, zamalowaniom). Interesowałam mnie grubość farby i sprayu na murze, przecież minęło już ponad 30 lat. Wejdzicie sobie na Wiki klik i poczytajcie (mało jest).

O ile idąc w stronę uliczki nie widziałam turystów, o tyle na miejscu nie mogłam dopchać się do gryzmołów. Pod murem stał mężczyzna około trzydziestki i grał kawałki Beatlesów, fajny klimacik stworzył. Na początku czekałam aż ludzie zrobią sobie milion selfików, napatrzą się na „dzieło sztuki” i pójdą. Nie mam cierpliwości, poczekałam 5 minut, 10, ale ich nie ubywało. Trudno, idę się pchać. Dopchałam się i zaczęłam gapienie. Nie ma tam obrazów wielkich rysowników, za to są cytaty kawałków Lennona, ksywki, daty i podpisy. Kiczowata, kolorowa, jak dzieci kwiatów ściana. Podoba mi się. Kicz do mnie przemówił bardzo, chociaż jego powierzchnie nie jest za wielka i artystyczna.

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Kto mówił o złej reputacji kata?

Cihelna 2B na Małej Stranej, ten adres mnie zabolał, dosłownie. Bardzo chciałam zobaczyć muzeum Franza Kafki, ale świadomość, że nie zrozumiem wszystkiego, co jest tam napisane mnie zaginała. Czeski i angielski, czemu wszyscy nie mówimy jednym językiem? Czemu nie jest tak, jak chciał Lennon?

Ulżyło mi, gdy drzwi wejściowe okazały się zamknięte na klucz, muzeum było już nieczynne. Nie musiałam się gniewać na siebie, że jestem debilem językowym. Nie weszłam, trudno. Ale Wam polecam, chociażby przez sam fakt, że Kafka mieszkał w tym domu, gdzie teraz jest cała ta wystawka.

Same penisy, otaczają mnie.

Tak było od zawsze, liczba moich kolegów przewyższała liczbę koleżanek. Nie przeszkadzało mi to i nadal nie przeszkadza. Z facetami łatwiej jest się dogadać, są prości w „użytkowaniu”, myślą praktycznie, nie komplikują świadomie czegoś, co naprawdę jest proste. Czeskie penisy mnie jednak dobijają. Za dużo, za dużo ich!

Nie chodzi mi tutaj o żywe części ciała, nieee. Tych czeskich, dolnych części ciała nie chcę oglądać. Czemu? Już pisałam, nie spotkacie tutaj interesujących mężczyzn, przynajmniej nie zewnętrznie. Pomniki, rzeźby i obrazy. W Czechach spotkałam więcej sztucznych penisów niż w innych częściach świata. W Brnie zegar dildo, w Trzeboniu i Budziejowicach malowidła na ścianach nie ukrywające swojego przyrodzenia. W Pradze to:

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Jak widać wybór mamy spory (uwieczniłam tylko wybrane). Małe, jasne, ciemne... Mnie zainteresowały najbardziej sikające. Że sikające (chyba normalne, co?), ale na co, to już inna sprawa. Panowie ze zdjęcia oddają mocz na swój kraj. Wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce? Czy pan Kaczyński zgodziłby się na takie coś? Nigdy! Kontury naszego kraju są świętością.

Polacy przeważnie myślą, że nasi sąsiedzi są bardzo podobni do nas. Trochę racji w tym jest. Wyglądają, jak ludzie (my też), mówią, czują i jedzą . Uderzające podobieństwo. Język zbliżony, chociaż radzę wystrzegać się głośnego mówienia, gdy używacie słowa „szukać”.

Mentalność mamy inną. Inaczej działamy. Najlepszym przykładem tego jest nasza Warszawa, a ich Praga. Poczytajcie, jeśli nie wiecie, o co mi chodzi. Historia nas różni, charaktery. My, to ci, co idą walczyć, ci buntowniczy, trochę lekkomyślni, honorowi. Oni, rozsądniejsi. Może nie, może po prostu tchórzliwi. Nie wiem, nie jestem historyczką (histeryczką też nie). Humor, poczucie humoru mamy inne. Polaków boli, gdy ktoś powie jakiś żart na nasz temat. Od razu nastroszamy się, nienawidzimy żartownisia, jesteśmy dumni i przekonani o własnej lepszości (wystarczy poczytać moje wcześniejsze notki). Czechów – wydaje mi się – nie boli to, co nas. Razem z żartownisiem będą się śmiać. Oni mają dystans, my nie.

Nadal wolę nas, przecież prawdziwa Polka ze mnie.

Lody. I mężczyźni, i kobiety je lubią.

Penisy i lody, to dobre połączenie tematów. Też tak myślicie? Nie krępujcie się, nikt Wam do głowy teraz nie zajrzy, możecie kojarzyć z czym chcecie. Ja o najdroższych loda w moich życiu.

Czy pięć euro to dużo? Jeśli za mocnego drinka z owocami, to nie, natomiast za loda, kupa pieniędzy. A sto koron (ok. 15 zł)? Też (Polaczki biedaczki)!

Marzyłam o nich, już w Budapeszcie chodziłam blisko budek z rurkami nabitymi śmietaną lub czymś innym. Były drogie, są i pewnie będą. Nie pamiętam ceny węgierskiej, ale czeska trochę mnie odsuwała od kupna. Dobra, pękłam.

W budce pracowała typowa Janina z synem (hymm, jakie imię my nadać...) Grzesiem. Grzesiu wyrabiał ciasto, a Janka nakładała na takie urządzenie, które nie wiem, jak się nazywa. Wyglądało jak ruszt. Zdejmowała, obtaczała w cukrze, cynamonie i migdałach, a później szczęśliwie zgarniała hajsik. Cena zaczynały się od 70 kc i 3,5 euro. Do wyboru mieliśmy zwykłe kremole (nie wiem, czy te rurki fachowo tak się nazywają), kremole z bitą śmietaną i najdroższe z lodami, nutellą i kulką czekoladową wielkości orzecha włoskiego wrzucaną do rurki zakręconej od dołu. Opłacało płacić się w koronach, wychodziło taniej, dużo taniej.

Wzięłam najdroższego (bogaczka) i chciałam usiąść, ale jak wiadomo, Praga jest tak biedna, że nie stawia za wiele łatwe dla turystó. Stałam i jadłam, a raczej żarłam. Rurka zaczęła przepuszczać lody, kapało mi po palcach, ubrudziłam spodnie, a ludzie gapili się z wielkim współczuciem.

Najadłam się lodem, serio. Ta rurki, to nie takie puste ciasto, jakie sprzedaje się w polskich kawiarniach itp. Jest ciężkie i śmierdzi drożdżami (możliwe, że są składnikiem), klejące i na bank tuczące. Lody, którymi wypełnione jest wnętrze są tłuste, mleczne i takie... nie wiem. Po prostu pyszne. Śmiało możecie wydać te 100 koron, zadowolenie gwarantowane.

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Co można przywieźć z Pragi lub ogólnie z Czech?

Czechy nie są Japonią, nie znajdziemy „egzotycznego” jedzenia, czy przedmiotów. Ale nie są też Polską, więc znajdziemy nieco inny asortyment.

Pod względem słodyczy Czesi chyba mają lekko większy wybór. W marketach jest więcej rodzai Milki, znajdziemy też różnego rodzaju słodycze z firmy Geisha, które ciężko znaleźć w PL. Na półkach ze słodyczami znajdziemy:

  • Studentską – czekolada z bakaliami i innymi dodatkami, mi osobiście nie smakuje, jest za słodka.
  • Fiodorki – okrągłe i tanie wafelki, polecam. Duże lepsze niż Grześki, czy tym podobne.
  • Lentilki – drażetki czekoladowe, każdy je chyba kojarzy z dzieciństwa, w Polsce już chyba nie dostępne.
  • Kaštany – bardzo popularne w Czechach, nie wiem, do czego można je przyrównać. Spróbujcie, jeśli nadarzy się okazja.
  • Lotuss Biscoff – produkt jest belgijski, ale muszę o nim napisać. W Polsce nie dostaniemy go na sto procent – jestem znawcą od słodkości do smarowania na chlebie. Ten krem, to coś w rodzaju masła orzechowego o smaku herbatników Petit Beurre. Cena to jakieś 18 złotych (nie jest to dużo, w Czechach wszystko jest droższe niż w Polsce, pomijając piwo i papierosy).

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Jak się pije w Czechach? Chyba bardziej legalnie, piwko do obiadu, to coś normalnego, wino tym bardziej. Starsi panowie (panowie, nie menele) często w dzień zasiadają na rynku (w Brnie) i piją piweczko z puszeczki. Alkohole cenowo raczej wyglądają, jak u nas. Piwo i wino jest nieco tańsze (przynajmniej tutaj, na Morawach – możecie poczytać o winobraniu klik).

  • Kozel – moje ulubione piwo czeskie, przynajmniej na tę chwilę. Jak wygląda? Proste, szukajcie puszki/butelki z kozłem. Wydaje mi się, że można je dostać w Polsce. Ma słodkawy posmak (nie lubię słodkiego piwa, a to mi zasmakowało).
  • Starobrno – jak widać w nazwie jest moja erasmusowska miejscowość, co się jednak dowiedziałam od czeskiego znajomego, piwo nie ma nic wspólnego z Brnem, jest to jakiś tam chwyt reklamowy. W smaku przypomina Lecha, opakowanie jest zielone, a jak wiadomo, wszystko, co w zielonych butelkach jest dobre. Polecam.
  • Budweiser i Pilsner Urquell – dostępne w Polsce i pewnie każdy z Was pił (tylko nie Ty, Mamo).
  • Staropramen i Zlatopramen – piwa innego producenta, ale umieszczam je razem, bo tak, jak powyższe są dostępne w wielu krajach oraz raczej należą do lubianych, jeśli nie piliście, to spróbujcie. Namawiam do alkoholizacji!

Dobra, dobra, ale Czechy to absynt, a nie tam jakieś niskoprocentowe duperelki. Tak, półki w sklepach od niego się zaginają. Butelki mają różne kształty – czaszki, wysokie dzbanki, okrągłe kule itp. Procentowo również różnią się od siebie dość znacznie. Uwaga! Nie kupujcie absyntu o najwyższym stężeniu, nie poczujecie smaku, gdy Wasze kubki smakowe zostaną sparaliżowane.

Tutaj klik o tym, co zrobić z absyntem. Sama nie jestem fanką zielonego trunku, piłam raz i raczej więcej nie skosztuję.

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Pamiętacie bajkę o kreciku? Na pewno. Ja nie jestem rocznikiem tego stworzonka, ale moi rodzice pewnie często czekali, aż wyświetli się następny odcinek bajki.

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

W Czechach kret jest wszędzie. Na koszulkach, słodyczach, kartkach i w formie zabawek. Skusiłam się na jedno jajko czekoladowe dla mojej siostrzenicy. O ile sreberko było ładne, to czekolada jakościowo nie zachwycała (podjadłam kawałek). Bachor (nie oeniajcie, słowo to używam pieszczotliwie) jednak ciszył się przez chwilę z prezentu.

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Dostępne wszędzie bonga panują również tutaj, wybór jest ogromny. Gdybym paliła trawę, kupiłabym sobie to ze zdjęcia.

Kartki pocztowe to moim zdaniem najlepsze (tuż po zdjęciach i alkoholu) pamiątki. W każdym mieście kupują co najmniej jedną, tym razem skusiłam się na trzy trochę bardziej oryginalne niż te, które uwieczniają zabytki. Popatrzcie...

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Nie wysyłam, kupuję i zbieram. Biedna ze mnie studentka, nie stać mnie na znaczki.

Gdzie jeszcze zobaczysz Pragę?

Pisałam wcześniej, ze nie zachwycam się tak Pragą, jak inni. Czemu? Kawałek Pragi można znaleźć w Bratysławie (popatrzcie na zdjęcia niżej).

W Brnie, Trzeboniu, Budziejowicach i pewnie innych miejscach Czech, czy Słowacji również są klimatyczne uliczki z tymi cholernymi kocimi łbami i kolorowymi domkami.

Praga

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Bratysława

praga-ostatni-raz-penisy-lody-lennon-tlo

Podsumowanie

Czy warto jechać do Pragi? Oczywiście! Miasto jest ładne, pełne zabytków, nie wydamy milionów i każde nowe doświadczenie się liczy, jednak nie rezerwujmy dwóch tygodni na wakacje w miejscu, które przypomina polski Kraków. Nie rezerwujmy, gdy jesteśmy turystami wędrowcami. Jeśli jednak ociężałe z nas leniwce i dziennie możemy zrobić max. 5 kilometrów pieszo, to zaklepmy sobie nawet i trzy tygodnie.




Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!