Poznań miasto doznań - skaczemy na bungee!

Opublikowane przez flag-pl Ola Noga — 8 lat temu

Blog: 46 państw Europy przed 30-stką.
Oznaczenia: Erasmusowe porady

(notak znowu nie była edytowana, sorki za błędy) 

Zabiję się!

Wstęp do tej notki był w ostatnim wpisie. Pamiętacie? Pisałam już, dlaczego wybrałam się w podróż. Dla tych, co nie czytali, przypomnę. Pół roku temu, gdy jeszcze byłam bogatą studentką, kupiłam sobie skok na bungee. A że jestem, jaka jestem, czyli niezorganizowana i lekko roztrzepana, to najzwyczajniej w świecie o tym zapomniałam. Przyszedł sierpień, weszłam na pocztę i zaczęłam robić porządki. Wiadomość od Dream Jump kilk (http://dreamjump.pl/pl) przypomniała mi o dawnym zakupie. O, więc co? Trzeba coś z tym zrobić. Odpaliłam stronę wyżej podaną i weszłam w rezerwację. Wkurzyłam się. Terminów do wybrania było bardzo mało, tylko dwa, czy trzy weekendy. Wtedy jeszcze myślałam, że pod koniec sierpnia pojadę do pracy (ufff, nie jadę!), więc mój wybór już całkiem został ograniczony. Nie mogłam czekać, bo nie miałam na co. Kliknęłam i wybrałam piątek (jak się później okazało, pechowy).

Wrzuciłam wam stronę firmy, z której korzystałam i korzystać będę. Teraz trochę szczegółów. Uwaga! Skoku nie opłaca się kupować z dużym wyprzedzeniem. Cena usługi w styczniu wynosiła trzysta siedemdziesiąt pięć złotych, teraz – w sierpniu – jest o prawie stówkę taniej. Przed wykupieniem tej porcji adrenaliny, warto też zapoznać się z regulaminem, którego ostatnie punkty dość mocno straszą. Ja – mądra dziewczyna – oczywiście tego nie zrobiłam, albo przynajmniej sobie nie przypominam, żebym czytała o możliwości zerwania się liny, uderzenia o platformę skokową, czy innych zagrożeniach. Widzicie, wtedy nie interesowałam się tym wszystkim, w gorącej wodzie jestem kąpana. Po tym, co stało się w Poznaniu (co się stało? o tym później), temat poruszył mózg do myślenia. Zaczęłam wpisywać w Google różnie hasła, i między innymi znalazłam to: http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/1,35771,15406596,Skok_po_smierc__Archiwalny_tekst_z_Duzego_Formatu.html. Wszyscy wiemy, jak to jest z prasą… często lubią przesadzać, kłamać i tak dalej. Nie mogę zbytnio ustosunkować się do tego artykułu, ale nazwisko i imię jednego z panów nie daje mi spać. Zróbcie porównanie – jeśli się wam chce – z informacjami na stornie Dreamu. Mądry Polak po szkodzę, tak mówią ludzie w Polszy. Byłam, jestem mądra? Przekonacie się sami, ale troszkę później.

Pierwsza klasa dla księżniczki – czyli o drodze tam.

Z geografii jestem i byłam słaba (matura napisana na czterdzieści dwa procent, co prawda bez żadnej nauki, ale to i tak świadczy o mnie źle). Planując podróż (o ile planowaniem można to nazwać) musiałam patrzeć na Google Maps. Od razu wiedziałam, że jadąc do Głogowa (tam właśnie skacze się z najwyższej platformy skokowej w Europie – dwieście dwadzieścia dwa metry) odwiedzę inne miasta. Wrocław był numerem jeden, ale patrząc na mapkę stwierdziłam, że po drodze mogę zahaczyć również Poznań. Nie byłam w nim już z trzy, a może i nawet cztery lata. Chciałam sprawdzić co tam się pozmieniało. Na http://pkp.pl/ (zastanawiacie się, czemu wrzucam tak logiczne linki? Kiedyś ta notka może być tłumaczona na inny język, a zagranicznym to na bank się przyda) wybrałam sobie pociąg i kupiłam bilet. Wyjazd z Tczewa miał być o ósmej czterdzieści. Godzina nie najgorsza, jeśli mieszka się gdzieś w mieście, z którego ma się wyjeżdżać. Ja na zabranie kumpla z innej wiochy i dojazd potrzebowałam około godziny, a więc pobudka nie była najmilszym momentem tego dnia – kto wstaje o szóstej rano w wakacje? Ja!

Dojechaliśmy do Tczewa, porzuciłam swój samochód na kilka dni – zawsze mocno przeżywam takie rozstania, najbardziej wtedy, gdy cytryna zostaje w obcym miejscu, gdzie jakiś ułomy kierowca może uszkodzić karoserię. Do pociągu było jeszcze czterdzieści minut. Czekaliśmy.

Zapomniałam wam napisać, bilet do Poznania wyniósł mnie gorsze – około trzydziestu złotych – ale… Nie jechałam pierwszą klasą, ba, nie jechałam nawet drugą klasą. W dzień zakupu biletu, na stronie, z której zamawiałam tikecik, wyskoczyło powiadomienie, że w pociągu brak miejsc siedzących. No co miałam zrobić? Zaufałam polskości, ktoś przecież będzie musiała się spóźnić na pociąg – siedzenia się zwolnią – pomyślałam.

Wsiedliśmy. Czy ludzie się spóźnili? Zapewne tak, ale nie bardzo nas to interesowało. Od razu wsiedliśmy do jednego z końcowych wagonów. Przeszliśmy kilka klatek z siedzeniami, coś tam było, jakieś pojedyncze miejsca, ale nas to nie satysfakcjonowało, chcieliśmy sami siedzieć w przedziale. Na samym końcu, gdzieś w pierwszej klasie znaleźliśmy niebo. Spójrzcie:

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-448

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-bf5

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-a52

I lustro mieliśmy, i kibelek blisko, i kocyk nawet. Tak, siedzieliśmy na podłodze zaraz przy wucecie. Nie, nie śmierdziało, i tak, było wygodnie. Trochę za gorąco, ale, jak na pierwszą klasę znoście (na wagonie był znaczek jedynki). Wiecie, wykupiliśmy bilet na drugą klasę, więc ktoś mógł się do nas przyczepić. Czy przyczepił? Pewnie! Pani konduktor (pierwszy raz widziałam taką młodą dziewczynę, pracującą w tym zawodzie) sprawdziłam bilety i powiedziała, że wolałaby abyśmy zajęli miejsca w drugiej klasie. Komedia, co? Tylko w Polszy takie rzeczy. Taaakkkk, nie można siedzieć na podłodze, zaraz przy kiblu, na samym końcu składu pociągu, jeśli na drzwiach napisane jest jeden, a ty na bilecie masz dwa. No co, wstaliśmy i przeszliśmy się w stronę wagonu szesnaście, gdzie miały na nas czekać miejsca. I spoko, siedzenie było, ale klimat nam nie pasował. Jak na prawdziwych wandali przystało, gdy konduktorka odeszła, wróciliśmy na swoje klimatyczne miejsce. Jechaliśmy i jechaliśmy, w końcu minęły trzy godziny i byliśmy na miejscu.

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-9ef

Halo, czy ja znowu wylądowałam na melanżu – pierwsze wrażenie.

Trzeba pozbyć się bagażu, to zawsze pierwsza myśl po przyjechaniu na miejsce. Aaaa, nie, sorki, przeważnie jest tak, że ktoś najpierw chce zapalić. Poznań ma dwie strony, pierwsza, to ta nowoczesna, a druga, to ta, która krzyczy „bieda, obskurność i nuda”. Z pociągu wysiedliśmy od strony tej gorszej. Trochę się zdziwiłam. Co prawda, pamiętałam, że miasto koziołków reprezentuje biedę, ale, że aż taką…

Dworzec ma dwie strony. My, idąc na oślep, byle by wyjść, jak najszybciej, skierowaliśmy się złą stronę. Oczom nie wierzyłam, że wszystko jest takie małe i biedne. Całe szczęście, bo wyjściu z budynku zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak. Wróciliśmy poszukać szafek na bagaże (przecież nikomu nie chciałaby się chodzić cały dzień z plecakami). Poszukiwania nie trwały długo, a i kierując się znakami nad głową, doszliśmy do normalnej części dworca, która zachwyca, spójrzcie:

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-15e

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-353

Ej, nie! Pomyliłam się, zdjęcia nie zostały zrobione na dworcu, a w centrum handlowym „przyczepionym” do dworca. Szafki na bagaże były nieczynne ze względów bezpieczeństwa (Światowe Dni Młodzieży, bomy i te sprawy). Poszliśmy szukać głębiej. Aleee, jeszcze o czymś. Zawsze piszę o toaletach, nie, żeby to był jakiś mój fetysz, albo coś, ale wydaje mi się, że dla osób, które dużo podróżują wucety to istotna kwestia. I o ile w Atenach wszystkie kibelki były darmowe, tak w Poznaniu zawsze trzeba zapłacić za możliwość zrobienia siusiu. Aleee… warto, serio, warto! Nie jestem niepełnosprawna, choć najczęściej chodzę do toalet dla takich właśnie ludzi. Czemu? Mało kto z nich korzysta i poziom czystości jest wyższy, niż w tych dla pełnosprawnych obywateli. Więc co? Zapłaciłam dwa pięćdziesiąt i weszłam, a tam impreza:

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-fb6

Tak, na załączonym zdjęciu widzicie toaletę. Robią zdjęcie siusiałam sobie w najlepsze, a nade mną kręciła się kula dyskotekowa. Nie wiem, kto był pomysłodawcą na ten kibelek, ale kłaniam się nisko. Teraz to w sumie się zastanawiam, czy w zwykłej toalecie też panował taki klimat.

Nooo, więc znaleźliśmy płatną szatnię w centrum handlowym i uwaga, o wiele bardziej opłaca się chować bagaże w takich miejscach. Cena za jedną sztukę średniej walizki wynosi trzy złote. Szafki na dworcu przeważnie są o wiele droższe.

Poznań i jego dwojaki klimat.

Wychodząc z dworca od dobrej strony (czyli w kierunku centrum) zmierzycie się z nowoczesnością, która im bliżej rynku, tym bardziej zanika. Sam budynek kolei przypomina wielką halę lub lotnisko. Uliczki, które prowadzą do centrum na początku wydają się super, extra nowe. Później wszystko się zmieniać, ale nie na gorsze. Faktycznie, zauważyć można wiele poniszczonych kamienic, ale większość z nich albo została już odnowiona, albo jest w trakcie. Kilka lat temu w Poznaniu wszystko wyglądało inaczej (przynajmniej sobie nie przypominam tego, co teraz widziałam).

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-b51

Zawsze odwiedzam muzea, to już wiecie ze wcześniejszych notek. Tym razem nie było inaczej. Pierwszym i najważniejszym dla mnie punktem wycieczki było Muzeum Narodowe. Kierują się w stronę Alei Marcinkowskiego dziewięć minęliśmy takie oto dziwolągi:

Ten pan, co ze mną był, dziwił się, że idąc, zauważam takie rzeczy, jak na pierwszym zdjęciu (niżej). Trudno nie zauważyć książek, gdy tak bardzo się je kocha. Na trzeci i czwartym zdjęciu mamy fontannę, której wysokość wynosi dziewięć metrów, waga siedemset ton, a kosz jej wykonania to prawie cztery miliony złotych. Autorami projektu, który zrealizowanie w dwutysięcznym dwunastym roku była Agnieszka Stochaj I Rafał Nowak (nazwiska zapewne wam nic nie mówią – spoko, mi też nie). Kiedyś coś tam pisałam, że w Polsce nie ma tylu fajnych rzeźb i tym podobnych, co w Czechach, powoli zaczynam zmieniać zdanie. Do wnętrza tej bryły można wejść i przejść się po kładce, lub po prostu położyć i odpocząć. W nocy zapalają się lampy ledowe, które podświetlają konstrukcję (żałuję, że nie było mi dane spacerować tam wieczorem). Fontannę znajdziecie na Placu Wolności.

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-d58

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-93f

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-31f

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-014

Poznań, jako piąte z największych miast Polski nie wypada zbyt dobrze pod względem muzeów. Nieeee, źle to brzmi. Po prostu Muzeum Narodowe nie zachwyca. Wszyscy wiedzą, że słaby ze mnie znawca sztuki, ale coś tam fajnego zauważyć potrafię (jeśli chodzi o współczesną, staroci zazwyczaj nie lubię, nie czaję i oglądać nie chcę – no chyba, że ktoś mi coś wcześniej wytłumaczy, wspomni i zwróci uwagę). Poznańska galeria podzielona jest na kilka sektorów: sztukę starożytną (tutaj Hydria miniaturowa z Dionizosem, Stela grobowa Ka(i)-Re(Isiego) – nawet na to nie spojrzałam, piszę z informatora, dla tych, co się znają i interesują), średniowieczną (Pokłon Trzech Króli), polską XVI-XVIII wieku (nudddaaa, ziewam), europejską (o, znałam kilka nazwisk, przykładowo Monet i jego obraz Plaża w Pourville, jedyne dzieło tego malarza znajdujące się w Polsce, niżej macie zdjęcie – nie zachwyca, co?)

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-1d8

Mamy jeszcze sztukę polską pierwszej połowy dwudziestego wieku, i tu robi się o wiele ciekawiej. Pojawiają się tacy twórcy jak: Stanisław Ignacy Witkiewicz (kłaniam mu się dość nisko), Waliszewsk (nuda), czy Maria Nicz-Borowiakowa oraz polską XVIII-XIX wieku, a w niej Jacka Malczewskiego, którego zapamiętałam dzięki temu, że w Gdańsku mieszkałam na jego ulicy, a pseudo-kopia jego obrazu wisiała na wejściu do mojej klatki – ohyda, serio. W muzeum znalazłam jednak jego ciekawsze pracę, niż ta baba z nad wejścia do mojego dawnego mieszkania. Spójrzcie:

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-0cd

Nie chce mi się pisać po kolei o każdym obrazie, wrzucam zdjęcia i sami oceniajcie. Powiem wam tylko, że na pierwszym z niech jest coś, co zostało zrobione z korzeni i włosów (fuj!), na drugim zachwyca was na bank srający pies, na trzecim widzimy Konstytucję 3 Maja, na czwartym jest coś, co u mnie wzbudza odruch wymiotny. Nie pamiętam jak nazywał się ten projekt (bo to chyba był projekt, więcej takich prac tam wisiało), ale coś ze zmysłami, a może z gestami, nie wiem. Genitalia na zdjęciach mnie nie zachwycają, to jest pewne. 

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-cc5

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-1f5

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-3bf

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-a24

Dobra, obejrzeliście już trochę, czas na resztę. Ten tutaj obraz (pierwszy chwilę niżej) coś mi przypomina, widziałam już na bank bardzo podobny obraz w Prado (chyba tam). Drugi, cały ten zestawik to niezła psychodela (jak dla mnie). Coś takiego sama stworzę, tylko muszę się ruszyć z łóżka. Trzeci obraz bardzo mocno przypadł mi do gustu, uwielbiam takie malowidła, nie wiem, czy słusznie, ale skojarzył mi się z Salvadorem Dali. Prawdopodobnie przez tą kolorystkę i realizm nie realizmu (wiem, dziwnie to brzmi). Twórcą obrazu jest Suchodolski, Janek, czy jak mu tam było, coś na jot. Nieważne. Ważne jest to, że obraz nazywa się „Farys” i jeśli studiujecie filologię polską, albo ogólnie dużo czytacie nudnych książek, to z czymś wam to się powinno skojarzyć. Podpowiem, Adam Mickiewicz kiedyś napisał taki poemat na cześć Wacława Rzewuskiego, a ten typeczek od obrazu stworzył do tego ilustrację. Na koniec foteczka czegoś, co spodobało się mojemu koledze, uwaga, tytuł brzmi „Wyszywanie charakteru”, a autorem jest Władysław Hasior. Nie znam ziomeczka, ale wydaje mi się, że pomysł miał spoko, gorzej z wykonaniem. Na koniec macie (dwa ostatnie zdjęcia) dziwadła, które to ani nie zachwycają, ani nie obrzydzają. Ten z jabłkami przypomina mi zęby (a wam?).

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-d22

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-ae9

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-3f0

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-bcf

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-b2d

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-eb7

Opisałam wam, co tam mamy, w tym muzeum, ale o najważniejszych sprawach nie wspomniałam. Wstęp kosztuje jeden złoty dla studentów z ważną legitymacją (wystawy stałe), na wszystkie (stałe plus czasowe) wydamy siedem peelenów. Osoby, które dawno przestały być dziećmi – nie mają legitki – zapłacą dwanaście złotych. Galeria jest otwarta od wtorku do czwartku w godzinach dziewiąta – siedemnasta, w piątki dwunasta – dwudziesta pierwsza, soboty i niedziele jedenasta – dwudziesta, a w poniedziałki mamy nieczynne. Uwaga, jeszcze coś, w soboty zwiedzamy za friko.

Chciałabym już zamknąć temat muzeum, ale nie napisał o widoku zewnętrznym. Wszystkie muzea, w których byłam znajdowały się odnowionych lub mega nowoczesnych budynkach. Tutaj było inaczej, ale to inaczej, nie oznacza gorzej. Patrzymy:

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-173

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-ec6

Zdjęcia znowu nie oddają prawdziwego piękna. Patrzycie i pewnie myślicie „ale rudera”. Nie, moi drodzy, budynek serio zachwyca. Złote elementy połączone z tym specyficznym kolorem dają wspaniały efekt. Zapewne właśnie dlatego budynek nie został odrestaurowany.

Inne muzea, który ja nie zobaczyłam.

W Poznaniu jest, co zwiedzać. Mnie oczywiście większość nie interesowała, ale specjalnie dla was, napomknę o niektórych miejscach.

  1. Muzeum Sztuk Użytkowych – wstęp: normalny – dwanaście złotych, ulgowy – sześć złotych. Zwiedzanie Sala Przemysła plus taras widokowy na wieży zamkowej od wtorku do niedzieli w godzinach dwunasta trzydzieści – dwudziesta, poniedziałek – nieczynne. Co tam jest? Nie mam pojęcia, poczytajcie na https://pl.tripadvisor.com/. Budynek wygląda tak:

    poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-5cd

  2. Muzeum Archeologiczne – widziałam zdjęcia, wygląda dość ciekawie. Można pogapić się na kości ludzkie i nie tylko. Gdyby mnie to kręciło trochę bardziej, na pewno bym weszła. Ta atrakcja znajduje się na rynku, dokładniej ulica Wodna 27. Bilety są dość tanie: normlany – osiem złotych, ulgowy siódemkę, rodzinny czterdzieści, a oprowadzanie z przewodnikiem cztery dyszki. Zainteresowanych odsyłam na stronę http://www.muzarp.poznan.pl/zwiedzanie/.

  3. Muzeum Farmacji – wstęp jest bezpłatny (czemu dopiero teraz się o tym dowiaduję?!). Do wewnątrz wejdziemy tylko w poniedziałki, środy i piątki w godzinach dziewiąta – piętnasta. Adres? Blisko Muzeum Narodowego – Marcinkowskiego 11.

  4. Wielkopolskie Muzeum Niepodległości w Poznaniu – nazwa sama wam już mówi, z czym związane są wystawy, napiszę więc tylko o cenach i godzinach. Sobota? Bezpłatnie. Inne dni ulgowy – trzy ziko, normlany – sześć. Wstawiam link - http://www.wmn.poznan.pl/index.php?module=htmlpages&func=display&pid=14.

  5. Fabryka Lecha – żałuję, że tam nie poszliśmy. Już drugi raz ominęłam to miejsce. Leszek jest moim ulubionym piwerkiem i chciałabym w końcu dowiedzieć się, jak powstaje. Czemu więc tam nie poszliśmy? A booooo, na wizytę trzeba się wcześniej umawiać, czy to telefonicznie, czy mailowo. Trudno, innym razem.

Tam, gdzie zawsze jest klimat – ryneczek.

W każdym mieście, nieważne, czy małym, czy dużym na rynku (starym mieście) zawsze panuje wspaniały klimat. Nie sposób się z tym nie zgodzić, co? W Poznaniu oczywiście nie mogło być inaczej. Naszą podróż po starym mieście zaczęliśmy od kościoła Św. Antoniego z Padwy, który mieści się na ulicy Franciszkańskiej 2. Budynek jest dość charakterystyczny. Dwie wieżyczki i żółty kolor nie zachwyca, ale wnętrze, bogato zdobione wywołuje inne emocje – pozytywne. Spójrzcie:

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-62c

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-fbd

W sumie to kościół, jak większość. Przepych, złoto, Jezuski i obrazy. Nic nowego, a ja jednak, jak zawsze czymś podjarać się musiałam. Tym razem szczególikiem:

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-d5e

Nie wiem, co to jest. Może jakaś ławka, półka na kościele przedmioty… Tak, czy siak chciałabym mieć coś takiego w chacie. Kładłabym tam najlepsze budy, albo ogromne świeczki.

Wchodząc na rynek pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to Pijalnia wódki i piwa. Nie, żebym była alkoholiczką. Chodzi mi raczej o to, że w Gdańsku mamy coś podobnego, a nawet i takiego samego. Wystrój i położenie – identyko. Popatrzcie na zdjęcie niżej, nawet fontanna, która tam stoi przypomina gdańskiego Neptuna. Jak cenowo? Nie wchodziłam do wewnątrz, ale z daleka można było zawieszone wewnątrz tablice z cenami – piwo po szóstce i szoty po czwórce – tanizna, z której nie skorzystaliśmy. Dlaczego? Nie wiem.

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-c95

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-c63

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-97f

Pić nam się chciało, chodziliśmy i zasiedliśmy do jednego z najdroższych miejsc (drugie i trzecie zdjęcie). Piwo kosztowało dwanaście zeta, nie, żebym byłam super oszczędna, ale to lekka przesada. Czemu nie odeszliśmy po zobaczeniu ceny? Było już za późno. Najpierw złożyliśmy zamówienie – dwa piwa prosimy – a później popatrzeliśmy w kartę. Całe to miejsce może i miało jakiś klimat, ale zdecydowanie nie pasowało do rynku. Co mają oznaczać te kiczowate czaszki, co?

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-96b

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-140

Będąc w Poznaniu koniecznie trzeba zobaczyć koziołki na wieży ratuszowej. Czemu? Bo to symbol Poznania i Lecha (aż chyba zaraz skoczę po puszkę do sklepu – mniam). Cała legenda o dwóch stworzenia, których miniatury zalewają miasto Peji (pamiętacie jeszcze tego rapera? Zapewne tak), nie jest jakoś zbytnie ciekawa. Jakiś paziu o imieniu Pietrek po wielkim pożarze Ratusza piekł sarninę dla gości, którzy przybyli na ucztę, uświęcająca odbudowę budowli i „zainstalowanie” nowych zegarów. Młody kucharz chciał się pogapić na nowe zegary, wyszedł z kuchni, a potrawa się zjarała. Ze strachu przez gniewem burmistrza ukradł biednej wdowie z pola dwa kozły, które chciał opiec na ruszcie zamiast straconego udźca sarny. Akcja nie przebiegła po jego myśli. Koziołki uciekły mu po schodach na gzyms ratuszowej wieży. W strachu i szale, nie mogąc zejść na dół zaczęły bóść (nie wiedziałam, że takie słowo istniej do dziś) się rogami. Ludzie się zbiegli, całe widowisko ich rozbawiło (okrutnicy!). Burmistrz zadowolony rozbawioną widownią wybaczył Pietrkowi, a zegarmistrzowi nakazał wykonać mechanizm przedstawiający ruchome koziołki. Od tamtej pory codziennie o dwunastej bił hejnał, a zwierzątka nawalały się rogami (te sztuczne, prawdziwe oddano wdowie). Ciekawa opowieść? Jak dla mnie trochę nuda.

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-cf9

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-187

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-284

Uwaga, w budynku, z którym wiąże się powyższa legenda znajduje się Muzeum Miasta, wstęp kosztuje siedem złotych – bilet normalny, ulgowy – trójkę. Co tam dalej? Na pewno fontanny, których w Poznaniu jest sporo. Na samym rynku mamy już trzy (o ile dobrze pamiętam). 

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-2e6

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-dc0

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-083

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-a93

Rynek poznański swoimi rozmiarami zachwyca, nieco przypomina ten we Wrocławiu (następna notka). Spójrzcie sobie na te piękne kamienice, budyneczki, tak kolorowo zazwyczaj jest tylko w bajakach.

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-4e2

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-7cd

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-d7b

Zwiedzając z buta Poznań warto się rozglądać. Na wielu budynkach znajdziemy maluteńkie graffiti.

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-08d

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-4c1

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-61a

Coś, czego przegapić nie można, bo swoją wielkością odznacza się na tle innych budynków jest Fara. Kościół położony na Gołębiej 1. Ludzie się zachwycają całym tym budynkiem – no nie wiem… Faktycznie, jest na co się pogapić, ale widziałam większe i ładniejsze miejsca. Warte uwagi na pewno jednak są organy, z którym wiąże się pewna legenda o kobiecie w czerni pojawiającej się znikąd na balkonie kościelnym. Amen.

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-7dd

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-0db

Pomniki, rzeźby, robale – znowu.

Mogłabym ten wątek połączyć z wcześniejszym, ale nie lubię zbyt długich nierozłącznych fragmentów (mam odpowiednie słowo na końcu język, dlatego tak głupio to nazwałam). Dobra, wiecie kto to jest Klemens Janicki? Zapewne nie. Ja też bym nie widziała, gdyby nie zajęcia z literatury staropolskiej, które prowadziła pani K. (wiele jej zawdzięczam, np. zdanie wszystkich egzaminów ze staropola w pierwszych terminach). Klemensik to taki twórca czasów renesansu, co pisał po łacinie. Kiedyś byłam zmuszona czytać jego dzieła, nie należały do najnudniejszych, gorszy wydaje mi się Mickiewicz (takkkk, zabijcie mnie poloniści). Pamiętam z tej mojej całej nauki, ze ziomeczek zmarł na puchlinę wodą (coś w stylu wodobrzusza chyba). Kto jeszcze na to ponoć chorował? Beethoven. Widzicie, takie rzeczy zapamiętuję z książek, nie tam jakieś daty ważnych wojen. Wklejam wam zdjęcie pomnika Janickiego (wiem, że większości takie bajerki nie obchodzą, ale co mi tam…).

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-3ac

Pamiętacie, jak wrzucałam wam zdjęcie z praskiej Lucerny? Taki konik, co wisi do góry nogami, a nam nim siedzi ziomeczek i się cieszy. Kto był autorem, no kto? David Černý! Jego dzieło znaleźć także można w Poznaniu na Alejach Marcinkowskiego. Tym razem Czerny nie był aż tak wesoły, a raczej został poproszony przez władze miasta, żeby swoją ironię i charakterystyczny styl schować do kieszeni. Dawidek stworzył pomnik Golema. Jego cena zdecydowanie była wysoka, Czerny jest znanym artystą, mocno kontrowersyjnym pod względem religijnym (jak na prawdziwego Czecha przystał). Poznańscy chuliganie, jak na rasowych kretynów przystało oczywiście musieli pomnik zniszczyć. Tak, stoi on dalej, ale nie wygląda tak, jak pierwotnie. Patrzcie:

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-1e4

Przypomina trochę interaktywny pomnik Franza Kafki w Pradze (zdjęcia w notce o Pradze), co? Logiczne, Kafka też został stworzony przez niesfornego Dawidka.

Jedną z ostatni atrakcja, jaką zobaczyliśmy było Centrum Handlu, Sztuki i Biznesu Stary Browar. Powiecie, że co ta za atrakcja niby, co? Faktycznie, szału nie ma, ale warto tam zajść, choćby dla tego robala (czy ślimaka?):

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-d9c

To centrum mieści się na ulicy Półwiejskiej 32. Ja i mój ziomeczek mieliśmy problem w stwierdzeniu, czy ten budynek jest brzydki, czy ładny. Może ktoś kiedyś mi odpowie, czy to najs, czy nie.

Kierunek Wrocław!

Aaaa, o tym skoku chcieliście przeczytać, co? A ja nic o nim nie wspomniałam. Dlaczego? Sory, miałam teraz coś napisać, na samym końcu, ale już siły i chęci nie mam. Następny wpis zacznę o Głogowa. A teraz, na koniec, zdjęcia z parku, w którym odpoczywaliśmy przed dalszą podróżą. Wrocław nie był już taki grzeczny, jak Poznań…

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-cd4

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-4af

poznan-miasto-doznan-skaczemy-bungee-766


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!