Kim jesteś, kim on jest? - Wrocław, czas odpalić rakiety.

Opublikowane przez flag-pl Ola Noga — 8 lat temu

Blog: 46 państw Europy przed 30-stką.
Oznaczenia: Erasmusowe porady

Twojaaaa, i mojaaaa, depresjaaaa.

Tytuł akapitu możecie zanucić w rytm refrenu tej oto piosenki https://www.youtube.com/watch?v=f5hooj3qKM4. Chciałam pisać o depresji, a raczej pseudodepresji, ale właśnie zmieniłam zdanie. Czemu? Pewnie większość czytających od razu wysłałaby mi wiadomość prywatną – gdzieś na jakiś portalu społecznościowym – że gówno o depresji wiem, że nie powinnam się udzielać itp., itd. I w sumie, te osoby miałaby rację. Dlatego… wrócę do opisywania ostatniej mini podróży.

Wkurzyć się niemiłosiernie przed przyjazdem do Wrocławia.

Siedzieliśmy jeszcze w centrum handlowym, w Poznaniu. Kumpel co jakiś czas sprawdzał dostępność terminów na skok – marzył, że miejsce się zwolni i skoczy razem ze mną. I tak teraz sobie myślę… co gdyby nie on? Ale dobra, po kolei. On sobie je i przegląda, przegląda, przegląda, aż nagle mówi „Ty, skoki dziś odwołane”. Nie wierzyłam (żarcik sobie jakiś robi!), nieeee, to niemożliwe, przecież przejechałam ponad czterysta kilometrów, żeby skoczyć. To nie był żart, niestety. Wyobrażacie sobie? Jedziecie daleko w Polskę (dobra, te czterysta kilosów to w sumie nie tak dużo, ale dramatyzm jakiś musi się pojawić), żeby wejść na komin o wysokości dwustu dwudziestu dwóch metrów i spadać z niego osiem sekund, a gdy już jesteście prawie na miejscu, z neta dowiadujecie się, że lipa, nie ma skoku, możecie się walić, płakać i ogólnie wszystko, co tam sobie chcecie. Tak, wkurzyłam się strasznie, i już w sumie nawet nie chodziło o cały ten skok, tylko o to, że nikt mnie nie poinformował (z obsługi), że mogę sobie co najwyżej skoczyć z pomostu do Warty, która w Poznaniu płynie. Nooo, jak na prawdziwego pitbulla przystało, wyciągnęłam telefon z torebki, wybrałam numer do Dream Jump i zadzwoniłam opieprzać ludzi. Pan… jakiś paneczek odebrał. Najpierw się wyżaliłam, że przejechałam tak dużo kilometrów, żeby skoczyć, że taka biedna jestem  itp., a następnie uruchomiłam agresję (choć bardzo opanowaną) i zaczęłam niezmiernie miło pytać, czemu, kur* (tu przekleństwo musi być wpisane obowiązkowo), nie poinformowano mnie o odwołaniu bungee. O dziwo pan-paneczek zamiast miło się tłumaczyć (przecież jestem klientem, zapłaciłam kupę siana), zlewająco odpowiedział, że wiadomość email została wysłana na pewno. Nie, moi drodzy, żadnej wiadomości nie było (przyszła dopiero godzinę po telefonie). Rozumiecie to? Jedziecie sobie skakać, jesteś na miejscu, a tam pustkowie, żadnego człowieka, zwierzęcia i dźwigu. Komin w sumie stoi, ale co? Tak bez liny i instruktorów skakać? To by pod samobójstwo podchodziło (a wcale depresji nie mam, nieee, pierwszy akapit mógł was zmylić, ja tylko pseudodepka, jak co). I widzicie… nie chcę się już żalić, ale jeszcze jeden raz, dobra? Co ja bym zrobiła, gdyby nie kumpel, który ciągle sprawdzał grafik Dreamu. Zauważyliście już? Ale że co? Nooo, że nie polecam tej firmy.

I co z tym moim skokiem dalej? No cóż, zgodziłam się z regulaminem pół roku temu. Jeden z zapisów informował, że skoki mogą zostać odwołane w każdej chwili, a organizator nie ponosi odpowiedzialności za przebytą przez przyszłego skoczka podróż, czyli nie zwraca hajsu, ani nic. Oczywiście, skok nie się zmarnował, mogę go „odbyć” w innym terminie (wkurzę się, jak znowu odwołają), tylko, że jest MAŁY problem z datami. Do wrześnie nie ma żadnego wolnego miejsca, dopiero po rozkręceniu większej dyskusji na fanpejdżu Dreamu, uruchomiono nowe zapisy – witaj dziewiąty września, obyś był ciepłym, bezwietrznym dniem!

No cóż, nie było sensu siedzieć dalej w Poznaniu, ruszyliśmy do Wrocławia…

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

No hej, fajny ty jesteś!

Wyszliśmy z pociągu i od razu przywitał nas miły widok. Dworzec wrocławski jest bardzo klimatyczny. Regały z książkami na wymiankę, ledy, czy ogromna walizka (kurde! w dzień powrotu chyba ktoś ją zawinął, a chciałam zrobić zdjęcie…) dodają charakteru temu miejscu. Na zewnątrz budynek jednak już tak bardzo nie zachwyca (spójrzcie niżej), o ile kształt jest dość ciekawy, to kolor (fu, fe!) odpycha. Pisałam już kiedyś o tym, jak bardzo nienawidzę kolorowych, tandetnych farb na ścianach budynków. Okej, starczy, nie będę znowu narzekać. Odpaliliśmy nawigację, wpisaliśmy adres hostelu i ruszyliśmy.

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

A co to za mordowania, ja dobrze nie pamiętam…

Ostatnio stare kawałki Magika za mną chodzą, stąd może też ta moja mała zgapa w tytule. Nieważne. Hostel mieliśmy przy samym rynku. Zawsze staram się wybierać nocleg, jak najbliżej centrum. Wiadomo, nie chce się wracać z imprez taksami, autobusami lub innymi środkami transportu. Ulica, na której znajdował się nasz pałac, miała piękną nazwę – Świętego Mikołaja. Niestety, prezent był nieudany... W sumie ja tam nie narzekałam (tym razem ktoś inny mnie wyręczył). Za czterdzieści pięć złotych od osoby, nie ma co narzekać, gdy na miejscy zastajesz czystą i pachnącą pościel, wygodne łóżko i w miarę schludne pomieszczenie. Faktycznie, pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a klatka schodowa hostelu straszyła, aleeeeeee, bywałam w gorszych miejscach. W tej mordowni (przyjęłam taką nazwę, bo… po prostu) zjedliśmy kolację przy świecach, jak to mamy w zwyczaju (Audioriver!!!) i odpaliliśmy rakiety. Zmęczenie niestety nie pozwoliło wyjść na miasto. Otworzyliśmy puszki, okno i siedzieliśmy do drugiej, czy tam trzeciej w nocy.

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Zabawa w „kim jesteś”.

Muszę poświęcić cały jeden akapit na to, aby opisać wam coś, co sprawiało mi tak wielką radość, jak nowe zabawki dziecku. Siedząc sobie na tym oknie, już po odpaleniu rakiet, wpadłam na genialny pomysł (tak mi się wydaje, że ja to wymyśliłam – mogę się mylić). Na dole (znajdowaliśmy się na drugim piętrze) chodzili ludzie, dobrze ich widzieliśmy z góry. Zaraz przy hostelu był jakiś klub, więc ciągle ktoś dreptał. Dobraaa, dobraaa, wiem, miałam pisać o tej zabawie.

Nigdy nie byłam zbyt kreatywna, chyba, że chodzi o sytuacje, gdy z gówna trzeba zrobić coś, np. wieszak na pranie, klamkę do samochodu albo jakieś inne duperelki. Teraz też was nie zachwycę, chociaż sama nie mogę wyjść z podziwu, jak dobrze się wtedy bawiłam. Widzieliśmy człowieka, obserwowaliśmy go przez jakiś czas. Pierwsza część zabawy polegała na odgadywaniu, czy ten ktoś przejrzy się w szybie, druga część (moja ulubiona) to opisywanie/tworzenie historii życia danej osoby. O, popatrzcie. Idzie sobie jakiś koleś, ma okulary, poprawia spodnie, a wy, patrząc na jego gesty, mimikę (ja tam akurat nie widziałam twarzy, trudno mi nawet było powiedzieć czy ktoś jest stary, czy młody – mocno te rakiety się odpaliły), tworzyliście mu życie. Słabo wypadałam w tej zabawie, mózg za bardzo miałam przyćmiony, ale kumpel obok był mistrzem – serio! Słuchałam jego bajek na temat nieznanych ludzi z wielkim zainteresowaniem. Czasami coś negowałam, poprawiałam lub dopytywałam o szczegóły. Ejj, ta zabawa tak wciągała, że zapomniałam w pewnym momencie o rzeczach ważnych… Puf puffff…

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Ludzie z rana są straszni!

Budzik miałam nastawiony na dziesiątą rano (o jedenastej wymeldowanie z hostelu), ale obudziłam się wcześniej. Ktoś z końca pokoju postanowił skrócić wycieczkę – wracamy! Wkurzyłam się, bo wieczorem na http://www.booking.com/index.pl.html?label=gen173nr-1BCAEoggJCAlhYSDNiBW5vcmVmaLYBiAEBmAEeuAEMyAEM2AEB6AEBqAID;sid=ca249ffe9c31ba9f28514502deede03e;dcid=4;sb_price_type=total&, zarezerwowałam nowy nocleg. Chcąc zapłacić, jak najmniej wybrałam płatne odwoływanie rezerwacji. Działa to tak: płacisz mniej za pokój, jeśli na bank nie zmienisz zdania, jeśli jednak twoje plany ulegną zmianie, musisz zapłacić równowartość zamówienia. Jednak bóg mnie kocha i drugi raz booking.com odrzuciła moją kartę płatniczą, a mnie zwolniło to z ponoszenia kosztów. Więc, nie było już na co, tak mocno się denerwować.

Zostawiliśmy rzeczy w hotelu i poszliśmy zwiedzać. Jak zawsze, numerem jeden było muzeum, w którym pogapić się można na sztukę współczesną. Wrocławskie Muzeum Sztuki Współczesnej znajduje się na placu Strzegomskim 2. Droga z rynku zajmuje jakieś pół godziny. Warto wybrać się komunikacją miejską, jeśli macie mało czasu, bo po drodze nie ma nic ciekawego, najwyżej to:

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

I w sumie nawet gdybyście podjechali tramwajem, to i tak zobaczycie ciuchcię (stoi zaraz przy wejściu do MWW). Cała ta rzeźba zwie się Pociągiem do nieba, ma jej towarzyszyć idea spełniania marzeń, snów itp. Autorem instalacji jest  Andrzej Jarodzki. Lokomotywa jest prawdziwa (kiedyś działała), waży siedemdziesiąt cztery tony, a na jej torach znajdziemy nazwiska młodych artystów. zdjecie

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Budynek muzeum zewnątrz nie zachwyca, wnętrze jest o wiele ciekawsze (patrzymy wyżej). Nigdy jeszcze nie byłam w galerii tego typu. Obiekt jest okrągły i piętrowy. Na samym dole mamy szatnie, kawiarnie i kasy, idąc do góry przechodzimy kolejno różne wystawy. Przechadzając się po muzeum mamy wrażenie, że znajdujemy się w jakiś tajnych piwnicach – tak dobrano lampy i wykończono ściany. Bilety wstępu kosztują: ulgowy – pięć złotych, normlany – dziesięć, czwartki – wstęp bezpłatny. My na wejściu dostaliśmy dość grubą książeczkę (bezzwrotną oczywiście), w której po kolei, numerycznie opisane są dzieła.

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Dzień przed przyjazdem do Wrocławia prześledziłam na szybko stronę MWW i wystawy, jakie mieliśmy następnego dnia podziwiać. Zajarałam się. Czytałam coś o wystawie powiązanej z muzyką. Niestety, na miejscu podjarka minęła. 

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Muzeum okazało się małe, a zbiór dość biedny. Wstawię wam kilka prac, które mnie zainteresowały. Na samym początku macie fragment kolażu, który tworzy intymny (jak to? przecież oglądają go setki osób) list matki do córki. Autorką jest Joanna Rajkowska. Cały jej projekt mocno wiąże się z Berlinem, to o niego głównie chodzi. Faktycznie, matka oprowadza jeszcze nienarodzoną córkę po mieście, zdjęcia skupiają się na brzuchu, czy niemowlaku, ale to stolica Niemiec odgrywa główną rolę. Jeśli chcecie sobie poczytać trochę więcej o kolażu to zapraszam na http://www.rajkowska.com/pl/filmy/284. Przyznam się wam, że będą w muzeum nie doczytałm wszystkich adnotacji na zdjęciach. Autorka ma gorsze pismo ode mnie, nie starczyło mi cierpliwości do odkodowywania pracy. Co tam mogę jeszcze powiedzieć… Kolaż mocno zapada w pamięć, zdjęcia są odważne, często też obrzydliwe – warto to zobaczyć. 

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Teraz może do obrazu, który chętnie bym przerobiła i powiesiła sobie w pokoju. Autorką poniższej pracy jest Włoszka MInica Bonvicini. Nie będę pisać o tym Prozacu, sami zapewne skumacie. Wystarczy popatrzeć na łańcuchy, kolorystykę i wyraz.

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Fajny ten obrazeczek, co? Co wy byście tam wkleili zamiast tego „Prozack”, hem? Ja w swoje pracy dałabym jasne tło, i lekko odbijające światło kryształki. Takie wiecie, lekko przeźroczyste, lekko żółtawe…

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

O, tutaj, a raczej tam wyżej, widzicie główny powód moich odwiedzin w Muzeum Sztuki Współczesnej we Wrocławiu. Instalacja nazywa się Neuromuzyka i polega na przetwarzaniu czynności elektrycznej mózgu (cokolwiek to znaczy). Przedstawię wam to, jak najbardziej obrazowo. Wchodzicie do sali, miła pani się uśmiecha, tłumaczy o co chodzi (odnosiłam wrażenie, że sama nie do końca kumała o czym mówi), nakłada wam coś w stylu kasku-bez kasku na głowę. Podłącza jakieś kabelki, uruchamia program i głośniki. Wy siedzicie na krześle przed tablicą ścienną i zaczynacie zabawę. Jeśli się skupiacie linia (spójrzcie na zdjecie) jest prosta i słyszmy jednostajny dźwięk, jeśli mrugacie, myślicie o gwałcie, zabójstwie itp., to kreseczki się łamią, co oznacza, że widzimy zygzaczki, a muzyka huczy, dudni itp. Cała ta zabawa polega na przetwarzaniu fal mózgowych (nie jestem naukowcem, opowiadam wam tak, żebyście zakumali). Wydaje mi się, że cały projekt jest dość mocno komercyjny. Bardzo łatwo jest zapanować nad dźwiękiem i powstającym rysunkiem. Niemożliwe jest raczej, żeby człowiek wyciszał się w pięć sekund. Najprawdopodobniej program wyłapuje wasze ruchy, a nie jakieś fale mózgowe. Ale uwaga, możliwe, że ja was teraz okłamuję i to serio jest takie fajnie, i prawdziwie działa (w sensie tak, jak jest opisane w ulotce). Ja jednak jako sceptyk nie ufam tym ludziom z muzeum. Pani, której zaczęłam zadawać pytania odpowiadała wymijająco, nie do końca kompetentnie, więc twierdzę, że to tylko taki projekt, co ma ściągać naiwnych ludzi (też należę do tego grona). Okej, poskarżyłam się, ale zapomniałam wam wspomnieć, że autorem Neuromuzyki jest Beniamin Głuszek, którego to pracę (a raczej praca, ta praca) wystawiane były już w Szkocji, czy Holandii. Tyle o nim, przejdźmy dalej.

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Kojarzy się to wam z czymś? Nie? Słabo skupiacie się na czytaniu moich notek (wcale się nie dziwię i nie mam za złe). Kilka miesięcy temu wrzuciłam zdjęcie z Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Co na nim było? Spójrzcie jeszcze raz: 

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Wiem, wyglądam, jak grubas na tej foteczce, ale nie o to chodzi. Teraz popatrzcie, co widziałam we Wrocławiu: 

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Od razu, jak zobaczyłam na budynku pierwszy plakat (o ile plakatem to można nazwać) przypomniał mi się MOCAK. Wy zapewne też zauważacie podobieństwo. Nie mam pojęcia, czy wystawa z Wrocławia ma coś wspólnego z pokojem w krakowskim muzeum. Nieważne, liczy się to, że mnie zadowoliła. Prostota, biel i czerń, oraz pomysłowość (chociaż zapewne nie tak ciężko było na to wpaść), tyle mi wystarczy. Niestety, nie znalazłam żadnych informacji na temat tego, co wyżej widzicie na zdjęciach. Takkkkk, wiadomo o co chodzi, ale chciałabym poczytać/zobaczyć więcej niż tabliczki przyklejone do ściany w muzeum z krótką adnotacją.

Ale ty antykomunistyczny krasnal jesteś!

Każdy, kto chodził kiedyś po Wrocławiu, na pewno widział miniaturowe krasnale w różnych częściach miasta. Zapewne interesowało go, o co z tym wszystkim chodzi. Uwaga, już wyjaśniam. Zacznę może od tego, że wędrując pół dnia po uliczkach Wrocka, nigdzie nie znalazłam wytłumaczenia, czemu drogę ciągle zachodzi mi jakiś krasnal. Te małe stworzonka są symbolem miasta, ale miasto, choć dumnie wszędzie umieszcza stwory, nie tłumaczy sensu i pochodzenia. Ja, jako wasz wspaniały wirtualny oprowadzacz tłumaczę… Motyw krasnala wiążę się z czasami komunizmu w Polsce i czymś takim, jak Pomarańczowa Alternatywa (rucha happeningowym). Ale spokojnie, początek tego wszystkiego datuje się na lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku, kiedy to na zamalowywanych hasłach antysocjalistycznych (a dokładniej powstałych plamach), ludzie malowali krasnale. Co to miało znaczyć? Nie do końca „wgryzłam” się w temat, ale zapewne stworki miały być czymś ośmieszającym. Takim wiecie, symbolem buntu, drwiny itd. Graffiti tworzyli antykomuniści, Pomarańczowa Alternatywa i ogólnie wszyscy, którzy mieli odwagę. Odsyłam was do Wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/Wroc%C5%82awskie_krasnale#Krasnale_w_przestrzeni_miejskiej, gdybyście chcieli dowiedzieć się więcej. Popatrzcie na moje znaleziska:

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Na pierwszym zdjęciu widzicie Głuchaka, Ślepaka i W-Skersa (fajna nazwa, co?), których autorką jest Marta Mirynowska. Dalej widzicie Pierożnika, a na końcu kawałek tandety zalewającej Wrocław (lubię taką tandetę – cóż za głupia kobieta ze mnie).

Okolice rynku – co tam można zobaczyć.

Po pierwsze, Uniwersytet Wrocławski! Zaczynam od najdalej położonego. Uniwerek znajdziecie pod adresem plac Uniwersytecki 1. NIe wiem (nie pamiętam ulic), od której strony trzeb iść, żeby zobaczyć to:

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Ale zdecydowanie od niej warto, właśnie ze względu na te dwa małe budyneczki, które w kolorze wyglądają jeszcze lepiej, a raczej jeszcze bardziej klimatycznie. 

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Budynek z zewnątrz obsypany jest barokowymi figurkami – prezentuje się pięknie! Do środka wchodzimy przez piękne, ogromne drzwi, za którymi zaraz znajdujemy kasy. Za wstęp zapłacić musimy dwanaście (normlany) lub siedem złotych (podaję ceny za wszystkie sale łącznie). My zwiedzanie zaczęliśmy od sal wystawowych. Nie będę wam pisać o zgromadzonych tam gratach, popatrzcie na wybrane:

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Następnie wybraliśmy się do Auli Leopoldina i Oratorium Marianum. Jeśli kochacie patrzeć na barokowe dzieła, a w sumie nawet, jeśli nie, to te sale i tak zrobią na was ogromne wrażenie.

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Na samym końcu weszliśmy na Wieżę matematyczną. Niestety pogoda nie sprzyjała i oglądanie Wrocławia z góry nie sprawiało przyjemności.

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Wrocław – miasto studentów i ciekawych dziwolągów.

Drugie miejsce zajmuje Wrocław pod względem liczby studentów (na pierwszym Warszawa – logiczne). W dwutysięcznym piętnastym roku studiowało tutaj (a raczej tam) sto dwadzieścia dwa tysiące ludzi (liczba mieszkańców to około sześćset trzydzieści sześć tysięcy). Będąc w stolicy województwa dolnośląskiego nie sposób nie zauważyć „studyjności” miasta. Po czym, jak? Po huku, hałasie, tysiącach ludzi w kawiarniach, na dworcach i wszystki innych miejscach, ale nie tylko po tym. Wrocław ma specyficzny klimat, pełno w nim dziwolągów. A kto tworzy, lubi dziwadła? Najczęściej młodzi ludzie, studenci. Patrzcie:

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Chciałam wam to jakoś lepiej opisać, ale nie potrafię przelać na papier/ekran tego, co myślę… Przykro mi.

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Poznań, jak Wrocław.

Dwa miasta w dwa dni, nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że poznański rynek jest praktycznie identyczny do tego, po którym chodziłam we Wrocku. Stare miasto w mieście koziołków to mniejsza kopia ryneczku stolicy województwa dolnośląskiego. Aleee, w Poznaniu nie mają tego:

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Bazylika straszy swoją brzydotą i wielkością (wieża ma prawie dziewięćdziesiąt dwa metry!). Jest bardzo charakterystyczna (nigdy nie widziałam tak nieurokliwego – delikatnie mówiąc – kościoła). Na górę można wejść za odpowiednią opłatą. My ze względu na naszą słabą kondycję nawet nie próbowaliśmy, wam polecam. Wrzucam kilka foteczek na prawie-koniec.

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

Depresja powrót!

Męczy mnie mocno ten temat depresji, zbiorę się i napiszę o tym notkę za jakiś czas, ale najpierw muszę dojrzeć do tematu. Teraz tak na szybko powiem wam wirtualnie (źle to brzmi, wiem), że przez moją ostatnią melancholię zostałam zmuszona do wyjazdu (sama się zmusiłam oczywiście). Dziś rano miałam jechać do Gdańska, ale ciepła kołdra i wygodnie poduszki nie pozwoliły. Zostałam, jednak wyrzuty sumienia nie dały mi żyć. Odpaliłam Google Maps, popatrzałam na mapę Polski i postanowiłam, że pora jechać do Torunia, i jeszcze raz poczuć zapach pierniczków. Uwaga, pierwszy raz w życiu tak dokładnie zaplanowałam wyjazd, a więc? Będzie o czym pisać, czytać, i co oglądać. Co to ma do depresji? Zobaczycie, a raczej przeczytanie w jakiejś niedalekiej notce. 

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki

kim-jestes-kim-wroclaw-czas-odpalic-raki


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!