Jadę do Belgi. Część trzecia - chyba ostatnia.
Kolejne miasto? Czemu nie!
O Belgii mogłabym pisać cały czas. Najchętniej wróciłabym tam by jeszcze coś odkryć, poznać kolejne miejsca, lub po raz kolejny być w tych samych. Po poznaniu Leuven i Brugii miałyśmy rezerwę czasu. Żeby zwyczajnie się nie nudzić, następnego dnia, wyspane (ach te zasypianie o pierwszej w nocy na imprezie) wyruszyłyśmy w kolejną drogę. Tym razem do Gandawy.
Nie planowałyśmy tego wyjazdu wcześniej. Raczej spontanicznie stwierdziłyśmy, że skoro mamy czas to chętnie zobaczymy kolejne miasto w Belgii. Podróżowanie po tym kraju jest bardzo łatwe, następnym razem zobaczę więcej miejsc między innymi Antwerpię, taką mam nadzieję. Gendawa leży blisko Leuven, podróż pociągiem do niej trwa jakieś czterdzieści/piędziesiąt minut, czyli z Brukseli jeszcze mniej. Zdecydowanie warto tam pojechać, jeśli ma się czas, gdy przebywa się np. w Brukseli. Co prawda Brugia zrobiła na mnie wrażenie, które ciężko było i będzie przebić, ale jednak Gandawa też ma swój belgijski urok.
Stolica Flandrii Wschodniej
Miasto jest największym z dotychczas odwiedzonych przeze mnie belgijskich miejsc. Powierzchnia jego wynosi około 157 tysięcy kilometrów kwadratowych. Ludności też jest o wiele więcej niż w dwóch poprzednich bo około 251 tysięcy osób. Tak jak Leuven i Brugia, Gandawa jest miastem, w którym jest wiele kanałów. Mieści się przy ujściu rzeki Leie.
Wysiadłyśmy na dworcu Sint-Pieters, który jest największą stacją kolejową w samej Gandawie i jedną z największych w Belgii. Budynek pochodzi z początków XX wieku, mniej więcej z roku 1913. Po wejściu do holu głównego dworca zobaczyłam piękne zdobienia na sufitach i ścianach. Pierwsze wrażenie się liczy, Gandawa od razu mi się spodobała.
Główny hol dworca wybudowanego z okazji otwarcia wystawy EXPO.
Wyszłyśmy przed budynek by na mapie sprawdzić, jak dojść do centrum. Na szczęście we wszystkich miastach Belgii bez problemu można znaleźć mapy lub plany miast poustawiane w różnych punktach, z oznaczeniem gdzie właśnie się jest. Dlatego łatwo się przemieścić z punktu do punktu. Znalazłyśmy trasę i ruszyłyśmy przed siebie. Wtedy w moje oczy rzucił się od razu parking rowerowy. W Belgi prawie wszyscy poruszają się tym środkiem transportu. Łatwo jest wpaść pod rower, zdecydowanie łatwiej niż pod samochód. To bardzo zdrowy i ekologiczny transport, popieram jazdę na rowerze (choć sama swojego nie mam), ale cały czas zastanawiam się nad tym, jak Belgowie rozpoznają lub odnajdują swoje rowery, w gromadzie liczącej tysiące innych pojazdów? Z moją niezdarnością i darem do gubienia wszystkiego łącznie z głową, szukałabym swojego roweru godzinami, albo w ogóle bym o nim zapominała. No cóż Belgowie najwyraźniej nie są gapami takimi jak ja. Całe szczęście. Popatrzcie na te dwa zdjęcia, tyle rowerów zauważyłam po wyjściu z Sint-Pieters:
Odnaleźlibyście tu swój pojazd? To tylko część, nie uchwyciłam wszystkiego na zdjęciu. Ja szczerze wątpiłabym w powodzenie takiej operacji w moim wykonaniu. Może biorą po prostu pierwszy lepszy i jadą? Może umownie podzielili się wszystkimi rowerami w kraju, wszystkie są wspólne? Nie wiem.
Co ma w sobie piękna Gandawa?
Gdy już doszłyśmy do zabudowań ładniejszych niż te oddalone od centrum, odnalazłyśmy wodę, rzekę Leie. Znowu czułam się jak w bajce. Zabudowa jest podobna do tej w Brugii, kanały i inne wspaniałe rzeczy. Dodatkowo dzień znów był bardzo ciepły i słoneczny. Zupełnie inaczej niż w zimnej Polsce. W Ghent (Belgijska nazwa) można znaleźć za to wspaniały zamek Gravensteen co po polsku znaczy Zamek Królewski. Jest to średniowieczna zabudowa z 1180 roku. Zbudowany został przez hrabiego Filipa Alsace. Wygląda jak zamek krzyżacki i najprawdopodobniej na takim był wzorowany. Gravensteen powstał w miejscu, gdzie wcześniej stał drewniany zamek z przed kilku wieków. Co się w nim znajdowało? Był siedzibą hrabiów Flandrii. Muszę przyznać, że ładnie się tam urządzili. Zresztą sami popatrzcie, zrobiłam kilka foteczek. Najlepsze w tym zamku jest to, że jest otoczony fosą. Jak w bajkach! Dobra, wiem że to normalne dla średniowiecznych zamków, w końcu to budowa obronna, nie zwykły budynek mieszkalny, ale nie często takie widuję, stąd u mnie ten entuzjazm.
Perełka architektoniczna (kolejna!)
Kolejnym niesamowitym odkryciem w Gandawie był miejski pawilon o niesymetrycznym kształcie. Przyznaję się, nie miałam pojęcia co to za budynek, skąd wziął się w środku miasta. Musiałam sprawdzić później jakie ma funkcję. Kto szuka ten znajdzie, dowiedziałam się, że jest wielofunkcyjnym otwartym dla miasta pawilonem. Zaprojektowali go Robbrecht & Deam razem z Marie-Josè Van Hee. Mogą w nim odbywać się targi, koncerty, występy różnego rodzaju czy rynki. W moim odczuciu jest perełką architektoniczną. Wygląda nowocześnie, łączy w sobie drewno, szkło i beton i nie jest przy tym wielkim nijakim klockiem, jak większość nowoczesnych budowli. Rzuca się w oczy z pewnością, a taka jest chyba funkcja współczesnej architektury? Spójrzcie sami:
W poszukiwaniu dzieł sztuki
Jako że obie z Anną interesujemy się historią sztuki, ona ją nawet studiuje, mamy zawsze ważny cel w zwiedzaniu. Co najbardziej chciałyśmy zobaczyć w mieście? Najważniejsze dzieło sztuki, które się w nim znajduje, oczywiście. W tym celu musiałyśmy udać się do Katedry Świętego Bawona (fajne imię, nie?). Jest to kościół wielokrotnie przebudowywany, plądrowany w czasach wojny, przetrwał pożar i inne niekorzystne dla niego czynniki zewnętrzne. Części kościoła budowane są w różnych latach. Na przykład chór odnawiano w XIX wieku, a ambit w XV. Wygląda na kościół gotycki i niech tak zostanie.
Jakie dzieło sztuki się w nim mieści? Ołtarz Gandawski czyli Adoracja Mistycznego Baranka. Stworzył go razem z bratem Hubertem mój ulubiony malarz tamtych czasów Jan van Eyck (uwielbiam jego malarstwo). Ołtarz pochodzi z 1432 roku.Jest perełką średniowiecznego malarstwa. Uznawany nawet za doskonały przykład malarstwa tamtych czasów. Wcześniej widziałam go tylko na slajdach w klasie licealnej na zajęciach z historii sztuki. Jeśli również jesteście zainteresowani oglądaniem obrazów z średniowiecza musicie wiedzieć, że za zobaczenie obrazu trzeba zapłacić kilka euro. Nie pamiętam dokładnie ile, coś około trzech lub czterech. Nie mam jego zdjęcia, ale mam za to zdjęcia wnętrza katedry.
Chodziłyśmy po chórze i zastanawiałyśmy się, jak oni to kiedyś budowali? Zawsze będą mnie zachwycać wnętrza starych budowli sakralnych i tych zwykłych z tamtego okresu. Dlaczego teraz wszystko buduję się z betonu? Ok, gdy gotyk powstawał ludzie też byli nim oburzeni, mam nadzieję jednak, że nigdy nikt nie będzie wzdychał do naszych betonowych bloków, jak ja wzdycham do gotyckich kościołów.
Inne ciekawostki z belgijskiego miasteczka
Ratusz w Gandawie jest wybudowany w dwóch stylach: gotyckim i klasycystycznym. Powstawał w XVI i XVIII wieku. Jeśli będziecie spacerować uliczkami Gandawy od razu zobaczycie budynek, o którym teraz piszę. Podział stylów jest widoczny na pierwszy rzut oka. Praktycznie budynek jest przecięty na dwie części, tę z prawej strony gotycką i tę z lewej klasycystyczną.
W Gandawie również znajdują się beginaże (pamiętacie ten z Leuven, o którym pisałam wcześniej?). Znajdziemy je aż trzy: Goot Begijnhof Sint-Amandsberg, Sint-Elisabethbegijnhof oraz Begijnhof ter Hoye.Podziwiam ludzi, którzy potrafią wypowiedzieć te nazwy. Niderlandzki to kolejny język, który mnie zachwyca.
Chciałabym podzielić się z Wami kolejnymi zdjęciami, nie lubię pisać suchego tekstu o czymś, czego nie mogę Wam pokazać. Niestety każdy kto ma iphone wie, że bateria, w tym telefonie nie jest wystarczająco mocna by wytrzymać więcej niż dwa dni. A ja zapomniałam podładować telefon. Tak, wszystkie fotki robię telefonem. W tym momencie moja kariera fotografa wycieczkowego skończyła się, musiałam zostawić resztki baterii na wszelki wypadek, do wykonania ważego telefonu, czy czegoś tam... W każdym razie nigdy więcej nie zapomnę wziąć ze sobą power banka!
Na zakończenie wycieczkowania
Przeszłyśmy się jeszcze wzdłuż kanałów, po centrum Genthu i zdecydowałyśmy się wracać. W rankingu trzech miast, które widzialam w Belgii Gandawa, mimo że równie ciekawa i piękna co dwa pozostałe miasta, zajmuje trzecie miejsce. Brugia jest oczywiście na pierwszym, Leuven na drugim. Miałam porównać je jeszcze do Brukseli, ale padający później deszcz pokrzyżował moje plany.
Nie zwiedziłam Brukseli, a to pierwszy pretekst by pojechać jeszcze raz do Any! Jeśli zechce mnie znowu ugościć oczywiście. Miałam jechać do niej na Sylwestra, ale bilety są cholernie drogie. Zresztą sami wiecie ile kosztują transfery z lotniska do Midi, pisałam o tym w pierwszej części notatek o Belgii. Trzymajcie kciuki, może kiedyś uda mi się tam jeszcze pojechać. Oczywiście z pewnością opiszę Wam wyjazd na blogu :).
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)