Dzień siódmy ciąg dalszy

Opublikowane przez flag-pl Ola RR — 6 lat temu

Blog: Dziennik z wyprawy do Maroko
Oznaczenia: Erasmusowe porady

Nie pisałam tego opisując wycieczkę do wodospadów, więc poczynię to tutaj.

Supra tours dworzec

Jak napisałam na zakończenie poprzedniego wpisu, postanowiliśmy wysiąść koło dworca autobusowego supra tour w Marakeszu.

W przypadku tej sieci autobusów z resztą jak i z innymi nie ma możliwości kupić bilet drogą internetową trzeba to zrobić na miejscu w kasie. Kwestia transportu w Maroko, to w ogóle ciężki temat i przyznam, że jeszcze nie jestem gotowa o nim napisać, bo wciąż mam w głowie młyn.

Przy okazji musieliśmy się dowiedzieć jak daleko jest położony ten dworzec autobusowy. Nasz plan na dzień następny był taki, żeby dostać się do Agadiru, w związku z czym poszliśmy zakupić bilety.

Kosztowały nas one 110 dirham od osoby, co uznaliśmy za dobrą cenę, mieliśmy wątpliwości, o której godzinie powinniśmy zarezerwować autobus. Dzisiaj wiem, że popełniliśmy błąd. Chodzi o to, że chcieliśmy jeszcze ten czas poświęcić na zwiedzanie, czego nie udało nam się dokończyć piątego dnia z racji tego, że się źle czuliśmy.

Padło więc na godzinę 17:00 poza tym nie mieliśmy też wyboru, bo autobus o 16;00 to tak zwany autobus plus, który oferuje jazdę autobusem o podwyższonym standardzie, ale jedzie wolniej i z większą ilością przystanków, w konsekwencji decydując się na ten autobus bylibyśmy jeszcze później. Uznaliśmy, że to nie jest tak źle. Dzisiaj podjęłabym inną decyzje i wzięła autobus o godzinie 15:00.

Pani w kasie mówiła bardzo dobrze po angielsku i dzięki niej wiedzieliśmy jak wrócić z powrotem w okolice placu Dżamaa al-Fina, niestety jak wpisujesz w aplikacje, to nam przynajmniej nie pokazywało możliwości dojazdu autobusem.

Powrót do hostelu z dworca autobusowego

Pani nam poleciła wsiąść w autobus 5, 10 lub 14 podziękowaliśmy uprzejmie i udaliśmy się na przystanek. Tutaj jednak pojawił się problem, bo właściwie w jakim kierunku mamy jechać, na przystankach mniejszych nie ma żadnego rozkładu więc musieliśmy zapytać kogoś o wskazówkę.

To przyszło z trudnością, bo pierwsza osoba, którą zapytaliśmy nie była z Marakeszu, zapytaliśmy kolejną, była to istna komedia, bo nie mogliśmy sobie przypomnieć nazwy tego placu, wytłumaczyliśmy więc rękoma, że wielki plac, w ten o to sposób dowiedzieliśmy się, że musimy przejść na drugą stronę co też uczyniliśmy.

Pierwszy autobus odjechał bez nas bo był tak pełny, że i tak byśmy się nie wcisnęli, do drugiego udało nam się wsiąść, biletu kupuje się u kierowcy, nie trzeba nawet nic mówić wszystkie one kosztują 4 dirham. W ten o to sposób zapłaciliśmy 8 dirham za transport.

Mieliśmy też obeznanie ile czasu potrzebujemy aby dostać się w wyznaczone miejsce. Zajęło nam to około 15 minut nie więcej i to tylko dlatego, że w ostatnim odcinku trasy staliśmy w korku. W ten jednak sposób wiedzieliśmy, że w tym miejscu odjeżdżają autobusy w kierunku dworca supra tour. Czyli przystanek końcowy był zarazem przystankiem początkowym.

dzien-siodmy-ag-dalszy-f68c1c57e74856fe4

Dokładnie na przeciwko przystanku możesz oglądać meczet a za plecami jest już plac Dżamaa.

Cel więc osiągnęliśmy i byliśmy spokojniejsi.

Wieczorny chillout

Jak wróciliśmy z naszej wycieczki to po krótkim odpoczynku doszliśmy do wniosku, że czas aby dać się ponieść życiu, które toczy się na placu Dżamaa al-Fina. Poza tym to była nasza ostatnia okazja by poczuć tę atmosferę, bo kolejnego dnia wyjeżdżaliśmy.

Ja chyba bardziej chciałam zobaczyć jakie to atrakcje na ten wieczór przygotowali nam artyści, chociaż to nie jest właściwa nazwa, mój chłopak był tu kilkakrotnie więc wszystko już widział ja wciąż przecierałam oczy ze zdziwienia. Jak wracaliśmy to jeszcze nie było takiego tłumu, ale około godziny 19:00 – 19:30 to jakby ludzie w tym samym czasie postanowili, że właśnie tutaj spędzą wieczór.

dzien-siodmy-ag-dalszy-0eb861491e666ace1

Tutaj widać restauracje, których za dnia nie ma. Właśnie dlatego będąc w Marakeszu obowiązkowo minimum raz musisz być na tym placu wieczorową porą, bo to jest właśnie pora, kiedy to miejsce zaczyna żyć. http://www.krajoznawcy.info.pl/jemma-el-fna-trzeba-pojsc-wieczorem-42707

Gry i zabawy na placu Jamaa el Fna

Najpierw pochodziliśmy po wszystkich grupkach, zobaczyć co robią, nie kiedy były to zabawne widoki, była grupka ludzi z wędkami, na których zawieszone były kółka. Aby wziąć udział w zabawie było trzeba zapłacić 5 dirham.

Zabawa polegała na tym, że w okręgu stały napoje gazowane, wydaje mi się, że butelki półtoralitrowe, cola, sprite, ale też później dostrzegłam soki pomarańczowe, zadaniem uczestników zabawy było złapać za pomocą wędki butelkę, czyli nasadzić krążek na korek. Śmiałków było wielu, ale przez 10 minut jak obserwowaliśmy to nikomu się to nie udało, moja rada, jak masz ochotę kupić napój to idź do sklepu jeszcze resztę dostaniesz.

Druga gra też była ciekawa i chyba ją wykorzystam kiedyś do gry ze znajomymi, chociaż my pewnie nie będziemy robili tego na pieniądze. Na planszy A1 były rozrysowane małe kwadraty, w których były wpisane liczby. Jedna z osób, odpowiedzialnych świeciła telefonem na wybrany fragment.

Zadanie graczy polegało na tym, że w obrębie okręgu, który został wyznaczony musieli oni rzucić monetą o najmniejszym nominale, jak najbliżej świecącego się pola. Jeśli im się to udało to wygrywali kwotę jaka była zapisana w kwadracie. Jeśli nie to przegrywali. To wydaje się banalne i nieszkodliwe, ale można tak stracić trochę pieniędzy. Wydaje mi się, że tę grę można przeformatować na jakieś inne warunki, postaram się w przyszłości to zrobić.

Pamiętaj o tym, że jeśli chcesz robić zdjęcia to lepiej z telefonu i bez flesza, bo wszyscy mogą Cię poprosić o zapłatę. To chyba jest powodem, dla którego ja nie mam jakoś dużo zdjęć z tego miejsca, więc z góry przepraszam, że użyję cudze. Dla mnie było to nonsensowne, że każe mi się płacić za coś co odbywa się w miejscu publicznym i nie robię zdjęć danej osobie, ale Maroko rządzi się swoimi prawami co każdego dnia się potwierdzało. I co ja również powtarzam moim znajomym.

dzien-siodmy-ag-dalszy-cafe1e9c5037840aaZapomniałam, że zaklinacze wężów również cieszyli się ogromną popularnością nie tylko wśród turystów. https://www.globtroter.pl/zdjecia/111309,maroko,marakesz,zaklinanie,wezy.html

Doszliśmy do wniosku, że mamy ochotę na coś smacznego, oboje jednak dobrze wiedzieliśmy, że chcemy to samo, czyli sok/ koktajl mleczny o którym już wcześniej pisałam. Chcieliśmy też kupić jakieś owoce na następny dzień. W pierwszej więc kolejności szukaliśmy owoców.

Jak na złość nie mogliśmy nic znaleźć, aż zawędrowaliśmy na sam koniec ulicy. Nic oznacza kompletne nic, w jednym miejscu były melony, ale to akurat nas nie interesowało.

Zatarg ze sprzedawcą

Kupiliśmy po dwie brzoskwinie, dwie nektarynki, winogrona jasne i ciemne i dwie śliwki. Jeśli nie czytałeś mojego wpisu o zakupach, to powiem Ci, że z dwóch nektarynek zrobiły się trzy oraz trzy śliwki, bo musiał być pełen kilogram. Nieważne, że tego nie chcieliśmy. Mieliśmy lekki zatarg, właściwie nieporozumienie ze sprzedawcą pokazał on 20 dirham i według mojego chłopaka 5 on zaś wydając resztę z 50 wydał tylko 20 więc coś było nie tak.

Mój chłopak twardo pokazuje (ah ten włoski temperament), że jeszcze 5, on mówi, że nie – mówi... to za dużo powiedziane, bo ani słowa po angielsku. W końcu przyszedł arbitraż. Mężczyzna dobrze władał językiem angielskim wysłuchał najpierw naszej strony później strony sprzedawcy.

Ogólnie sytuacja komiczna, to nie chodziło o to, że to wielki majątek, bo jak przeliczyć to może będzie 40 centów, ale chodziło o to, że pokazał co innego. W rezultacie daliśmy za wygraną i nie wiemy czy my mieliśmy racje czy on.

Wskazując cenę pokazał monetę, ale 5 dirham i 10 dirham nie wiele się od siebie różni i można nie zauważyć tej różnicy. Mój chłopak poklepał go po plecach i poszliśmy.

Myślę, że właśnie tego rodzaju sytuacje skłoniły nas do decyzji, że owoce kupowaliśmy w supermarkecie, bo po co mamy mieć nieprzyjemności i konflikty, w których nie mogą się dwie strony porozumieć.

Mimo, że kusiło nas aby zjeść chociaż jedną brzoskwinie wiedzieliśmy, że bez umycia się nie da - chyba, że chcesz później źle się czuć. W nagrodę kupiliśmy po napoju. Uwierz mi są obłędne i słodkie.

Spacerem po stoiskach

Stwierdziliśmy, że tę stronę bazaru znamy już dość dobrze więc teraz należy wybrać się w przeciwnym kierunku co z resztą uczyniliśmy. Najbardziej zastanawiał nas fakt kiedy proponowano nam wejście i zakup rzeczy, typowo związanych z ubiorem marokańskim, przecież wiadomo, ze to nam nie jest potrzebne. Możesz też spotkać się z „przewodnikami” to osoby, które łapią Cię gdzieś na środku ulicy i mówią, że oni pokażą Ci najlepsze miejsce, w rezultacie prowadzą do swoich sklepów.

dzien-siodmy-ag-dalszy-e00b90583a98cd478

Co muszę przyznać, wszystkie lampy się świecą to dodaje klimatu temu miejscu, w szczególności dlatego, że mają one przeróżne kształty a nie rzadko również mają kolorowe światła ze względu na witraże, które się w nich znajdują. https://www.flickr.com/photos/kodok

Spędziliśmy na Dżamaa al-Fina okolo półtora godziny, bo była 21:00 jak weszliśmy do hostelu, po drodze kupiliśmy butelkę wody, za którą zapłaciliśmy 10 dirham. Po krótkim namyśle doszliśmy do wniosku, że jedna butelka będzie niewystarczająca, ale że kupno półtoralitrowej wody za 10 dirham jest mało opłacalne.

Sprawdziliśmy więc do której otwarty jest carrefour i udaliśmy się na spacer do supermarketu tylko po to aby kupić baniak wody. Nie kupiliśmy nic więcej, ale i tak spacer był miły, bo im dalej od placu tym jest spokojniej. Wróciliśmy koło 22:30. Nie tyle droga nam tyle zajęła ale wracając kilka razy się zatrzymywaliśmy, podziwialiśmy oświetlenia budynków, obserwowaliśmy ludzi, zwyczajnie nam się nie spieszyło.

Po powrocie wzięliśmy prysznic – znów zimny, tym razem usłyszeliśmy, że bojler był zepsuty. Przez 3 noce naszego pobytu nie mieliśmy ani razu ciepłej wody. Nie chciało nam się jednak denerwować, bo i po co. Położyliśmy się koło godziny 24:00 z gotowym panem na następny dzień.

Zapomniałam dodać, że tego dnia w końcu kupiliśmy miętę, ale nie że suszone liście tylko krystaliczny mentol. Jak wzięłam wdech przy otwartym słoiku z mentolem to aż mi łzy do oczu napłynęły. Zachęcam zatem do zakupu mentolu krystalicznego.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!