Wrocławskie pierogi najlepsze na świecie!

Pierogarnia

Idziemy odprowadzić Lokiego do hotelu. Po drodze widzieliśmy pierogarnię z uroczym ogródkiem, ale niestety nie można nawet do ogródka z psem, a ja bardzo chcę, żeby chłopcy w końcu zjedli te pierogi. Restauracja także znajduje się na rynku po tej stronie co greckie restauracje. W lokalu obowiązuje całkowity zakaz palenia, także na ogródku. Ten jest mały i ciasny, to tam ta pani wbijała wzrok w moje jedzenie. Co jeszcze? Nie mają koncesji. Nie dostaniecie tam żadnego alkoholowego napoju. Za to mają świetną lemoniadę. Ja proszę o lemoniadę i myślę, że dostanę szklankę, a dostajemy cały wielki dzban lemoniady z lodem. Słodziutka i pyszniutka.

Poza klasycznymi pierogami serwuje się tutaj też różnego rodzaju kluski, kopytka, różne kresowe odmiany pierogów – pieczone, smażone, gotowane. Jest wybór. Aż dziwnie mi zamawiać te ruskie, ale to moje ulubione, powinnam posmakować czegoś nowego, skro już tak dobrze znam ten smak, ale matko… Przecież pierogi ruskie to poezja dla podniebienia. Informują was, że czas oczekiwania do trzydziestu minut, więc chyba lepią nie bieżąco. Okrasę lub sos musicie sobie domówić sami. Nie jestem pewna czy wiąże się to z opłatą. Nie zwróciłam na to uwagi.

Ale największą zaletą tej knajpy jest ciekawe wnętrze. W środku wszystko jest drewniane. Wchodzicie do bardzo przestronnej Sali, w której znajdują się stoliki na dole i na dwóch solidnych tarasach zbudowanych z drewna w tym pomieszczeniu. Każde drzwi, każdy taras ma jakąś swoją specyficzną nazwę. Na drodze do toalet mijacie bar. Do łazienki idzie się schodami w dół. Jest tam jeszcze jedna sala, kiedy tam przechodzę jest już jednak ciemno a wejście jest oddzielone grubym sznurem. Bardzo ładnie i zabawnie jest urządzona toaleta. Na wstępie znajdują się drewniane, zdobione filary, część z umywalkami jest wspólna dla panów i pań. Umywalki mają wytłoczony misterny wzorek. W kabinach pod nogami macie odcisk stóp w miedzi. Całkiem zabawne.

Obsługa młoda, wesoła i uprzejma. Kelner przyjdzie, żeby zapytać czy wszystko smakowało, czy coś. Czułam się dobrze obsłużona. Niesamowity kontrast w porównaniu do poprzedniej restauracji. Chłopcy spróbowali pierogów ruskich i szpinakowych. Za porcję składającą się z 9 pierogów zapłaciliśmy po dwadzieścia (niecałe) złotych na głowę. I z jedzeniem na dzień dzisiejszy to by było na tyle.

Galeria zdjęć