Sylwester 2016/2017 i Nowy Rok bez kaca - łyżwy przy Hali Stulecia we Wrocławiu
Podróż w 2017 rok
Zazwyczaj ludzie krótko przed końcem roku robią jego podsumowanie i wymyślają sobie postanowienia na nadchodzące dwanaście miesięcy. Ja nie będę zawracać sobie głowy podsumowaniami, nadal nie osiągnęłam sukcesu w sferze, w której sukces chciałam osiągnąć, nadal nie mam swojego biznesu i nawet nie skończyłam studiów. Mam to jednak trochę gdzieś, bo od tego jest nowy rok. Jedno jest pewne, pierwszy raz w życiu mogę z ręką na sercu powiedzieć, że spełniłam najważniejsze postanowienie na 2016 rok: nie znajdę męża. Dwa razy prawie popsułam te postanowienie, ale ostatecznie wrócił mi rozum i dałam się z klasą porzucić.
Ana, Magda i ja w moim mieszkaniu na Rakoczi utca w Budapeszcie, przed wyjściem na impreże, Sylwester 2015/2016
Sylwester 2016 roku
To była naprawdę dobra impreza. Spędzałam ją z moją przyjaciółką Aną. Później dołączyła do nas koleżanka Magda, spędziłyśmy czas we trójkę. Nie miałyśmy planu, improwizowałyśmy.Długo po tym dniu, a raczej nocy, spacerując ulicami Budapesztu wpadałam na puby, w których byłyśmy. Zrobiłyśmy imprezę objazdową, wchodziłyśmy do wszystkich możliwych miejsc by narobić w nich trochę szumu. Az padłyśmy. Rok temu zaczęłam pić szampana o dwunastej… o dwunastej rano. No cóż, wczoraj po dwunastej nadal nie tknęłam alkoholu. Miałam plan by imprezę sylwestrową spędzić w mieszkaniu. Miałam siedzieć w pokoju, oglądać seriale, sprzątać i położyć się normalnie spać. Jednak nie byłabym sobą, gdybym w ostatniej chwili nie zmieniła planów. Zadzwoniłam do Justyny, którą poznałam w Budapeszcie i piętnaście minut później byłam już w taksówce. Wprosiłam się na domówkę do naszej wspólnej znajomej. Nie wiem jak to zrobiłam, ale poprawiłam szybko makijaż i założyłam odświętną sukienkę plus bordowe szpilki, by chwilę później być już na miejscu.
Moi znajomi z Wrocławia - "zdjęcie ze stołem" Sylwester 2016/2017
Co się robi w Nowy Rok, gdy się nie ma kaca?
Kto by pomyślał, że akurat ja obudzę się bez kaca w 2017 roku, w swoim łóżku, ze zmytym makijażem i chęcią do życia? Tak się składa, że dziś od rana funkcjonowałam, jak normalny człowiek. Jak to się stało? Recepta jest prosta: nie przesadziłam z imprezą. Co to się dzieje, co?
Bawiłam się super, ale nie wlewałam w siebie hektolitrów alkoholu, dużo tańczyłam i więcej jadłam niż piłam. Dosyć wcześnie wróciłam do domu i zwyczajnie w świecie się wyspałam.
Miałam plan na rano – wypróbować nowe łyżwy. Już dzień wcześniej sprawdziłam, godziny otwarcia lodowiska na świeżym powietrzu znajdującego się przy Hali Stulecia we Wrocławiu.
Hala Stulecia we Wrocławiu
Max Berg na początku lat dwudziestych zaprojektował budynek, który miał stanąć w parku Szczytnickim we Wrocławiu. Postarał się bo od 2006 hala uznana jest za obiekt światowego dziedzictwa UNESCO. Jest halą widowiskowo-sportową, która w swoim sąsiedztwie ma Pawilon Czterech Kopuł (o którym już kiedyś pisałam), Pergolę i Iglicę. Fajnie nie? Strasznie dużo ludzi przyciąga do siebie. Wczoraj organizowali na niej imprezę Sylwestrową, czego dowodem są pobite kieliszki leżące dotąd na chodniku przed nią.
Budynek ma ciekawą formę, przyciąga ludzi. Dziś było ich tam milion, w końcu to nowy rok, można udać się zobaczyć co tam się dzieje i przy okazji zahaczyć o sąsiadujące z nią ZOO i Ogród Japoński (nie, ja udam się tam innym razem, z kimś, nie sama).
Nieczynna fontanna Mutimedialna przy Hali Stulecia
Szkoda, że Fontanna Multimedialna rozsławiona przed media miejskie była wyłączona. Nie lubię nowoczesnych fontann, ale miałabym ładne zdjęcie na bloga.
Dojazd na lodowisko przy Hali stulecia
Uwielbiam jeździć na rolkach, a w zimę nie bardzo można. Stąd alternatywa – łyżwy. Nie wiem jak wy, ale ja czuję się pewniej na chodniku i kółkach niż na tafli lodu. Jednak skoro już mam swoje śliczne białe łyżwy, nie pozwolę by leżały cały czas schowane w szafie. No i wiecie, odrobina sportu nie zaszkodzi. Na tyłek też fajnie wpływają (serio, dziewczyny). Pojechałam tramwajem numerem 10 z przystanku Świdnicka w stronę Biskupina, jakieś sześć przystanków do Hali Stulecia.
Najbardziej znienawidzone biletomaty przeze mnie - ten znajduje się przy galeri handlowej Renoma.
Jeśli chodzi o tramwaje i komunikację miejską we Wrocławiu, muszę wyrzucić z siebie frustrację dotyczącą, nie samego środku komunikacji, a sposobu zakupu biletów w tym mieście. Nie jeżdżę często tramwajami, czy autobusami, dlatego nie kupuję biletu miesięcznego. Jeśli jadę gdzieś dalej, wsiadam w samochód, na co dzień jednak poruszam się piechotą, bo wszędzie mam blisko. Ale jeżeli już postanowię, jak w tym wypadku, pojechać gdzieś tramwajem, muszę powkurzać się na wrocławski system kupowania biletów. Otóż we Wrocławiu nie można kupić biletu u maszynisty, a w biletomacie umieszczonym wewnątrz tramwaju. Ok, niby fajnie, ale biletomaty te uwzględniają płatność kartą, tylko zbliżeniowo. A co jeśli moja karta nie ma możliwości płatności zbliżeniowej? Zostaję bez biletu, albo szukam biletomatu na przystanku, które w przeciwieństwie do tych w Gdańsku znajdują się w niewielu miejscach… Nawet jeśli je znajdę, często okazuje się, że nie działają. Nauczyłam się już kupować bilety na zapas, ale czasami po prostu brakuje mi biletu i nie mogę kupić go w kiosku, czy u maszynisty, czy w biletomacie płacąc monetami. Wrocław ucz się od Gdańska!
Jeszcze umiem jeździć na łyżwach
Dojechałam w końcu na miejsce, obeszłam nie do końca piękny, ale ciekawy plac przy Hali Stulecia i udałam się do kas by kupić bilet. Na miejscu dowiedziałam się, że będę mogła korzystać z lodowiska tylko czterdzieści minut, bo o godzinie 15 tafla jest czyszczona i to przez godzinę. No trudno, nie chciało mi się czekać do 16. Zdecydowałam się na wejście po godzinie 14.
Odstałam swoje w kolejce i udałam się do białego pomieszczenia, w którym miałam założyć swoje łyżwy. Bilet wstępu na lodowisko kosztuje tylko pięć złotych. Jednak pamiętajcie by mieć przy sobie dodatkowe dwa złote, jeśli chcecie zostawić swoje rzeczy w szafce.
Jest to dwa złote, które dostaniecie z powrotem po wyjęciu swoich rzeczy. Ja nie miałam dwuzłotówki, na szczęście miła kobieta rozmieniła mi mojego piątaka (przy kasie nie chcą rozmieniać pieniędzy, o czym informuje karteczka z stosownym napisem). Wypożyczenie łyżew kosztuje, jak dobrze pamiętam, pięć złotych za każdą godzinę.
Lodowisko okazało się bardzo małe. Małe i przepełnione ludźmi, ale to może ze względu na święto. W końcu większość ludzi miało dziś wolne i mogli wpaść na ten sam pomysł co ja. Jazda wśród tylu ludzi nie była, ani satysfakcjonująca, ani bezpieczna (co chwile ktoś się przewracał pod moimi nogami). Nie pamiętam kiedy dokładnie po raz ostatni miałam na sobie łyżwy, ale było to chyba dwa lata temu. Byłam wtedy z ówczesną współlokatorką na ślizgawce w Gdańsku i nie wytrzymałyśmy na niej dłużej niż pół godziny. Dodatkowo obie potłukłyśmy sobie tyłki.
Tym razem udało mi się nie upaść, a nawet poradziłam sobie dobrze na lodzie. Jeszcze miesiąc i będę jeździć jak mistrz. Mam nadzieję! Poszukam jednak innego lodowiska, te jest za małe. Podoba mi się, że jest dosyć tanie i na świeżym powietrzu, ale jednak wolę swobodną jazdę, nie obijanie się o ludzi.
Jeszcze krótki spacer i do domu
W święta tramwaje nie jeżdżą z taką samą częstotliwością, jak w zwykłe dni. Dlatego zamiast czekać następne piętnaście minut na moją dziesiątkę, przeszłam się w stronę mostu Zwierzynieckiego nad Odrą.
Jest bardzo ładny, taka miniaturka budapesztańskich mostów. We Wrocławiu jest 118 mostów (27 to kładki), nie 7 jak w Budapeszcie. Ale to co zobaczyłam za mostkiem, przypominało mi stolicę Węgier. Ładne kamienice. I jeszcze w gratisie świeciło dziś pięknie słońce, tak jak na Węgrzech codziennie! Zatęskniłam za moimi Węgrami. Nie powinnam być tak sentymentalna w Nowy Rok.
Nie wiem, czy wy spędziliście ten dzień, pierwszy dzień roku, aktywnie, czy umierając na kaca. W każdym razie każdemu z was chciałabym życzyć szczęśliwego Nowego Roku! Spełnienia wszystkich postanowień, determinacji w zdobywaniu swoich celów i w czytaniu mojego bloga. Najlepszego :*
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)