Ostatnie dni we Wrocławiu, ostatnie miejscówki do sprawdzenia i… impreza/imprezy urodzinowe!

Opublikowane przez flag-pl Monika Sikorska — 7 lat temu

Blog: Jeżdżę sobie
Oznaczenia: flag-pl Erasmusowy blog Wrocław, Wrocław, Polska

Proszę mi wybaczyć, ale moja zdolność logicznego myślenia, jest dziś bardzo ograniczona. Była taka wczoraj, przedwczoraj też. Post ten prawdopodobnie będzie zawierał błędy logiczne, interpunkcyjne i wszystkie możliwe inne. Czas najwyższy jednak, po takiej długiej przerwie, wrócić do bloga.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Kto zgadnie co oznacza napis na mojej koszulce? 

Jestem zmęczona weekendem, który okazał się nad wyraz udany. Trochę też zachorowałam, przez co, mam trudności ze złożeniem myśli w jedną logiczną całość. Oczywiście dzieje się tak bo mam sto tysięcy zaliczeń i egzaminów w tym tygodniu i pecha w gratisie. Skąd i zmęczenie i choroba? Jak zapowiadałam świętowałam od czwartku do niedzieli swoje dwudzieste piąte urodziny (pierwszy raz w tym roku) oraz wyprowadzkę z miasta (o ile jest co świętować, to się dopiero okaże za tydzień, gdy będę już w Gdańsku). Zaczęłam tradycyjnie w czwartek (Imprezowe Czwartki Moniki Wiśniowej to standard). Skoro to ostatnia impreza w 2017 roku, nie mogła trwać tylko przez jeden wieczór. Czemu ostatnia? Pisałam we wcześniejszej notce, że przechodzę na emeryturę, nie chce mi się po raz kolejny wracać do tego tematu.

Weekendu dzień pierwszy: Czwartek

Czytałam „Obsoletki” Justyny Bargielskiej z myślą, dlaczego zostały nagrodzone literacką nagrodą Nike. Zastanawiało mnie, o co właściwie w tej książce chodzi, czy jest dobra, czy jest zła? Wspaniale zaczęłam czwartek zajęciami z literatury współczesnej, na których miałam szanse usłyszeć opinie innych studentów, na temat tej lektury. Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie czytanie współczesnej literatury polskiej to niesamowite przeżycie. Gdybym tylko była bardziej ambitna, chciałabym być teoretykiem literatury, zajmującym się właśnie współczesną literaturą polską. Nie będę jednak teoretykiem, o czym powinien świadczyć fakt chociażby taki, że w piątek mam egzamin z teorii literatury, a ja spędzam czas na pisaniu notki, zajadaniu cukierków i marzeniach o wycieczce po Kalifornii z moim chłopakiem, który będzie moim chłopakiem dopiero w czerwcu, bo teraz nie mam na to czasu.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Wzgórze Partyzantów

Tak cudownie rozpoczęty czwartek wprowadził mnie w mega dobry humor - serio lubię te zajęcia i żałuję, że będę na nich jeszcze tylko raz (tym razem czytamy Andrzeja Stasiuka „Jadąc do Babadag” – pojawiają się w tej lekturze moje ukochane Węgry), a później żegnam się z Uniwersytetem Wrocławskim na zawsze.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Sky Tower 

Justyna, moja koleżanka, którą poznałam w Budapeszcie, czekała aż moje zajęcia się skończą, spacerując po wrocławskim rynku, na którym miałyśmy się spotkać. Przyleciała samolotem do Wrocławia prosto ze stolicy (niech żyją tanie linie lotnicze). Jej przyjazd był dla mnie kolejnym pretekstem do zwiedzania miasta. W końcu wybrałam się na Sky Tower i na wieżę, którą widzę codziennie patrząc przez okno… no ale po kolei.

Zaczynamy od picia wina, oczywiście

Było po siedemnastej, gdy spotkałam się z Justyną. Po szybkim obiedzie i milionie plotek, byłyśmy gotowe otworzyć wino i iść na imprezę. Nie miałyśmy zamiaru szaleć jak w Instant, czy Fogas rok temu. Chciałyśmy na spokojnie posiedzieć na tyłku przy piwie i dobrej muzyce.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Poszłyśmy do miejsca, w którym wcześniej, nigdy nie byłam. Zdecydowałyśmy się na pub z muzyką elektroniczną, by nie wypić za dużo, nie przyszaleć, zachowując siły na kolejny dzień. Szkoda nam było czasu na kaca i marnowanie energii przed kolejną imprezą (właściwą). Trafiłyśmy do miejscówki o nazwie WicarZone, która mieście się na Wzgórzu Partyzantów, a dokładniej pod adresem: Piotra Skargi 18a. I jak nasze wrażenia? Spoko miejscówka, fajna muzyka w tle, tylko ludzi jakoś mało. Nam to nie przeszkadzało, tak jak wspomniałam wcześniej, miałyśmy spędzić czas na luzie. Poznałyśmy nawet kilka osób, które (jak zwykle gościnna ja) zaprosiłam do klubu, w którym zrobiłam rezerwacje, na jutrzejszy dzień, na moją imprezę. Wspomniałam im, że w ramach prezentu chcę dostać koronę i lepiej by bez niej nie przychodzili. I to tyle.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Wyszłyśmy z pubu by oczywiście tradycyjnie zdobyć powód do wyrzutów sumienia na następny dzień. Poszłyśmy do McDonalda, zjeść te wszystkie świństwa, przez które cały następny poranek narzekałyśmy na swój brak silnej woli, tycie i inne takie babskie problemy. Narzekałyśmy do momentu, aż nie zgłodniałyśmy… Trzeba było przestać marudzić, wziąć się w garść, ogarnąć i iść na śniadanie!

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Gdzie się je najlepsze śniadania we Wrocławiu?

Charlottę już sprawdziłam, następnym lokalem od śniadań na mojej liście było Dinette. Poszłyśmy więc na Plac Teatralny 8. Na szczęście ten piękny lokal znajduje się blisko Rynku, więc nie zgłodniałyśmy do reszty w drodze na miejsce. Obie zakochałyśmy się w tej restauracji. Ja poczułam się trochę jakbym była w Gdyni, bo to z Gdynią kojarzą mi się takie nowe i ładne lokale. I jeszcze ten wybór… decyzja była trudna, bo menu śniadaniowe w Dinette nie ogranicza się do kilku standardowych dań. Obsługa też jest wyjątkowo cierpliwa i miła. Pomogli nam zdecydować. Chciałyśmy się przecież najeść przed całym dniem zwiedzania. Zrobiłyśmy krótki plan dnia, który nie okazał się taki krótki, jak zakładałyśmy. Chciałam wrócić do domu najpóźniej o piętnastej, bo o osiemnastej mieli przyjść do mnie zaproszeni goście.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Ze śniadaniem jednak się nie śpieszyłyśmy. Było przepyszne i niedrogie. Polecam Dinette całym sercem! Zresztą nie tylko ja. Justynie też się podobało, sto razy bardziej niż w McDonaldzie.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Piątkowe zwiedzanie Wrocławia

Wrocław wzbudza ochy i achy, jest przepiękny. Justyna była oczarowana miastem. Na lotnisku dostała mapę w informacji turystycznej i chciała zobaczyć wszystko co było na niej zaznaczone. Moim zdaniem trzy dni na zwiedzanie Wrocławia to zdecydowanie za mało czasu. Wystraczająco jednak by zobaczyć najważniejsze miejscówki. Zdecydowałyśmy, że w pierwszej kolejności pójdziemy tam, gdzie nawet ja jeszcze nie byłam. Skierowałyśmy się w kierunku wieżowca Sky Tower, który wzbudza różne skojarzenia swoją formą. Mi, jak już wcześniej pisałam, przypomina lamę. Od Dinette mogłyśmy pojechać tramwajem, ale zdecydowałyśmy się na spacer, bo pogoda była dosyć sprzyjająca spacerom.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

W budynku wcześniej, byłam tylko przy okazji zakupów. Tym razem chciałyśmy wejść na taras widokowy. Żeby tam się dostać najpierw trzeba kupić bilet w kasie, która mieści się w środku galerii. Bilet ulgowy kosztował mnie sześć złotych. Justyna, która skończyła już studia, zapłaciła jedenaście złotych. Na taras można wejść o konkretnych godzinach. My do wejścia o godzinie 13.30 miałyśmy jakieś piętnaście minut. Pokręciłyśmy się w kółko i w końcu wyszłyśmy z galerii i udałyśmy się do wejścia na taras. Tak, aby dostać się do windy, która zawiezie nas na czterdzieste dziewiąte piętro, trzeba wyjść na zewnątrz. Trochę bez sensu zagospodarowali miejsce i kasa znajduje się dalej, no ale, najwidoczniej nie było innej opcji.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Na oglądanie panoramy Wrocławia, po tym jak już się wjedzie na górę, ma się pół godziny. Wystarczająco by zrobić sesyjkę blogerce modowej. Tak, zrobiłyśmy z Justyną tysiąc zdjęć na tle Wrocławia. Sam widok z wieżowca na mnie nie zrobił wyjątkowego wrażenia. Może, dlatego że kiedyś oglądałam panoramę Chicago ze sto trzeciego piętra Willis Tower, gdy jeszcze nazywał się Sears Tower.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Ze sto trzeciego piętra samochody wyglądają jak resoraki.  Z perspektywy czterdziestego dziewiątego pietra Sky Tower są nieco większe. Dlatego skupiłam się na robieniu fotek Justynie. W międzyczasie znalazłam swoją chatę w oddali, popatrzyłam na fabryki i tyle. Musiałam tam w końcu wejść i weszłam. Zagranicznych znajomych raczej bym tam nie zabrała, bo szału nie ma.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Poszłyśmy dalej, wróciłyśmy na Rynek by zobaczyć kolejny punkt widokowy. Już nie taki komfortowy z windą. Zdecydowałyśmy się obie pokonać nasz strach przed wąskimi pomieszczeniami i schodami. Justyna dostała ataku paniki, gdzieś w połowie drogi. Ja na szczęście nie bałam się iść po schodach, bo wyglądały na bezpieczne, nie jak te z moich koszmarów. Jednak jeśli macie klaustrofobię, nie polecam wam wspinaczki na wieżę widokową Bazyliki Mniejszej pod wezwaniem świętej Elżbiety we Wrocławiu.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Wstęp na nią nie jest drogi. Zabijcie mnie, nie pamiętam, czy zapłaciłam pięć, cztery czy sześć złotych. W każdym razie, kwota ta była niewielka. Uprzedzam: nie płacicie za przyjemność. Do pokonania jest kilkaset schodów w wąskim korytarzyku, mijanie ludzi jest dosyć problematyczne.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Oprócz tego wszystkiego, w zimę jest zimno i odrobinę ślisko. Ale całą podróż na górę rekompensuje ładny widoczek na wrocławski Rynek i okolice. Ten widok bardziej mi się podobał niż w Sky Towerze, mimo że chyba było niżej. A to dlatego pewnie, że namęczyłam się nad wejściem na górę.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Zejście było gorsze… Ale byłam z siebie dumna, że to zrobiłam! We Wrocławiu nie weszłam jeszcze tylko na Mostek Czarownic, ale być może na wiosnę to nadrobię. Teraz nie starczy mi czasu, bo mam egzamin, za egzaminem… A w środę za tydzień wracam do domu!

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Kulinarny, pyszny Wrocław

Przez wspinaczkę i spacery znowu zgłodniałyśmy. Tym razem naszła nas ochota na obiad, porządny obiad. Poszłyśmy na ulicę Więzienną. Już teraz wiem, że gdy zgłodnieję najlepiej jest udać się na ulicę Więzienna. Jest tam kilka ciekawych knajp, w których z pewnością jest dobre jedzenie. Nie marnujcie czasu we Wrocławiu na szukanie jedzenia! Teraz już wiecie, gdzie najszybciej można znaleźć dobrą szamkę. I po drodze możecie trafić na dającego szczęście krasnala! Nie widziałam go wcześniej, mimo że przechodziłam tamtędy sto tysięcy razy. Pogłaskałam go po głowie, bo w sesji egzaminacyjnej potrzeba mi wyjątkowego szczęścia… I mam nadzieję, że to żadna ściema.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Nie mogłyśmy się zdecydować, co właściwie chcemy zjeść. W losowaniu wygrała knajpa Kociołek, która serwuje dania z pieca. Jej wystrój i wnętrze przyciągają klientów. Obsługa na plus, wino na plus, sposób podania na plus, jedzenie jednak średnie. Za to porcja była gigantyczna! Nie zjadłam nawet połowy i byłam pełna, a jak wiecie, ja jem dużo (co zaczyna być powoli widoczne…).

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Szybkie przygotowania i impreza (pierwsza)!

Nie zdążyłyśmy się obejrzeć, a na zegarku miałyśmy już prawie siedemnastą. Mój plan z powrotem do domu o piętnastej się nie powiódł… Musiałyśmy biec na zakupy, bo oczywiście nie zrobiłam ich wcześniej. Obładowane torbami z jedzeniem, alkoholem, słodyczami i innymi takimi, udałyśmy się do domu. W ten sposób omal nie spóźniłam się na własną imprezę. W ostatniej chwili robiłam makijaż i wybierałam ubrania, oczywiście w złości i panice… Zawsze zamieniam się w zołzę, gdy coś nie idzie po mojej myśli, według mojego planu. Pracuję nad tym.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Udało mi się kilka dni wcześniej podjąć decyzję o miejscu, w którym chciałam zorganizować imprezę urodzinowo-pożegnalną. Zarezerwowałam szesnaście miejsc (zdecydowanie za mało) w klubie, który ma wdzięczną nazwę Małpie Sztuczki. Mieści się na ulicy Szajnochy 11. Zaledwie dwie minuty piechotą od mojego domu, co było istotną kwestią przy wyborze miejsca. Niestety rezerwację w Małpich robi się na godzinę 20.30, nie da się na późniejszą. W związku z tym, musieliśmy szybciej wyjść z domu by nasze miejsca nie przepadły. W zamian za to, że wyszliśmy z domu szybciej, mieliśmy szansę zając podest w świetnie urządzonym klubie.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Zołza na swojej imprezie!

Nie grają tam techno, ani nawet dobrej muzyki, ale klimat miejsca rekompensuje wszystko. Ciężko mi się tańczy do muzyki innej niż elektroniczna, jeśli nie jestem pijana, więc dziewczyny, które zaprosiłam, miały wielki problem by wyciągnąć mnie na parkiet. A ja miałam wielki problem by być pijaną. I nie, nie chodzi mi tu o ceny na barze, które w Małpich są przystępne. Po prostu nie mogłam się upić. Cała impreza zresztą zleciała mi w pięć minut. Z szesnastu osób zrobiło się około trzydziestu i każdy chciał ze mną rozmawiać, w końcu była to moja impreza. Raz byłam w jednym miejscu, raz w drugim, raz w trzecim, jakbym była rozerwana! Ale mam nadzieję, że moi goście bawili się super, tak jak ja. Niektórzy ludzie niestety nie dotarli, ale jestem w stanie im to wybaczyć. Mam nadzieję, że zobaczymy się przy okazji moich następnych urodzin, już niedługo.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

I wiecie co? Dostałam koronę! Pamiętacie kolegów, których zaprosiłam w czwartek? Stanęli na wysokości zadania i spełnili moje marzenie o byciu księżniczką! Dziękuję!

Nie będę rozpisywać się co działo się na imprezie, w każdym razie, żałujcie że na niej nie byliście!

Nie, nie, nie, to nie koniec imprezy

Wiecie, niektórzy prowadzą już te straszne „dorosłe życie” (mnie też to czeka za chwilę) i przez swoich szefów nie mogą dojechać na imprezę na czas. Dla takich osób trzeba zrobić oddzielną imprezę. Aśka, która nie mogła przyjechać w piątek, wpadła do Wrocławia w sobotę. Wcześniej z Justyną sprawdziłyśmy kolejną miejscówkę ze śniadaniami, którą chętnie Wam polecę. Znowu trafiłyśmy na ulice Więzienną do Le Chef. Polecam, zwłaszcza na kaca. Jajko sadzone w chlebie (którego się nie je, bo jest stworzony z mąki z kamieniem) pyszka! A i lokal klimatyczny. Mam nadzieję, że przez półtora roku, które spędziłam w rozjazdach, w Gdańsku powstały dobre śniadaniownie! Zawsze mi ich brakowało w mieście. Sprawdzę już niedługo!

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Justyna poszła zwiedzać, ja odpadłam, zmęczenie imprezowe mnie dopadło na maksa. Odebrałam tylko Aśkę z przystanku i zabrałam ją do siebie. Musiałyśmy obgadać wszystko, bo nie widziałyśmy się milion lat.

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Wieczorem wyszłyśmy z domu najpierw do 4hops, które polecam jeśli chcecie wypić dobre rzemieślnicze piwko. Później trafiłyśmy do Hecy (na Rynku), którą polecam, jeśli chcecie potańczyć do fajnej muzyki (techenko).

ostatnie-dni-wroclawiu-ostatnie-miejscow

Powrót do rzeczywistości... 

Moje urodziny trwały trzy dni, trwałyby w nieskończoność, aż do maja, ale niestety… kolokwium z teorii literatury w poniedziałek, z literatury po 1918 roku… nie, musiałam przeprosić się z książkami i zacząć przygodę z nauką. Na wielkim kacu, w niedzielę wieczór, gdy dziewczyny pojechały do siebie. Aśka do Poznania (który w końcu mam nadzieję odwiedzić!), Justyna do Warszawy.

A teraz w gratisie się rozchorowałam i ledwo sklejam te zdania i obawiam się, że są pozbawione treści i sensu… Wiecie, że został mi ostatni weekend we Wrocławiu? Niestety spędzę go w książkach, nie na zwiedzaniu… ale czego się nie robi dla szybszego powrotu do ukochanego domku, w którym nie byłam na dłużej przez ostatnie półtorej roku?! Pewnie nie napiszę już nic więcej o Wrocławiu. Mam jednak nadzieję, że wykorzystałam ostatnie dwa miesiące wystarczająco, by przekazać wam jak najwięcej informacji o mieście. Wrocław jest piękny! I klimatyczny. I w ogóle super mi się w nim mieszkało. Teraz super mi się wróci do siebie, do swojego wygodnego łózka (ile kosztuję dobry materac?). W Gdańsku też jest milion miejsc do pokazania, czekajcie z niecierpliwością. Będę publikować, raz na jakiś czas, cos o Trójmieście. Jak tylko zaliczę wszystkie egzaminy i pozałatwiam wszystkie ważne sprawy. Do usłyszenia!


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!