O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Opublikowane przez flag-pl Monika Sikorska — 7 lat temu

Blog: Jeżdżę sobie
Oznaczenia: flag-pl Erasmusowy blog Wrocław, Wrocław, Polska

Moja przyjaźń z komunikacją miejską

Omal dzisiaj nie zginęłam. Prawie poniosłam śmierć w stylu Gaudiego. Mało brakowało a przejechałby mnie tramwaj. Mój związek z komunikacją miejską to związek burzliwy. Gardzę komfortowymi przejazdami za złoty pięćdziesiąt (ze zniżką dla biedaków). Wolę grzać swój super tyłek na podgrzewanym siedzeniu mojego SUV-a, niż stać ściśnięta jak sardynka w zatłoczonym tramwaju.

Jednak mieszkam we Wrocławiu (jeszcze!), gdzie nie ma wystarczającej ilości parkingów, co negatywnie wpływa na moją wrażliwą naturę, powoduje liczne dramaty, krzyki, przekleństwa wydobywające się z mych ust. Tata mówił, że trzeba mi kupić smarta, a nie czołg, którym jeżdżę. Tatowie są nadzwyczajnie mądrzy, dlaczego ich nigdy nie słuchamy? W związku z tym dramatem, że urodziłam się babą i jestem średnia w parkowanie czołgiem, a nie kupiłam sobie smarta, czy fiata panda, to coraz częściej kasuję bileciki, przepraszając się tym gestem z komunikacją miejską.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Podróż w Koszmosz!

Komunikacja miejska, dokładniej tramwaje wrocławskie, boczą się na mnie nad wyraz i nie przyjmują przeprosin od razu. Jeden chciał mnie dziś przejechać (nie, wcale nie zagapiłam się w dal), drugi przytrzasnął mnie drzwiami (nie, wcale nie wbiegłam do niego w ostatniej chwili), drugi pojechał nie tam gdzie miał mnie zawieść (nie, wcale nie weszłam do tramwaju, nie sprawdzając jego numeru).

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Kto zabroni Geniuszowi zwiedzać ZOO w zimę? Nikt. 

Zanim jednak pomyliłam tramwaje, dziś rano wsiadłam w ten, do którego miałam wsiąść. Dokładniej w dziesiątkę jadącą w stronę Biskupina. Wysiadłam przy Hali Stulecia, ale tym razem nie poszłam na lodowisko, a do ZOO. Super pomysł iść do ZOO w zimę, prawda? Kto zabroni geniuszowi podejmować decyzje? Musiałam tam iść. Obiecałam sobie przecież, że przed wyprowadzką wpadnę popatrzeć na moje ukochane rekinki we Wrocławskim Afrykarium. I wiecie co? Nieważne, że jest zima. Warto zapłacić za wstęp do ZOO te dwadzieścia pięć złotych (to cena dla studentów, która obowiązuje tylko w środę. W pozostałe dni jest drożej. Wrzucę gdzieś w notce zdjęcie z cennikiem, byście wiedzieli ile zapłacicie, gdy wybierzecie się pooglądać zwierzątka.). Oficjalnie przybijam piąteczkę twórcom wrocławskiego Afrykarium, zrobili dobrą robotę.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Wrocławskie ZOO zlokalizowane jest w sąsiedstwie Hali Stulecia. 

Zimą w ZOO

Kiedyś wybrałam się do ZOO na Oliwie w Gdańsku późną jesienią i już wtedy byłam zła, że nie zrobiłam tego nigdy wcześniej w wiosnę, lub lato. Zobaczyłam tylko kilka zwierzątek, ale więcej niż mogłabym zobaczyć w zimę. Dziś wiedziałam, że nie popatrzę sobie na biegającego po wybiegu lwa, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Moim celem były przecież foki i rekinki. Nie wiem skąd we mnie miłość do fok i rekinów. O ile rekinka bym nie pogłaskała, to fokę chętnie bym przytuliła. Zakochałam się w tych wodnych zwierzętach chyba jakieś dwanaście lat temu przy okazji wizyty w Oceanarium w Chicago. To ładne wspomnienie.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Niepozorne wejście do ZOO, może na wiosnę wygląda ładniej? 

Nie tylko ja wpadłam na pomysł odwiedzenia wrocławskiego zoo. Stałam nawet w kolejce do kasy. Afrykarium we Wrocławiu ma jedno pomieszczenie, dodatkowy budynek na środku placu ZOO, w którym jest ciepło, w którym nie ma śniegu. To właśnie tam chciałam najbardziej iść. Nie nastawiałam się na super wrażenia, myślałam raczej, że będzie średnio.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Czytaliście moją opinię na temat Tropicarium w Budapeszcie? To było miejsce, które mnie i moją przyjaciółkę bardzo zawiodło. Nauczona doświadczeniem nastawiłam się raczej na średnią miejscówkę, kilka rybek i tyle. Tym razem jednak zaskoczyłam się pozytywnie. Wydalam dwadzieścia pięć złotych i chętnie wydam je jeszcze raz, przy okazji wizyty we Wrocławiu, wiosną lub latem.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Sto tysięcy ryb, albo nawet więcej

Afrykarium zachwyca różnorodnością zwierząt. Nie byłam w stanie zapamiętać tych wszystkich dzikich nazw, dostrzec wszystkiego. Jest ogromne. Już gdy weszłam do środka  i oddawałam kurtkę do szatni (koszt: jeden złoty) poczułam różnicę między tym miejscem a budapesztańskim akwarium. Aranżacja Afrykarium jest świetna. Cały czas myślałam, że brakuje tu mojego chrześniaka, któremu chętnie pozwoliłabym biegać przy wielkich akwariach. Byłby zachwycony. Mam nadzieję, że kiedyś zabiorę go na wycieczkę do takiego miejsca.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Budynek, w którym mieści się Afrykarium i wszystko o czym pisze w tej notce. 

Nie wiem ile czasu spędziłam na miejscu, ale na pewno nie trwało to chwilę. Oglądałam sto tysięcy ryb idąc w kierunku zwiedzania. Dla jasności: to nie były zwykłe akwaria. Nie umiem tego dokładnie opisać, ale sale przypominały groty, różne miejsca. Był też tunel, taki jak w Budapeszcie. Żałuję, że poszłam tam sama i nie mam prawie żadnych zdjęć z rybkami (skusiłam się tylko na selfie z meduzami i zdjęcie w odbiciu jednej szyby).

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

W jednym miejscu, prowadzącym do rekinków, stworzono imitację Afrykańskiej miejscówki. Mini wodospad, roślinność, zwierzęta typowe dla tego klimatu. Nad głowami latają ptaki, w kącie chodzą zwierzątka przypominające szczury, tylko takie ładniejsze (zabijcie mnie, nie pamiętam nazwy! Nie pamiętam czasem imienia chłopaka, z którym się spotykam, co mam na tą przypadłość poradzić?). Różnorodność tego miejsca to zdecydowanie duży plus.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Afrykarium podzielone jest na różne strefy, które pokazują żyjątka z różnych części Afryki. Tu wejście do strefy z  zwierzętami i roślinnością Afryki Wschodniej. 

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Rekinki, rekinki i jeszcze raz rekinki!

Po przejściu tych wszystkich miejsc, o których wcześniej pisałam, w końcu trafiłam do również wspomnianego tunelu i największego akwarium, w którym pływały rekiny. Było ich dużo, ale niestety nie były wielkie.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Pływało tam co najmniej pięć rekinków, takich małych. Mimo tego że były małe i tak gapiłam się na nie jak zaczarowana. Widziałam dziś też największą płaszczkę, jaką miałam okazję w życiu widzieć! I wielkie żółwie wodne! Magia! Chciałabym mieć takie akwarium w domu. Jak bardzo bogata muszę być, by mieć rekiny w domu? Oczywiście zatrudniłabym kogoś, kto o te rekiny by dbał. Kocham rekiny, czy jeszcze o tym nie wiecie?Do tej pory miałam marzenie z kategorii tych płytkich, żeby mieć białego bentleya. Dziś dodaję do tej kategorii marzenie o wielkim akwarium pełnym rekinów. Serio muszę szukać dobrze płatnej pracy.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Trochę mnie jednak zawiedli (ale tylko trochę)

Nie wiem dlaczego, ale w sali, w której miały być pingwiny, nie było ani jednego. A szkoda, chciałam zobaczyć czy tuptają. Widziałam kiedyś (w Chicago właśnie) takie pingwinki z żółtymi włosami. Średnio je jednak pamiętam. We Wrocławiu nie zobaczyłam ani jednego pingwina, ani z żółtymi włosami, ani bez nich. Małe rozczarowanie, ale i tak mnie to nie zraziło. Zaraz obok widziałam pływające cztery foki.Pływały daleko, nie chciały się do mnie zbliżyć. Świetnie się jednak bawiły.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Tam w górnym prawym roku, to są własnie wrocławskie foki. 

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Ja i mój mąż za sto lat, oglądający nasze rekiny. Wizja przyszłości. 

Wyszłam z podziemi, by zjeść coś na szybko, bo zgłodniałam. Ceny i jakość jedzenia w bistro Laguna nie powalają. W zamian za to, można zjeść posiłek patrząc przez okno na wynurzające się z wody raz na jakiś czas foki. Zjadłam, pogapiłam się na foki i poszłam dalej.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Na zdjęciu nie widać, ale właśnie tam skakały co jakiś czas foki, umilając mi tym średnio smaczny posiłek. 

Wejście do Dżungli Kongo

Nie byłam nigdy w Dżungli Kongo, ale twórcy wrocławskiego Afrykarium postarali się bym mogła poczuć się jakbym jednak tam była. Weszłam do oddzielnego pomieszczenia, w którym stworzono dżunglę pełną roślin i afrykańskich zwierząt.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Zastanawiało was kiedyś dlaczego aligatory w ZOO nigdy się nie ruszają? Już chyba setny raz widziałam te gady na własne oczy i po raz setny były zastygnięte w bezruchu. Jeden z nich przybrał ciekawą pozę. Spodobał mi się. Gapiłam się na niego pięć minut, nawet nie drgnął. Czy są takie leniwe? Może w wypadku istnienia reinkarnacji byłam kiedyś aligatorem? Drapieżnym i leniwym, tkwiącym w bezruchu?

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Z tą myślą poszłam dalej by popatrzeć na braci bliźniaków, dwa cudowne morświny, których imion też nie pamiętam, ale pamiętam, że urodziły się w 2009 roku.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Gapienie się na nie i roślinność w pomieszczeniu dało mi kolejną błyskotliwą myśl. Czemu nie zostałam botanikiem, albo zoologiem? Mogłabym wtedy pracować w Afrykarium i codziennie gapić się na rekiny, morświny. I brzmiałabym na bardziej mądrą mówiąc, że jestem Monika i studiuję biologię ze specjalizacją Praca w Afrykarium we Wrocławiu. A tak, muszę mówić, że jestem Monika, która studiuje filologię polską ze specjalizacją Brak Pracy w Przyszłości, bardzo ambitnie, bardzo nudnie. No cóż, najwidoczniej mamy za mało czasu na podejmowanie ważnych decyzji życiowych. Do dziś wydawało mi się, że lubię literaturę, zbieranie książek i czytanie wszystkiego bardziej niż oglądanie rekinków. Z wydziału biologii wyleciałabym pewnie na pierwszym semestrze przy pierwszym kolokwium, skoro nie umiem zapamiętać nazwy jakiegokolwiek zwierzątka. Nie ma tego złego.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Koniec mojej dzisiejszej wycieczki

Popatrzyłam jeszcze na żółwie i inne stworzenia i w końcu zdecydowałam, że warto jednak skończyć wycieczkę. Obowiązki wzywają! Wzięłam kurtkę z szatni, przeszłam się jeszcze chwilę po zimowym zoo i ruszyłam ku wyjściu. To właśnie wtedy prawie przejechał mnie tramwaj. To właśnie wtedy weszłam do złego tramwaju. I wiecie co? Jeździłam sobie po całym mieście gapiąc się w szybę. Po chyba czwartym przystanku zorientowałam się, że jadę w złym kierunku, ale nie wysiadłam z pojazdu. Wręcz przeciwnie, zdecydowałam się pojechać na koniec świata. Tak bardzo podobał mi się widok brudnych, starych, wrocławskich kamienic, secesyjne dodatki, neoklasyczne budynki.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Selfie z meduzami! Pamiątka z Afrykarium :D. 

We Wrocławiu pełno jest klimatycznej architektury, na którą miło jest popatrzeć. Są oczywiście też architektoniczne koszmarki, ale dziś wydawało mi się, że ich nie widzę. Czułam się trochę jak w Budapeszcie. Jechałam w miejsca, których nie znałam, oglądałam budynki, jak rok temu na Węgrzech. Wrocław przypomina mi stolice Węgier, dlatego ciężko będzie mi się z nim pożegnać. W Gdańsku jest zupełnie inaczej, co nie znaczy, że jest gorzej. Po prostu, Gdańsk to dla mnie miejsce zupełnie nie przypominające Budapesztu. Ech, nie sądziłam, że zakocham się kiedyś w jakimkolwiek miejscu. Myślałam, że już zawsze będę wolnym duchem, który nie będzie miał swojego konkretnego miejsca na świecie. A jednak mam. Budapeszt.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Dojechałam na koniec świata tylko po to, by zawrócić do domu.

Mały przerywnik w trakcie dnia

Poczta we Wrocławiu działa podobnie, jak parkowanie we Wrocławiu. Nie ma miejsc parkingowych, nie ma też twoich przesyłek w skrzynce. Paczki giną w przestrzeni kosmicznej. Zdziwiłam się, gdy w skrzynce zobaczyłam awizo. Oznaczało to, że dostanę moje zamówione książki i to bez opóźnienia. Tylko musze iść i je sama odebrać. Listonoszowi nie chce się chodzić z przesyłkami po mieście, więc nawet nie sprawdza, czy ktoś jest w domu (moje współlokatorki cały dzień były w mieszkaniu). Śmieszne jest też to, że placówkę poczty mam pod nosem, ale by odebrać swoje książki musze iść na ulicę Ruską (nie tak super daleko, ale jednak z możliwych dwóch minut spaceru robi się ich siedemnaście). Dziś zrobiłam to jednak z przyjemnością.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

Przypomniałam sobie, że po drodze mogę zajść do galerii Neon. Pamiętacie, jak wam o tym pisałam? Byłam tam w dzień i chciałam zobaczyć, jak wyglądają neony nocą. Wiadomo że światełka zawsze są bardziej efektowne, gdy jest ciemno. Odebrałam przesyłkę i skierowałam się do bramy na tej samej ulicy co poczta, za którą na budynkach umieszczone są stare neony. Zrobiłam wam zdjęcie. To zdecydowanie jedna z moich ulubionych miejscówek we Wrocławiu. Musze się wam przyznać, że nie pierwszy raz widziałam je dziś po zmroku. Wcześniej jednak nie chciało mi się wyciągać telefonu z kieszeni w celu wykonania zdjęcia. Tak, czasami chowam telefon do torebki i nie myślę o ciągłym gapieniu się w ekranik. Przez zbliżający się weekend pewnie zapomnę o telefonie całkowicie. A to dlatego że już jutro przyjeżdża do mnie Justyna i zaczynamy świętować. Postaram się jednak wpaść tu na chwilę by dać wam znak, co u mnie! Do usłyszenia!

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

O tym jak prawie zginęłam i o rekinkach we wrocławskim Afrykarium. Plus kilka innych miejskich ciekawostek.

P.S. Zrobiłam tak dużo zdjęć, niestety wpychanie je między tekst, psuje estetykę tego posta. Możecie przejżeć sobie galerię pod spodem, by zobaczyć całą resztę (w sumie to upchałam ile się da). Enjoy!


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!