Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Opublikowane przez flag-pl Monika Sikorska — 7 lat temu

Blog: Jeżdżę sobie
Oznaczenia: flag-pl Erasmusowy blog Sopot, Sopot, Polska

Jak pięknie jest mieszkać na morzem

Jeśli mieszkasz w Trójmieście i zapomniałeś, że Trójmiasto jest piękne – wyjedź na chwilę i zatęsknij. Ja wyjechałam na rok i pół. Po powrocie Stare Miasto Gdańska wydaje mi się piękniejsze niż kiedykolwiek, powietrze bardziej czyste niż gdziekolwiek, morze ładniejsze niż je zapamiętałam. Musiałam zatęsknić by znowu tu zamieszkać.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Zamarznięta Motława i widok na zabytkowego Żurawia. 

Jeśli nigdy nie byłeś w Trójmieście – przyjedź tu jak najszybciej! Najlepiej teraz, kiedy do miasta przyszła wiosna. Kto wie, może zapragniesz zostać tu na dłużej, a może na zawsze (jak ja pięć lat temu).

No i przyszła wiosna

W końcu zrobiło się ciepło i nie miałam problemu z wyjściem z domu. No i była u mnie Kaśka, więc tym bardziej miałam motywację do wypadu na miasto. Rano pojechałyśmy… do naszej uczelnianej biblioteki. Gdzie indziej miałyśmy jechać w wolny dzień, co? Ale dobrze się złożyło, bo biblioteka i cały kampus Uniwersytetu Gdańskiego mieści się na Oliwie. Oliwa to dzielnica miasta, która kilka set lat była odrębną częścią, dokładniej wsią klasztorną. Teraz jest częścią Gdańska i graniczy z Sopotem. Postanowiłyśmy więc pojechać do Sopotu, skoro byłyśmy tak blisko!

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Plaża w Sopocie. 

Nie byłam w dzień w Sopocie od ponad pół roku, więc chętnie tam pojechałam. Zaparkowałyśmy auto nieopodal klubu Sfinks 700 i ruszyłyśmy na spacer by nacieszyć się pięknymi widokami, świetną pogodą i słońcem. Też po to by złapać trochę witaminy D po tej wstrętnej, pochmurnej zimie. Nie zawiodłyśmy się ani trochę. W powietrzu czuć zbliżającą się wiosnę. Nie wiem, jak na was działa zamiana pogody, ale mi poprawia humor, gdy zmienia się na lepsze. Jestem człowiekiem, który nie umie żyć bez słońca. Sopot w słońcu sprawił, że miałam super humor przez cały dzień.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Popularne molo w Sopocie

Nie byłam w mieście po raz pierwszy, nie znalazłam nic, czego nie widziałam wcześniej, a jednak… czułam się, jakbym odkrywała nowe. Powrót do tej części Polski to najlepsze co mogłam dla siebie zrobić. Ludzie z całej Polski przyjeżdżają tu na wakacje, a ja mam to pod nosem. Uczę się to doceniać. Każdy turysta, gdy jest w Trójmieście, udaje się oczywiście na molo. My z Kaśką też tam poszłyśmy.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Jeżeli wybierzecie się nad Zatokę w wakacje, możecie pojechać tam znając kilka ciekawostek o sopockim molo. Oto one:

  • Molo ma swojego patrona, którym jest Jan Paweł II. Molo imienia papieża, wiedzieliście o tym?
  • Molo składa się z dwóch części: tej do spacerowania, drewnianej i naziemnej, która nazywa się Skwerem Kuracyjnym, zobaczycie na niej zabytkową fontannę i latarnie morską, czy muszlę koncertową.
  • Jest najdłuższym molo nad Morzem Bałtyckim. Jeżeli dojdziecie do samego końca, przejdziecie lekko ponad pół kilometra.
  • Molo w Sopocie w pierwszej formie pojawiło się już w 1827 roku. Molo, po którym spacerujemy dzisiaj powstało nieco później (sto jeden lat), bo w 1928 roku.
  • Na końcu molo istnieje marina dla jachtów, na której parkują bogacze (ja w przyszłości).
  • W wakacje obok molo puszczają na wielkim ekranie filmy, które wieczorami można oglądać za darmo, siedząc na plaży. Nie wiem, czy co roku wyświetlane są w ten sam dzień, będziecie musieli to sprawdzić jeśli zdecydujecie się na seans przy okazji wakacji w Sopocie.
  • Pamiętajcie też, że na molo nie można spożywać napojów alkoholowych oraz palić papierosów. Można dostać za to mandacik. Nie polecam.
  • Skakać do morza z molo też nie wolno.
  • Można za to zjeść posiłek lub napić się kawy, albo grzańca w restauracji, która mieści się przy końcu molo.
  • Pierwszy raz na molo w Sopocie byłam, gdy miałam jakieś siedem lat. Wiem, że to niekoniecznie przydatna informacja dla moich czytelników, ale tak piszę, bo właśnie to sobie przypomniałam.
  • Wstęp na molo w sezonie jest płatny, bilety kupuje się w kasach przed wejściem. Niestety jedno wejście na molo to koszt siedmiu i pół złotego, dla dzieci i młodzieży (dla studentów niestety nie) wejście jest tańsze: cztery złote od osoby. Dawniej na molo w nocy, wchodziło się za darmo. Od zeszłego roku bilet nocny kosztuje pięć złotych. Nie wiadomo, jak to będzie w nadchodzące wakacje, ale zapewne Sopot nie zrezygnuje z opłat.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Wejście na molo poza sezonem jest darmowe. 

Oczywiście plaża w Sopocie nigdy nie zawodzi

Wyszło słońce i wyszli ludzie z domów. W czwartek na molo było tyle osób, jakby był to ustawowy wolny dzień od pracy. Dawno nie widziałam takich tłumów poza sezonem na molo i w Sopocie w ogóle. Wiele osób zajęło ławki, wystawiało twarz do słońca i czerpało energię z nieba. Wyglądali, jak morświnki wyrzucone przez fale z morza, prosto na te ławki.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Chciałam się do nich przyłączyć, ale bardziej fascynowała mnie wizja chodzenia po lekko zamarzniętej plaży, wśród mew. Przeszłyśmy całe molo, czyli jakiś kilometr w dwie strony i zeszłyśmy na plażę. Chciałam zrealizować swój plan biegania przy morskich ptakach. I to mi się udało. Znacie taką super aplikację na telefony z androidem i iOS-em Boomerang? Używając aplikacji, z łatwością można zrobić zabawnego gifa. Z Kasią zrobiłyśmy takich gifów ze sto. Niestety nie mogę dodać tu żadnego, bo edytor tekstu na tym portalu nie jest przystosowany do tego. Jeśli jesteście ciekawi, zajrzyjcie na mój Instagram, tam spamuję ile się da.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Biegałyśmy po plaży przez chwilę. Niestety nie było fal, ale może to i lepiej, bo nie było też wiatru i nie było zimno. Mogłam chodzić cały dzień – pogoda naprawdę była świetna.

Czerwone mini na Monte Cassino

Prosto z plaży ruszyłyśmy na najpopularniejszą ulicę w mieście. Oczywiście ulica ta oprócz nazwy mało ma wspólnego z historycznym czynem Bohaterów z Monte Cassino. Każdy zna Monte Cassino, słusznie nazywane przez tutejszych Monte Lansino. Jest to ta część miasta, która zapełniona jest po brzegi ludźmi wieczorami od środy do soboty. Tak, to tu traficie, jeśli wybierzecie się na imprezkę. Trójmiasto to jak zapewne wiecie: Gdańsk, Sopot, Gdynia. Gdańsk jest miastem historycznym, które się zwiedza. Gdynia jest nowoczesna, jest miastem, w którym się pracuje. No i jest Sopot, w którym się imprezuje.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Słynna ulica Bohaterów Monte Cassio w Sopocie.

Sopot w weekendy rządzi się swoimi prawami. Przez tłum imprezowiczów ciężko się przebić. Nie przejdziesz Monte Cassino nie będąc zaczepionym przez przynajmniej jednego naganiacza imprezowego. Macie tu pełen wachlarz klubów. Są te hipsterskie i te lansiarskie, te w których można znaleźć sponsora, bawić się z hołota, ale też te, w których można bawić się z kulturką, bawić się ze swoją ekipą, bawić się przy dobrej muzyce. Gdzie trafisz, to zależy od tego, czego szukasz. Ja jeśli jestem w Sopocie w nocy (co zdarza się nie często) to trafiam albo do Sfinksa, albo do Soho, albo w ostateczności do Mewy Towarzyskiej (choć tam prędko nie pójdę). Unikam jak ognia klubów mieszczących się w krzywym domku, który w dzień jest swojego rodzaju atrakcją turystyczną. Projektantami tego budynku byli Szotyńscy i Zaleski, którzy inspirowali się rysunkami Petra Dahlberga i Jana Marcina Szancera. Krzywy domek to miejsce, w którym są kluby i sklepy, nic nadzwyczajnego. Dlaczego od 2004 roku jest atrakcją?

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Bo jest krzywy. Nie ma kątów prostych w swej formie. Coś wam to przypomina? Mi nieudolną próbę powtórzenia tego, co zrobił Gaudi tworząc Casa Mila w Barcelonie (ten budynek też nie ma kątów prostych). Ale co ja tam wiem? Turystom się podoba. Pamiętam, kiedyś dostałam kartkę pocztową z pozdrowieniami z Sopotu od kogoś z rodziny, która ozdobiona była zdjęciem krzywego domku.

Jeść, jeść, jeść

Po przejściu Monte Cassino, na które tak naprawdę poszłyśmy tylko po to by zajść do najlepszego sklepu na świecie, czyli do Tigera (w którym kupi się wszystko co potrzebne i niepotrzebne jednocześnie, głównie dekoracje do domu). Gdy wyszłyśmy ze sklepu, byłyśmy skłonne zjeść porządny obiad. Miałyśmy zostać w Sopocie, zjeść cokolwiek, w jednej z restauracji na mieście, ale zrezygnowałyśmy z tej opcji. Po pierwsze: kończył się nam czas na parkingu (informacja: godzina parkowania w Sopocie kosztuje trzy złote, opłaty obowiązują od poniedziałku do soboty od godziny dziewiątej do osiemnastej), po drugie: w Sopocie żarcie jest drogie, a nie chciało nam się oddalać od głównych, turystycznych miejsc, w poszukiwaniu tańszego o kilka złotych jedzenia. Zdecydowałyśmy się więc na powrót do Gdańska. Miałyśmy ochotę na burgera, więc uruchomiłam TripAdvisora by sprawdzić, gdzie zjemy najlepszego w mieście. Wiele opinii wskazywało, że bezkonkurencyjnym burgerem jest Surf Burger, chociaż ja nie byłam tego taka pewna. Kiedyś już tam jadłam i nie pamiętałam, czy warto tam wracać. Zresztą po tym, gdy żywiłam się przepysznym PasiBusem we Wrocławiu, ciężko będzie mi znaleźć smaczniejszego burgera (i też tak niedrogiego). Postanowiłyśmy dać szansę Surfowi, ale wcześniej przespacerowałyśmy się przez ulicę Długi Targ. Zastanawiałyśmy się, czy kamienice w ostatnim czasie na głównej gdańskiej ulicy były odnawiane? Wygląda na to, że albo rzeczywiście były, albo wcześniej przez naszą ignorancję nie zauważyłyśmy malunków na fasadach budynków.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Doszłyśmy do Surf Burgera, który mieści się na ulicy Garncarskiej 30 w Gdańsku i zamówiłyśmy po burgerze i małych frytkach i sosie do nich. Za taki posiłek zapłaciłam dwadzieścia siedem złotych. Cena średniawa, nie droga, ale i nie tania. Miałam nadzieję, że chociaż będzie super pysznie. Musiałyśmy poczekać, aż zwolni się jakieś miejsce. Lokal jest utrzymany w fajnej stylistyce, niestety jest strasznie mały. Miałyśmy fart, że dwie osoby wychodziły i my mogłyśmy posadzić swoje tyłki na ich miejsce. Czekałyśmy aż na wyświetlaczu nad kasą pokaże się nasz numerek, który dostałyśmy po zapłaceniu za nasze żarcie.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Nie musiałyśmy czekać długo. Pochłonęłyśmy burgery w rekordowym tępie. Głodomory z nas. O ile burger był spoko, tak frytki były beznadziejne. Marzyłyśmy o grubych frytach, dostałyśmy zwyklaki, których smak ratowały sosy. Nie jestem przekonana do tego miejsca, no ale, kiedyś przy okazji pewnie jeszcze zdarzy mi się tam zjeść burgerka, nic więcej. No i najgorsze… nie mają tam colesława, czego nie potrafię przeboleć.

Ostatni punkt wycieczki krajoznawczej

Obżarte jak świniaki poturlałyśmy się dalej. Chciałyśmy od razu jechać do domu, ale samochód zaparkowałyśmy bliżej domu niż burgerowni, w której zdobyłyśmy kolejne kilogramy przeciwne pokazywaniu ciała w bikini na plaży. Zmuszone więc byłyśmy do kolejnego spaceru. Samochód stał przy Motławie (to rzeka płynąca przez Gdańsk, jakby ktoś nie wiedział). W ten sposób znowu przechodziłyśmy przez Długi Targ. Korzystając z okazji, że znowu tu jesteśmy i mamy pod nosem Dwór Artusa, który został pięknie odnowiony (właściwie jego fasada), postanowiłyśmy wejść do środka. Bilet ulgowy kosztował nas po pięć złotych na głowę.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Czym jest Dwór Artusa? To budynek, który stoi przy jednej z najczęściej fotografowanych miejscówek w Gdańsku, czyli fontannie Neptuna. Dawniej w tym budynku spotykali się kupcy, różne bractwa, rycerze i inni. Ogólnie było to miejsce życia towarzyskiego. Ten piękny budynek powstał w XIV wieku (tak dawno!) w latach 1348 – 1350. Dwór Artusa został zniszczony w 1945 roku podczas wojny, jak większość budynków w Gdańsku. Na szczęście został ładnie odbudowany i można go zwiedzać. Dziś jest to jeden z oddziałów Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Co można zobaczyć w środku? Dwie sale. Pierwsza jest gigantyczna i naprawdę imponująca. Przepych, przepych, przepych, ale taki pozytywny - takie odczucie miałam po wejściu do środka. W środku zobaczyć można wielkie obrazy zdobiące ściany, drewniane ławy, modele statków zawieszone na linkach od sufitu, oraz cudowne sklepienia gwieździste.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Sala ta w stylu gotyckim wygląda przepięknie, gdy przez wielkie okna wpada do niej światło. Wiecie jednak co najbardziej spodobało się mi? Wielki, ceramiczny piec.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Kiedyś opowiadałam Kaśce o nim, teraz mogłam go jej pokazać. Piec powstał w 1545 roku. Jego autorem jest Georg Stelzener. Piec przedstawia w swoich kraterach różnych władców na kafelkach. Ja przyczaiłam kilku węgierskich. Mogłabym się na ten piec gapić godzinami, zbudowany jest z pięciuset dwudziestu kafelków, jest na co patrzeć. Serio, nie jestem fanką ceramiki, ale taki piec to dla mnie wyjątkowe dzieło. Mogłabym mieć taki w domu. W ogóle stwierdziłyśmy z Kaśką, że mogłybyśmy mieć mieszkanie tej wielkości, na środku którego leżał by tylko materac i nic więcej. Super gigantyczna sypialnia z wielkimi oknami – marzenie.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Ja podziwiająca piec ceramiczny w Dworze Artusa.

W drugiej, mniejszej sali, nie ma już imponującego pieca, ale jest kilka innych przyciągających wzrok rzeczy. Na przykład piękne drewniane schody i ściana pokryta kafelkami. Jest też lustro w pięknej, złotej ramie mocno zniekształcające sylwetki. Idealne do zrobienia selfie.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

W Dworze Artusa jest też mała salka z małą wystawką i informacjami o budynku. Znalazłam w niej zdjęcie przedstawiającego Hitlera przemawiającego do tłumu. Nie chciałam tego widzieć. Nie lubię myśleć o tym, że Niemcy kiedyś panoszyli się po moim mieście i mówili (i nadal mówią grrr…) na nie Danzig. Kocham Niemców bo są przystojni, ale nie lubię myśleć o tym, że uważają, że Gdańsk jest ich własnością. Zresztą nieważne, zaraz zacznę pisać bzdety, na których się nie znam. W każdym razie, odwiedźcie Dwór Artusa, gdy będziecie zwiedzać miasto. Sala (ta większa) jest naprawdę imponująca. Podobała mi się bardziej niż sale reprezentatywne na Wawelu.

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

Podsumowanie powrotu do Trójmiasta, czyli za i przeciw mieszkaniu nad morzem

Wygląda na to, że wróciłam do Gdańska już na zawsze. W końcu czuję, że jestem u siebie, że jestem w domu. Jeśli wy wątpicie, czy warto to przyjechać, jeśli zastanawiacie się nad przeprowadzką do Trójmiasta, a może nad wyjazdem na Erasmusa do Gdańska, zdecydujcie się. Oto kilka za i przeciw.

Wady:

  • Ciągle wiejący wiatr;
  • Presja utrzymywania ciała w idealnej formie – kto chce być grubasem, wśród pięknie wyrzeźbionych ciał na plaży?;
  • Miliony turystów wbiegających pod nogi;
  • Tony piasku z plaży, które przynoszone są do domu w zadziwiająco sprytny sposób. Piach wchodzi wszędzie i wychodzi zewsząd tylko po przekroczeniu progu mieszkania.

Zalety:

  • Plaże pod nosem;
  • Świeża ryba na obiad łatwa do namierzenie w nadmorskich restauracjach;
  • Powietrze z jodem i mniejszym wskaźnikiem zanieczyszczeniem niż w innych częściach Polski;
  • Piękne widoki na wyciągnięcie ręki;
  • Możliwość wsłuchania się w szum fal, zawsze gdy się tego potrzebuje, bez konieczności pokonywania setek kilometrów;
  • Książki na plaży, piwo na plaży, zimna morska woda na ochłodę w gorące lato;
  • I naprawdę wiele, wiele innych.

Pomogłam w decyzji? Haha, wiem że raczej średnio. Ale zapewniam, że w następnych postach przedsatwię Trójmiasto w taki sposób, że zapragniecie tu mieszkać! 

Słoneczny dzień w Trójmieście - Sopot i Molo, Gdańsk i Dwór Artusa

I na koniec fotka przedstawiająca rzeźbę drewnianą Świętego Jerzego.

Kocham Trójmiasto!


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!