Sibiu#3 - Muzeum historii
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym kontynuować opis swojej podróży do Sibiu, czy też Sybin oraz opisać zwiedzanie muzeum historii w The Altemberger House.
The Altemberger House - Muzeum Historii
Z wszystkich muzeów należacych do Brukenthal National Museum tylko The Altemberger House był czynny i otwarty - w reszcie budynków do dwudziestego czwartego lutego trwały prace renowacyjne oraz coroczne porządki. Muzeum Historii znajdowało się kawałek od katedry ewangelickiej, na skrzyżowaniu Piata Albert Huet i ulicy Alexandru Odobescu.
W środku nie można było robić zdjęć, więc schowałem aparat. Bilet normalny kosztował dwadzieścia lejów, studencki dziesięć lejów - ale była zniżka dla posiadaczy karty Euro26, z której skorzystałem - starsza pani w kasie nawet nie poprosiła o okazanie karty, udzieliła mi zniżki bez słowa. Poczułem się trochę głupio, z góry zakładając i próbując rozmawiać z nią po rumuńsku, gdy okazało się, że mówi płynnie po angielsku. Ostatecznie z kartą Euro26 zapłaciłem pięć lejów.
O, tutaj nielegalnie strzeliłem zdjęcie. Sam budynek uzeum jest dość sporo, w jednym z jego rogów znajduje się wieża obronna, do której również można wejść.
Na placu stoją figury niejakiego Hermanna, założyciela miasta Sibiu. Jest ich kilka, przedstawiają między innymi uzdrowiciela, bankiera, rzeźnika, studenta (żaka), burmistrza, rycerza (przy czym rycerz jest najciekawszy, jego zbroja jest dość specyficzna, częściowo zrobiona z drewna pokrytego później metalem, na którym wyryte były litery niegdyś układające się w słowa lub nawet całe zdania - rycerza można zobaczyć w centrum powyższej fotografi, pod balkonem).
Prehistoria
Pan strażnik, który przed wejściem na teren muzeum wyszedł ze swojej budki i niemal zaciągnął mnie do środka w momencie, gdy zastanawiałem się, czy na pewno mam czas zwiedzić kompleks, poprowadził mnie schodami na górę i otworzył drzwi, za którymi znajdowała się ciemność.
Ciemny korytarz wypełniony był wystawami z manekinami przodków Rumunów sprzed tysięcy lat odzianych w skóry i z maczugami. Najciekawsze były olbrzymie poroża oraz rogi powieszone na ścianach i narzędzia do łupania kamieni ustawione na ziemi. Można było obejrzeć też naczynia i przedmioty codziennego użytku.
Średniowiecze
Następnie zostałem zaprowadzony przez panią do kolejnego pomieszczenia, w którym znajdowały się zbroje, miecze, ciekawe tarcze z herbami i cała reszta ekwipunku rycerskiego. Na końcu tego korytarza był duży salon ze stołem jadalnych, ni to tronem ni to krzesłem oraz wielkimi sztandarami z herbami. Chciałem przypatrzeć im się bliżej, ale ochroniarz w tym pomieszczeniu jakoś dziwnie za mną krążył więc czym prędzej wyszedłem.
Starożytność
Trochę pomieszane, ale właśnie w tej kolejności zwiedzałem, zgodnie ze wskazówkami na ścianach oraz po części będąc prowadzonym przez pracowników, muzeum historii naturalnej.
W podziemiach jednego z pomieszczeń poustawiane było dużo kamlotów. To jest kamloty te pochodziły jeszcze z czasów Daków, można było również obejrzeć zdjęcia z kolumny Trajany upamiętniającej zwycięstwo Rzymian nad Dakami oraz z Samrezegetusa Regia - Dackiego miasta w okolicach Devy i Hunedoary, po którym zostały tylko... kamloty. To taki rumuński Stonehenge. Ale po co oglądać zdjęcia, jak można tam pojechać z darmowym biletem i autostopem? Wyszedłem.
Czasy współczesne czy nowożytność, w sumie chyba nie było tam żadnej kolejności
Ostatnie dwa pomieszczenia kryły zbrojownię (pełną starych strzelb i muszkietów, była ich taka ilość, że wszystkich kibiców Lecha można byłoby uzbroić - mimo to pomieszczenie było dość nudne, więc szybko wyszedłem).
Drugie pomieszczenie kryło w sobie bogato tkane dywany oraz obrazy z pomieszczeń szlachty. Można było obejrzeć prezentację, niestety akurat rzutnik się zepsuł, ustawione tam były również olbrzymie... drewniane... księgi z nazwiskami rumuńskich, jak zakładam, sławnych postaci, w tym między innymi Avram Iancu.
Wieża numizmatyków
Ostatnią atrakcją miała się okazać najwyższa wieża na terenie muzeum historii. Z nadzieją na kolejne, zapierające dech w piersiach, jak w katedrze ewangelickiej, widoki, wchodziłem po krętych schodach na górę.
Już z daleka usłyszałem chrobot otwieranych, ciężkich, dębowych drzwi. Dość mocno się zawiodłem, ponieważ w środku zamiast okien z widokiem na miasto były tylko stoiska z monetami z różnych epok znalezionymi w samym Sibiu jak i jego okolicach. Ciekawe były jedynie meble wykonane z egzotycznych gatunków drewna, w tym między innymi szafka zrobiona z hebanu.
Ale generalnie muzeum się poleca.
Erasmus Büchercafe
Z daleka zobaczyłem całkiem ładny park, więc postanowiłem się nim przejść. A na końcu stała wieża, więc podszedłem zobaczyć, co to za wieża. Ot, takie beztroskie erasmusowe życie. Wieża należała do kościoła ewangelickiego pod wezwaniem św. Jana.
Ale co ciekawsze, na bramie widniał plakat z napisem: Erasmus Büchercafe. Z myślą, że może spotkam jakichś studentów Erasmusa studiujących w Sibiu, wkroczyłem do środka. Oprócz kawiarni znajdowało się tam między innymi wejście do muzeum kościoła ewangelickiego oraz najlepsza księgarnia w jakiej byłem w Rumunii, z wieloma pozycjami w języku angielskim oraz mapami prawdopodobnie wszystkich gór Rumunii, z wyłączeniem Bukowiny. Także szperałem i zagłębiłem się w lekturę szlaków.
Erasmus Büchercafe znajduje się na ulicy Ioan Lupas.
Powrót do Braszowa
Po godzinie siedemnastej wsiadłem w pociąg do Braszowa, oczywiście z darmowym biletem w ręku, i ruszyłem w drogę powrotną do domu, to znaczy (jeszcze) do akademika Colina.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)