Have you made up your mind about your destination? The best accommodation deals are being booked fast, don’t let anyone keep ahead!

I want to find a house NOW!

Siedmiodniowa wycieczka szkolna. Część 1: Wiedeń

Przetłumaczone przez flag-pl Adam Pakieła — 7 lat temu

Oryginalny tekst flag-gr Elisavet Kot

0 Oznaczenia: flag-cz Erasmusowe doświadczenia Praga, Praga, Czechy


W greckich liceach bardzo popularnym zwyczajem jest organizowanie dużej wycieczki szkolnej pod koniec ostatniej klasy. W przeszłości większość szkół wyjeżdżało na wycieczki wewnątrz Grecji, ale od kilku lat modne stało się wyjeżdżanie za granicę. Moje pokolenie miało dużo szczęścia, mogliśmy więc wybrać między Rzymem, Pragą-Wiedniem a Barceloną. Jak możecie się domyślić, zdecydowaliśmy się pojechać do Pragi i Wiednia. W poniższym tekście opiszę moje wspomnienia z 2010 roku.

Było to w marcu 2010 roku, trzy miesiące przed zakończeniem nauki w liceum. Ostatni rok w liceum w Grecji jest niezwykle wymagający, ponieważ od końca maja do połowy czerwca zdajemy egzaminy końcowe, żeby móc później iść na studia. W tym trudnym czasie 7-dniowa wycieczka poza Grecję była najlepszą okazją do oczyszczenia umysłu, odpoczynku od książek i presji. Nasza klasa liczyła około 100 uczniów, podzielonych na 5 grup według kolejności alfabetycznej. Chociaż było nas bardzo dużo, wszyscy się przyjaźniliśmy i czekaliśmy z niecierpliwością na dzień wyjazdu. Zaczęliśmy się pakować chyba tydzień przed wyjazdem, a podczas przerw gadaliśmy tylko o tym, co ze sobą zabierzemy i co będziemy robić (najważniejszym szczegółem był aparat. Ktokolwiek miał aparat musiał koniecznie zabrać go ze sobą! ).

No i w końcu nadszedł wielki dzień! Mieliśmy wylecieć w poniedziałek o 5 rano. Niektórzy z nas byli tak podekscytowani, że obudzili się już o 2 w nocy, inni postanowili w ogóle nie iść spać. Ja bez przerwy wydzwaniałam do przyjaciół, żeby się upewnić, że wzięliśmy wszystkie ważne rzeczy. O 4 rano mieliśmy się spotkać na terenie szkoły, gdzie czekały na nas 2 wielkie autobusy, które miały nas zawieźć na lotnisko. Na miejsce zbiórki przyjechało też wielu rodziców, którzy chcieli pożegnać swoje dzieci, dając im przy okazji mnóstwo typowych "rodzicielskich" rad, typu "bądź ostrożny", "nie idź nigdzie sam", "dzwoń dwa razy dziennie" i bla bla bla. Część rozmawiała również z nauczycielami, którzy mieli z nami jechać, żeby upewnić się, że wszystko jest gotowe.

Mogliśmy wejść do autobusów, ja z koleżanką usiadłam z przodu. Za nami siedziały nasze najlepsze przyjaciółki, Fani i Eleftheria. Gdy tylko autobus ruszył, zrobiłyśmy sobie pierwsze zdjęcie, żeby mieć później co wspominać. Kiedy dojechaliśmy na lotnisko, musieliśmy się nieco sprężyć z odprawianiem naszego bagażu, bo było nas sporo. Po odprawie mieliśmy dużo czasu na chodzenie po strefie bezcłowej, gdzie mogliśmy coś kupić lub napić się kawy.

Nadszedł czas odlotu. Popychaliśmy się nawzajem żeby dostać się do samolotu jako pierwsi. Na szczęście nasze siedzenia były blisko siebie, więc byliśmy ciągle razem w czasie lotu. Niektórzy z nas nigdy nie lecieli samolotem i byli bardzo wystraszeni, ale nauczyciele i obsługa lotu ich uspokajali.

Zapięliśmy pasy i samolot wystartował. Minęło pół godziny i byliśmy na docelowej wysokości, mogliśmy odpiąć pasy i pochodzić po samolocie, żeby ze sobą pogadać i pośmiać się z tych, którzy się bali. W pewnym momencie Eleftheria musiała iść do toalety, ale gdy weszła do środka i zobaczyła, jak ciasne i małe są samolotowe toalety, zaczęła panikować, musiałam przekonać ją, że wszystko będzie dobrze i że nic jej się tam nie stanie. Potem stewardessy przyszły i zapytały czy chcemy się napić soku lub kawy. No i zapomniałam wspomnieć, że w samolocie zrobiłyśmy sobie mnóstwo zdjęć. Wyobraźcie to sobie, pierwszy dzień wycieczki nawet się porządnie nie zaczął, a ja już miałam ponad 50 zdjęć na karcie w aparacie.

Lot potrwał dwie godziny, które minęły bardzo szybko, już o 6 (ze względu na różnicę czasu) byliśmy w Monachium. W chwili gdy koła samolotu zetknęły się z ziemią wszyscy zaczęli klaskać w podziękowaniu za miły lot bez turbulencji. Podczas czekania na odbiór bagażu każdy próbował dodzwonić się do rodziców, żeby powiedzieć im, że wszystko jest okej i że wylądowaliśmy w Niemczech.

Siedmiodniowa wycieczka szkolna. Część 1: Wiedeń

Salzburg

Źródło

Gdy mieliśmy już swoje bagaże, wsiedliśmy do autobusów, które miały nas zawieźć do Salzburga, który był po drodze do Wiednia. Przez całą drogę było mgliście i wyglądało jakby zaraz miało zacząć padać. Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Salzburg to piękne miasto z uliczkami przeznaczonymi tylko dla pieszych i małymi domkami. W Salzburgu wyszło słońce, więc mogliśmy z przyjemnością spacerować po tutejszych uliczkach. Na każdym rogu stali sprzedawcy, którzy oferowali tradycyjne precle, kupiliśmy trochę, żeby posmakować i kontynuowaliśmy nasz spacer. Przez miasto przepływa rzeka, wzdłuż której można spacerować lub można usiąść sobie na ławce i chwilę odpocząć. Zajęliśmy parę ławek i porobiliśmy zdjęcia.

Około południa zrobiliśmy się głodni, więc zaczęliśmy szukać miejsca, w którym mogliśmy coś zjeść. Znaleźliśmy bardzo przytulną, małą restaurację i postanowiliśmy tam zjeść nasz lunch. Menu składało się głównie z różnego rodzaju zup, takich jak na przykład zupa cebulowa (nie była to nasza ulubiona pozycja w karcie). Nie mieliśmy ochoty na zupę, więc zamówiliśmy tradycyjny niemiecki sznycel. Był przepyszny i wszyscy zgodziliśmy się, że był to o wiele lepszy wybór niż zupa. Po zjedzeniu musieliśmy wracać do autobusów, żeby kontynuować podróż do naszego ostatecznego przystanku tego dnia, czyli do Wiednia.

Dojazd do Wiednia zajął nam całe trzy godziny, mieliśmy więc czas żeby odpocząć, a byliśmy już porządnie zmęczeni. Dotarliśmy do hotelu w Wiedniu późno w nocy, musieliśmy w dodatku długo czekać przy recepcji, aż wszyscy podzieliliśmy się między pokoje i dostaliśmy do nich klucze. Moje przyjaciółki: Fani, Eleftheria i Lina dzieliły wspólnie jeden pokój, a ja miałam miejsce w innym pokoju z dwójką innych przyjaciół.

Po tym, jak trochę odpoczęliśmy i wzięliśmy prysznic, zeszliśmy na dół do hotelowej restauracji, żeby zjeść kolację. Musieliśmy w tym czasie zdecydować, co robimy dalej. Wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni i robiło się coraz później, więc nie miało sensu wychodzenie na miasto, ponieważ wszystko było zamknięte. Zamiast tego zostaliśmy w hotelu, pograliśmy w karty, zrobiliśmy jeszcze więcej zdjęć i łaziliśmy od pokoju do pokoju, rozmawiając ze sobą i grając w różne gry.

Siedmiodniowa wycieczka szkolna. Część 1: Wiedeń

Schönbrunn

Źródło

Następnego ranka, po długim śnie, obudziliśmy się dość wcześnie, żeby zacząć zwiedzać przepiękny Wiedeń. Wsiedliśmy do autobusów, gdzie nasz przewodnik zaczął opowiadać o historii miasta. Powiedział nam, że jedziemy zobaczyć największą atrakcję Wiednia, czyli Pałac Schönbrunn, który jest też znany jako pałac związany z księżniczką Sissi. Było słonecznie, a temperatura była idealna na spacery bez denerwującego uczucia zimna. Kiedy podjechaliśmy pod pałac, to co zobaczyliśmy sprawiło, że oniemieliśmy z wrażenia! Przed nami stał wielki budynek z licznymi oknami przyozdobionymi złotymi detalami. Przed pałacem rozciągały się piękne ogrody z fontannami, z ławkami na których można było odpocząć i porobić zdjęcia, z mnóstwem trawy i kwiatów, małych i dużych rzeźb, innymi budynkami itp. Byliśmy tak zafascynowani pałacem, że nie mogliśmy przestać robić zdjęć. A widzieliśmy na razie tylko zewnętrzną część.

To, co zobaczyliśmy w środku, było jeszcze bardziej zachwycające. Niezliczone sypialnie i łazienki, (wszystko muśnięte złotem), były domem księżniczki, a teraz funkcjonują jako muzeum dla turystów. W sypialni Sissi widzieliśmy jej portret i próbowaliśmy zrobić tyle zdjęć, ile tylko się da. Chodziliśmy po pałacu i jego otoczeniu przez wiele godzin, chcąc zobaczyć wszystko, co było do zobaczenia. Spacerowaliśmy również po parku i po pięknych ogrodach. Było tam razem z nami dużo turystów z całego świata, którzy również przyszli zobaczyć pałac i można było wyczytać z ich spojrzeń, że również są zafascynowani tym miejscem.

Po długim krążeniu w okolicach Schönbrunn nadszedł czas na zjedzenie czegoś. Było południe, a nas dręczył głód, udaliśmy się więc do centrum, gdzie poszukaliśmy restauracji. Po jedzeniu kontynuowaliśmy naszą wycieczkę po mieście. Później postanowiliśmy podejść do domu Mozarta, żeby zrobić mu trochę zdjęć. Niedaleko domu znaleźliśmy sklep, który sprzedawał pamiątki zawierające wizerunek Mozarta. Były tam różne rodzaje cukierków i czekolad, a najlepiej sprzedawały się czekoladki z likierem w środku. Kupiliśmy dużo opakowań, żeby móc potem wręczyć je w prezencie rodzicom. Kupiłam też likier o smaku czekoladowym, był po prostu cudowny!

7-day-school-trip-1-vienna-143992ee4cf65

Dom Mozarta

Po zakupach zaczęliśmy kierować się w stronę hotelu, żeby trochę odpocząć. Po drodze, zatrzymaliśmy się w markecie, aby kupić wodę, chipsy i piwo. Przy kasie kasjer poprosił nas o dowody, żeby sprawdzić, czy mamy 18 lat i czy może sprzedać nam piwo. Większość z nas wciąż miała 17 lat, ale na szczęście nasza koleżanka, Fani, miała osiemnastkę jakiś czas temu, więc mogła wszystko dla nas kupić.

Wróciliśmy do hotelu, daliśmy sobie kilka godzin na odpoczynek i zaczęliśmy rozmawiać o tym, co chcemy robić w nocy. Znaleźliśmy pewien klub, w którym grano fajną muzykę i postanowiliśmy iść tam. Wejście do klubu wyglądały jak tunele metra, z licznymi graffiti na ścianach. Obsługa miała na sobie kolorowe ubrania, a na nogach mieli założone rolki. Zaczęliśmy tańczyć i gadać ze sobą. Oczywiście nie zapomnieliśmy o zrobieniu wielu zdjęć, żeby móc zapamiętać tę noc. Zostaliśmy w klubie do późna w nocy, aż w pewnym momencie nauczyciele musieli nam powiedzieć, że musimy już iść, bo musimy wstać wcześnie następnego dnia i nie będziemy mieli wystarczająco dużo czasu na sen.

Następnego ranka mieliśmy w planie wizytę w Muzeum Historii Naturalnej Wiednia. Muzeum wyglądało bardzo ładnie z zewnątrz, miało wielki ogród i dużo rzeźb, które przedstawiały zwierzęta. Przypominam sobie, ze zachwyciliśmy się wielką rzeźbą słonia, przy której zrobiliśmy wiele zdjęć.

7-day-school-trip-1-vienna-6d5596dbad977

Jedno ze zdjęć, jakie zrobiliśmy przy słoniu

Wewnątrz muzeum znajdowało się dużo różnych pomieszczeń z różnymi rodzajami zwierząt. Każde pomieszczenie prezentowało inne gatunki. Niektóre ze zwierząt nie zagrożonych wyginięciem były żywe, ale trzymane w bezpiecznych miejscach, tak żeby nie stwarzały żadnego niebezpieczeństwa, ponieważ większość z nich to były trujące węże lub jaszczurki. Pozostałe zwierzęta były wypchane.

7-day-school-trip-1-vienna-b8a9387a8563c

Korytarze i schody w muzeum były przyozdobione różnymi fotografiami zwierząt z całego świata. Przy wejściu do muzeum była wielka rzeźba foki.

Po zwiedzeniu, kupiliśmy w muzealnej stołówce kanapki. Potem mieliśmy trochę czasu wolnego, postanowiliśmy więc pochodzić po ulicach Wiednia. Przeszliśmy się jedną z głównych ulic miasta, która była pełna sklepów, restauracji i małych galerii handlowych. Kupiliśmy trochę pamiątek dla siebie i dla naszych rodzin. W pewnym momencie uświadomiliśmy sobie, że się zgubiliśmy. Mieliśmy się spotkać z resztą grupy przed katedrą św. Szczepana, więc musieliśmy użyć naszego podstawowego niemieckiego i zapytać o drogę do kościoła. Znalezienie go okazało się ostatecznie nie takie trudne, więc dotarliśmy na miejsce zbiórki i dołączyliśmy do reszty wycieczki całkiem szybko.

Okolica katedry jest bardzo piękna. Wąskie uliczki przeznaczone tylko dla pieszych, z tradycyjnymi kawiarniami i restauracjami z lokalną kuchnią najbardziej zapadły mi w pamięci. Usiedliśmy w jednej z kawiarni i wypiliśmy kawę, obserwując jednocześnie plac przed kościołem.

O zmierzchu wróciliśmy do hotelu, żeby trochę odpocząć i zaplanować ostatni dzień w Wiedniu i kolejne parę dni w Pradze. Graliśmy również w gry planszowe, więc i tym razem nie udało nam się zasnąć zbyt szybko.

Następnego ranka, poszliśmy zobaczyć Donauturm. Donauturm to wieża obserwacyjna stojąca nad brzegiem Dunaju. Powiedziano nam tam, że wieża jest najwyższym budynkiem w Austrii i jednym z najwyższych budynków na świecie. Podzieliliśmy się na grupy, które kolejno wjeżdżały windami na szczyt wieży, skąd obserwowaliśmy zachwycający widok na Wiedeń. Na górze znajduje się restauracja i kawiarnia, więc usiedliśmy tam, żeby cieszyć się widokiem przy filiżance gorącej kawy. Przy oknach znajdowały się lornetki, przez które można było oglądać miasto. Najbardziej spektakularnie prezentował się widok na Dunaj i na światowej sławy diabelski młyn. Obfotografowaliśmy widoki pod każdym kątem i mieliśmy szczęście zobaczyć z góry zachód słońca.

7-day-school-trip-1-vienna-472bc76a718ab

Widok z Donauturm

W wieży znajdowała się również ciekawa maszyna, która mogła zamienić 5 centową monetę w pamiątkę. Wystarczyło wrzucić monetę w otwór i pociągnąć dźwignię, i zaraz miało się monetę z wizerunkiem wieży i koła widokowego.

Po długim i męczącym dniu, wróciliśmy do hotelu, zabraliśmy nasze bagaże i wsiedliśmy do autokarów, żeby dojechać do kolejnego przystanku: Pragi.


Galeria zdjęć



Podziel się swoim Erasmusowym doświadczeniem w Praga!

Jeżeli znasz Praga, z perspektywy mieszkańca, podróżnika lub studenta z wymiany, podziel się swoją opinią o Praga! Oceń różne aspekty tego miejsca i podziel się swoim doświadczeniem.

Dodaj doświadczenie →

Komentarze (0 komentarzy)



Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!