Kurs przybocznych wodzów zuchowych 2014 - Rzeka Wełna

Opublikowane przez flag-pl El Jeż — 7 lat temu

Blog: PŁYWAJĄC KAJAKIEM ZA JEŻEM
Oznaczenia: flag-pl Erasmusowy blog Poznań, Poznań, Polska

Wprowadzenie 

Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać, jak wygląda spływ rzeką Wełną na odcinku od Nowego Młyna do młyna w Jaraczu, którą spływałem dziesiątki razy jako instruktor turystyki kwalifikowanej o specjalności kajakarstwo, na podstawie spływu kajakowego podczas kursu przybocznych wodzów zuchowych "Krzesiwa" z Wielkopolskiej Chorągwi Harcerzy imienia harcmistrza Floriana Marciniaka. 

Kurs przybocznych wodzów zuchowych "Krzesiwa" 

To był pierwszy kurs przybocznych wodzów zuchowych w Wielkopolskiej Chorągwi Harcerzy imienia harcmistrza Floriana Marciniaka od kilku lat. Za zadanie miał wykształcić przybocznych dla wodzów zuchowych, czyli pomocników, asystentów dla instruktorów harcerskich pracujących z zuchami, czyli dziećmi w wieku od sześciu do jedenastu lat zebranymi w jedną większą grupę, gromadę zuchów (nie "zuchową", bo gromada zuchowa to gromada koedukacyjna, gdzie bawią się ze sobą razem dziewczynki i chłopcy, a gromada zuchów to gromada tylko chłopców. Gromady zuchowe rzadko kiedy pojawiają się w Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, ponieważ dziewczynki rozwijają się inaczej niż chłopcy i obie grupy potrzebują bardziej sprecyzowanego na swoje potrzeby działania i planowania rocznej pracy. Najczęściej gromady zuchowe, koedukacyjne, można spotkać w Związku Harcerstwa Polskiego. 

Jako że wszystkie kursy w Wielkopolskiej Chorągwi Harcerzy imienia harcmistrza Floriana Marciniaka mają nazwy związane z ogniem (sama Wielkopolska Szkoła Instruktorów ma nazwę "Kuźnia"), nasz kurs przybrał, zgodnie z tradycją, nazwę "Krzesiwa". Odpowiednio kurs wodzów zuchowych nosi nazwę "Pochodnie", drużynowych harcerskich "Płomień", przybocznych drużynowych harcerskich "Iskra", kurs podharcmistrzowski "Watra", a warsztaty dla zastępowych drużyn harcerskich, które odbyły się tylko raz, w 2015 roku, nosiły nazwę "Krzemienie". 

Na ten kurs i spływ pojechało sześciu kursantów w wieku od czternastu do szesnastu lat oraz dwóch członków komendy - ja i mój przyjaciel, który był też nurkiem podwodnym. 

Nowy Młyn koło Rogoźna 

Port kajakowy Nowy Młyn znajduje się niedaleko Rogoźna Wielkopolskiego, trzydzieści pięć kilometrów od Poznania. Jeżeli chodzi o rzekę, znajduje się on tuż za jazem na rzece Wełnie, za młynem Ruda - w razie silnego prądu w rzece jaz jest trochę bardziej wymagającym odcinkiem, które wiele grup decyduje się obejść. W przypadku słabego nurtu jest to bardzo fajna atrakcja turystyczna na rzece, przepłynięcie przez jaz. Zorganizować w Nowym Młynie można wieczory panieńskie i kawalerskie jak i biesiady firmowe. Sam młyn jest stary, cześciowo murowany, częściowo drewniany. Można w Nowym Młynie po spływie zamówić dobre piwo portowe, w specjalnych butelkach (za które pobierana jest wysoka kaucja, bo butelki są naprawdę fajne i nieraz ktoś je podwędzał), czy za dodatkową opłatą zjeść nad rzeką smacznego grilla, co zazwyczaj jako cały pakiet zamawiają firmy w ramach integracji pracowników. Obsługa jest prawdopodobnie najwyższej jakości i najsprawniejsza na całej rzece spośród wszystkich wypożyczalni kajaków. Nowy Młyn właściwie jest największą wypożyczalnią kajaków na tym odcinku rzeki. 

Wynajem samych kajaków kosztuje czterdzieści pięć złotych od osoby w szczycie sezonu. 

Aktualne informacje o sytuacji na rzece Wełnie oraz wydarzeniach kulturalnych można śledzić na fanpage'u portu kajakowego w Nowym Młynie na stronie: 

https://www.facebook.com/PORT.KAJAKOWY.NOWY.MLYN/?fref=ts

Spływ kajakowy rzeką Wełną 

Rzeką Wełną spływałem już dziesiątki razy, szczególnie tym odcinkiem, od Nowego Młyna do młyna w Jaraczu, mającym około szesnastu kilometrów, zazwyczaj łagodnym i łatwym do pokonania, idealnym odcinkiem rzeki dla osób mniej obeznanych z kajakiem oraz do nauki pływania w kajaku i canoe, ponieważ rzeka czasami się wije, posiada drobne, nietrudne do pokonania przeszkody, miejscami silniejszy nurt. Sama okolica jest przepiękna, mimo bliskości większych miast człowiek czuje, że płynie w dziczy, po drodze jest dużo miejsc na odpoczynek na łonie natury. 

Jedną z ciekawszych grup, które miałem okazję obsługiwać jako instruktor turystyki kwalifikowanej o specjalności kajakarstwo na rzece Wełnie, była grupa obcokrajowców, w tym turystów z Malezji, Chin, Tajlandi, Japonii, starszych państwa z Nowej Zelandii oraz kilku Niemców. Brali oni udział w jakimś projekcie pod patronatem uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Spły nie zaliczał się do za bardzo udanych, ponieważ tego lata rzeka naniosła w jednym mejscu, oddalonym o kilometr od Nowego Młyna, mnóstwo ściętego z jakiegoś pola zielska i traw. Z tego powodu rzeka była praktycznie zablokowana, a jako że w weekendy, szczególnie w soboty, po Wełnie pływa sporo kajakarzy, w tym miejscu tworzył się zator - część ludzi próbowała przenosić kajaki brzegiem, część przebijać się przez zielsko. Wtedy też wyskoczyłem i przez prawie godzinę stojąc na pieńku pomagałem ludziom przeprawiać kajaki przez zielsko. W pewnym momencie pomagać mi zaczęły też kobiety, podczas gdy pseudokajakarze, mężczyzni, z innych grup lub prywatnie, siedzieli sobie na grubych tyłkach wygodnie w kajakach, popijając piwo i głośno komentując sytuację. Mieli jeszcze czelność później twierdzić, że za to jestem opłacany. Może i prawda, ale na pewno nie po to, aby pomagać kilkudziesięciu kajakarzom, raczej jedynie mojej grupie. 

Innym tragicznym spływem był spływ firmy z robotnikami, bodajże z Mercedesa, którzy to robotnicy, zarówno mężczyzni jak i kobiety, już wchodząc do kajaków byli pijani. W tym momencie mógłbym podziękować za spływ i wrócić do domu, a ich ubezpieczenie wypadku też by nie uwzględniało, biorąc pod uwagę wpływ alkoholu, ale zaryzykowałem. Od szefa dostałem jedynie dodatkowe zadanie, abym podczas spływu wywrócił kajak jednego z robotników, który puszczał na maksa głośno muzykę na całą rzekę z głośnika.Zadanie nie dałem rady wykonać, bo po godzinie spływu i hałasowania robotnik sam się wywrócił i na wszelki wypadek wyłączył głośnik i schował go głębiej do przemakalnej torby. 

Na tym odcinku, od Nowego Młyna do młyna w Jaraczu, najlepiej zrobić sobie postój na mniej więcej dziesiątym kilometrze, tuż przed drugim mostem mijanym podczas spływu. Jest tam szeroki brzeg oraz głęboka woda, do której można skakać, również korzystając z liny przywiązanej do pobliskiego drzewa. trzeba tylko uważać na pływających ludzi oraz przepływające kajaki. 

Cały spływ na tym odcinku, w zależności od umiejętności kajakarzy, zajmuje od trzech (jedna grupa nawet pocisnęła ten odcinek w dwie i pół godziny, ale płynęli bardzo szybko i bez przerwy) do nawet sześciu godzin (pijani pracownicy). 

Kurs przybocznych wodzów zuchowych 2014 - Rzeka Wełna

Krzesiwa 

Spływ rozpoczął się o godzinie dziewiątej. Mieliśmy do dyspozycji jeden kajak jednoosobowy, który przypadł w obsłudze mi. W trakcie spływu mieliśmy fabularne zajęcia z metodyki pracy z dziećmi w wieku od sześciu do jedenastu lat w gromadach zchcowych z kursantami, dlatego nasz spływ trwał ponad dwa razy dłużej niż powinien. 

Trwałby może i krócej, gdyby nie wywrotka podczas wychodzenia z kajaków mojego przyjaciela oraz dwójki kursantów oraz potrzeba przebrania się, której nie uwzględniłem planując spływ. Nie obyło się oczywiście od robienia pomostu z kajaków, łącząc wszystkie za pomocą wioseł i leniwie spływając w słońcu rzeką. 

Kurs przybocznych wodzów zuchowych 2014 - Rzeka Wełna

Kurs przybocznych wodzów zuchowych 2014 - Rzeka Wełna

Kurs przybocznych wodzów zuchowych 2014 - Rzeka Wełna

Kurs przybocznych wodzów zuchowych 2014 - Rzeka Wełna

Wełna to idealna nazwa dla tej rzeki, kojarzy się z czymś powolnym, bezpiecznym i przytulnym... 

Jaracz Młyn 

W Jaraczu znajduje się muzeum młynarstwa, które warto obejrzeć, szczególnie znajdujące się tam stare mechanizmy używanego przed laty w młynach wiatrowych. Muzeum znajduje się nad samym brzegiem. Na tych, co chcą płynąć dalej, czeka przenoska kajaków z powodu tamy na rzece. 

Niedaleko muzeum, jakieś sto metrów od brzegu, na wzgórzu znajduje się stary, dobrze zachowany, drewniany młyn - jeden z symboli Wielkopolskich. W samej Wielkopolsce można udać się na bardzo fajną podróż rowerową, czy nawet kajakową, malowniczym szlakiem kościołów drewnianych oraz młynów drewnianych, z których ten region słynie. 

Spod Jaracza grupy odbierane są busikami i przewożone z powrotem, w naszym przypadku, do Nowego Młyna. 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!