Wyprawa do Santiago. Coraz bliżej mety! 03 - 04.09.2008r.
Manjarin
Ostatnie dni jazdy to w sumie formalność. Z Cruz de Ferro do Santiago de Compostela zostało około 240 kilometrów. Co to dla nas :)
Parę kilometrów za Cruz de Ferro w miasteczku Manjarin, znajduje się bardzo ciekawy znak :)
Znak w Manjarin
Jak widać do Santiago już tylko 222 km. Ale jak ktoś by chiał nagle zmienić zdanie i wybrać się np do Meksyku, to wie ile kilometrów musi pokonać. Ten znak to świetna sprawa. Przez chwilę czujesz się jakbyś był w centrum Świata i niezależnie w którą stronę pójdziesz, zawsze gdzieś dojdziesz :)
Ponferrada. Już coraz bliżej.
Dojeżdżamy do Ponferrady. Jak mówią miasta skrajności. Słynie ono z kolarstwa, pielgrzymek do Santiago i przemysłu wydobywczego. Z małej wioski swą historią siegającą czasów rzymskich, miejsce to stało się miastem liczącym 70 000 mieszkańców. Kilka słów wstępu kieruje naszą uwagę na Zamek Templariuszy, który strzeże tego miejsca. Ogromna budowla z której wież rociąga się piękny widok na całą Ponferradę, jest kolejnym punktem na trasie wartym odwiedzenia :)
Zamek Templariuszy. Ponferrada.
CEBREIRO!
Akapit nie przypadkowo jest napisany dużymi literami. Wiąże się z nim mała historia. Otóż moje kochane Cebreiro to podjazd liczący sobie 16 kilometrów. Jedziesz milusio, ale cały czas pod górę. To prawie 1/3 dziennej trasy... Określę go jako podjazd morderca! To było straszne. Pogoda się popsuła, ciemno, kropiło, a my musimy się wdrapać na coś. Wiadomo, często prowadziłam rower bo się nie dało jechać bez przerwy. Trochę śmieszna ta liczba. Co to jest 16 kilometrów. Wtedy okazało się to górą nie do pokonania... Wtedy jedyną nadzieją była myśl, że jak się wyjedzie na górę to trzeba będzie z niej w końcu zjechać :D. To wzniesienie zostanie w mej pamięci chyba do końca życia.
Przemoczona i wykończona po pokonaniu Góry Cebreiro!
Deszcz!
Jak wszystkim wiadomo, pogoda jest nieprzewidywalna. Zawsze warto się przygotować na każdą okazję. Jeśli chodzi o jazdę na rowerze w deszczu to zapewne dla nikogo nie jest to żadna frajda. Kilka wskazówek jak .... nie no i tak będziesz mokry ;P Wiadomo trzeba pamiętać o pelerynie, kurtce czy płaszczu, ale takim który nie ograniczy twoich ruchów. Fajnie jak może zakryć Ci ręce, nogi i siodełko. Ja akurat miałam uniwerslaną kurtkę, która była dłuższa z tyłu co pozwalało na jakieś tam osłonięcie mojego siedzenia... Jeżeli jednak nie masz super wodoodpornych ciuchów, to pamiętaj, że potrzeba matką wynalazków. A suche stopy to stopy szczęśliwe!
Rowerowe gumiaki.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)