Rowerem do Santiago. Pierwszy przystanek - Pampeluna.
CODZIENNOŚĆ
Zacznę tego posta od małego wprowadzenia. Od zaznaczenia specyficznego rodzaju jakim jest cała ta wyprawa. O codzienności z jaką idzie się nam zmierzać podczas jazdy rowerem. O tym w jaki sposób wyglądają godziny spędzone w trasie.
Tytuł może nie zachęca, ani nie wzbudza wielkich emocji, ale jest on jak najbardziej na miejscu. Podróż rowerem po takim szlaku całkowicie różni się od wędrówki. Jesteś TY, rower i droga. Ciężko jest rozmawiać z innymi rowerzystami. Każdy trzyma własne tempo i rytm. Przez najbliży czas twoim towarzyszem podróży stawał się rower, bidon i kask. Jednak dla mnie było to coś niesamiwtego. Byłam ja i trasa. Każda myśl, każdy moment był czymś wyjątkowym. Nie czułam się znudzona, ani nie cierpiałam na brak rozmów czy towarzystwa. Cieszyłam się swoim towarzystwem. Chyba na tym ma polegać ten szlak. Trzeba się wyciszyć i trochę pobyć samemu ze sobą. Nie ważne czy jesteś wierzący czy nie. Nie ma to tam znaczenia. Robisz to dla siebie w jakikolwiek, indywidualny sposób. Dzień zaczynał się o 7 rano. Pobódka, pakowanie, ubieranie i jazda na szlak. Pokonywanie dystansu, średnio 70 km dziennie, zajmowało nam do 6 godzin. Czasem dłużej czasem krócej. Wszystko było płynne. Jednak widoki które nas otaczały, i chwile które spędzaliśmy podczas tych kilku godzin.... niezapomniane. :)
Ale do rzeczy. Dzień drugi 26.08.2008r. Pampeluna.
Jedziemy. Wstaliśmy rano i wyruszyliśmy do Pampeluny. Odcinek 74 kilometry. No nic trzeba jechać w końcu do tego sie przygotowywaliśmy. A więc w drogę. Zaczynamy powoli spokojnie, mijamy górki i pagórki, jak to w trasie, aż na horyzoncie ukazuje się nam widok na ogromną katedrę. To znak, że dojeżdżamy do Pampeluny.
Pampeluna jest stolicą prowincji Nawarra w północnej Hiszpanii i kolejnym miastemi na szlaku Św. Jakuba. Mieści się w nim parę zabytkowych budowli.
Gotycka Katedra.
Jednym z głównych zabytków jest katedra gotycka. Catedral de Santa Maria la Real de Pampeluna. Budowana przez około 130 lat, mieści w swych murach nagrobek Karola III Szlachetnego.
Ratusz.
Ratusz w Pampelunia to siedziba władz miejskich oraz symbol Fiesty San Fermin. Jego lokalizacja ma ściśle określony charakter i nie jest przypadkowa. Pampeluna, swego czasu była podzielona na trzy odrębne miasta: Navarrę, San Cernin i San Nicolás. Gdy postanowiono stworzyć jedno miasto ustalono, że pierwszy ratusz powstanie w miejscu, w któym te trzy miasta łączą się ze sobą.
Nie dość, że jest to pięknny zabytkowy budynek, to tak jak wspomniałam jest on również symbolem Fiesty Sanfermines. Cóż to takiego? To hiszpańskie święto ku czci Świętego Fermina, które odbywa się co roku między 6 a 14 lipca. Dni wolne od pracy spędzane są na wielkich uroczystościach i szalonej zabawie ulicami miasta. Najsłynniejszymi obchodami są gonitwy byków. Stado składające się z 6 krów i 6 byków biegnie przez 825 metrów wąskimi uliczkami miasta, aby dotrzeć do Plaza de Toros. W wyścigu mogą brać udział śmiałkowie, którzy biegną przed stadem i prowadzą je do celu. Każdego wieczoru odbywa się corrida, podczas której zabijane są byki z porannej gonitwy. (Muszę tu zaznaczyć, że podczas moich podróży po Hiszpanii, wybrałam się na corridę, jednak wiem że był to dyży błąd z mojej strony. Jest to okropny, niehumanitarny i pozbawiony jakiegokolwiek sensu zwyczaj zabijania niewinnych zwierząt. W wielu miastach w Hiszpanii walki z bykami zostały zakazane, niestety nie wszędzie. Miejmy nadzieję, że to się zmieni!)
Park de la Taconera
Pięknym miejscem w Pampelunie jest również Park de la Taconera, który mieści w centrum miasta. Świetnie zagospodarowane miejsce z romantycznymi uliczkami i wieloma pomnikami. Idelana opcja do odpoczynku przed dalszą podróżą :)
Wyjazd
Żegnamy Pampelunę. Jedziemy dalej. Czekają na nas kolejne miejsca i kolejne przygody. Po wyjezdzie z miasta spotykamy sławny posąg czteronożnych pielgrzymów. Sesja zdjęciowa obowiązkowa.
Cała nasza Ekipa. 12 osób, 12 rowerów i kilkaset kilometrów do celu :)
Jak widać pielgrzymi są tu przedstawieni na koniach i osłach.Osiołek w dawnych czasach był nie lada luksusem. Większość ludzi udawała się w trasę pieszo. Czasy się zmieniły i zamiast jechać na grzebiecie osiołka poszliśmy za duchem czasu i osiodłaliśmy rowery.
Czteronożni pielgrzymi versus jednoślady :)
Widzicie te kolory? Brązy, szarości, zlamane błękity? To będą kolory tej wyprawy. Ostre słońce robi swoje. Sucha trawa i gorący piasek będą naszymi kolejnymi towarzyszami.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)