Wschód słońca na Brooklyn Bridge, Statua Wolności i dziewczynka z Wall Street
Wschód słońca na moście brooklińskim
Wstajemy o 5:30, tak jak postanowiłyśmy wczoraj, żeby zdążyć na wschód słońca nad Brooklyn Bridge. Mimo tego, że jest już pierwszy października nawet rano jest bardzo ciepło. Spódniczka i koszulka z krótkim rękawem z narzuconą na nią lekką kurtką w zupełności wystarcza.
Nowy Jork nigdy nie śpi. Przekonuje się o tym także i dziś. Bez wątpienia na ulicy jest znacznie mniej ludzi niż w południe czy wieczorem, jednak nie można powiedzieć, że miasto jest w jakikolwiek sposób puste. Część osób zmierza do pracy, niektórzy ludzie dopiero z niej wracają. Miasto jest jakby nieco wolniejsze, choć z każdą minutą można wyczuć, że rozpędza się nieustannie, w porządku geometrycznym, żeby koło siódmej osiągnąć swój zakorkowany punkt kulminacyjny.
Nowy Jorki nigdy nie śpi, ale my z Anną po tak wczesnej pobudce zasypiamy, dlatego decydujemy się na kawę. Po raz kolejny wybieramy amerykański Sturbucks, z tanią kawą, którą zabieramy na wynos i babeczkami, które traktujemy jako nasze śniadanie. Po chwili orientujemy się, że GPS na naszej mapie offline zawiódł i nieco się zgubiłyśmy. Decydujemy się więc skorzystać z metra, bo minęło już dość sporo czasu, a wschód słońca ma się zacząć o 06:53.
Widok na Dolny Manhattan z Brooklyn Bridge podczas wschodu słońca, zdjecie autorki
Kiedy docieramy na most słońce już nieco wzeszło, ale nad East River nadal rozlewają się smugi przepięknych odcieni różu, pomarańczy i żółci – kolory wschodu słońca. Nie możemy z Anną zdecydować, który widok zachwyca nas najbardziej: panoramy Brooklynu z East River na pierwszym planie, widok Manhattanu z charakterystycznymi szczytami legendarnych wieżowców – Empire State i Chrysler Building czy też panorama dolnego Manhattanu, z intensywnym światłem słonecznym odbitym w szybach drapaczy chmur. W każdym z nich główną rolę spełnia jednak surowa, symetryczna, harmonijna konstrukcja mostu Brooklyńskiego, która ramuje rozpostarty przed nami widok.
Widok jest tak fantastyczny, że nie żałujemy ani odrobinę tego, że wstałyśmy tak wcześnie. Wprost przeciwnie – jesteśmy pewne, że gdybyśmy musiały wstać nawet o 4 w nocy, zrobiłybyśmy to dla tego doświadczenia. Kiedy słońce znajduje się już znacznie powyżej linii horyzontu, siadamy na ławce znajdującej się na moście ławce, żeby nasycić oczy widokiem i zjeść śniadanie. Liczba przechodniów zaczyna się zwiększać. Do rowerzystów i biegaczy, którzy pojawili się tutaj z nami dołączają nowojorscy spacerowicze i turyści. Brooklyn Bridge ze spokojnego punktu obserwacyjnego przemienia się ponownie w obleganą, popularną atrakcją turystyczną.
Most Brookliński o wschodzie słońca, zdjęcie autorki
Cieszymy się, że mogłyśmy doświadczyć Mostu Brooklyńskiego w ciszy, jak i tego, że wczoraj byłyśmy wciągnięte w wir przechodniów. Oba te przeżycia były niepowtarzalne i pozwoliły nam doświadczyć na własnej skórze, jak bardzo dynamicznym miastem jest Nowy Jork. Miastem, w którym nic nie zdarza się dwa razy, miastem, w którym z każdą minutą wszystko, nawet to co wydaje się stabilne, zmienia się.
Staten Island Ferry i Satua Wolności
Po moście kierujemy się w dół Manhattanu, żeby dostać się do Staten Island Ferry. Jest to prom prowadzący z Manhattanu do State Island. Przepływa on koło Ellis Island, a więc wyspy, na której wznosi się Statua Wolności. Jego największą zaletą jest to, że jest bezpłatny i kursuje mniej więcej co dwadzieścia minut. Bilet na prom prowadzący na Ellis Island kosztuje 18.50$ (około 69 zł). Nam nie bardzo zależało na zwiedzeniu muzeum imigracji znajdującego się na wyspie, ani zobaczeniu Statui z tak bliska, dlatego decydujemy się na darmowy prom.
Wycieczka ta umożliwia nam na kolejne już, nowe spojrzenie na Manhattan, tym razem od strony wody. Wznoszące się nad powierzchnią wody góry kubicznego szkła, tworzące Dolny Manhattan, podkreślone zielenią Battery Park tworzą niemal surrealistyczny krajobraz. Patrząc na Nowy Jork z tej perspektywy trudno oprzeć się wrażeniu, że miasto to wyrasta prosto z wody.
Widok na Manhattan z promu do Staten Island,zdjęcie autorki
Widok Statui Wolności jest interesujący, choć nie wydaje mi się być niczym nadzwyczajnym. Do tej pory jest to doświadczenie, które w Nowym Jorku zachwyciło mnie najmniej. Dopiero kiedy przypominam sobie historię imigrantów, przybywających do Nowego Jorku z nadzieją na lepsze życie, widok ten staje się ciekawszy. Od słowa do słowa poznajemy z Anną pana, który zaczął z nami rozmawiać podczas przeprawy promem. Okazuję się, że jego żona jest Polką – imigrantką. Jeżeli chodzi o Nowy Jork, to miasto jest bardzo kosmopolityczne. Można tu spodkać przedstawicieli niemal każdej nacji. Opowiadam Annie o moim pierwszym dniu w naszym hotelu i o tym, że po rozmowie telefonicznej z moją mamą pan naprawiający drzwi odezwał się do mnie po polsku.
Statua Wolności,zdjęcie autorki
Drogę powrotną na Manhattan spędzamy już w środku promu, wyglądając tylko na moment, kiedy przepływamy tuż koło Statui Wolności. Wiał chłodny wiatr i obie trochę zmarzłyśmy, dlatego postanowiłyśmy znaleźć jakąś kawiarnię, żeby się nieco ogrzać. Nieopodal Wall Street znajdujemy całkiem przytulne miejsce, z ciepłym wystrojem i zamawiam drugą już kawę, a Anna decyduje się na rumiankową herbatę. Kolejną dawkę kofeiny tłumaczę sobie trwającym jeszcze jet lagiem i faktem, że obudziłyśmy się tak wcześnie, choć najrozsądniej byłoby obwinić moje małe uzależnienie.
Dziewczynka z Wall Street
Rozgrzane ciepłym napojem przemierzamy ulice znajdujące się dookoła Wall Street. Mimo tego, że dzień jest naprawdę ciepły i słoneczny, narzekamy na chłód. Dolny Manhattan powstał jeszcze przed ustanowieniem regulacji dotyczących budowy wieżowców tak, by możliwy był jak największy dopływ słońca. Dolny Manhattan wydaje się mi być najbardziej przytłaczającą częścią całego miasta – jest chłodno, pęd ludzi wydaje się tutaj znacznie większy, a fakt, że cały czas znajdujemy się w cieniu drapaczy chmur, sprawia, że czujemy się tym miejscem wręcz przytłoczone.
Docieramy do słynnej rzeźby złotego byka, który z nastawionymi rogami atakuje powietrze i chińskich turystów robiącymi sobie z nim selfies. Od słynnej, majestatycznej figury bardziej interesuje nas drobna figurka stojąca naprzeciw byka. Niewielka dziewczynka stoi stabilnie, podpierając ręce na swoim pasie, patrzy w oczy szarżującemu na nią bykowi. Została ona dodana tutaj jako upamiętnienie protestów związanych z ruchem Occupy Wall Street, które odbywały się masowo podczas kryzysu finansowego. Postać drobnej dziewczynki stojącej przed złotym bykiem, przypomina o sile ludzi, którzy, we wspólnocie, mają odwagę zmierzyć się z potężnym bykiem.
Dziewczynka z Wall Street, zdjęcie autorki
Pożegnanie z Anną
Po naszej wizycie na Dolnym Manhattanie wracam z Anną na Orchard Street. Zmieniam ubrania na nieco lżejsze i wygodniejsze, żeby być lepiej przygotowaną na dalsze zwiedzanie. Anna natomiast pakuje ostatnie rzeczy, bo musi jechać na lotnisko – po dwumiesięcznej podróży wraca do domu. Żegnamy się więc, ciesząc się, że się poznałyśmy, i że miałyśmy okazję zwiedzić małą część Nowego Jorku razem.
Wychodzę z hotelu kilka minut po Annie. Nadchodzące popołudnie i jutrzejszy dzień spędzę sama w Betonowej Dżungli, o której zobaczeniu zawsze marzyłam. Zamierzam ten czas spędzi jak najlepiej się da.
Jeżeli chcesz być na bieżąco z moimi podróżami, obserwuj mnie na Instagramie!
Jeżeli chcesz poczytać więcej moich tekstów, sprawdź mój profil na Erasmusu.com, a także odwiedź mojego bloga Artinsuitcases!
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)