Students activities fair

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog MU , MU , Czechy

ODZYSKIWANIE PASZPORTU

Właśnie wybieram punkt, w którym będę składać wniosek o paszport. Pani w ambasadzie, która poradziła mi jechać do Cieszyna pominęła istotny fakt, w Cieszynie ponoć od lat takowego biura nie ma. Otwieram więc mapę i patrzę, jak dojechać najszybciej i najtaniej. Chciałoby się jechać coś pozwiedzać tak jak planowałam na początku, ale będę musiała tam wrócić jeszcze raz (z tego co czytałam najpewniej do Bielska-Białej), więc może szybko dostarczyć wniosek, wrócić, a podczas drugiego wyjazdu, kiedy będziemy i tak musieli odjechać dalej granicy skoczyć na przykład do Krakowa. Co prawda różnice kilometrowe między miejscowościami, które mam do wyboru to zaledwie około 20 km. Nie wiem, nie wiem co robić. Nie wiem, czy stać mnie na wycieczki xD. Poza tym bez dowodu tożsamości nie wynajmę żadnego pokoju w hotelu, czy hotelu.

Za to może uda się oszczędzać. Mama właśnie sprzedała mi newsa jakoby właściciele kart Dużej Rodziny mieli zniżkę przy wyrabianiu paszportu. Trzeba by było sprawdzić te jakże nieoczekiwane rewelacje. W głowie mi się nie mieści, żeby na urzędy były zniżki, ale mama już nie raz dowiodła swego sprytu, więc sprawdzę. Ponoć nowy paszporcik po zniżce ma mnie kosztować około 60-70 złotych.

Walka z wiatrakami – trudne życie posiadania psa

Wkurzam się, bo nawet w tym cholernym Rybniku na sto procent jest co zobaczyć. Wszędzie jest chociaż jeden kamień, stare drzewo, ruina czy las, którym warto się przespacerować, ale jeżeli będę jechała sama z psiurem to co z nim zrobię, jak przyjdzie do załatwiania spraw w urzędzie. Przypnę go do furtki i znów dostanę mandat za zostawienie psa samego -_- (przypominam, że w Pradze nie pozwolono mi wejść z psem na głosowanie do parlamentu, dobrze że byłam z dziewczynami, a nie sama). Tymczasem przeglądam Rybnikowi atrakcje, cholera wie, może akurat kogoś przekabacę na zwiedzanie xD, chociaż prędzej poproszę kogoś, żeby mi psa na czas wnioskowania potrzymał (oby to nie trwało całą wieczność).

W Rybniku zdaje się jest na wypasie park rodzinny pełny atrakcji dla dzieci, ale zabawy z technologią, gry planszowe w rozmiarze XXL i kolejki brzmią jak coś dla mnie, przy okazji to park, więc chyba nie zabronią wstępu z psiurem? Zawsze można zadzwonić i się zapytać. Można też skoczyć sobie na park linowy, czy postrzelać z łuku. Zdaje się, że mieścina oferuje nieco więcej, niż by się można spodziewać. Czym jest Fikoraj? Brzmi jak…trampolina? Ehh i właśnie po obejrzeniu wszystkich cool atrakcji widzę, że przez styczeń/luty/marzec jest nieczynne. T o fajnie było pomarzyć, co nie? Ooo i zaraz poniżej zakaz wprowadzania psów. Zakaz wprowadzania psów… do parku… W Warszawie też zasady korzystania z terenów rekreacyjnych (niektórych) sięgnęły absurdu. Rozumiem, że nie spuszczać  ze smyczy, bo mogą coś zniszczyć, rozkopać rabatki, ale zakaz wprowadzania?! Życie właściciela pupila jest ciężkie, zwłaszcza gdy ten właściciel jest podróżnikiem i odbywa szybkie, jednodniowe podróże samotnie. Wiele mógłby zobaczyć, ale świat jest przeciwko nam. Zaraz w ramach protestu pojadę do tego cholernego Wrocławia albo Krakowa i zostanę tam na cały weekend! Masz okrutny Rybniku!

Chociaż samo miasto warto chociaż obejść. W 2006 dostali nagrodę, uznani zostali za najlepiej zarządzane miasto, najbardziej zielone, miasto kwiatów, itd. Nie spodziewałam się. Mało wiem o tych naszych miastach. Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich to park krajobrazowy. Portale wychwalają jego zalety, proponują przejażdżki rowerowe i przechadzki. Moje pytanie brzmi następująco: czy tym razem nikt nie powstrzyma mnie przed wejściem z psem do parku?

Students activities fair

A przecież taki grzeczny i nieszkodliwy. Zresztą przekonał się już o tym jeden hostel w Pradze, z którego mamy naprawdę świetnie wspomnienia.

Students activities fair

Tak, psiur też szczęśliwy. Do Pragi trzeba będzie wrócić. Oby jeszcze w tym roku. Np. w drodze powrotnej do PL. 

Pytacie czemu zwiedzam najpiękniejsze miasta w Europie o wiele rzadziej niż standardowy student Erasmusa? No zgadnijcie… Właśnie czytam posty gościa z Niemiec, który był (skubany) w Paryżu i Grecji. Eurotrip sobie urządził. Zdaje się, że ja zamiast udzielać porad, powinnam się skupić na zbieraniu wskazówek jak przeżywać w pełni swojego Erasmusa, bo ostatnio się dowiedziałam na przykład, że w ogóle tu nie chodzi  o naukę i baranem jestem. Zgodzę się, ale postawiona przed brakiem możliwości, staram się znaleźć jakieś plusy, a sama nauka, też może być ciekawa.

NIE TRAKTOWAĆ NAUKI JAK PRZYKREGO OBOWIĄZKU

Polecam. Mam wielu znajomych, którzy w ogóle dziwią się, gdy wspominam cokolwiek o szkole. Jaka szkoła? A nie Erasmus? I w ogóle wszystko co dotyczy innych kręci się wokół przyjemności. Ja jestem zwolenniczką tzw. konstruktywnego spędzania czasu. Tak, jak wszyscy lubię pójść w melanż, ale po pierwsze nie po to tu jestem.

Widziałam na erasmusowej grupie na facebook’u zabawnie przykry post jakiejś dziewczyny, która sugerowała, aby ci którzy wyjeżdżają, a mają jakieś drobne rzeczy, których niekoniecznie będą potrzebować w domu (pościele, talerze, jedzenie, kable do połączenia z Internetem) oddali lub tym którzy zostają albo oddali do fundacji, która potem sprzedaje za grosze przyjezdnym, a hajsy idą na szczytne cele. Sam pomysł cool i chwali się to, ale mnie zaciekawiła wzmianka o alkoholu, cytuję:
Jeżeli jesteś Erasmusem w właściwy sposób, możesz już nie mieć żadnego alkoholu”. Żarty żartami, ale są jakieś granice dobrego smaku… Wiele ludzi zamienia ten wyjazd na chlanie i ruchanie, i szczerze mówiąc jak na to patrzę, to mi jakoś smutno, zwłaszcza że dużo ludzi podróżuje, bierze udział w wydarzeniach kulturalnych i robi coś więcej.

Nie moja rzecz moralizatorskie gadki. Party musi być hard, niejednokrotnie to podkreślałam, ale kojarzenie Erasmusa z jednym wielkim pijaństwem i zaliczaniem każdego przedstawiciela płci przeciwnej… kreowanie w ogóle takiego punktu widzenia i to przez same osoby, które się na tego Erasmusa wybierają… no, nie wiem… Jest to jedna z nielicznych rozkmin, przy których brak mi słów, bo ja naprawdę przyjechałam tu, żeby się czegoś nauczyć, coś zobaczyć. A gdy ludzie śmieją się z mojej „głupoty”, bo mam jakieś śmieszne zajęcia, egzaminy i mało wolnego czasu, a tak w ogóle to czemu nie podróżuje po całym świecie, przecież to Erasmus, to zaczynam się zastanawiać, czy to z innymi jest coś nie tak, czy może mi coś się już kompletnie w głowie poprzestawiało.

Po tym Erasmusie niektórzy wrócą do domu i będą się zastanawiać, czy wciąż mają kaca, czy to jednak ich życie jest takie zje**ne. A może nawet nie zdążą wytrzeźwieć.

TROCHĘ UCZENIA BAWIENIEM

Na grupie Polacy w Brnie znalazłam zabawną poradę jak nauczyć się wymawiać „h” i „ch”. Dla tych, którzy nie wiedzą, że różnica istnieje… teraz już wiecie. Inne brzmienie tych dwóch głosek jest dla Czechów tak istotne, że mogą oni nie zrozumieć o co wam chodzi. Mi także zdarzyło się utknąć w bezsensownej sytuacji, której chciałam wytłumaczyć, że jestem głodna, a koleżanka myślała, że jest mi zimno, przy czym żadne tłumaczenia, dopiero przeniesienie rozmowy do języka angielskiego rozwiązało problem.

Słówka hlad (głód) i chlad(chłód) brzmią dla Czechów inaczej  i nie zrozumieją was, jeżeli nie zaakcentujecie różnicy. Podobny przykład, gdy Czech zamiast „Chorvat” usłyszał „Horvat” i nie można było się dogadać, chociaż tu już myślę, że wynikało to z braku spostrzegawczości słuchacza.

Kolega z tego forum sugeruje podobieństwo czeskiego „h” do polskiego „g”,a „ch” do „k”. Ja osobiście nie zamierzam tego ćwiczyć, bo fakt jest taki, że różnicę w mowie ledwo co słyszę. Naprawdę ledwo co, a wiem, że ćwicząc sama mogłabym się skierować w stronę jeszcze nowszych zniekształceń.

Ja mam inną straszną przywrę – gdy zaczyna mi brakować czeskiego słowa daje polskie, tylko stosuje mimo woli dziwne zabiegi, które miały by upodobnić słowo do czeskich słówek xD Na przykład usuwam zmiękczenia  i naprawdę robię to nie myśląc o tym. Co daje dziwny i zabawny efekt- nikt nikogo nie rozumie, a słów nie można nawet znaleźć w słownikach.

TAJEMNICA GROTESKOWEGO KONIA ROZWIANA

No oczywiście wystarczyło podejść do informacyjnej tabliczki zamontowanej w chodniku, żeby dowiedzieć się, że jeźdźcem był Jošta  Luksemburski. Cholera wie, kim był, poza tym, że był kimś ważnym. Internety przy najbardziej podstawowym wyszukiwaniu milczą. Zajrzę potem do jakieś książki.

Students activities fair

Zdaje mi się, że tą tabliczkę dodano jakoś później, bo niejednokrotnie kręciłam się pod posągiem i szukałam jakiejś wskazówki, co do jego przeznaczenia.

Za to znany już, obejrzany od ogona po pysk koń kryje w sobie nowe symbole… Faliczne… Tego dopatrzył się jakiś wesoły fotograf i David uznał za stosowne nas o tym poinformować. Stoimy więc pod brzuchem zwierzaka i zastanawiamy się o cholerę chodzi. Jakie znów fallusy? Gdzie? Po czym zupełnie przez przypadek spojrzałam pod właściwym kątem. Jeśli zwrócicie uwagę na pierś tego konia, zauważycie, że jest ona bardzo wyraźnie podzielona na dwie równe części. W połączeniu z widokiem pyska konia od spodu, rzeczywiście możemy zobaczyć niewielkiego w stosunku do samego konia i naturalnych proporcji końskich członków penisa.

Students activities fair

Niech ci będzie, że jest.

STUDENTS ACTIVITIES FAIR

Zakończyły się rozpoczynające nowy semestr i zamykające tegoroczny orientation week targi zajęć dodatkowych (nazwijmy to tak dla wygody).Odbyły się kinie Scala, znajdującym się zaraz przy Kościele św. Jakuba (koło czeskiej).

Potrwały krócej niż się spodziewałam i krócej niż powinny (bo według planu miały zacząć się o 10 i trwać aż do 13). Jest 11:48 a ja za jakieś piętnaście minut będę w domu. Za to było wesoło. Ruszyliśmy ja, David i Vaibhav z materiałami dotyczącymi projektów organizacji Mise Nadeje. Informacje na temat bieżących projektów (pomocy w schroniskach dla zwierząt, nauczania angielskiego w domach dziecka, odwiedzania starszych w domach spokojnej starości) rozłożyliśmy na folderach, przygotowałam wizytówki, na skutek czego straciliśmy dużą część, bo powycinałam je tak, że odcięłam adresy strony i adresy mailowe. Mówiłam im, że nie mam zdolności manualnych, trzeba było pozwolić mi nosić krzesła i stoły xD.

Students activities fair

Students activities fair

Nie było tam tyle stoisk i tylu studentów ile się spodziewałam, chociaż rzeczywiście chwilami nie dało się przejść. Hol nie jest aż tak przestronny. W każdym razie organizacji było może dziesięć z czego wiele było uniwersyteckich (centrum języków, sklep z akcesoriami z akcentami MUNI, nawet koordynatorka Radka Vicarova). Ludzie podchodzili, pytali, okazywali (zwłaszcza dziewczyny) dosyć żywe zainteresowanie niektórymi projektami.

LANOVE CENTRUM

Park linowy? Czemu nie? Spotkałam koleżankę, która pracowała na barze w Expedition Club, kiedy jeszcze okupowałam  tamtejszą kanapę. Teraz poza tym, że studiuje, najwyraźniej ma coś wspólnego z Brnieńskim parkiem linowym. Można tam skoczyć samemu, są też oferty dla firm i szkół. A co można tam robić? Oczywiście obecnie nic, bo do kwietnia mają zamknięte, ale brzmi jak świetny pomysł na letnie popołudnie. Oferty od 110 do 800 koron, w tym najpewniej opłaca się wybrać opcję dla grup.

ACH PODRÓŻE

Biuro podróży proponuje wycieczki do Krakowa, Budapesztu, Paryża i Wenecji. Ceny wcale nie najgorsze, bo od 1600 (Wenecja) do 3500 koron (Paryż). Wycieczki są 2-3 dniowe. Jak jednak stwierdziliśmy o wiele wygodniej jest zebrać się w grupkę ze znajomymi i wybrać się gdzieś samemu. Jakby co ja i pies szukamy grupki xD Ktoś zainteresowany wycieczką? xD Gdzieś w każdym razie trzeba śmignąć w tym semestrze, sama, albo z ludźmi. Jak zauważyła Karolina, Brno to jedno z najlepszych lokalizacji. Mamy stąd pociągi absolutnie do każdego miejsca. Pojechało by się do Wiednia, czy coś. Muszę to rozkminić, ale z wycieczkami z pewnością poczekam, aż będzie troszeczkę cieplej. W potem łatwo się załadować w Bablacar i znaleźć miejsce w jakimś hotelu, ale zawsze weselej pojechać z przyjaciółmi.  A listę wycieczek sobie zachowam, bo mają tam wymienione co ważniejsze muzea i inne atrakcje.

PRACA W NATARCIU

No i w odpowiedzi na jedną z moich wysłanych CV otrzymałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną przez maila. To będzie moja pierwsza internetowa rozmowa kwalifikacyjna, do tego po raz pierwszy ktoś mi napisał, że jest pod wrażeniem mojego CV. Kluby GO-GO robią aż takie wrażenie? xD No dobra, jest tam kilka call centrów, jakieś pisanie i redagowanie tekstów, ale szczerze nie ma tam wiele na temat obsługi klientów. Co najwyżej pokazuje, że jestem wszechstronna.

Szybka zmiana planów. Właśnie otrzymałam telefon, że skoro właściwie tu jestem to mogę się pofatygować do biura. A więc będę śmigać na rozmowę kwalifikacyjną. Firma Arvato Services – outsourcing. Nie mam nic przeciwko.  Śmigam w takim razie za dwa dni na Londynske Namesti. Może mi się poszczęści i nawet zyskam cool robotkę. 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!