Pierwszy artykuł na WIKI
Dalej próbujemy udawać informatyków. Ostatnie zajęcia – w końcu coś zauważyli…
W ramach ostatniej z prac zaliczeniowych zostałam dumną posiadaczką pierwszego artykułu na wikipedii. Trzeba było napisać artykuł na dowolny temat z dziedziny Machine Translation (nie wiem jaka nazwa funkcjonuje w Polsce, ale chodzi o tłumaczenie tekstu za pomocą dowolnego systemu – coś a’ la Google translate). W mądrej książce „Machine Translation. Its scope and limits.” Znalazłam wzmiankę o programie ULTRA, który zabrzmiał tak ultrasuper, że musiałam go opracować. Z początku wielki fail, bo niespecjalnie można o nim cokolwiek znaleźć – jedno dobre, przynajmniej wikipedia jeszcze go nie opracowała. Udało mi się znaleźć jakieś opisy badań z (baaa!!!!) 1991 roku i wsparłam się na owej, wyżej wymienionej książce i jakoś to poszło. Cały czas jeszcze coś poprawiam, coś doczytuję, bo im głębiej sięgam, tym więcej informacji znajduję. Nie jest to może idealny artykuł specjalisty IT, ale ani nim nie jestem, ani nie będę, a przynajmniej zwykły człowiek – taki jak ja - będzie w stanie zrozumieć chociaż mniej więcej czym jest ULTRA.
Tak, to moje - link poniżej
https://en.wikipedia.org/wiki/ULTRA_MT_SYSTEM
Mam nadzieję, że artykuł zadowoli również mojego wykładowcę, bo to od niego zależy moje zaliczenie.
Leniwo-pracowita sobota
Nie przywykłam do leżenia plackiem w sobotę, bo od kiedy znamy się z Marcelem, albo wstawaliśmy o świcie na walkę, albo byliśmy w Jeseniku. Teraz wstaję o świcie sama. Biorę Lokiego na spacer, jemy śniadanie. Biorę rolki i wyjeżdżam na przejażdżkę.
Dziś zebrałam się w sobie i przejechałam przez ulicę, pokonując straszne wyobrażenia o tym, jak jakiś wielki drut wystający z tyłu ciężarówki przebija mnie na wylot, lub jakieś auto robi ze mnie naleśnika. Dojeżdżam całkiem daleko i to całkiem bezpieczną trasą. Marcel i wiele innych osób stale mówi o trasie rowerowej, która prowadzi aż do Wiednia, zdaje się że to właśnie ta. Ja docieram sobie aż do Ikei i ogólnie centrum handlowego, w którym robiliśmy zakupy przed ślubem Diany i Michała. Nie zajmuje mi to więcej niż pół godzinki. Po drodze są ogródkowe restauracje i budki – miejsca postojowe z myślą o sportowcach. Jedna z nich jest przy TESCO, a wcześniej przy boisku piłki nożnej, gdzie stoi stara, porzucona łódka KOMETA. Ludzie w Czechach, a zwłaszcza w Brnie, bardzo lubią zdrowy tryb życia i przebywanie na świeżym powietrzu pośród ludzi.
Potwierdza to event na Svobodziaku, który mijam, gdy idę do wydziałowej biblioteki. Na placu są wystawione dwa mini boiska, na których rozgrywają się nasi gracze. Zdaje się, że zbliża się jakiś mecz, bo ostatnio chodzili po ulicach, a zawsze przed większymi imprezami cheerleaderki i gracze chodzą po centrum zapraszając na mecz.
Sesja
W bibliotece nawet w sobotę tak napchane, że ledwo da się usiąść. Znajduję miejsce naprzeciwko uroczej, anglojęzycznej parki, która pilnuje moich rzeczy, gdy jak poparzona biegam po pięterkach po książki.
Koleżanka ma zapas jedzenia na biurku, jakby mieli tu siedzieć co najmniej do wieczora. Ja też lubię coś przegryzać do nauki, ale w bibliotece to raczej nie, a zresztą pilnuje, żeby nie siedzieć tam dłużej niż do obiadu. Potwierdza się fakt, że niektórzy nie są w stanie się skupić w domu, tylko właściwie nie rozumiem dlaczego. Tutaj też przecież mają komputer i telefon, jedzenie, a nawet swojego chłopaka. Ja jak jestem w bibliotece potrafię się odprężyć, ale koło 15:00 myślę już tylko o tym, żeby wrócić do psiura, który biedny sam w domu. Żebym chociaż miała podwórko.
Bo weekend, więc tylko rzucam rolki i biorę banana i ruszamy do naszego lesoparku xD. Taki park a la las. Rozkładamy się na polance między drzewami, ja siadam na militarce i zaczynam dalej pisać pracę z eksperymentalnego filmu. Okazuje się, że jak zaczniesz czytać mądre książki, nie tylko je kartkować, to rzeczywiście możesz znaleźć w nich odpowiedzi na wszystkie podpunkty swojej pracy seminaryjnej. Pieseł też zachwycony, ale nie przewidziałam takiej gorączki w samo południe i gdy widzę jego wywieszony jęzor po niespełna godzinie, zarządzam powrót. Nie wzięłam wody. Na najbliższe dni trzeba się lepiej przygotowywać.
Brak humoru na podróże
Opadł mi troszkę nastrój na zwiedzanie. Byłam pełna energii, gdy mieliśmy to robić z Marcelem, a teraz nagle przypomniałam sobie, jak ponuro i wcale niezbyt wesoło było samej zapoznawać się z Brnem, jeszcze z Lokim na głowie. Jestem teraz bogatsza o doświadczenia erasmuski i silniej i niezależnej kobiety xD (WTF? XD), ale nie zmieniłam zdania – lepiej się podróżuje, a nawet zwiedza swoją okolicę z kimś, z kim można to dzielić. Chcę być silniejsza, niż moja samotność, ale gdy myślę o tym, jak będę musiała po raz kolejny być zdana tylko na siebie i przeżywać całe piękno sama, to nie mam ochoty. Tak strasznie chciałabym coś z kimś dzielić. A gdy ludzie mówią mi, że mam przecież Lokiego… Kocham go, ale to pies – interesują go zapachy dochodzące z restauracji.
Dziewczyny wróciły do Polski i ostatnią możliwością na poznanie kogoś to wybranie się wreszcie na wieczorek muzyczny. Może za tydzień czy dwa. Dosyć rzadko to organizują. Ostatnio nie mogłam, bo miałam trening. Teraz będę to monitorować i zamierzam się wybrać.
Troszkę… smutno…
Mam spalone od słońca ramiona. Wyżywam się na rolkach. Nadążam z pracami i egzaminami, chociaż co do ostatnich jeszcze nie mam ocen, ale gdy tak siedzę i właśnie poleciało reggae, które zaczęłam słuchać, jak rozkręciło się z Marcelem to czuję się tak strasznie sama.
Nie chodzi już nawet o Marcela, który jest na spotkaniu jednostki i któremu nie chcę przeszkadzać, mimo tego, że tak strasznie chciałabym, żeby chociaż napisał mi dobranoc. Wszyscy wyjechali. Paulina i Karolina… Amandi… poza nimi w sumie nie miałam wielu przyjaciół…, ale Zdeńka też pracuje i nie ma czasu. Simona tradycyjnie na weekendy wraca na Słowację, ale dziwnym trafem nawet chłopaków nie ma, a dochodzi już 22:00. Nie żebym za nimi tęskniła, ale nie ma ich, a wcześniej dom w weekendy pękał w szwach.
Pojechałabym do miasta. Ale nawet imprezowanie samemu nie jest przyjemne. W tamtym semestrze było mi wszystko jedno, chodziło o to żeby zapomnieć. Teraz chciałabym się cieszyć, ale najwidoczniej nie mam szczęścia. Może spróbuję pisać książkę, bo już jutro powinnam się wziąć za pisanie pracy na analizę literacką.
Całe dwa dni robię swoje i teraz mam straszną ochotę, żeby zadzwonić, albo chociaż napisać. "Dobranoc" albo "Jaka tam u was pogoda?", ale nie wiem czy mi wolno. A co jeżeli ktoś czeka na tą nic nieznaczącą wiadomość? A co jeśli nie i tylko przeszkodzę komuś dobrymi chęciami? Poczekam, bo przecież ludzie nie umierają w ciągu jednego wieczoru między "tęsknię" a "zadzwonię za kilka dni" - Prawda, tato?
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)