Ostatni dzień

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog MU , MU , Czechy

Semestr się kończy

Ostatni dzień konkursu mam cały wolny!

...To znaczy powinnam być teraz w trakcie wykładu z prac redakcyjnych, ale wszyscy inni dali nam wolne i jakoś tak wyszło, że prosto od Marcela pobiegłam na trening, a potem do psa. Teraz jestem w bibliotece, przyjechałam tu, żeby uspokoić sumienie. Poza tym skoro Marcel potrafi uczyć się cały dzień - albo oglądać różne filmiki, czytać artykuły, przewracać kartki i nazywać to uczeniem - to ja też mogę!

Jak zwykle zapomniałam, że drugi semestr jest krótszy. Za miesiąc jadę na wesele Diany, wtedy już tylko czerwiec i koniec. Chciałam zostać w Brnie jeszcze do sierpnia i popracować w tej mojej nieszczęsnej robocie - jeżeli naprawdę chcę, będę musiała przestać robić wszystko, żeby mnie zwolnili. Nie potrafię się rozstać z tym miejscem i nową rzeczywistością, do której przywykłam.

Fajnie jest być przez kogoś lubianym, docenianym, karmionym i głaskanym, co nie? W przyszłym wcieleniu będę z pewnością kotem albo psem.

Takie ludzkie dramaty, a w międzyczasie fajnie byłoby skończyć chociaż jedną z sześciu wielkich prac, które muszę oddać w tym semestrze. Jedną już prawie mam - jest początek i koniec, a nie ma środka,chociaż ten jest przecież najistotniejszy. 
Nie mam czasu tego wszystkiego czytać, te książki są takie opasłe. Są też ciekawe..., ale jak mówiłam, te sześć prac nie poczeka...

Jesenik - po raz drugi

Sprzyjała nam pogoda ostatniego dnia weekendu. W niedzielę zawsze ciężko się pozbierać do auta i ruszyć z powrotem do naszych obowiązków.

Ostatni dzień

Jak dobrze, że babcia znów upiekła jabłecznik, no i po drodze wstępujemy do tej wspaniałej piekarni na bułkę ze skwarkami i po świeżutki chleb z chrupiącą skórką. Nie potrafię się oprzeć. Mama Marcela niedawno wróciła ze Szwajcarii. Dostaje mi się przepyszna czekolada, której połowę wciągam pierwszego dnia. Marcel dostał krem czekoladowy (taką a'la nutellę, ale sto razy lepszą niż nutella) z chrupiącymi kawałkami i właśnie to jemy na kolację. Pysznośći!!!

Kamienie

Nie możemy też opuścić Jesenika bez krótkiego spacerku pod górę. Wiedząc, jak zachwycam się "kamlotami" Marcel zdecydował się wziąć mnie na spacer, na taki właśnie wielki kamień :))

Ostatni dzień



Mam lęk wysokości, ale od kiedy skakałam na bungge, zdaje mi się, że lepiej znoszę wizję niekontrolowanego upadku. Co nie znaczy, że chciałabym polecieć z takiej wysokości.

Zastanawiam się, czy w momencie, w którym zderzasz się z ziemią zdążysz jeszcze poczuć ból, czy już nie żyjesz?

Ostatni dzień

Ostatni dzień

Kolacja w Ebisu

Uwaga, uwaga! Znowu w Brnie. Mieliśmy iść na kolację we wtorek, ale ja nie mogę długo wysiedzieć na miejscu i we wtorek idę na trening i lepię pierogi, a dzień wcześniej śmigamy do knajpy japońskiej Ebisu na ulicy Slovakovej. 

Restauracja jest ukryta w piwnicy z wejściem z wewnętrznego dziedzińca. Przed nią prosto z ulicy można wejść do uroczej kawiarni, w której zwykłam przesiadywać między zajęciami w poprzednim semestrze. Za Marcelem przychodzi jakiś chłopiec, zafascynowany marcelową deską, komentujący wszystko i pytający o wszystko.

W pewnym momencie pyta mnie czemu mam na głowie łysy placek (jakbym to ja jedna na świecie goliła sobie głowę), a potem odwraca się do Marcela i pyta, dlaczego Marcel nie znalazł sobie żadnej ładnej kobiety...

I już wiecie, czemu nie lubię dzieci...

Ostatni dzień

Jedzenie w porządku. Menu takie jak w większości małych knajpek w Brnie, kilka potraw do wyboru. Zamawiamy zupę, buta coca ( czy coś takiego) i kurczaka. Ogólnie rzecz biorąc dobre i niczego tam nie brakuje, gdyby nie fakt, że miseczki z ryżem są bardzo małe i mięsa też nie ma specjalnie dużo. Ja się najadłam, bo jestem mała, ale nie mogę powiedzieć, że byłam pełna. Do tego małe kieliszki zimnego sake, domówiliśmy piwko.

Ostatni dzień

Łącznie zapłaciłam 400 stówki - to nie jakoś super dużo, ale jak na tak skromne porcje to jednak nieproporcjonalnie. Czekaliśmy ponad pół godziny, a kelnerka przyniosła nam jedną zupę (maleńką miseczkę), jakby myślała, że się nią podzielimy... Miseczka była wielkości dużego kubka... 

Ostatni dzień

Plus za muzyczkę. Idealne do jedzenia delikatne pianinko, lekki wokal. 

Moją ulubioną knajpą toto miejsce nie będzie, ale ostatecznie nie było też źle.

Po kolacji próbuję się nauczyć jeździć na desce, co średnio mi wychodzi. Pora wreszcie kupić te rolki. Oby wypłata była już w piątek!

Tymczasem u nas zniknęły chmurki i znowu świeci.

Ostatni dzień

To najbardziej wiosenne tory tramwajowe, jakie w życiu widziałam.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!