Bieg z przeszkodami.

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog MU , MU , Czechy

Ot i definicja studiów - skok przez płotki, a niekiedy sztafeta - znajomy już rzucał studia, po kolejnej nieudanej poprawce. Udało się go przekonać i w końcu zdał i z nową energią rzucił się w wir poprawek (cz. opravnych terminů).Loki szaleje - za dużo energii. Powiedziałabym, że nie daje mi pisać, ale nie mamy aż tyle do opowiadania. Porównując się z innymi autorami blogów dochodzę do wniosku, że jestem niezbyt przebojowa xD. Nawet ich fotki zabytków mają więcej energii niż ja. Dziś chyba zawaliłam egzamin z wstępu do nauki o języku czeskim (Uvod do studia ceskeho jazyka). Przed samym wejściem rozmawiałam z nową koleżanką, która zdobyła pytania z kolegów, którzy wcześniej pisali. Miło... Strasznie słaba sprawa, kiedy studiuje się na kilku kierunkach i rocznikach. Ciężko się poznać z ludźmi, których prawie się nie widuje, bo może raz w tygodniu, ale za każdym razem każdy siedzi z kimś innym i nie powtarzają się te osoby na innych zajęciach. Znacznym udogodnieniem, przynajmniej dla mnie, jest posiadanie dostępu do takiej facebookowej grupy studentów. U mnie na kierunku notatki, książki, skany, przypomnienia, giełdy testowe wszystko można znaleźć na takiej grupie - niesamowite jak świetnie można współpracować, a nawet porozumiewać sięw błahych sprawach - zapytać o coś, zaprosić na piwo.

Czeska sesja egzaminacyjna nie ma końca

Czas nauki zaczyna się dla niektórych jeszcze przed świętami (zaliczenia, projekty, itd.), chociaż właściwa sesja od stycznia. Ja wracałam na ósmego stycznia na pierwszy egzamin i wciąż nie udało mi się dociągnąć wszystkiego do końca. Modlę się, żebym jakimś cudem zaliczyła ten Czeski, bo wtedy jeszcze tylko piątego i dwunastego i wreszcie będzie... 

KONIEC...

Środki...


I środeczki, których nie ma i dalej najprawdopodobniej długo nie będzie - po pierwsze dlatego, że moja siostra usiłuje załatwić stypendium socjalne, ale liczy i liczy, i dolicza się raczej na moją niekorzyść, chociaż twardo obstajemy przy tym, że w końcu uda nam się doliczyć. Wcześniej jak się nie można było domnożyć i podzielić to się dawało kwitki mamie, mama tak potrafiła policzyć, że zawsze wszystko pasowało jak ulał, no ale w końcu ekonomistka, nie jak my filolożka i saksofonistka.

Poza tym na moje pytania o daty nikt nie odpowiada. Wiem, że panikuję - posłałam maila wczoraj, ale czy ktoś nie powinien już się ze mną skontaktować. Do tego pies próbuje popełnić samobójstwo połykając spinacz do papieru... I jak ja mam na litość boską nie siać paniki?

Ja wiem, że wszyscy mają swoje deadline'y i każdy musi postępować według wytycznych, ale żeby się tego nie dało jakoś szybciej, sprawniej. Może powinnam zadzwonić i się spytać. 

...Dobra odpisują szybko. Zginę. Do 22 lutego nic mnie nie czeka... To muszę wymyślić co zrobię z kredytem...i właścicielem mieszkania... na co mi było do przedłużenie semestru. Teraz leciałabym na oparach, ale za dwa tygodnie była już w domu, teraz za dwa tygodnie, to mi się limit na karcie skończy i właściciel mnie wyrzuci z mieszkania. Jasna cholera... Trzeba znów chwycić flet i śmigać grać na ulice... Ale trzech tysięcy to ja do tego czasu nie uzbieram, choćbym się nie wiem jak starała.

Podróże


Przyjaciółka, chcąc mnie podbudować, dodawała mi jaka to odważna nie jestem, że przyjechałam, żyję, jestem wolna, a tak w ogóle to jestem typem osoby, która każdego dnia może się spakować i jechać stopem do Indii. Obrosłam w piórka, nie powiem, że nie. I wierzcie mi, jedyne co mam ochotę zrobić to właśnie porwać psiura, jedną torbę i rozłożyć się gdzieś...może w jakimś bardziej wyludnionym miejscu pod palmą. A problem polega na tym, że właśnie wcale nie mogę...

Chciałoby się rzucić wszystko i wystrzelić jak korek z butelki gdzieś, gdzie będę mogła w zadku mieć zaliczenia, brak hajsu... czy może ktoś z Erasmusowiczów dotarł do takowego raju? Ja już byłam blisko, ale jednak jestem zbyt rozrzutna i nieprzewidywalna, nawet jak na Czechy.

Muszę wziąć głęboki oddech - skoro nie mogę dać nogi i zostawić tego wszystkie za sobą, muszę otworzyć notatki z Zakladů Překladatelstvi (podstaw przekładu) i wziąć się do nauki, bo mam tylko dwa dni. Na szczęście nie jest to jeden z tych przedmiotów, z których czytasz dziesięć tysięcy książek i dalej nic nie wiesz, tylko taki, na który są dane konkretne słówka, struktury, definicje i nic tylko wkuć. Ja nazywam je praktycznymi przedmiotami, ale żeby się przekonać o tym, że właśnie takie są trzeba się przekonać poprzez aktywne uczestnictwo.

Muszę sobie ustalić jakiś system motywacyjny. Nie mogę się już motywować treningami, bo tak się składa, że wraz z końcem gotówki, skończył mi się karnet na treningi, za które póki co można płacić tylko i wyłącznie realnymi banknotami... chyba, że... ciekawe, czy mogę zrobić przelew z karty kredytowej?

A może tak, za każdym razem jak coś zaliczę, pójdę coś obczaić. Jakiś park, alejkę, pub, restaurację, muzeum - cokolwiek. Tu nie chodzi o mój brak miłości do podróży, tylko o brak środków i czasu. 

LEARNIN AGREEMENT


Wychodzi na to, że dalej jestem w kwestii dokumentów amatorką. Zapomniałam złożyć podpisu na Learning Agreement xD. Teraz muszę jakoś się na nim podpisać, a całkiem wesoła sprawa - nie stać mnie nawet na wydrukowanie owego dokumentu. Jest wesoło. Jak zwykle. 

Przy okazji jak zwykle coś źle popatrzyłam w tym katalogu kursów, coś źle napisałam, źle wybrałam i i tak będę musiała się poprawić na osławionym CHANGES. Chciałabym, aby wstała osoba, która nigdy nie musiała wypełniać tego cholernego pliku, bo wszystko od samego początku miała dobrze.

Pies mi się obraził... a nawet nie ma jeszcze pory spaceru. Udaje, że na mnie nie patrzy, skubany...

Brno


Wiecie co, można się nie zakochać w w kraju, którym  jest Czeska Republika. Pewnie. Ja na przykład marzę o mieszkaniu w Rivendell, tylko żeby jeszcze plaża była gdzieś blisko i słoneczko przez cały czas. I zakaz strzelania z łuku... Mogłoby być niebezpiecznie na dłuższą metę. Ale nie jest możliwe, żebyście nie miłowali (cz. milovat - pl. kochać) Czechów, a zwłaszcza tych z Brna. 

Gdy tylko wychodzi słoneczko i robi się cieplej Czesi wyłażą spod ziemi jak grzyby po deszczu. Serio. Już o tym pisałam, dzieci wracają niespiesznie ze szkoły, ludzie chodzą na spacery. Niesamowity i sławny na cały świat jest sposób spędzania czasu wolnego tej nacji. Piwny ogródek na osiedlu, herbaciarnie, ogródki, parki, ulice, ławki przed blokiem. Są w takim wiecznym niespiesznym ruchu. To nie piwo, pilot i kanapa, chociaż piwko też uwielbiają. Coś świetnego. I jeszcze chyba ani razu nie czułam się w tu w żaden sposób zagrożona. Żadnych bójek na ulicy, chyba że ktoś się wygłupia, a na widok podchodzącego Roma nikt nie przytula torebki do piersi, co w Polsce zrozumiałe przez przesądy. 

Misja - dobre uczynki


Czwartego lutego wybieramy się w czwórkę do domu dziecka (Dětský domov Dagmar), by nieść kaganek oświaty. Straciłam całą pewność siebie. Nie rozumiem w ogóle formy tej współpracy, bo żadnych dzikich szczegółów nam nie podano. Kolega opisał mi tylko, że osoba posługująca się czeskim i angielskim ma uczyć konkretne dziecko języka angielskiego od podstaw.

Spoko, ale wymieniono dwie tylko dziewczynki, idzie nas czwórka. I jak rozumiem to mają być lekcje indywidualne? Kolega zachęcił nas do przyniesienia ze sobą jakichś materiałów, rysunków i tak dalej, jako pomoce naukowe, ale nie określił co właściwie. Czy przez to miał na myśli, że lekcje zaczną się w ten sam dzień?  18:30 to dość późna godzina na studiowanie języka dla dzieciaka. 

Inny kolega wspominał, że już kiedyś miał okazję spróbować uczyć te konkretne dziewczyny (bo to już młodzież). To w końcu jaki jest ich poziom? Podstawowy? Czy może nic nie wiedzą? Czy ktoś nadzoruje te lekcje? Cholerka, nie za bardzo wiem co mam robić. Chyba przygotuję jakieś testy, tablice z odmianami, podstawowe słówka. Nie wiem czy wchodzić w jakąś większą gramatykę, podstawy polegają na stałym powtarzaniu, aż coś wejdzie do głowy.

Dawałam już kiedyś korepetycje, ale nie byłam najlepszą nauczycielką. Może dlatego, że wiele rzeczy po prostu rozumiałam same przez sie, bez tłumaczenia. Podobnie zresztą mam z językami, uczę się ich bardziej sercem niż przez formułki.

Zamierzam jednak sprostać zadaniu. Zaraz jak skończę kreślić notatki z przekładu, mogę wziąć się za tabelki dla dziewczyn. 

Zwiedzanie


Miałam wielką ochotę udać się po sesji do Rajhradu. Około godziny podróży z mojego miejsca zamieszkania. Znajduje się tam klasztor, który można zwiedzić, a także Muzeum Piśmiennictwa. Wstyd by mi było, gdybym nie myślała troszkę pod kątem swojego zawodu. W końcu skoro nie jest to aż tak daleko, to warto by się wybrać, zwłaszcza, że Michał, który w przeciwieństwie do mnie jest mobilny, również zgłosił chęć uczestnictwa w ekspedycji. To by mogło rozwiązać choćby kwestię transportu i towarzystwa. Także jedna wycieczka w pewnym sensie już zaplanowana. 

Potem, czy nawet przedtem, bo można udać się tam wcześniej po zastrzyku gotówki, byłoby dobrze skoczyć sobie do Planetarium w Brnie. Program obftuje w wystawy i projekcje dla dzieci, z góry z reguły obsadzone, więc trzeba na bieżąco monitorować harmonogram, żeby wcisnąć się na jakiś fajny pokaz. W dalszym ciągu więc szukam dla siebie dobrego tematu. 

No i muzeum techniki na ulicy Purkynovej. Wstęp do muzeów raczej nie przekracza w Czechach 200 koron, co jest śmiesznie małą ceną, nam to jednak odpowiada. A jest co oglądać. Niestety też w większości tych małych przyjmuje się jedynie płatność gotówką, której jak zwykle nie posiadam. Swoją drogą muszę tam zadzwonić i zapytać o możliwość płatności kartą.

Na koniec psiur : powód, dla którego nie dokończę posta. Pora na spacer...

Bieg z przeszkodami.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!