Jak świętowałam w swoje urodziny :)
W zeszłą sobotę miało miejsce jedno z najważniejszych i najbardziej niesamowitych dla ludzkości wydarzeń. Jak to? Nic nie wiedzieliście?! Ale na jakim świecie Wy żyjecie?! Świętowano nic innego jak tylko... MOJE URODZINY!
W niniejszym artykule opowiem Wam w jaki sposób uczciłam ten tak wyjątkowy dla mnie dzień :)
Przepiękne kwiaty! Wiosna dotarła do Lyonu, były moje urodziny... Jak myślałam to uczcić? Nie miałam pojęcia, ale dzień okazał się naprawdę wspaniały :)
Jak powinnam uczcić ten dzień? Nie mam pojęcia!
Jak można było się spodziewać, urodziny obchodziłam w towarzystwie moich przyjaciół :) Chociaż początkowo niczego nie planowałam, jeden z moich przyjaciół powiedział mi, że jeżeli mam ochotę, to możemy zorganizować spotkanie u niego w domu i zaprosić kogo tylko będę chciała.
Z początku ładnie podziękowałam i stwierdziłam, że nie miałam w planach żadnego świętowania (byłam zajęta do tego stopnia, że niewiele brakowało, abym sama zapomniała o moich urodzinach! x) ), ale w razie zmiany zdania dam mu znać. Mijały dni a ja na nic nie mogłam się zdecydować...
Ale dokładnie na dwa dni przed usłyszałam na ulicy jedną z piosenek emitowanych na stacji "Nostalgie". Wiecie, te stare kawałki, których dzisiaj młodzież już nie słucha... a które tak uwielbiam! Wprawiają mnie w doskonały humor i napawają ochotą do tańczenia za każdym razem, gdy je słyszę :D
I właśnie w tamtym momencie pomyślałam sobie: “Chcę coś zrobić z moimi przyjaciółmi! Potańczyć i razem coś zjeść! ”. W mojej głowie narodził się plan. Zaczęłam rozsyłać wiadomości do moich najbliższych przyjaciół, z którymi chciałam spędzić ten dzień. Pytałam ich, czy mają jakieś plany na sobotni wieczór, mówiłam, że jeszcze dokładnie nie wiedziałam, co chciałabym robić, ale że fajnie by było uczcić moje urodziny w ich towarzystwie ^^
Od razu otrzymałam odpowiedzi. Jedna czy dwie osoby powiedziały, że nie będą mogły przyjść, ale - na moje szczęście - większość zgodziła się mi towarzyszyć w tym dniu :D Jeden z przyjaciół powiedział mi, że myślał o tym, żeby wybrać się do jakiejś restauracji i jeżeli miałam ochotę, to moglibyśmy wybrać się razem i w taki sposób uczcić moje urodziny.
Wydało mi się to dobrym pomysłem. Zaczęliśmy omawiać szczegóły na Facebooku i ustalać, ilu było zainteresowanych. Okazało się, że niewielu osobom pasowało w środku dnia :( Jako że miałam do zrobienia pracę, stwierdziłam, ze najprościej byłoby zorganizować coś w czasie obiadu a potem wrócić do domu, żeby dalej się uczyć...
Już zaczynała dopadać mnie rezygnacja, ale potem zdałam sobie sprawę, że chociaż chciałam iść do restauracji, która wydawała się być fantastyczna, to również miałam ochotę na spotkanie się na kolację, potańczenie i dmuchanie świeczek na torcie. Powiedziałam o tym wszystkim i ktoś zaproponował, że możemy zrobić obie te rzeczy: w dzień wybrać się do restauracji (i tak nie wszyscy mogli sobie na to pozwolić o takiej godzinie), a potem, wieczorem, spotkać się na nowo w czyimś domu i zorganizować imprezę :D Plan wydawał mi się idealny! Zapowiadał się naprawdę niezły dzień...
Przystawka serwowana do naszego posiłku w restauracji Flair. Naprawde polecam to miejsce... Jest doskonałe! Muszę tam szybko wrócić, gdyż w porównaniu do innych miejsc ceny są bardzo niskie, a jakość jest bardzo dobra.
Akt I: Nowa restauracja... Mniam!
Obudziłam się trochę późno. No dobra, po całym tygodniu chodzenia spać grubo po północy zasługiwałam na to! Wstałam, wzięłam prysznic i się wyszykowałam. Zrobiłam się na bóstwo, gotowa do wyjścia i uczczenia mojego święta :D
Chociaż wydaje mi się, że trochę z tym przesadziłam, gdyż mimo że po wstaniu miałam sporo czasu (w sam raz :p) aby dotrzeć na czas (a przynajmniej nie aż tak późno :P) do restauracji... Mieliśmy się spotkać w południe, a za piętnaście dwunasta ledwo dotarłam na przystanek! >. <
Zapewniłam wcześniej, że dotrę na miejsce na czas, ale wszystkie pozaziemskie siły zmówiły się z autobusami (uhum...) przeciwko mnie, żeby mi to uniemożliwić :p Wysłałam do moich przyjaciół informację, że trochę się spóźnię. I jakby tego wszystkiego było mało, jako że założyłam buty na obcasie, nie mogłam moim słynnym sprintem trochę nadgonić, żeby zjawić się na czas.
Po podróży autobusem i metrem, po przejściu przez plac i maszerowaniu kilku minut w przeciwnym kierunku... W końcu udało mi się odnaleźć miejsce, w którym mieliśmy zjeść! Była to restauracja Flair.
Jeszcze opowiem Wam ze szczegółami o tym miejscu. Ale teraz ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że był to wspaniały sposób na rozpoczęcie świętowania. Zjadłam bardzo dobrze, obsługa była cudowna i spędziłam wspaniałe chwile z moimi przyjaciółmi.
Naprawdę polecam Wam tę restaurację - z uwagi na jej rewelacyjne ceny. W godzinach obiadowych, za posiłek składający się z trzech dań zapłacicie jedyne dziewiętnaście euro. W innych lokalach oferowane zestawy obiadowe wyniosą Was dużo więcej, zapewniam; )
Po przepysznym obiedzie i kilku przyjemnych momentach, pożegnaliśmy się z zamiarem spotkania się później. Z kilkoma przyjaciółmi zajrzeliśmy do sklepu z winami i kupiliśmy butelkę... szampana! Oczywiście na wieczorne spotkanie ^^
Wszystkiego najlepszego! Joyeux anniversaire! W restauracji Flair zrobiono mi miłą niespodziankę: na torciku umieszczono świeczkę urodzinową i śliczny czekoladowy napis na talerzyku (jaki pyszny! :3): "Joyeux anniversaire" ^^
Spacerkiem po obiedzie... Na placu Place Carnot!
Jako że na dworze świeciło słońce, chciałam iść na krótki spacer, żeby wykorzystać ładną pogodę. Towarzyszył mi jeden z moich przyjaciół i razem poszliśmy na plac Place Carnot. Położony jest on w pobliżu dworca Perrache i to właśnie tam, w okresie świątecznym, znajduje się Jarmark Bożonarodzeniowy.
Pamiętam, że tamtego dnia na zewnątrz było mnóstwo ludzi, którzy chcieli nacieszyć się ładną pogodą. Ucieszyłam się bardzo widząc całe to miejsce z jego zielonym trawnikiem i drzewami, na których zaczynały pojawiać się pierwsze wiosenne listki :)
To, co mi osobiście bardzo się podoba w tym miejscu, to pomnik ku chwale republiki (Gloria de la República). Widnieje na nim napis odwołujący się między innymi do roku, w którym obiekt powstał: 1889. Zwróciliście na to uwagę? Tak, dokładnie po stu latach od rewolucji francuskiej.
To właśnie jest pomnik, o którym wspominałam powyżej: uważam, że jest to jeden z najpiękniejszych posągów w całym Lyonie. Równie piękny jest nocą. Wydaje mi się, że kobieta - Republika - jest wzniesiona w niepowtarzalnej postawie pełnej odwagi i męstwa
Ten piękny pomnik prezentuje kobiecą figurę - Republikę - stojącą na ogromnej kolumnie. W tym samym miejscu - na placu Place Carnot - ale po przeciwnej stronie, znajduje się inny pomnik: duża siedząca kobieta, wyrzeźbiona w kamieniu, ze złożoną na kolanach szpadą oraz z towarzyszącym jej u stóp małym dzieckiem jakby szukającym ochrony.
Spojrzenie przedstawionej kobiety, pełne pewności siebie, skierowane jest w stronę horyzontu. Nie wiem jakie jest przesłanie pomnika (i nie mogłam się do niego zbliżyć, aby się mu przyjrzeć), ale jeżeli wybieracie się w to miejsce, to koniecznie musicie obejrzeć te dwa elementy.
Drugi pomnik na placu la Place Carnot. Obok siedziały osoby, które przyglądały się temu co robię z aparatem i co fotografuję x)
Tak przy okazji: dokładnie na przeciwko placu Place Carnot znajduje się brama, która bardzo mi się podoba. Wydaje mi się, że spośród wszystkich, które dotąd widziałam w Lyonie, właśnie ta jest moją ulubioną. Znajduje się ona w budynku numer 6, a wykonana jest z drewna i wygląda niczym prawdziwe dzieło sztuki.
Oto jest brama jednego z budynków przy placu Place Carnot, która tak bardzo mi się podoba... Wam się nie wydaje, że jest wspaniała?
Pamiętam, że wśród moich przyjaciół znajdował się jeden Francuz, który śmiał się za każdym razem, gdy widział mnie fotografującą jakieś drzwi. Jednak mnie nie przestaje zadziwiać ten ogrom pracy i artyzmu, które można znaleźć w elementach pozornie trywialnych, jak bramy czy właśnie drzwi.
Kolejny szczegół zdobiący ten sam budynek. Jest to zbliżenie na fasadę. Cała budowla jest po prostu przepiękna!
Urodzinowe... szaleństwo zakupowe :D
Po spacerze i nacieszeniu się słońcem poszliśmy na ulicę Victora Hugo: chciałam rzucić się w wir zakupów! :D Zazwyczaj nie spieszę się z kupowaniem i nabywam rzeczy powoli, jedna po drugiej (wydaje mi się, e jest to taki fortel psychologiczny, aby zapewnić siebie samą, ze nie wydaję dużo pieniędzy x) ), ale jako że były moje urodziny i widziałam, ze na tej ulicy znajdowało się wiele sklepów z kosmetykami i ciuchami... Powiedziałam sobie, że zasługuję na małe zakupy! ^^
Poniższa rada jest skierowana głównie do dziewczyn. Na ulicy Victora Hugo są dwa sklepy kosmetyczne, które oferują produkty w rewelacyjnych cenach, to znaczy w niższych, niż mają w zwyczaju kosztować w innych miejscach. Nie myślcie, że są one gorszej jakości lub w wersji “podróbek”.
W rzeczywistości są to produkty wyprzedażowe, innymi słowy takie, które nie sprzedały się w markowych sklepach lub których opakowanie uległo uszkodzeniu - jednak bez wpłynięcia na samą jakość produktu.
Galeria zdjęć
Treść dostępna w innych językach
- Español: Cómo festejé mi cumpleaños :)
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)