O zajęciach w lubelskim skansenie i studiowaniu turystyki na UMCS

Opublikowane przez flag-pl Agnieszka Król — 7 lat temu

Blog: "Piękna nasza Polska cała"
Oznaczenia: flag-pl Erasmusowy blog Lublin, Lublin, Polska

Napisałam już kilka postów o Universidad de Huelva, dlaczego warto wybrać tę uczelnię w ramach wymiany Erasmusa, jakie przedmioty ma w ofercie, które z nich są godne polecenia, a które wręcz przeciwnie.

Teraz chciałabym Wam powiedzieć to samo, ale w kontekście mojej własnej uczelni, wydziału i kierunku, który studiuję. A zrobię to w prosty i przyjemny sposób odwołując się do zajęć praktycznych, które niedawno miały miejsce.

Turystyka i rekreacja na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej to był mój strzał w dziesiątkę.

*Właściwie to Maria Skłodowska-Curie, ale wtedy nie zgadzałoby się to ze skrótem uczelni - UMCS.

Nie miałam pojęcia, co chcę studiować, dopóki nie przejrzałam wszystkich kierunków na wszystkich polskich uczelniach i nie otworzyłam w swoim umyśle takiej jednej, małej blokady, która powstrzymywała mnie przed robieniem nowych, nieznanych, ryzykownych rzeczy.

Gdy już odważyłam się pomyśleć, co naprawdę chciałabym robić w życiu, pierwsze, co przyszło mi do głowy, to podróżować. Po tym odkryciu wybór kierunku był już łatwizną :)

o-zajeciach-lubelskim-skansenie-studiowa

* Na zdjęciu: wejście do skansenu, mapa województwa lubelskiego i herby wszytkich gmin.

W ubiegłym tygodniu, w ramach zajęć praktycznych, wybraliśmy się grupą do lubelskiego skansenu. Chodziło o to, żeby przećwiczyć pilotaż w praktyce. Każda grupa miała inną trasę do poprowadzenia, chociaż większość z nich i tak stykała się na Starym Mieście :P Skansen był więc na tym tle wyjątkowy.

O 15:15, godzinie początku zajęć, zebraliśmy się w około 20 osób przed Wydziałem Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej. Zaraz doszła do nas profesorka i mogliśmy ruszać.

Grupy składały się z około 7-8 osób i każdy musiał część wycieczki poprowadzić. Na początek, na schodach wydziału, powitała nas Viktoriia. Zapowiedziała pokrótce, co będziemy zwiedzać, jak się tam dostaniemy, ile kosztują bilety, itp.

Przeszliśmy piechota na Rondo Krwiodawców, a tam wsiedliśmy w 30 i podjechaliśmy pod samo Muzeum Wsi Lubelskiej.

Bilety ulgowe kosztują 6 zł, normalne 12 zł.

Oczywiście możliwe jest zwiedzanie z przewodnikiem i polecam Wam wybrać tę opcję. Sama się przekonałam, że nigdy nie dowiem się tyle z tabliczek, przewodnika ani internetu, co od przewodnika, który zawsze może coś więcej dopowiedzieć.

o-zajeciach-lubelskim-skansenie-studiowa

* Na zdjęciu: recepcja Muzeum Wsi Lubelskiej.

Nie wiem, czy czerwiec to najbardziej idealny miesiąc na zwiedzanie skansenów, ale z pewnością jeden z najpiękniejszych. Z każdej strony widać kępki różnokolorowych kwiatów, a wszystkie tworzą bajkowy krajobraz.

Viktoriia przekazała głos następnej osobie z grupy, która poprowadziła nas do pierwszej atrakcji, którą był wiatrak z Zygmuntowa.

Zanim jednak przejdę dalej krótkie objaśnienie. Lubelski skansen podzielony jest tematycznie na 7 sektorów: 

  • Wyżyna Lubelska

  • Miasteczko

  • Zespół Dworski

  • Powiśle

  • Podlasie

  • Roztocze

  • Nadbuże

Każda ekspozycja jest wyjątkowa i w różnoraki sposób ukazują Lubelszczyznę od najpiękniejszej strony.

o-zajeciach-lubelskim-skansenie-studiowa

A teraz do rzeczy. Na zdjęciu powyżej widzicie właśnie wiatrak z Zygmuntowa. To w pewnym sensie ikona tego skansenu, bo będąc wysokim i stojąc niedaleko wejścia, jest widoczny już z ulicy.

To jeden z pierwszych obiektów przeniesionych do skansenu.

Wiatrak, wybudowany w stylu holenderskim (nieruchomy korpus, obracalna bryła dachu), za dwa lata będzie obchodził swoje setne urodziny!

Można wejść do środka i zobaczyć sprzęty młynarskie, jakich używano jeszcze nie tak dawno temu :) Sama pamiętam wiele tamtejszych przedmiotów, jako że często jeździłam do dziadków na wieś, gdy byłam mała.

Następnie przeszliśmy do Zagrody z Urzędowa wybudowanej w XVIII wieku. Dla człowieka XXI wieku, zwłaszcza takiego, który wychowywał się w mieście, budynek jest lichą, małą chałupą, w której z pewnością mieszkali najubożsi. Tymczasem takie mieszkanie należało dawniej do zamożnych rodzin. 

Nie chodzi tutaj oczywiście o szlachtę, ale o gospodarzy, który posiadali większe majątki i generalnie powodziło im się lepiej.

Przy zagrodzie znajduje się pastwisko (tzw. okólnik), na którym pasły się konie <3 Nie były może zbyt duże, ale za to niezwykle przyjacielskie - wystarczyło tylko zbliżyć się do ogrodzenia, a one same podchodziły i dały się głaskać. 

o-zajeciach-lubelskim-skansenie-studiowa

Spacerując koło tych wszystkich zagród i chatek nie dało się zauważyć, że przed każdą chałupą, przy drodze, stała drewniana ławeczka.

Moi dziadkowie obecnie mieszkają w miejscowości, gdzie, również dzisiaj, przed każdym ogrodzeniem znajduje się ławka. Spacerując babcia często wspominała, jak kiedyś, przed wojną nie było telewizji ani internetu, a jedynym sposobem, żeby porozmawiać z drugim człowiekiem było spotkać się z nim osobiście.

Ludzie mieli w zwyczaju, zwłaszcza w niedzielne popołudnia, po mszy świętej, przysiadać na tych ławeczkach i rozmawiać ze sobą, każdym, kto akurat szedł drogą.

To były piękne czasy. Obecnie ludzie są tak wyczuleni na swoją prywatność, że zamykają się w czterech ścianach i zdają się nie zauważać innych. Przykład własny: mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych i generalnie mam dużo sąsiadów, jednak znam tylko jednych, którzy są wyjątkowo przyjaźni i skorzy do rozmowy. Reszty nawet nie wiem, z twarzy jak wyglądają. Taka rzeczywistość :(

Dalej przeszliśmy już do części miasteczkowej. Najpierw zwiedziliśmy placówkę poczty, gdzie można zobaczyć wiekowe stemple, książeczki i kwity, a potem zakład fryzjerski, w którym cały czas stoi wiadro, do którego się spluwało (yak!), a na ścianie wisi cennik, według którego strzyżenie włosów kosztowało dawniej 50 groszy.  

Potem obejrzeliśmy jeszcze sklep żelazny, sklep z wyrobami tytoniowymi i piwiarnię, której fasadę możecie zobaczyć poniżej. Wnętrza tych miejsc są wiernie odtworzone i w pełni wyposażone, dzięki czemu naprawdę można odczuć klimat prowincjonalnego miasteczka.

o-zajeciach-lubelskim-skansenie-studiowa

o-zajeciach-lubelskim-skansenie-studiowa

* Na drugim zdjęciu: wnętrze młyna, placówki pocztowej i sklepu żelaznego.

Dalej przeszliśmy przez brukowany plac, przy którym stoi ratusz z Głuska, a na środku znajduje się drewniana, kołowrotowa studnia.

Za placem znajduje się kościół, w którym msze święte odbywają się w określone dni roku, największe kościelne święta, jak na przykład Boże Ciało. Wejście do skansenu, oczywiście tylko na kilkadziesiąt minut przez rozpoczęciem uroczyystości, jest wtedy bezpłatne.

Na tym placu były porozstawiane kramy z najróżniejszymi wyrobami i produktami związanymi z kulturą wiejską, m.in.: miody, sery, pieczywo, wyroby rzemieślnicze, z wykliny czy wydziergane, itp.

Było kolorowo, gwarno i czułam jakbym cofnęła się o kilkadziesiąt lat :)

o-zajeciach-lubelskim-skansenie-studiowa

Na zdjęciu: kołowrotowa studnia i dom z Wojsławic (w tle).

Podeszliśmy pod kościół z Matczyna z XVII wieku. Niewielki kościółek jest w całości wykonany z drewna. W środku jest naprawdę malutki, mieści raptem około 40 osób. Otacza go drewniane ogrodzenie, drewniana dzwonnica z Motycza i plebania.

Po wysłuchaniu naszego kolegi-przewodnika mieliśmy czas, żeby zajrzeć do środka i przyjrzeć zdobieniom, dość bogatym jak na taki skromny kościółek.

Po wyjściu skierowaliśmy się do sektora Zespołu Dworskiego. Brukowanym chodnikiem doszliśmy aż do dworu z Żyrzyna. Dookoła niego znajdują się przepiękne ogrody, które mieliśmy okazję zobaczyć akurat w pełnym rozkwicie.

o-zajeciach-lubelskim-skansenie-studiowa

Można wejść do wnętrza dworku i przyjrzeć się z bliska, jak mieszkała kiedyś szlachta. Z pewnością znajdziecie tam regały z książkami, fortepian i dużo obrazów :)

Przy wejściu można spotkać panią przewodnik, która z przyjemnością przybliży Wam historię tego typu miejsc.

Na dworku zakończyliśmy nasze zwiedzanie. Pani profesor powiedziała klika słów na zakończenie. Generalnie była z nas zadowolona i pochwaliła nasze przygotowanie.

Zajęcia z tą panią profesor są zawsze faktycznie wciągające. Mimo wszystko mało jest ćwiczeń i wykładów, które mają praktyczny charakter. W turystyce wydaje się to tym bardziej niezbędne.

Czego można się spodziewać idąc na turystykę na UMCSie?

Zależy od etapu nauki. Na pierwszym roku studiów jest więcej geografii świata, historii turystyki, regiony i atrakcje turystyczne, ochrona środowiska i tego typu rzeczy. Prawie na pewno ockniecie się w trakcie semestru ze zdumieniem, że słuchacie o typach skał i powstwaniu lodowców. Jednych to interesuje, drugich nie. Co do tych drugich: nie zrażajcie się, na drugim roku będą już same przedmioty ukieronkowane  na branżę turystyczną ;)

Dla tych, którym się wydaje, że turystyka jest humanistyczna. To nieprawda! Jak dla mnie jest pół na pół. Obejmuje geografię, psychologię, ekonomię, zarządzanie i wiele wiele innych. Nie można powiedzieć że to klasyczny humanistyczny kierunek.

Turystyka jest bardzo praktyczna, więc zajęcia powinny być prowadzone właśnie w taki sposób. Wszystko jednak zależy od prowadzącego. Niektórzy niedzo przynudzają, ale da się ich przeżyć. Inni potrafią tak zmotywować, że ja już chcę lecieć, robić, działać! :)

Dla mnie turystyka okazała się strzałem w dziesiątkę. Poznałam na niej fantstaycznych ludzi, z takimi samymi pasjami i planami na przyszłość. Zgłębiłam swoje zainteresowania i upewniłam się, że jestem na dobrej drodze.

Nie każdy może to powiedzieć, ale ja zgadzam się z tymi, dla których czas studiów to najlepszy okres w życiu! <3


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!