Konstanca
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym kontynuować opis naszej przygody w Rumunii. Z Suczawy pojechaliśmy do Konstancy, nadal tropiąc wampiry, prawie zapadliśmy się w ruchome piaski i oglądaliśmy lanie wodą budynku muzeum przez strażaków.
Podróż do Konstancy
Po powrocie z Bukowiny do Suczawy wieczorem udaliśmy się na dworzec, skąd odjeżdżał nocny pociąg do Konstancy. Pociąg miał jechać całą noc i dotrzeć do celu o świcie. Zapłaciliśmy do niego dość dużo, ale mieliśmy do pokonania prawie pięćset kilometrów, a zważając na płatne, na razie autostopy w Rumunii, pociąg wydawał się najlepszą opcją.
Udało nam się jednak wytargować zniżkę dla małych grup na bilety na pociąg. Zniżka ta obowiązuje, gdy pociągiem jedzie od dwóch do pięciu osób - odpowiednio można kupić bilety taniej o dziesięć, piętnaście, dwadzieścia i dwadzieścia pięć procent, im więcej osób kupuje bilet grupowy tym zniżka większa.
W trakcie podróży pociągiem mieliśmy pierwszą dłuższą pogawędkę z Rumunami - z młodym studentem z Konstancy oraz jego matką. W kartoniku posiadali oni psie szczenię, malutkie i ślepe jeszcze. Poprosili nas o nadanie mu jakiegoś polskiego imienia psiego. Zaczęliśmy więc recytację, od Azora i Reksia poczynając, na Piesku Leszku, Burku i kejtrze (kejter to pies w poznańskiej gwarze) kończąć. Niestety żadne z imion nie przypadło im i szczeniakowi do gustu, więc na razie pozostał bezimiennym psem.
Świt nad morzem Czarnym
Jeszcze w ciemnościach dotarliśmy do Konstancy. Z dworca głównego był kawałek do przejścia na plażę. Po jakichś czterdziestu minutach marszu dotarliśmy na wybrzeże, które akurat było... w remoncie. Prawdopdobnie budowali tam nowe hotele. Najbardziej jednak przeraziła nas kartka z informacją o ruchomych piaskach zawieszona na jednym z płotów oraz parę kości i kawałki lalki dziecięcej rozrzucone na plaży... kolejne ślady wampirów!
Zdjęcia: Kamil
Na plaży przy kawałku muru, który nie wiem, skąd się tam wziął, zasiedliśmy w śpiworach, chcąc obejrzećwschód słońca nad morzem Czarnym.
Zdjęcia: Kamil
Zdjęcia: Kamil
Muzeum historii i gaszenie pożarów
Gdy zrobiło się trochę cieplej, ruszyliśmy na zwiedzanie miasta, na początek idąc na jeden z rynków w mieście do muzeum historii. Muzeum historii było bardzo ciekawe i bogato wyposażone. Najbardziej podobały mi się rogi i kości mamuta. W międzyczasie, jak zwiedzaliśmy muzeum, na zewnątrz usłyszeliśmy syreny i okrzyki ludzi. Wyszliśmy na balkon, gdzie okazało się, iż trafiliśmy akurat na pokazy strażackiego, a budynkiem, który rzekomo "płonął", był właśnie budynek muzeum historycznego. Pozorowana akcja była dość duża, zaangażowano nawet śmigłowiec do gaszenia.
Zdjęcia: Kamil
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)