Angielskie przetrwanie

Opublikowane przez flag-pl Kasia Siedlecka — 4 lat temu

Blog: Świat przez Awokado
Oznaczenia: flag-gb Erasmusowy blog Hereford, Hereford, Wielka Brytania

Jestem Kasia. Właśnie kończę 24 lata i dziś zaczyna się moja historia. Historia osoby, która musiała dojrzeć do tego aby być bardziej wdzięczną losowi, aby nie gromadzić miliona bezwartościowych osób wokół siebie aby nauczyć się być samej ze sobą, nie myśleć o ucieczce z tego świata, tylko eksplorowaniu go całą sobą. Czy już jest idealnie ? Czy mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa ? Nie ma takiej opcji. Szczęścia i bycia szczęśliwym uczymy się całe życie. Jednak wiemk, co mi daje szczęście, od zawsze, choć od niedawna zaczęłam to robić dość intensywniej. Są to podróże. Kiedy to się zaczęło ? Myślę, że będąc małą Kasią ścięta na grzybka bawiącą się w telewizję i mówiącą, że w przyszłości pojadę do Francuzji, wiecznie śpiącą u dziadków i nie chcącą być w domu. Teraz piszę do was z Helsinek mając za sobą tutaj 2 dni a przed sobą 5 miesięcy albo i rok. Chciałabym prześledzić swoją drogę do tego miejsca na podstawie kartek pocztowych, które zawsze kochałam pisać. Czy jest w tym cokolwiek ciekawego ? Na pewno, bo podróże to prawdziwe życie, gdzie poznajemy samych siebie, swoje wartości, do czego jesteśmy zdolni, swoje siły, słabości, a także innych, ich kulturę, zachowania, patrzenie na świat. I nie ważne czy jedziemy do Poznania, Brazylii, czy Drzemlikowic, ważne aby mieć otwarty umysł i uczyć się z tego co daje nam świat.Stąd też skupię się głównie na ludziach, emocjach, przeżyciach, a niekoniecznie budynkach.

Mój pierwszy wyjazd do Anglii, to był zdecydowanie szok kulturowy. Przez cały wyjazd czułam się jak w serialu surowi rodzice. I nie chodziło tu o kurki do kranu, kiełbaski rosnące pod wpływem ciepła, czy nakrzyczenie na mnie za to, że nie odpowiedziałam ”I am fine” tylko dałam odczuć, że coś u mnie nie tak. Chodziło o rodzinę, która oszczędzała dosłownie na wszystkim, zapraszając nas jako gości trzymała nas na 1 toście z dżemem od godziny 7 rano do 17 a o tej jakże wczesnej porze dostawałyśmy najmniejszą paczkę Leysów jaką widziałam na świecie (nie, w pobliżu nie było sklepu abyśmy mogły się zaopatrzyć na czarną godzinę, więc pokryjokmu kradłyśmy cukierki, które dałyśmy im w prezencie). Brat, wielki lord, na codzień mieszkający w hotelu każe płacić sisotrze za frytki w drogiej restauracji, którymi nawet się nie najadła, musiała pod stołem dojadać kanapką kupioną w kiosku, sam zajadając się przepysznym daniem, nie wspominając już o tym, że z rana zakupił całą reklamówkę gazet wielkości mojego torsu, a biedna młodsza siostra musiała za nim je nosić, jak lokaj za panem. Oczywiście, co ciekawe, nigdzie nie spotkasz tak słodkopierdzących ludzi, jak tam, uśmiechając się do Ciebie, siedząc przy jednym stole, będą Cie obgadywać, tak jakby angielski nie był językiem międzynarodowym i jakbyśmy przyjeżdzając tu wcale go nie znały. Z uśmiechem też otworzą Ci drzwi w Twoje urodziny i rzucą skarpetki pod nogi mówiąc ”masz prezent, wszystkiego najlepszego”. Także pierwszy wyjazd do Anglii był jak walka o pozostanie człowiekiem między ludźmi, którzy nie pozwalają Ci nalać sobie picia do szklanki, odłączają co chwilę internet i traktują jak dziecko, które utknęło im jak wrzód na tyłku, ale, że już jest to wychować trzeba. Tak jak pisałam w kartce, Oxford – można zakochać się w tym mieście, miliony rowerów, stare budownictwo, kompleks uniwerystecki zwala z nóg, Birmingham – miasto różnorodnych kultur (jeszcze wtedy nie sądziłam, że mogę być częścią czegoś podobnego tylko w innym miejscu), Hereford – małe, urocze miasteczko, z przepysznym cydrem, gdzie spotkałam najmilszą parę anglików, którzy robiąc nam zdjęcie pod pominikiem, opowiedzieli kawał historii, śpiewając pieśń i wręczając nam po zabytkowej monecie, jest co oglądać, zwiedzić, tylko lepiej mieć przy sobię dawkę dobrego humoru. Bo lekcja z Anglii to taka, że dobry humor, pozytywne podejście, obracanie w żart i polskie disco polo pomaga przetrwać w świecie, gdzie na obiad je się kanapkę z chipsami, albo chowa jedzenie aby mieć na czarną godzinę.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!