Kiedy dotarłem do Ameryki i odkryłem gdzie teraz będzie mój nowy dom na kolejnych 11 miesięcy, spotkałem Włocha i jego córkę na rowerach. W momencie, gdy wymieniliśmy się krótkim "Cześć", mój goszczący ojciec powiedział mi, że to nasz sąsiad, który ma w mieście włoską restaurację. W zasadzie to ma ich kilka, ale nie znajdują się one w okolicy. "Muszę się kiedyś tam udać" - pomyślałem. Cóż, skończyło się na tym, że byłem tam więcej niż raz podczas całego mojego pobytu, a w dodatku przyprowadziłem tak kilkoro przyjaciół. Jeden z nich pochodzi dokładnie z tego samego regionu co właściciele - z Apulii.
(Po lewej mój przyjaciel, który przyleciał z Salt Lake City, żeby odwiedzić mnie w Greeley i Denver, więc przyszedłem z nim na coś włoskiego, żeby zobaczyć czy mu się spodoba, a on lubi gotować. )
Wszystko czego spróbowałem w Pellegrini było pyszne! Było też miło porozmawiać po włosku z moim sąsiadem, a do tego miał też włoskie kanały telewizyjne w domu. Nie miałem okazji pogawędzić z nim, bo był bardzo zajęty. Wracając jednak do rzeczy ważnych. Restauracja wyglądała na typowo włoską, z kominkiem, który zresztą wyglądał fantastycznie, szczególnie dla tych, którzy marzną podczas zimowych kolacji. Oprócz makaronów i innych rodzajów dań głównych, robią również pizzę, i o ile dobrze pamiętam, w poniedziałki mają na nią zniżkę!
(to jest ich Parmigiana di Melanzane. )
Kolejna z jego restauracji znajduje się w Fort Morgan, więc dojeżdża on prawie każdego dnia z Greeley do Fort Morgan, żeby mieć nad wszystkim kontrolę. Słyszałem, że teraz planuje otworzyć trzecią restaurację, gdzieś w Northern Colorado, ale nie jestem pewien, czy to dojdzie do skutku.
Co najpiękniejsze w tym wszystkim, to fakt, że to miejsce powadzone jest przez prawdziwego Włocha i w niczym nie przypomina Olive Garden.
- Cristian