Trójmiejskie kluby, część pierwsza.

Opublikowane przez flag-pl Ola Noga — 8 lat temu

Blog: 46 państw Europy przed 30-stką.
Oznaczenia: flag-pl Erasmusowy blog Gdańsk, Gdańsk, Polska

Trójmiejskie kluby i puby.

Dzisiejszy temat jest bardzo niewdzięczny. Dlaczego? Po pierwsze, spędziłam setki godzin w klubach, a na dysku mam może łącznie z trzydzieści zdjęć (fotki będę podbierać z różnych strona, a bardzo tego nie lubię). Po drugie, chociaż moje życie skupia się głównie na słuchaniu muzyki, tańczeniu i jeżdżeniu po imprezach, to większość z tych miejsc, które odwiedzałam, nie jest wart opisu dłuższego niż dwa słowa. Po trzecie, to głównie kluby niszczą mi zdrowie. To tam człowiek doprowadza swoją wątrobę, żołądek i mózg do stany tragicznego. No cóż, każdy bawi się, jak umie (i lubi).

Do Trójmiasta na imprezy jeżdżę od dawien dawna. Chociaż nie, pięć, czy sześć lat to niewiele. Kiedyś, gdy mieszkałam jeszcze na stałe z rodzicami, dość sporadycznie bywałam w Sopocie, czy Gdańsku (ale, bywałam!). Wszystko tak naprawdę zaczęło się najgrubiej toczyć dopiero na studiach (co jest logiczne, mieszkałam w Gdańsk). Wcześniej zahaczałam jedynie o Sfinksa i raz na ruski rok o coś w stylu Czekolady. Nigdy w życiu nie wpadłam do Gdyni –  która to do Trójmiasta przecież należy – na melanż w klubie. I teraz powinnam chyba troszkę się zastanowić. Jeździłam po zagranicznych imprezowaniach, a tego, co mam najbliżej nawet nie sprawdziłam – tak nie wolno! Zaraz po powrocie z Krakowa jadę do Gdyni potuptać przy jakimś techno. I widzicie, przykro mi, że nie podzielę się z wami relacją o najdalej położonym (patrząc na mapę od mojego miejsca zamieszkania) mieście Trójmiasta.

Nie wiem, jak posegregować te wszystkie miejsca. Nie chcę znowu zbyt ostro krytykować i robić rankingów najgorsze/najlepsze. Wiem, po prostu bez żadnej szczególnej kompozycji będę pisać.

Kluby, imprezownie:

CSG Centrum Stocznia Gdańska

Już pewnie wiele osób o tym miejscu zapomniało. Kiedyś odbywały się tam dość często najgrubsze imprezy w Gdańsku, dziś? Niewiele o tym Stoczni słyszę. Faktycznie, nadal coś ta się dzieje, ale to nie to samo. Sama w CSGie byłam tylko raz, na początku studiów. Kupiłam sobie bilet na Skrillexa i czekałam na dzień koncertu z nadzieją, że któryś ze znajomych kupi sobie bilet i pójdzie ze mną. Oczywiście nikt tego nie zrobił, cena była wysoka, a Skrillex choć jest gwiazdą światowej skali, nie zachęcił moich ziomeczków. Pewnego dnia na Facebooku napisał do mnie nieznajomy koleś, zaproponował, że odda mi swój bilet (widział na wydarzeniu, czy gdzieś tam indziej, że idę). Trochę mnie to zaszokowało. Nie znam typka, bilet drogi, on w sumie wie, że jedną sztukę już posiadam, więc jaki jest sens takiego oddawania? Nie chce iść ze mną, a jedynie sprezentować kartonik o wartości stu złotych. Dodatkowo, mieszka jakieś pięćdziesiąt kilometrów ode mnie i chce mi na własny koszt ten bilet dowieźć do Gdańska. No co miałam zrobić? Ustawiłam się z nim w publicznym miejscu w dzień, dla bezpieczeństwa. Szłam tam z myślą, że pewnie bekę sobie ze mnie kręci, czy coś, ale nie… Czekał na dworcu uśmiechnięty. Wręczył mi prezent, odpowiedział na moje pytanie o wspólną kawę, że się śpieszy i odjechał. Dziwne, to było serio bardzo dziwne. Do dziś mam zagadkę.

Bilet dałam przyjaciółce. Miałyśmy iść na do Centrum Stoczni i bawić się najgrubiej, jak tylko potrafimy. Wyszło jakoś inaczej, o dziwo. Chyba przez to, że czekałam na tę imprezę tyle czasu, wyobraziłam sobie nie wiadomo co i się zawiodłam. Pamiętam, że wtedy chyba pierwszy albo drugi raz byłam w tym rejonie Gdańska (okolice ulicy Doki). Pogoda nie sprzyjała (czy to była jesień, czy zima? Nie pamiętam), wszędzie panowała raczej ciemność i syf (dzisiaj stocznia jest jakaś lepsza… albo ja za dużo piję). Szukając drogi do naszego CSG, zaczepił nas jakiś chłopak. Wyglądał dziwnie i tak też się zachowywał. Nie krępowało go ani zabieranie nam piwa, ani papierosów, ani w ogólnie nic. Przykleił się i był, po prostu. Gdzieś przy wejściu go zgubiłyśmy, tłum był ogromny. Najpierw trzeba było się przebić przez sporą kolejkę do wnętrza budynku, następnie stać w grupie ludzi pragnących dopchać się do szatni (cała faza alkoholowa zeszła). Po trudach życia jakie nas tam spotkały, dotarłyśmy w końcu na koncert. I powiem wam, że zapowiadało się bardzo dobrze. Budynek zachwycało (i może nadal zachwyca). Surowy klimat, ocieplany tysiącem migających świateł, nastrajał do zabawy. Wnętrze jest po prostu piękne. Hala swoją wielkością „wzbudza szacunek” -  dajcie mi takie miejsce na własność! Wpiszcie sobie w Google „CSG Gdańsk”, zobaczcie, jak tam jest ślicznie. Nie pamiętam wszystkich, którzy supportowali Skrillexa, ale wiem, że na pewno wystąpił Chris Lorenzo, którego to swojego czasu dość sporo słuchałam. No cóż, gust muzyczny ciągle mi się zmienia. Niestety, o ile Lorenzo był niesamowity, to główna gwiazda wieczoru jakoś się nie popisała. Tak, bawiłam się, skakałam, tańczyła, ale z perspektywy czasu patrzę i myślę, ze za tę stówkę mogłabym potuptać na lepszej imprezie. Przed wizytą w CSG rozmawiałam ze znajomymi, wszyscy zachwycali się nagłośnieniem. Nie znam się na sprzęcie muzycznym, dźwiękach i wszystkich bliskich temu sprawach, ale będąc tam, miałam wrażenie, że moje stare głośniki Creativa spisują się o wiele lepiej. Możliwe, że cały ten „szaszor muzyczny” brzmiał, jak brzmiał tylko na piętrze (stałam na balkonach, czy czymś w tym stylu). Ale przecież każde miejsce imprezy powinno być bardzo dobrze nagłośnione (pomijając kibelek). Wiecie, jak grają głośniki z popsutą tą taką swoją otoczką? Nie rozumiecie mnie? No tak, nie wiem, jak nazywają się konkretne części sprzętu, ale chodzi mi o taki dźwięk „szzzyyyyy, szyyyyy, szyyyy”. W większej części budynku tak brzmiały kawałki Skrillexa. Do dźwięku się przyczepiłam, ale za to do świateł nie mogę. Błyskały, migały w rytm muzyki idealnie. Zresztą, całe oświetlenie budynku było bardzo dobre.

Tyle mogę napisać o Centrum Stoczni Gdańska, może za jakiś czas przejdę się tam znowu i odświeżę dane. Może. Miałam nie oceniać, ale co mi tam, skali od jeden do dziesięć za całą imprezę (nie „klub”, nie będę go oceniać, bo byłam tylko raz) daję trzy. Dwa lata temu zapewne ocena byłaby wyższa, teraz wszystko się pozmieniało.

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-07bc6b

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-bf731c

Zdjęcia pochodzą ze stron (kolejno) :http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/56,35612,15744832,centrum-stocznia-gdanska-doki-1-gdansk-tel-501-700-255,,5.html

http://gdanskconvention.pl/pl/Obiekt/157,Centrum_Stocznia_Gdansk_(CSG).html

Mały przerywnik – 13.09.2016

Ta notka, którą właśnie czytacie, powstaje już drugi dzień i podejrzewam, że nie skończę jej przez najbliższy tydzień. Tak jest, że lubię zostawiać wszystko na ostatnią chwilę (czego w sobie nienawidzę!). I właśnie przez to lekko się załatwiłam. Wszystko zwaliło mi się na głowę w tym tygodniu – praktyki, praca roczna z teorii literatury, załatwianie dokumentów z Erasmusa (tak, to jeszcze się nie skończyło!) i MOSTu, poszukiwania mieszkania w Krakowie, prowadzenie bloga... Nie chcę nawet o tym myśleć przed snem, bo nie zasnę z nerwów. O ile jakoś poradziłam sobie z przesunięciem terminu oddania pracy, to to, co jutro mnie czeka jest niedokończone. A mianowicie, od jutra zaczynam drugą część praktyk, czyli prowadzenie zajęć. Pierwsza połowa, a dokładnie dwadzieścia godzin, polegała na obserwacji zajęć. Jutro zaczynam horror. Ze względu na mój wyjazd do Krakowa musiałam ułożyć sobie plan praktyk tak, żeby wszystko jak najszybciej zrealizować. Wyszło tak, że codziennie przez ten i najbliższy tydzień będę prowadzić zajęcia. Godzina po godzinie, dzień po dniu, bez żadnej przerwy. Niby nie wydaje się być straszną rzeczą przeprowadzić dwadzieścia dwie godziny zajęć w tygodniu, ale jeśli doda się do tego, opracowywanie scenariuszy lekcji, tworzenie kart pracy, uczenie się tego, czego się nie pamięta z podstawówki, to wychodzi na to, że nie ma się czasu na nic (chociaż drzemkę popołudniową robię codziennie <– emerytka!). I wiecie co? Opiszę wam tutaj w którejś z notek te wspaniałe dni spędzone z dzieciakami w podstawówce. Myślę, że będzie o czym pisać. Teraz, zamiast uczyć się scenariusza na jutro, wyłączę laptopa, wykąpie się i pójdę spać. W moim życiu panuje takie powiedzonko – nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia. Więc co z tego, że już kilka dni temu powinnam być przygotowana na jutrzejszy dzień, co z tego? Zawsze, gdy narzekam Mo mi mówi „dasz radę, jak zawsze”. Nie będę jej zaprzeczać, dopasuję się do tego i będę wierzyć, że DAM RADĘ! Dobranoc, pewnie to przeczytacie w momencie, gdy będę w połowie praktyk, ale to nic nie szkodzi, nic…

B90

Jedno z największych miejsc koncertowych w Trójmieście znajdziecie pod adresem… No właśnie, jakim? Pamiętam, jak do B wybrałam się pierwszy raz. Tereny stoczniowe nie były mi dobrze znane i krążyła, krążyłam… Na necie nie znalazłam konkretnej informacji, adresu. Jak to możliwe? Nie wiem. Ale chcąc wam umilić życie, niżej zamieszam mapkę (pochodzi ze strony www.b90.pl), która ułatwi dojście do celu.

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-79c17d

Jak szukałam przy ulicy Doki, Elektryków. Po ponad półgodzinnym spacerze w końcu udało mi się odnaleźć ten skarb. Czy słowo skarb nie jest tutaj zbyt duże? Nie! W B90 panuje klimat niepowtarzalny. Stara opuszczona hala została przemieniona w piękny, odnowiony budynek stworzony do grubych imprez. Sama nazwa klubu pochodzi właśnie od dawnej nazwy Sali – 90B. Dodatkowo, wewnątrz możemy znaleźć jeszcze pozostałości hali przeładunkowej – tory. Żeby zrobić na was wrażenie, wspomnę trochę o rozmiarach kluby. Powierzchnia robocza to około tysiąc siedemset metrów kwadratowych! Klub ma możliwość pomieszczenia dwóch tysięcy osób! Powierzchnią oddaną do użytku dla wszystkich odwiedzających są dwie sale i dwa bary oraz średniej wielkości palarnia. Dodatkowo mamy też miejsce na biforek i aftrerek na piętrze za ścianą, tam jednak jest wejście „ograniczone”. Co zadziwia i szokuje, to na pewno wygłuszenie sal i ogólnie całego budynku. Wydawać by się mogło, że głośna muzyka „zamknięta” w puszcze z metalu i cegły, będzie słyszana nawet na końcu miasta – wydawać by się mogło, ale tak nie jest. Faktycznie, słychać na zewnątrz różne dźwięki, ale nie są one ani przerażająco głośne, ani nawet bardzo głośne. Co do sal i „rozpływania” się muzyki, to tutaj B90 trzeba bardzo mocno pochwalić. O ile z większego pomieszczenia muzyka niesie się gdzieś tam na korytarz, czy do szatni, to będąc niedaleko (palarnia) mniejszego, raczej nie będziemy słyszeć czegoś, co mogłoby nam zagłuszyć rozmowę. Dobrze, wszyscy już wiemy, gdzie B90 jest, jakie ma rozmiary, ale o muzyce nic. No właśnie. Macie tutaj link do strony - http://www.b90.pl/koncerty/. Możecie przejrzeć sobie aktualne wydarzenia. Ja wspomnę tylko, że Be jest dość zróżnicowane muzycznie. Czasami możemy tam wpaść na rocka, metal, a czasami na techno. Sama kilka miesięcy temu, a może kilkanaście, bawiłam się bardzo dobrze przy Ambivalencie, który gra coś w stylu mrocznego techno (może minimal?) – nie znam się. Wielokrotnie przybywałam też na Bułkę Paryss’ką (cykl imprez organizowany w Trójmieście). Czego nie udało mi się usłyszeć/zobaczyć, a było w B90, to President Bongo (bardzo mocno płaczę). Jest jeszcze coś, o czym chciałabym wam wspomnieć. B jest klubem bardzo dużym i często przychodząc tam na imprezy miałam wrażenie, że ludzi praktycznie nie ma. Trochę to słabe, faktycznie. Czasami jednak organizatorzy zamykali jedną scenę, żeby jakoś „upchać” ludzi i stworzyć lepszą atmosferę. Tak właśnie było na Bjarkim, która grubo nam zagrał.

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-9642dc

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-d3627c

Zdjęcie pochodzi z http://gdanskconvention.pl/pl/Obiekt/150,B90.html

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-03104c

A to stąd ->http://www.b90.pl/klub/

Buffet

Będąc już przy terenach stoczniowych, opiszę wam wszystkie kluby, które się tam znajdują. Niestety, o Buffecie powinnam pisać w czasie przeszłym, bo o ile mi dobrze wiadomo to w ten weekend, który właśnie minął, odbyła się ostatnia impreza. Warto jednak wspomnieć krótko o tym, co tam się działo, jak wyglądało. To miejsce ma klimat (a raczej miało)! I widzicie, od początku tej notki piszę, że coś ma klimat. Zbyt kreatywna nie jestem, ale właśnie to słowo najlepiej oddaje cały styl tych wszystkich imprezowni. Nie są to miejsca rodem z teledysków Dody – nowoczense, przeszkolone budynki z ciemną, kafelkową podłogą. Wchodząc na tereny stoczniowe, musisz wiedzieć, że nie spotkasz tam nic super-extra kolorowego, kiczowatego i discopolowego. Tam rządzi alternatywa, podziemie, garaż, graffiti, stal i metal. Tak też właśnie było w Buffecie, który jeszcze znajdziecie pod adresem Doki 1/145B. Wrzucam wam zdjęcie, (znalezione tam -> http://www.youropi.com/nl/gdansk/uitgaan/buffet-12750). Odpalcie link i popatrzcie też na inne obrazeczki.

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-4d268b

Na pewno wam się spodoba. Dobra, do konkretów. Ja do Buffetu chodziłam na techno, które grane było na dość malutkiej Sali na parterze. Oczywiście oprócz tańczenia musiałam też pić (o innych nie rzeczach nie wspomnę) i robiłam to w piwnicy klubu, która urządzona była skromnie, ale wygodnie. Oprócz wyciszenia się, spicia piwka i porozmawiania ze znajomymi można tam też było zapalić papierosa. Niestety, dość często konwersacje uprzykrzał nieprzyjemny zapach kociego moczu. Ale czepiać się nie będę, bo Buffet miał ogromny plus, jakim były tanie lub całkowicie darmowe wejścia. Jacy ludzie do tego miejsca przychodzili? Różni, ale raczej nigdy żadne cwaniaczki (oprócz mnie), spinaczki i lale w białych szpilkach. Buffet był klubem dla ludzi normalnych, choć to słowo niewiele opisuje.

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-c0b62d

Wydział Remontowy

Oddalony od klubów wyżej wymienionych od jakiś kilometr, nigdy nie został przeze mnie odwiedzony. Czemu? Zapewne dlatego, że gra się tam głównie rocka i tym podobne. Ale muszę o nim wspomnieć, bo wiem, że wielu ludzi ma wielki szacunek do tego miejsca. Remontowy mieści się na placu Solidarności, zaraz przy głównej bramie stoczniowej i przy tym całym Europejskim Centrum Solidarności (http://www.ecs.gda.pl/). No i cóż… Tu się opowieść kończy.

Parlament

Pisałam już wam kilka razy o tym, czego w klubach nienawidzę – zboczeńców, esrasmusów, tępych lasek rzygających po kiblach i żebraków. Pralamencik jest takim miejsce, gdzie wszystko to spotkacie (ulica Świętego Ducha 2). Po pierwsze, jest to ulubiony klub wszystkich zagranicznych osób zjeżdżających do Gdańska na wakacje i studia. Najczęściej te osoby są albo bardzo pijane, albo bardzo napalone, a czasami i to, i to. O ile dobrze pamiętam klub ma dwie sceny, balkony i dwa bary. Panuje w nim głupia zasada – na wejściu wymieniasz kasę na kartkę i w taki sposób płacić (to samo jest w B90). Nie wiem, jaki to ma sens. Że niby co, że zawsze coś tam zostanie? Że będą mniej kraść na barze? Nie rozumiem, niech mi ktoś to wytłumaczyć. Ja chcę mieć swoje pieniądze w swoim portfelu, a nie na jakiejś plastikowej karcie. O widzicie, tak chwaliłam te wcześniejsze kluby, a przecież nie zostałam do tego stworzona. Ja mam krytykować, oceniać i się wkurzać na bezsens tego świata. A więc dalej. Muzyka w tym klubie to jedno wielkie gówno. I nie chodzi o to, że nie lubię słuchać radia, nieee, chodzi o to, że wszyscy ci didżeje nie potrafią grać czegoś dłużej niż trzydzieści sekund, beznadziejnie remiksują i ogólnie są strasznie brzydcy. Noszą koszulki z rynku, co strasznie mnie boli i uprzykrza zawsze imprezę, gdy pójdę do tego tragicznego miejsca. O zboczeńcach jeszcze nie pisałam? Wiem, pisałam, ale w skrócie. Opwiem wam pewną śmieszną historię, co prawda źle ona świadczy o mnie i pewnej osobie, ale co mi tam, i tak wszyscy wiedzą, że z moją głową nie jest do końca okej. Poszłam kiedyś z taką jedną pijaną już Amebą do Parlamentu. Sopot był za daleko, a my mocno napite. Zapłaciłyśmy za wstęp, kupiłyśmy jeszcze jedno piwo, co by się dobić i poszłyśmy tańczyć. No i ja tak sobie tańczę, widzę, że typ się gapi i gapi. W pewnym momencie podchodzi i coś tam zagaduje. Ja tam sobie myślę, że on wcale nie taki brzydki i pogadać możemy. Nooo, to sobie gadamy minutę, dwie i trzy. Zaczyna mi się nudzi, a gdy się nudzę, to do głowy przychodzą mi głupie pomysły. Odchodzę od typka na chwilę, gadam z tą drugą, co przyszła ze mną i opowiadam jej cały mój niecny plan. Powiemy mu, że jesteśmy lesbami i chcemy iść z nim na trójkąta. Druga pijana nie widziała żadnych przeciwskazań. Zaczęłyśmy grać swoje role. Koleś chyba nie należał do najinteligentniejszych, bo już po pierwszym zdaniu – chcemy iść na trójkąta – nam uwierzył i chciał zdzwonić po taksę. Życie wydawało się świetne, gdy się tak bawiłyśmy jakimś obcym kolesiem. Jednak w pewnym momencie ziomeczek zaczął się naprzykrzać, opowiadać historie, że jest właścicielem kebaba (lałam ze śmiechu) i musiałyśmy jakoś go spławić. No cóż, ani ja – pierwsza pijana – ani druga, nie jesteśmy mistrzyniami delikatności, więc podeszłam i mówię do typka, że sory ziomek, ale jednak lipa, znudziłeś się nam i cześć. I wiecie co? O dziwo w miarę podziałało. Koleś łaził za nami jeszcze jakieś pięć minut, a później znikł. A teraz tak sobie myślę, że to trochę niebezpieczne było, ten pan mógł się obrazić i zrobić nam krzywdę. No nic, człowiek o takich sprawach nie myśli, gdy jest pijany. Tyle o Parlamencie. A nie, sorki! Chcę wspomnieć o jednym jedynym plusie tego miejsca. Mają fajną palarnie, wchodzi się do niej przez takie coś, jak do lodówek w rzeźni – polecam. A, jeszcze jedno, wejścia do Parlamentu są płatne, cena waha się w granicach dziesięć - dwadzieścia złotych. trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-c7e8f0

Zdjęcie pochodzi z ->http://archiwum.parlament.com.pl/index.php/pl/oklubie

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-91ece8

To stąd -> http://www.nightlife-cityguide.com/pl/Przewodnik-nocne-%C5%BCycie/%C5%BCycie-nocne-Gdansk-nocnych-klub%C3%B3w-nocnych/attachment/vita-notturna-danzica-klub-parlament/

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-8d91b7

->http://archiwum.parlament.com.pl/index.php/pl/oklubie

trojmiejskie-kluby-czesc-pierwsza-2134e5


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!