Spacer z Ewą część Pierwsza: Śniadanie w Gdańsku i ciekawe zakątki miasta
Spotkałam się dziś rano z koleżanką z moich rodzinnych okolic, którą znam kilka dobrych lat. Miałyśmy iść na kawę, spacer. Wyszło na to, że dzień trochę się nam przeciągnął i spędziłyśmy ze sobą więcej czasu, niż planowałyśmy. Udało się nam pozwiedzać nasze tymczasowe miejsce zamieszkania, którym jest Gdańsk, w którym obie mieszkamy pięć lat (no ja z przerwami na Budapeszt i Wrocław). Nie zwiedzałyśmy nowych miejscówek, raczej na nowo poznawałyśmy stare. Ale po kolei.
Filozoficzne śniadanie i urokliwe zaułki
Kto z was jest fanem Schopenhauera? Ten niemiecki filozof, który znany jest ze swojej pesymistycznej filozofii jest inspiracją dla wielu dzieł sztuki, literatury, scenariuszy filmowych, ale też dla… kawiarni. Na ulicy Świętego Ducha 119/121 w okolicach Starego Miasta w Gdańsku znajduję się intrygująca kawiarnia, której nazwa to nazwisko wspomnianego filozofa. Do Schopenhauera chciałam iść od jakiegoś czasu, bo usłyszałam gdzieś o bajglach, które tam serwują.
Kawiarnia Schopenhauer na ulicy Świętego Ducha
Z Ewą spotkałyśmy się pod LOTem. Tak, to oficjalne miejsce spotkań w Gdańsku – obrzydliwy budynek, w którym mieści się biuro (?) LOTu (stąd jego „potoczna” nazwa). Jest to jeden z najłatwiej rozpoznawalnych spotów w mieście. Nikt nie wie, czemu właśnie tam wszyscy się spotykają, ale jeśli będziecie przejeżdżać/przechodzić przy Bramie Wyżynnej (w sąsiedztwie, której znajduje się LOT), o którejkolwiek godzinie, z pewnością zobaczycie tam co najmniej dwie/trzy osoby wyraźnie na kogoś czekające.
Budynek LOTu - najpopularniejszy spot w mieście.
Dziś to Ewa czekała na mnie. Ostatnio często się spóźniam. Zupełnie nie wiem dlaczego, to nie w moim stylu. Na szczęście koleżanka nie była na mnie zła. Poszłyśmy od razu w kierunku ulicy Świętego Ducha, ale nie od razu weszłyśmy do kawiarni. Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach, między innymi o ulubionych miejscach w Gdańsku. Ewa lubi Zaułek Zachariasza Zappio, który znajduje się w okolicach miejsca, do którego zmierzałyśmy. Postanowiłyśmy tam podejść, korzystając z okazji. Zaułek mieści się na ulicy Świętojańskiej 26.
Jest on też znany pod uroczą nazwą Zaułek Zakochanych. I rzeczywiście wygląda jak miejsce, w którym można byłoby nagrać romantyczną scenę pocałunku pary zakochanych. Sceneria jest intrygująca. To niby zwykła uliczka która biegnie wokół kościoła Świętego Jana, a jednak ma coś w sobie. Skąd nazwa zaułku (ta oficjalna)? Od fundatora tego kościoła.
I skoro wspomniałam o kościele, to dziś dowiedziałam się czegoś ciekawego na jego temat. Przechodziłam tamtędy wiele razy i nigdy nie zwróciłam uwagi na ten kościoł. Kościoł jak kościół, jeden z wielu w trójmieście, podobny do każdego innego z tego okresu architektonicznego.
Ewa uświadomiła mnie dziś, że ten budynek, który powstał w latach 1360 – 1465, nie pełni już funkcji budowli sakralnej. Dziś dawny kościół jest nazwany Centrum Świętego Jana i pełni funkcje kulturalne. Dokładniej jest salą koncertową. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego w Polsce. Już nie mogę się doczekać, aż wybiorę się tam na koncert. Zobaczcie, jak sala wygląda w dzień:
Może obiło mi się kiedyś o uszy, że gdzieś za granicą grają koncerty w kościołach, ale nie wiedziałam, że mam takie coś pod nosem. I bardzo mnie to cieszy. To super połączenie dwóch innych klimatów. W Centrum Świętego Jana ciekawe jest to, że wchodząc do kościoła oprócz sceny zobaczymy na miejscu dawne obrazy i rzeźby. Klimat mega.
No ale, miałyśmy iść na kawę. Po małym przerywniku trafiłyśmy w końcu do kawiarni Schopenhauer. Wnętrze tego miejsca jest ciekawe, jednak typowe dla aktualnych trendów. Ma jednak w sobie coś, czym kupuje mnie na maksa (i się wyróżnia). Co to? Zgadliście! Chodzi o neon. Sami zobaczcie:
Napis ten to oczywiście zdanie, z którego filozof z Frankfurtu jest bardzo znany. W swoim dziele „Die Welt als Wille und Vorstellung” wydanym w 1819 roku zawarł je i uznał za pierwszą i nienaruszalną prawdę. To jednak nie blog o filozofii, a o podróżowaniu po miastach Polski i innych krajów Europy. Możecie doczytać w bibliotece (na przykład w BUGu) o jego poglądach. Neon jest piękny. Ale nie dla neonu przyszłyśmy do tej kawiarni.
Chciałam spróbować bajgla i oczywiście to zrobiłam. Zamówiłam kawę (latte jak zawsze) i bajgla o nazwie „boczek”. Za taki przysmak zapłacicie tam szesnaście złotych. Mój bajgel był z avocado! Nie pamiętam, kiedy coś z avocado smakowało mi jak ta kanapka! Polecam całym sercem. Pyszka. Tylko obsługa dziwna. Mówią do ciebie na „ty” i panuje tam klimat kumpelski. Niby fajnie i rozumiem, dlaczego tak robią, ale to do mnie nie przemawia. Ostatecznie pan kelner był bardzo miły. Będę tam wracać. Skoro mam blisko i jest tam miło, smacznie, to czemu nie?
Ciąg dalszy nastąpi
Nie skończyłyśmy dnia na kawie i śniadaniu. Przeszłyśmy się na spacer po Ołowiance, Długim Targu i okolicach. Zahaczyłyśmy też o Biskupią Górkę. Chciałabym to wszystko wam teraz opisać, niestety jutro o 4.50 odjeżdża mój pociąg (nie powiem wam dokąd, ale opiszę mój wyjazd w jednym z najbliższych postów), a i ja nie czuję się dziś najlepiej. Właśnie zadzwonił dzwonek przypominający mi o konieczności położenia się spać, by być w miarę wyspaną i żywą rano. Dlatego postanowiłam dzisiejszy wpis podzielić na dwie części. A więc do usłyszenia niedługo! Ciąg dalszy nastąpi, a zapowiedzią kolejnej notatki niech będzie te zdjęcie:
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)