Gdańsk - kilka powodów, dla których naprawdę chcę tam wrócić. Trójmiasto!
Dlaczego chcę wrócić do Trójmiasta?
To nie jest tak, że nie lubię Wrocławia i że mnie znudził. Wracam do Trójmiasta, bo tam mam swoje mieszkanie, swoje łóżko, swoje życie. Będzie mnie denerwował ciągle wiejący wiatr, chłodne lato, ale za to w zamian dostanę wynagrodzenie. A jakie? To to co każdy przyjeżdżający na chwile pokocha w Trójmieście. I to co kocham tam ja.
Ulica Długa w Gdańsku, jakiś rok temu w zimę, gdy wpadłam do miasta dosłownie na chwilę.
Szum fal, zawsze kiedy chcesz
Trójmiasto umiejscowione jest nad zatoką, nie morzem morzem. Ale to nic, woda w morzu z tej okazji jest odrobinę cieplejsza. Zazwyczaj wszyscy, którym mówię, że mieszkam nad morzem, pytają mnie: jak często jeździsz na plażę? Zazdroszczę Ci tej możliwości. Niestety, odpowiadam im, że nie ma czego, bo nad morzem nie bywam często. Tak to już jest, jak się mieszka w Trójmieście. Może gdybym mieszkała na Przymorzu, a nie Śródmieściu, pojawiałabym się na plaży częściej. Teraz, po trwającej rok i pół rozłące z Trójmiastem, obiecuję sobie, że będę częściej jeździła na plażę! Nie doceniałam tej możliwości.
Na Stogach jest piękna plaża z widokiem na port, zbiór kontenerów i suwnice. Niesamowity widok. I to na tę plażę najczęściej jeżdżę, bo jest najbliżej. Samochodem ze Śródmieścia jedzie się tam nie dłużej niż dziesięć minut. Tramwajem jakieś piętnaście. Na pozostałe plaże dojazd komunikacją miejską zajmuje około pięćdziesięciu minut, do godziny. Wybór jest więc prosty, mimo że być może na Brzeźnie, czy Jelitkowie jest lepiej. Lepiej w wakacje, więcej miejsc do zjedzenia ryby, czy innego obiadu. Na Stogach niestety jest tego wszystkiego mniej, a to dlatego że jest plażą mniej popularną niż pozostałe. Tak mi się przynajmniej wydaje. No i nie ukrywajmy, Stogi to nie najciekawsza dzielnica Gdańska.
Palma w Polsce
Ile jest prawdziwych palm w Polsce? Serio chciałabym wiedzieć, bo nie mam pojęcia. Gdy piszę o palmie w Polsce, nie mam na myśli tej na Alejach Jerozolimskich w Warszawie (ta to fejk), a tą w Gdańskiej palmiarni w Parku Oliwskim. Naprawdę lubię te miejsce. Park Oliwski, palmę i moje ulubione muzeum w Gdańsku. Odwiedźcie kiedyś koniecznie piękny park i mieszczący się w nim Pałac Opatów. Ekspozycje stałą tego muzeum znam na pamięć. Najbardziej lubię bilbord Staniszewskiego. Zobaczycie tam też prace miedzy innymi Natalii Lach Lachowicz, Beksińskiego i innych interesujących artystów.
Jeśli nie przypasuje wam Oddział Sztuki Współczesnej, o którym piszę, zawsze możecie zachwycić się Hansem Memlingiem, a dokładniej jego „Sadem Ostatecznym”. Obraz ten możecie zobaczyć w Oddziale Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego w Gdańsku, które znajduje się daleko od Parku Oliwskiego (samochodem bez korków minut dwadzieścia, tramwajem około pięćdziesięciu). Mieści się jednak w sąsiedztwie Starego Miasta, które z pewnością każdy turysta odwiedza. Jak już tam będziecie i będziecie oglądać jedno z dwóch najcenniejszych dzieł w Polsce, możecie zabłysnąć wiedzą skąd ten obraz wziął się w Polsce. Podobno (taką historyjkę sprzedał mi mój nauczyciel od historii sztuki w liceum) dawniej, gdy obraz podróżował gdzieś do bogatego kraju, do jakiegoś bogatego kogoś, kto ten obraz zamówił, płynął statkiem przez morze, który został zaatakowany przez piratów. Piraci zdobyli owy statek i ukradli z niego dosłownie wszystko, w tym obraz autorstwa Memlinga. Gdy przeglądali łupy, zobaczyli obraz „Sąd Ostateczny”. Wiecie, były to czasy bez internetu, telewizji, horrorów. Wyobraźnia ludzka musiała być bardziej ograniczona, bo piraci przerazili się przedstawienia do tego stopnia, że postanowili obraz czym prędzej zwrócić. Nie bardzo wiedzieli jednak komu mają oddać dzieło sztuki i resztę łupów. Zatrzymali się w najbliższym porcie w Gdańsku i udali się do Kościoła, a dokładniej do Bazyliki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Od tamtej pory dzieło Memlinga jest własnością Gdańska. A czy to prawda? Kto wie…?
Spacery po molo!
Mam w głowie kilka obrazków z molem w tle. Pierwszy: po imprezie w Sopocie, w wakacje, gdy słońce powoli wschodzi, ja w czerwonej sukience razem z moim przyjacielem zamiast do domów, idziemy na molo. W ręku mamy butelkę wina, w zanadrzu dobry humor. Czy we Wrocławiu po imprezie usiądę na molo? Okej, usiądę przy fontannie na Rynku, albo gdzieś przy Odrze na Wyspie Słodowej, ale to nie to samo co sopockie Molo! Ile razy w nocy siedzi się na molo przed sopocką imprezą lub po niej? Albo w Zatoce Sztuki, miejscu gdzie można wypić drinka leząc na leżaku na piaszczystej plaży. Klimat na pięć, musicie sprawdzić.
Drugi obrazek: Ja z przyjaciółką z pracy, już nie w ciepłe lato, a na początku jesieni, spacerujemy po sopockim molo przy zachodzącym słońcu. Pragniemy ruszyć do przodu, zmienić swoje życie. Klimat miejsca sprzyja działaniu (mniej więcej w tamtym okresie postanowiłam wyprowadzić się do Budapesztu!).
Mamy też molo w Gdyni w Orłowie – koniecznie tam jedzcie! Z molo widać i morze i piękny klif w Orłowie. Jedno z najcudowniejszych miejsc w Trójmieście. Nie mogę się doczekać, aż tam pojadę! A to już niedługo. Podzielę się z wami wrażeniami oczywiście.
Czas w końcu poznać nowe
To nie jest tak, że znam całe Trójmiasto. Pochodzę przecież z Grajewa, a w Gdańsku spędziłam tylko trzy lata. Wiem o mieście dosyć sporo, jednak wiele przede mną, wiele do poznania. Między innymi chce przyjrzeć się bardziej Dolnemu Miastu, które ma w sobie jakąś ukrytą magię. W ostatnich czasach władze miasta zadbały o renowację i przebudowę tej części miasta. Nie mogę doczekać się cieplejszych dni, w które pójdę tam szukać niepoznanych miejsc. Poczuję się jak przyjezdni. Lubię udawać turystkę, może nawet ciągle nią jestem? Wybierzcie się koniecznie na Dolne Miasto, no chyba że chcecie zwiedzając podążać jedynie za utartymi, przewodnikowymi ścieżkami. Wiecie, że to nudne, czy jeszcze się nie zorientowaliście?
Bo zawsze można być na wakacjach
Dlaczego dobrze mieszkać w Trójmieście? Byliście kiedyś tak zajęci wszystkim, że nie zdążyliście zaplanować wakacji? Albo nie mieliście na nie pieniędzy? Spontaniczną decyzje można podjąć w każdej chwili, nie zawsze można mieć na nią środki. Kiedyś tak się złożyło, że nie miałam jak i za co pojechać na wakacje. A bardzo chciałam mieć wakacje. Zrobiłam je sobie w Trójmieście. Tak! W mieście, w którym mieszkam. Po prostu wstawałam rano, udawałam turystkę, jeździłam na plażę by czytać książkę leząc na ręczniku na zatłoczonej plaży. Jadłam rybę z frytkami w restauracji wypełnionej turystami. Najpiękniejszy czas w moim życiu. Nie musiałam lecieć do Barcelony, czy Rzymu by poczuć się dobrze. Warto wrócić do miasta, które ma tyle ciekawostek w sobie i plażę oczywiście!
Obiady nad Motławą!
Płacisz dużo więcej niż w barze mlecznym, ale możesz gapić się na rzekę. Cóż w tym fajnego? Sama nie wiem, ale klimat jest świetny. Co prawda to nie Dunaj i nie Budapeszt, ale ładnie zagospodarowane miejsce w Gdańsku. Wracam tam i idę do swojej ulubionej knajpy z amerykańskim jedzeniem Billy’s. Raz na jakiś czas można przecież zaszaleć. Od tych marzeń aż poczułam smak piwa i lekką bryzę. Gdańsk! Nadchodzę!
Dom jest tam, gdzie moja biblioteka jest
To nie przyciągnie was do Trójmiasta, bo dotyczy moich osobistych rzeczy. Mam tu na myśli śniadania rano w swoim domu, między innymi. A oczywistym faktem jest to, że najlepiej jest jeść poranny posiłek w łóżku. Nie będę kwestionować w czyim łóżku jeść najlepiej. Ja uwielbiam to robić w swoim. I choć innym działałoby to na nerwy (okruszki w świeżej pościeli), dla mnie to najprzyjemniejsza rzecz na świecie. To nic, że zjadam je sama. W między czasie mogę przeczytać poranną gazetę, obejrzeć poranny program w telewizji śniadaniowej. I tak, wiem, łóżko można mieć na całym świecie, ale te moje, kupione za jedną z pierwszych wypłat w życiu, stoi w mojej sypialni w Gdańsku. Tam więc jest moje miejsce.
O ile łóżko to rzecz, która jest w każdym wynajmowanym mieszkaniu, o tyle mój księgozbiór, to rzecz, która zawsze zostaje w moim domu. Mam za dużo książek, by mogły podróżować wszędzie ze mną. Jest kilka egzemplarzy, które mam zazwyczaj przy sobie, ale cała reszta zostaje w mieszkaniu. Teraz będę w końcu z nimi. Jestem tradycjonalistką, nie znoszę czytać z czytnika, kocham zapach papieru i farby drukarskiej. Kupuję każdy interesujący mnie tytuł. Mam to po Mamie. Obie mamy setki książek. Podkradam jej książki, gdy nie widzi, co zawsze odrobine ją wścieka. Mama ma tylko ładniejszą biblioteczkę, bo dorobiła się ładnego regału. Ja do tej pory zarobiłam pieniądze tylko na regalik z Ikei, dlatego książki w moim mieszkaniu ustawione są wszędzie: na podłodze, na parapetach, w innych przypadkowych miejscach. Kiedyś dorobię się możliwości zatrudnienia stolarza, który stworzy mi regał na całą ścianę, od podłogi po sufit. Będzie piękny!
A wy odwiedzając Trójmiasto możecie wynająć pokój na AirBnb, albo w zwykłym hotelu. Polecam mieszkania blisko Starego Miasta, stąd wszędzie będzie blisko. Dojazd też nie jest skomplikowany. Tramwaje jeżdżą często, w prawie każdą stronę. Do Gdyni, albo Sopotu dojedziecie kolejką. Podróż do tych miast trwa od dwudziestu do czterdziestu minut. I koniecznie umówcie się z kimś pod Lotem! To najbrzydszy budynek w mieście, który pewnie niedługo zniknie ze swojego miejsca. Jest kultowym miejscem spotkań. „Dziś o siedemnastej pod Lotem?” to standardowe pytanie, ludzi umawiających się na kawę, czy jakiekolwiek inne wyjście. Lot znajduje się obok Bramy Wyżynnej w samym centrum miasta. Punkt orientacyjny, w którym już niedługo prawdopodobnie spotkam się z przyjaciółmi. Jestem szczęściarą, że mieszkam w Gdańsku.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)