Boże Narodzenie
Chciałam wam opowiedzieć o Bożym Narodzeniu w domu. W tym roku musiało być jakoś inaczej...odkąd taty nie ma. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie cała ta magia świąt zaczynała się, gdy śnieg już padał, kiedy latałam po prezenty i odliczałam dni do wyjazdu. Jeszcze w trakcie zakupów w Brnie miałam wrażenie, że to czuję, że to już tuż tuż.
W Polsce to jakoś uciekło, nagle zniknęło. Przez cały czas opiekowałam się siostrzeńcem, gotowałam, sprzątałam u siostry i szwagra, albo siedzieliśmy sobie przed telewizorem, grałyśmy w Simsy (tak xD Jestem fanką Simsów). Dianka (siostra) ciągle pracowała, więc nawet nie mieliśmy czasu posiedzieć wszyscy razem. Wyjazd do mamy i młodego był nieco szalony. Pakowaliśmy się na ślepo. Michał (siostry narzeczony) latał z pakunkami z góry na dół. W końcu okazało się, że zapomnieliśmy prezentu dla brata i musiałam zasuwać na czwarte piętro. Przedwojenne autko, dwie dziewczyny, dziecko, mężczyzna i dwa psy. Podróż była nerwowa. W ogóle jesteśmy nerwowi. Już jedziemy, ale magii świąt nie czuć. Nawet to poddenerwowanie wcale nie jest tą wesołą, świąteczną nerwowością.
Gotowanie, sprzątanie, układanie, cały czas ktoś gdzieś biega. Dzieje się, a jakże, tylko dlaczego mimo to, wcale nie czuję się jakby to były święta? Kiedyś w Polsce były one zupełnie inne. Nie chodzi nawet o to, że byliśmy w komplecie. Ale był śnieg, dzieciaki kolędowały, mieliśmy tu znajomych. Było inaczej. Było wesoło. Teraz zastanawiam się, czy w ogóle lodowisko będzie otwarte. Chciałabym poczuć, chociaż odrobinę świąt.
Póki co biegałam po uczelni. Musiałam ostatecznie prosić o przeniesienie WFu na trzeci rok. Kto by w ogóle pomyślał, że będę studiować tak długo :D. Wiele nie załatwiłam, ale miło było wpaść do biur i upewnić się co do tego, że papiery przeszły. Przy tym spotkałam kilku znajomych i poplotkowałam. Mało nas zostało. Ilu nas będzie na końcu? A ile nas pójdzie na magisterkę?
Święta, świętami. Żarcia tyle, że od zapachu kręci się w głowie. Mama pierwszy raz w życiu zaczyna dzielić opłatek i beczy. Zaczynam gorączkowo mrugać, bo sama zacznę płakać. Nie życzymy sobie zbyt wiele w tym roku. Łamiemy się opłatkiem prawie bez życzeń i siadamy do stołu.
Smacznie i wesoło. Prezenty. Następnym razem nie wymówię słowa książka. Trzy książki. Super, że sama fantastyka, ale z drugiej strony, kiedy ja to przeczytam. Ja własne książki z reguły czytam tylko w święta, weekendy i wakacje.W te wakacje nie czytam też. Piszę pracę, piszę bloga, muszę zacząć ten teatr Brocketta. Boli mnie głowa. Sesja tuż tuż.
Oglądamy "50 pierwszych randek" i "Kevina..." rzecz jasna. Mama ciągle nas puka, żebyśmy pamiętały o Kevinie, a gdy właśnie się zaczyna zasypia. Wyczerpana wieloma nockami. Wszyscy są zmęczeni. Mama śpi, Tristan ogląda z nami Kevina, ze szwagrem pijemy Absynt. Jestem zniszczona. Idziemy spać.
Dziś wpada Babcia. Znów prezenty. Mama drze się na mnie, że kawa, talerzyki...potem siadają baby i mnie ignorują. Koniec końców dostaję ochrzan za to, że w ogóle raczę się wtrącać i zadaje pytanie, bo głośnym wyrażeniu swojej irytacji zostaję dopuszczona do głosu.
Diana z Michałem ruszyła na teściowej. Zostają tam na noc. Ja usiłowałam się uleczyć piwem. Teraz staram się to z zrobić dzięki herbacie. Dianka kupiła mi taką zarąbistą a prawie 50 zł.Gramy od dwóch dni w Fallouta 4. Jest świetny! Znow bijemy się o komputer, ale młody zrobił się spokojniejszy, grzeczniejszy, bardziej karny i myśli logicznie. Już dwa razy potrafił do mnie przyjść i mnie za coś przeprosić. Jestem dumna z brata. Naprawdę. Ale okropnie się czuję. Nigdy więcej nie będę tyle pić. Przynajmniej tradycji świątecznego chlania stało się za dość, ale zaraz padnę. Zniszczyliśmy się kompletnie, bez ogródek mówię młodemu, żeby zamknął japę - kolejnej godziny jego gadaniny nie zniosłabym po prostu.
Sylwester najprawdopodobnie w domu na kanapie. A co mi szkodzi. Jestem zmęczona. Loki ma coś z łapką. Kuleje. Znowu do weta. Zbankrutuję. Chciłabym, żeby ktoś mnie przytulił i poglaskał. Może to czas na znalezienie męża.
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)