Wiosennie z chmurkami...

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

WIOSNA...?


Wiem, że nie powinnam w nią jeszcze wierzyć. Ale raczej nie należy już wierzyć w zimę, od kiedy za oknem robi się coraz bardziej zielono i słonecznie. Co prawda dzisiejsze ciemne cumulonimbusy skutecznie czynią dzień ponurym, chłodnym i beznadziejnym, ale wystarczy tylko wyjrzeć przez okno od strony kuchni i od razu robi się weselej. Zresztą i po drugiej stronie bloku intensywny wiatr przegania chmury. 

Dlatego udałam się z psiurem na dłuższy spacer. Faktem jest, że mimo, że mieszkam tutaj od połowy września, chodzę raczej po utartych ścieżkach. Dziś poszłam sobie obejść kompleks sportowy na moim osiedlu. Długo już szukałam siłowni, a oczywiście najciemniej pod latarnią - nie pomyślałam o tym, żeby sprawdzić właśnie tam. Może dlatego, że myślałam, że za boiskiem do piłki nożnej poza ulicą już nic nie ma.

Teraz wiem jak bardzo się myliłam.

Poza stawianymi już gęsto i często w Polsce urządzeniami do "podwórkowego fitnessu", znajduje się tam boisko to piłki nożnej i baseballu. Z całą pewnością z nudą w domu w okresie letnim będzie można sobie poradzić oglądaniem rozgrywek i treningów. Poza tym jest tam mnóstwo ścieżek, po których można spacerować z psiurem. Dwa place zabaw, jeden na który wstęp chyba trzeba wykupić, bo przypomina bardziej tor dla dzieci w parku linowym. WIem, że sami z pewnością chcielbyście z niego skorzystać! Kolejny znajduje się po drugiej stronie przestrzeni rekreacyjnej i jest otwarty. Znajduje się tu także siłownia -  budynku przylegającym do placu zabaw dla "małpek". 

wiosennie-chmurkami-0eb06429d78a122e63b5

wiosennie-chmurkami-c23f04196711a9ffe6d7

wiosennie-chmurkami-8bc377897d4eab742e5f

Siłownie w ogóle w tej okolicy są dwie. Ta, o której mowa Fit4All i druga Fitness centrum Kamenak pod adresem Obla 51, więc jak mówił Michał dosłownie kawałek od nas, ale nie mam bladego pojęcia gdzie xD. Karnet w tej pierwszej (podstawowy, bez sauny), czyli tzw. permanentka kosztuje około 1300 koron. Mają lekcje grupowe, trenerów indywidualnych, masaże, tenis, zajęcia dla dzieci, dietetyka, solarium i saunę, co chcecie to bierzcie. Cały cennik znajduje się na ich dosyć klarownej czeskiej stronce internetowej. Może się skuszę, ale na początek chciałabym spróbować tych treningów wzmacniających u siebie w Decadance. Nie wiem. Muszę to sobie wszystko poprzeliczać. Chociaż fajnie jest mieć siłownie pod nosem. W piątki jest mało zajęć u mnie a w soboty nie ma w ogóle, świetna okazja na ogólnorozwojowy trening... Trzeba pomyśleć... i tak nie zamierzam wydawać więcej hajsów, których nie mam.

DOKUMENTY, PAPIERY, UMOWY


Ale jednak pośpiech popłaca. Najpierw osobiście dzwoniłam do biura Erasmusa, pytając o to, kiedy będziemy podpisywać aneksy. Z początku miało to być dopiero w po dwudziestym lutym, a jednak kilka dni później otrzymałam maila, o tym, że postępowanie ruszyło i trzeba posłać dokumenty. Posłałam ekspresowo i już dzisiaj otrzymałam wiadomość z załącznikiem, którym był mój podpisany przez obie strony aneks. Teraz tylko czekać na wpłynięcie stypendium, ale praca też się przyda.

A propos pracy - dostałam maila, w którym zaproszono nas do udziału w praktykach, polegających na nauczaniu języka polskiego osób, które nie studiują polonistyki. Na początku pomyślałam, uczenie - znowu nic dla mnie, a potem coś mnie ruszyło. Może fajnie będzie dosłownie tylko "spróbować się" w innym zawodzie. Jakby nie patrzeć już douczam w tym domu dziecka, więc czemu nie podjąć wyzwania? Wysłałam więc maila w drugą stronę z zapytaniem o szczegóły i swoją kandydaturą, jeżeli owe szczegóły przypadną mi do gustu.

SESJA


Dwumiesięczna to chyba za długo? Ja jestem osobiście wyczerpana. W Polsce zawsze żałowałam, że ludzie nawalają wszystko na dwa tygodnie, żeby mieć jak najdłużej wolne, a potem latają po poprawkach zamiast mieć wolne. Teraz natomiast wiem, że siedem ciężkich zaliczeń ciągnących się przez dwa miesiące, może wpędzić człowieka w depresję. 

Ja już choćbym chciała (bo chcę!) nie mogę się uczyć. Otwieram zeszyt i mam ochotę posprzątać, probić pompki, brzuszki, przysiady, iść z psem na spacer, poćwiczyć na flecie, gotować, zbierać pojedyńcze włosy Lokiego z podłogi... Wszystko jest lepsze! I nie idzie tu o zwykle studenckie nieróbstwo. Wcale. Ja się po prostu czuję wyczerpana. Wymięta. Przeżuta i wypluta, czekam na kolejne przeżucie. A od tego testu wiele zależy, tym bardziej panikuje, że niespecjalnie jestem do niego przygotowana.

Wniosek końcowy, lepsza sesja intensywna, ale krótka. Człowiek za bardzo się rozprasza na długie dystanse. 

A panika trwa. Znajomi wypisują do mnie co było na jednym egzaminie, ja ślę prośbę do wszystkich na roku o udostępnienie mi notatek z zajęć, na których nie byłam. Jak na złość nikt nie ma tych, których aktualnie potrzebuję. Mimo wszystko walka trwa, a ja staram się nauczyć przynajmniej tego, co udało mi się znaleźć w swoich luźnych zapisach, podczas gdy cały rok postawiony w stan gotowości przeszukuje swoje foldery i zeszyty.

KOREPETYCJE


W dalszym ciągu rozbraja mnie podejście wolontariuszy do tej całej nauki angielskiego. David najpierw powiedział mi, że nie chce przesadzać z przyprowadzaniem za dużej liczby native speakerów w stosunku do dzieci, po czym dziś poinformował mnie, że może przyjdzie jeszcze dwójka nowych wolontariuszy.

Helena za to napisała do swojej uczennicy, żeby zapytać czy ta raczy się stawić na lekcji, ale nie otrzymała odpowiedzi. Myślałam, że wobec tego poczekamy, aż młoda będzie nam skłonna odpisać, a koleżanka oświadczyła, że w związku z tym najwyraźniej musimy iść i zobaczyć, czy dziewcze będzie skłonne poświęcić nam czas! Kumacie?! Łącznie godzina drogi i to bez gwarancji, że ktokolwiek zechce skorzystać z lekcji xD Czy tylko dla mnie, to jest po prostu niegrzeczne?

Wiele rzeczy nie rozumiem, dlatego się irytuję. Ogarniam na przykład, że brak rodziców utrudnia współpracę z krnąbrnymi dzieciakami, ale przecież ci opiekunowie tam są po coś. Tj. czy naprawdę nie mogą zadbać o to, żeby dziecko było na lekcji, jeżeli ktoś- i to za darmo- poświęca swój czas? Najwyraźniej czegoś nie rozumiem, albo po prostu to brak powołania do pracy charytatywnej.

Tym razem nie przygotowuje kartek z ćwiczeniami i słówkami, nie chciałabym, żeby moja ponad godzinna praca poszła na marne. I tak mam co robić - tj. się uczyć, co też zamierzam uczynić już za chwilkę. Jeżeli moja dziewoja się zjawi, będę ją pytać po angielsku tak długo, aż natknę się na to, czego nie potrafi, poproszę, żeby i pokazała co przerabia w szkole i spróbuję złożyć w całość jakiś konkretny program.

W stawie zimna woda...


Odnaleźliśmy też w trakcie przechadzki mały stawek z czyściutką wodą i mostek. Loki już wciągnął mnie do pierwszej kąpieli. Co prawda tylko po kostki, ale wierzcie mi - woda zimna. Była zimna rok temu w Noc Kupały (około 21-22 czerwca), gdy kąpałyśmy się z siostrą w rzece, więc chyba nie muszę tłumaczyć, że teraz też nie było super przyjemnie. Chłopakom też nie do śmiechu było łowić wianki. Ale pieseł szczęśliwy, więc i Pani szczęśliwa.

wiosennie-chmurkami-8cbb22616548c090af6e

wiosennie-chmurkami-5c03a660ba292519e3bd

Tymczasem zagłębiam się dalej w otchłanie absurdu - spłacam kredyt środkami z karty kredytowej. Wesoło?

Ach, w oczekiwaniu na lepszy dzień - np. wekeend. Poegzaminowy piąteczek zapowiada się przyjemny, relaks, obżarstwo, radość z wolności, już krótkiej, bo w końcu lada dzień wracamy na zajęcia. 

A mi się już marzy lato, albo przynajmniej pełnia wiosny, zwłaszcza gdy mijam bogato zastawione stragany, małe osiedlowe sklepiki. Zioła i pieczywo pachną intensywnie (swoją drogą, aż mi się kręci w głowie, może to mięso, które zjadłam było już nieświeże, ach nawyki żywieniowe biednego studenta), aż się nie da wytrzymać. Wyobrażam sobie już jak ze znajomymi zalegnę popołudniu na kocyku, rozłożonym na słonecznej polanie, rozłożone na talerzykach owoce, warzywa, bułeczki różnego rodzaju, pogawędki. Taki zdrowy lunch. Psiur biega dookoła za patykiem albo obgryza kostkę (to wszystko, żeby tylko nie wcinał warzyw z kocyka - skubany lubi pomidory). Lekkie dyskusje, śmichy, chichy. Słońce sprawia, że człowiek się cieszy. 

wiosennie-chmurkami-04e103cda9519624c545

wiosennie-chmurkami-b75de987f625522e921c


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!