Wielki powrót do Brna!

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 5 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

Na ceste

Wielki powrót do Brna!

Wielki powrót do Brna!

Wielki powrót do Brna!

Droga męcząca jak zwykle, ale tak samo jak w poprzednią stronę rozbudza mnie słoneczko około godziny piątej - szóstej rano. Nie dość, że Śląsk i fabryki, które sprawiają, że cała okolica nabiera uroku jak z filmu SF - tak, my na pomorzu nie jesteśmy przyzwyczajeni do tych kominów xD, jak i unosząca się wszędzie mgła. Możliwości wielkich z telefonem i w autobusie nie mam, ale coś się udaje cyknąć.

Wielki powrót do Brna!

Wielki powrót do Brna!

Poznaję także koleżankę z Słoweni, która też na Erasmusie w Chorwacji poznała swojego chłopaka (uwaga, uwaga Polaka). Przez resztę drogi rozmawiamy o wszystkim, o podróżach, związkach na odległość, karierze, itd. :) Miła laska o imieniu Aneta, ale niestety nazwisko mi uciekło, więc nie mogę jej znaleźć na facebookach. Tutaj niestety żadna znajomość języków słowiańskich nam nie pomogła i musiałyśmy rozmawiać po angielsku - sama tak długo tego nie robiłam, że przez chwilę musiałam się oswoić z własnym głosem, mówiącym po angielsku.

Na śniadanie wcinam sobie przepyszną sałatkę z wędzonym Łososiem i jajkiem i piję najgorsze latte na świecie - radości i przykrości ze stacją BP, nie we wszystkim można być najlepszym.

Wielki powrót do Brna!

Powroty

To dziwne, ale po powrocie do domu poczułam się, jakbym nigdy stąd nie wyjechała. Co prawda Marcel odbiera mnie z dworca, a Loki jest jakoś dziwnie grzeczny, ale nie zmienia to faktu, że przyjeżdżając do Gdańska czy Rywałdu, miałam jakieś poczucie wyjątkowości, przyjazd na święto – i mimo wszystko to uczucie nie opuszczało mnie przez cały pobyt, nawet gdy rozwieszałam pranie w pokoju mamy.

Z powrotem do Brna wiąże się powrót do rzeczywistości – to jeszcze nie koniec walki o oceny. Oddałam już większość prac, teraz zostały mi najtrudniejsze rzeczy. Pierwsza zerówka ze światowych literatur już 30 maja i absolutnie nie czuję się do niej przygotowana. Mam też duże zaległości z przekładu, no i trzeba skończyć ostatnią prezentację na Machine Translation. Tak właściwie wszystkie te wymienione zajęcia to praca na dziś, ale rzecz jasna zaczęłam od nowego odcinka Gry o Tron, bo człowiek idealny nie jest i potrzebuje trochę rozrywki.

Co nie znaczy, że sobie odpuszczam. Wczoraj już nawet się za coś wzięłam. Zgięta wpół w niewygodnej pozycji w autobusie pisałam sześć stron bloga. Jako dziecko uwielbiałam podróże – im dłuższe, tym lepsze mi się zdawały. Dziś dochodzę do wniosku, że tyłek odpada a nogi drętwieją od czternastogodzinnych wypraw i żałuję, że nie mogę przemierzyć tej drogi w godzinkę lub dwie samolotem.

Pierwszy dzień w domu

To było nieco dziwne – zostać przywiezionym do domu i nie mieć nic do roboty… tylko czekać, aż Marcel wróci na kolację. Troszkę się pouczyłam, uzupełniłam seriale, ale na wykład już nie dojechałam – ciężka sprawa. Zapomniałam wypłacić pieniędzy i utknęłam na swoim zadupiu bez możliwości wyjechania z niego. Albo pojadę do Marcela na rolkach, albo skoczę sobie dziś na Campus Square i wypłacę pieniądze. Spora kwota została przeze mnie wydana w związku ze ślubem. Resztę chcę zainwestować. Dużo hajsów też czeka na mnie po powrocie – 30% zwrotu za Erasmusa.


Tymczasem interesuje mnie jak się mają nowożeńcy, bo jeszcze nie przysłali mi fotek xD Wstawiam więc to co mam i będę wstawiać i wstawiać. Co do mnie – wielkimi krokami zbliża się koniec semestru i już niedługo będziemy wolni. Boję się, że zmieni się to w regularne siedzenie w pracy, znając obowiązkowość Marcela, ale z drugiej strony to szansa, żeby zaoszczędzić spore pieniądze na powrót i wakacje. Nie znam jednak jeszcze dat niektórych zaliczeń, co jest zabawne, bo sam Pan Madecki mówił, że czas na podanie terminów jest do dziewiątego maja – muszę zerknąć do ISu…, może ktoś to robił przed północą. Ale to na spokojnie. Do oddawania kolejnych dyspozycji jeszcze ponad pół miesiąca.

My tymczasem rozkoszujemy się wolnością. Wieje delikatny wicherek (xD), dzięki któremu siedzenie w tym słońcu jest możliwe – jeżeli czekaliście całą zimę, żeby się opalać, to mogę was z przyjemnością poinformować, że teraz to już będzie odnosić skutki. Słoneczko praży, aż miło, ale na kąpiele w jeziorach, chyba jeszcze troszkę za wcześnie. Morza nie sprawdzałam, ale w Sopocie wieje tak, że około godziny siedemnastej musiałyśmy się owinąć kocykami, a i tak nie pomagało to zbytnio.

Ja muszę zmęczyć Lokiego, bo dziś na noc do Marcela, a jeszcze muszę złapać Paulinkę przed pociągiem, więc siedzimy sobie na wybiegu. Zresztą siedzenie na dworze nam nie zaszkodzi. Ja dzisiaj chyba skoczę na tych rolkach do centrum – przynajmniej poćwiczę za trening pole Dance, który dziś jest odwołany. Gdy skończy się szkoła, będę miała taką dowolność w ustawianiu pracy, że wreszcie powciskam sobie wszystko na właściwe miejsca. Powoli też trzeba zacząć myśleć o Woodstocku. O nie! Słońce! Zaszło nam słońce! No i teraz jest zimno.

Co do Woodstocku – to może chociaż tym razem nie będzie padać. Zmieniono datę, nie wiem co jeszcze można zrobić? Tańczyć dla Boga deszczu z prośbą o wzięcie urlopu?

PLANY – PLANIKI

Oczywiście dopiero co wróciłam. Przez ostatni tydzień nie miałam szczerze mówiąc czasu, aby oddawać sie swojemu ulubionemu zajęciu – wnikliwemu planowaniu wszystkim życia. W weekend jedziemy do Jesenika. Więc jakby planować nic nie trzeba. Będzie się spacerować, wygrzewać na słoneczku i kręcić fire show J. Może uda mi się namówić Marcela na grilla.

Powinnam też popatrzeć co się dzieje w okolicach Brna w najbliższych tygodniach. Trzeba wiedzieć jakie są opcje – na pewno nie będę siedzieć w domu. Wiem, że w czerwcu czy lipcu są jakieś dni indyjskiej kultury i na sto procent chciałabym wziąć w tym udział, poza tym oczywiście związane z poprawą pogody liczne ogniska i grille i piwkowanie w plenerze – tu nie jest taką zbrodnią jak w Polsce.

Wielki powrót do Brna!

Poza tym to idealna pogoda, żeby wcisnąć Marcela na rower i jeździć, jeździć, jeździć. Nie chodzi o samo robienie figury xD – po prostu przykro robi się człowiekowi, gdy jest tak piękne, a siedzi się przed komputerem. Tak, oczywiście mamy pracę, szkołę, bloga no i trzeba pisać książkę, może wreszcie ją skończę.

Blogowa rozkmina

Tak mi przyszło na myśl – jak byłam mała i te całe blogi i Internety dopiero zaczynały nas uzależniać, bloga pisało się, żeby pokazać komuś swoją pasję – co znaczy, że trzeba było mieć pasję albo co najmniej jakieś małe zainteresowania, żeby o czymś pisać.

Dziś nie tylko blogi, ale także kanały na youtube, które kiedyś stanowiły źródło tylko i wyłącznie rozrywki, są sposobem na zarabianie pieniędzy,  co oznacza także, że są sposobem na życie.

Życie wirtualne jest obecnie niemal tak samo ważne jak zwykłe. Ludzie pragną być widoczni, popularni w sieci, nawet jeżeli nie daje im to nic więcej niż satysfakcję. Obecnie, żeby zostać „gwiazdą” Internetu, albo osobą rozpoznawalną nie trzeba ani umieć coś, czego nie umieją inni, ani pisać mądrych rzeczy na facebookach, ani w ogóle nic prezentować swoją osobą.

Ile dziwnych komentarzy lub zdjęć znajomych moich znajomych, albo ludzi, których dodałam od tak, bo prosili, wyskakuje mi codziennie po odpaleniu facebooka i sprawia, że zaczynam się zastanawiać, jaki maleńki odsetek ludzi na tym świecie w ogóle używa mózgu? Ale jakby nie patrzeć, ten facebook ewoluował w niemalże nową wirtualną rzeczywistość- ludzie się tam poznają, wymieniają informacjami o sobie, dzielą najbardziej dramatycznymi historami, reklamują, sprzedają, dokonują decyzji. Niesamowite jak bardzo potrafimy zatracić się w tamtym świecie, będąc jednocześnie jedną nogą jeszcze w tym, w tym, w którym siedzę teraz – w tym, w którym oddycham słodkim zapachem bzu powietrzem, czuję ciepło promieni słońca rozchodzące się po mojej skórze.

Jak  bardzo to piękno letniego popołudnia w wolny od zmartwień idealnie zaplanowany dzień sprawia, że człowiek czuje się bezpieczny. Brakuje tu jeszcze oddalonej o całe czternaście godzin rodzinki, Marcela ciężko bojującego za swoją karierę i przyjaciół, własnego podwórka i własnego domu, ale nie przejmuję się. Człowiek raz  na jakiś czas robi porządek w swojej pokręconej, zabałaganionej głowie i uzyskuje jakiś spokój.

Jestem z dala od ważnych spraw świata – PiSowskiej rewolucji w Polsce, Amerykańskich bomb, krachów na giełdzie i chociaż może wam się to zdawać naiwne wcale nie chcę się przejmować rzeczami ludzi wielkich, mądrych i znaczących. Po co miałabym myśleć o tych ich problemach, kiedy sama jestem szczęśliwa? Wystarczą tylko drobne rzeczy, które robimy – czasami może reaguje zbyt impulsywnie, ale to tylko dlatego, że tak strasznie mi zależy i się boję. Bardziej niż jestem w stanie przyznać przed samą sobą.

Zaliczenia

No i są! Dodatkowe trzy przedmioty wystawiły terminy zaliczeń. Koniec melancholii. Teraz dowiem się, na co muszę najpilniej się przygotować i kiedy… przynajmniej w teorii, zakończy się moja walka podczas sesji. Boże! Z morfologii pisemny i ustny, chcą mnie zabić xD.  Na termin ze stylistyki na początku czerwca już wszyscy się rzucili, także zostaje mi najbliższy termin na 20.06. A  zdaje się, że z przekładu mamy zaliczenie na ostatnich zajęciach, więc dobrze by było ogarnąć, czy już mnie to nie minęło, no i zacząć się uczyć, tak samo do pozytywizmu. Kiedy jest ostatni dzień? No i prace trzeba oddać do końca maja. Jezu… pracowity maj.

  • 18. 05 pozytywizm i moderna… o Cholerka, o za tydzień Muszę ogarnąć lektury . Polega na wyjaśnieniu zagadnień z epoki, opowiadanie o podanej pozycji z lektur i orientowaniu się, jeżeli idzie o chronologię.
  • 30.05 Evropa a svet – W tamtym semestrze była do pogawędka i z całą pewnością w tym też będzie to rozmowa, zobaczymy tylko w jakiej formie. Należy przygotować pozycję dla każdego kraju Europy no i orientować się w ogóle na temat rozwoju literatury na całym świecie. Dużo materiału. Pan profesor w porządku, ale cholera wie kto będzie oceniał, bo każdy wykład był z kimś innym.
  • Do 30.05 muszę też oddać pracę z Redakcni prac, które chwilowo mam zrobione tylko częściowe, ze względu na braki z wykładów, które opuściłam, gdy byłam chora. Odesłać też trzeba pracę z Experimentalniho filmu, na który w chwili obecnej mam tylko wstęp – na szczęście tylko trzy stronki.
  • 2.6 Morfologia – część pisemna, jeżeli się uda część ustna – a to coś nowego, ale w pierwszym semestrze była tylko pisemna, a teraz pewnie kończy im się ten przedmiot. Ciekawe, mieli go chyba w tym systemie co my Wiedzę o współczesnym języku polskim – dwa lata i egzamin.
  • 13.06 Prakticky preklad – tu jest poprawkowy termin, więc jak rozumiem piszemy w ostatnim tygodniu, a potem tłumnie poprawiamy. Długo mnie nie było – jest jakoś tak dziwnie ustawiony w moim grafiku, że często o nim zapominam – muszę się przyznać. Zwykle fragmenty tekstu plus ćwiczenia językowe, słówka, całe wyrażenia, itd.
  • 20.06 Stylistyka i kultura języka – rozmowa – pytania do części teoretycznej zajęć i analiza tekstu, zdaje się, że będzie to najlżejszy egzamin w moim życiu, ale jeszcze muszę przejść przez prezentację. Sesja jak zwykle budzi we mnie niepokój, ale po zdaniu pierwszego roku bez większych problemów czuję się przygotowana po raz czwarty na tą walkę.

Pierwsza posiadówa z książkami przed sesją, Laura+Marcel+chipsy – już dziś.

Na pocieszenie zarzucę was fotkami ze ślubu.

Wielki powrót do Brna!

Wielki powrót do Brna!

Wielki powrót do Brna!

Widzicie - taniec do których ich zmusiłam, a jacy szczęśliwi xD.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!