Wielka noc

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 6 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

Nie, to wcale nie błąd ortograficzny. Noc naprawdę była wielka, ale o tym to później.

To przykre odczucie, że wszystko się kończy nie jest zbyt dobrym tematem do rozmów. Myślałam, że z nadejściem wiosny wstąpi we mnie jakaś nowa energia i może nawet wstąpiła, ale nie zmienia to faktu, że postępowanie czasu jest dla mnie zgubne, bo oznacza powrót do Polski, do której wcale nie chcę już wracać. Całe wakacje będą z pewnością bojowaniem o wszystko i o nic. Tyle rzeczy muszę poustawiać do kupy i bardzo bym chciała, żeby ktoś mnie w tym wsparł, bo póki co czuję się strasznie sama pod stertami papierów i własnych pragnień. Wiem czego chce, ale nie mam bladego pojęcia o czym marzy cała reszta świata i jak nasze plany układają się w stosunku do siebie.

Co do licznych końców – za 6 dni kończy się konkurs. Nie będzie na prezent ślubny dla siostry xD. Ani na naszą wykwintną kolację w najdroższej knajpie w Brnie. Przynajmniej do dziesiątego dostanę wypłatę. Będzie na rolki chociaż.

A więc jaki jest plan?

Początkowo miał być prosty. Weekendu Marcela, niedzielny koncert i szukanie koszyczków ze śniadaniem wielkanocnym rano. Po całym dniu wyrywania poduszek z zębów Lokiego stało się jasne, że, mimo że poza tym był grzeczny, nie możemy go zostawić w domu pełnym cennych rzeczy samego. Plan został dziko zmieniony. Po 16:00 pies został odwieziony do mnie do domu. Jeszcze szybko do mieszkania Marcela ukryć koszyki i można lecieć. Uwielbiam ten zwyczaj – chichotam nerwowo, gdy potem inni szukają schowanego przeze mnie koszyka.

Wielka noc

Poszliśmy rano na zakupy i dostałam kategoryczny rozkaz oddalenia się z psem na spacer na ten czas xD Gadaliśmy z bezdomnymi w międzyczasie z Lokim i biegaliśmy po torach. Tym razem ze Slovenky, zostałam Ukrainką... zastanawiam się, kiedy wreszcie ktoś trafi z Polską.

Wielka noc

Wielka noc

Wielka noc

Wielka noc

No to ruszamy! Trzeba być wcześniej, no bo przecież plakat, musimy zdobyć plakat. Przynajmniej jakaś pamiątka. Ceny koszulek, czapek i innych bajerów… no cóż, nawet tyle ze sobą nie zabrałam xD.

Za to stać nas na opijanie się piwkiem i konsumowaniem kiełbaski z grila, przy czym podziwiamy dzieła grafficiarzy i innych artystów. Czuję majówkę w kwietniu. Siedzimy na murku w pełnym słońcu, ślinka nam cieknie od zapachu karkówki – palimy fajeczki i pleciemy trzy po trzy. Jesteśmy wcześnie, ale przecież był bogaty program, a akcja miała ruszyć o 16. Ruszyło sprzedawanie alko, koszulek i mięsiwa. Impreza dopiero o 22:00. Zdążyliśmy porobić fotki Petrova i Spilberka przy różnym oświetleniu, skorzystać z toi toiów – trzeba przyznać, że zapaszek i wygląd jak na Woodstocku po czyszczeniu, nawet jest papier. Dobrze, gdy impreza jest przygotowana od początku do końca.

Wielka noc

Wielka noc

Wielka noc

Wielka noc

Robi się coraz zimniej, a do 22:00 jeszcze sporo czasu, ruszamy więc na spacer. Deklaruję, że wiem gdzie urocza knajpka, ale niestety nie wiem, a jedynie coś kojarzę, w związku z czym biegamy po starym mieście przez dobrych kilka chwil – zatrzymujemy się, żeby zrobić jeszcze kilka ujęć Petrova i lądujemy w Trójce. Oryginalnie mieliśmy wziąć sobie kawę, potem coś dobrego i rozgrzewającego, na koniec Marcel zamówił sobie piwo xD A ja grzane wino.

 W końcu sala zaczyna się zapełniać. My też śmigamy do przodu. Jestem mała, więc akurat przepychanie się i wpychanie w luki między ludźmi nie sprawia mi trudności, z drugiej strony nie ważne gdzie się wepchnę i tak jestem zbyt mała, żeby cokolwiek zobaczyć w tłumie innych, no i łokcie innych są mniej więcej na wysokości mojego nosa, poza tym mało powietrza tam dochodzi na dół.

Jest pokaz tańca – spoko. Raz na jakiś czas ktoś się ruszy i zobaczę śmigającą nogę, czy rękę w ruchu „robot Dance”. Ogólnie tragedii nie ma. Jest dobrze.

Wielka noc

Wielka noc

Wielka noc

Wielka noc

Co do koncertu, następnego dnia narzekało się na nagłośnienie – specem nie jestem, głucha też nie jestem, więc to co chciałam usłyszałam, a specjaliści niech krzyczą na cały świat, od tego są, by tworzyć niepokoje i niezadowolenie tam, gdzie ludzie się dobrze bawią. Jeden zarzut jednak był celny – dotyczył wszechobecności fotografów. Akcja wielka i uuhuhu gwiazdy, ale rzeczywiście podczas dzikiego koncertu dwóch fotografów na samej scenie, niemal przytykający aparaty do twarzy artysty to chyba przesada, to samo jeżeli chodzi o pokaz tańca. Nie idzie o fakt, że sobie są jak drugie gwiazdy, a przecież zupełnie na scenie niepotrzebni, ale ich machanie statywami i innymi pierdołami, a po drugie właśnie sam fakt, że ich ciało znajduje się na scenie zasłaniając wszystko jest irytujące.

Ostatecznie wychodzimy jednak potrampani, ale szczęśliwi. Pora na kolację. Marcel króluje ze swoim risotto i zapiekanym makaronem. Ten to ma dobre pomysły. Takie risotto starczyłoby mi na cztery dni! Co prawda ile można jeść risotto. Ale swoją drogą – szybkie, łatwe, długo wytrzyma. To jest myśl. Albo ten zapiekany makaron! Co prawda to wszystko w swej prostocie jest tak dobre, że pewnie zjadłabym wszystko w ciągu nie więcej niż dwóch dni. Strasznie nas te święta rozleniwiły. Obfite śniadanka, kolację, obiady, herbatki, piweczka. No i teraz mamy te koszyczki. Dostałam mleko kakaowe w tubce. MLEKO KAKOWE W TUBCE? I jak ja mam go nie wtrąbić w ciągu jednego dnia.

oto koszyk dla Marcela, teraz wreszcie mogę zaprezentować

Wielka noc

Wielka noc

Ciągnik z jajka kinder niespodzianki też musi być xD

Póki co się nie łamię. Zjadłam pół mleka, pół opakowania żelków, jajecznicę z bułeczką na śniadanie i spaghetti na obiad, na kolację to co mi zostało z pieczarkowej z bułką. Staram się robić przysiady i brzuszki za każdym razem, gdy pomyślę o zajrzeniu do szafki, w której jest tyle łakoci. Dostałam też książkę: „Ostrov” Roberta Merle. Teraz muszę szybko skończyć pisać tego bloga, żeby móc zacząć czytać.

Wielka noc

Otworzyłam własny ogródek.

Nie mam zbyt wiele do napisania. Zresztą ilość tego co napiszę i tak już nic nie zmieni w rankingu. Chciałabym zając się moimi sprawami. Usiąść i poczytać… Chociaż jeszcze bardziej chciałabym się wrócić do Marcela i pograć w GTA. Dochodzę do wniosku, że wygodniej gra mi się na komputerze, niż joystickiem. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, a zresztą w weekend byłam tak rozleniwiona, że zamiast grać spałam. Dawno nie pozwoliłam sobie na tak leniwy weekend, żeby drzemać w ciągu dnia.

Starałam się pisać książkę i opowiadania, robić zadania, pisać pracę, ale widok równomiernie chrapiących Lokiego i Marcela zmęczył mnie bardziej, niż napisanie tego wszystkiego co mam już do tej pory. Mniejsza. Nie mam już na to czasu. Obejrzę coś. Przeczytam minimum pięćdziesiąt stron, ale tak porządnie ze słownikiem – trzeba poszerzać zasób słownictwa. Na koniec dzień dla ciała – zrobię drugą serię pompek, przysiadów i brzuszków, żeby rano być dumną ze swoich zakwasów.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!