Vanocni trh

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

   Udało się. Byłam w banku. Wypłaciłam 2800 koron (prawie 5oo zł) i całe to 500 zł poszło w praktycznie jeden dzień. Dawno nie wydałam tyle pieniędzy w jeden dzień. Ciężko mi to przyznać, ale kiedy wokół ciebie biegają setki ludzi, kupują prezenty i piją vanocní punč ciężko jest nie ulec temu wariactwu.

   Mnóstwo jest też atrakcji dla dzieci- diabelski młyn i kolejka to dopiero początek. Mamy także mało zoo, zwiezione z naszego Brnieńskiego ogrodu zoologicznego i duże zoo - tzw. szopkę. Swoją drogą zawsze bawiła mnie ta nazwa

Vanocni trh

Vanocni trh

Vanocni trh


    W Gdańsku zawsze tylko przebiegałam przez bożonarodzeniowy jarmark i mimo, że czasami zatrzymywałam się, żeby popatrzeć, nigdy nie wybierałam się na kilka godzin, żeby zatracić się w mani świątecznych zakupów. Jestem stuprocentową kobietą. Przepadłam... a raczej zapadłam się pod pudła, woreczki, pakuneczki. Czuję się jak świąteczny elf. Tym bardziej, że po powrocie musiałam zabrać się za pakowanie. Zrobiłam też bardzo mini prezent sobie, kupiłam wreszcie kadzidła i zamiast psem, pokój pachnie Mirrą.
   Nie byłabym również sobą, gdybym nie skosztowała tego osławionego vanocného punču. Jest to słodki, pachnący piernikiem, gorący napój alkoholowy. Cudownie rozgrzewa. Kojarzy mi się drodzy z naszym grzanym winem po prostu - tylko słodkim, tak strasznie słodkim...

Vanocni trh


Na targu można też skosztować wielu potraw z grilla. Mnóstwo mięcha, prażone kasztany, bramboraki (wytwory z ziemniaków). Ja zamawiam za sto koron dvouručak - jest to coś na miarę hot-doga, takiego woodstockowego, może nie ze względu na wypchanie składnikami, ale na wielkość. Posmarowana grubo musztardą, z podsmażoną cebulką, kiszonymi ogóreczkami i wielką parówą! Nie wiedzieć dlaczego, wszyscy pracownicy stoisk i klienci śmiali się ze mnie, jeszcze dwadzieścia minut po tym jak ową bułę zakupiłam i usiłowałam skonsumować. Opierała się skubana, ale dałam radę! Już nic dziś nie zjem...

Vanocni trh


   Tymczasem prezenty już owinięte i popakowane do walizki. Mam już też bilety - z Brna do Ostrawy, z Ostrawy do Katowic. Ostrawę to może nawet sobie poogladam, bo na przesiadkę będziemy z psiurem czekać godzinę. Gorzej z Katowicami, w których w sumie nigdy nie byłam, bo tam na przesiadkę mam dziesięć minut. Jeszcze nie kupiłam tego nieszczęsnego biletu, bo szczerze mówiąc modlę się, abym do tego czasu znalazła jakiś blablacar do Gdańska, co może jest mało prawdopodobne, ale pociąg kosztuje niemało... a i tak trzeba będzie się znów sprintem puścić za przesiadkowym w Warszawie. Uff... tą już przynajmniej troszkę z nam.

Vanocni trh


    Szykuje się także świąteczne spotkanie polonistów, organizowane przez naszych wykładowców. Kiedy zapytałam koleżankę co się tam robi odparła, że organizatorzy przygotowują jakiś program, a potem rozmawia się i pije. Podejrzewam, że to jak taka wielka wigilia klasowa xD. Będzie się to dziać w środę, co mi szkodzi zajrzeć, zwłaszcza, że impreza zaczyna się o 19. A w czwartek - o zgrozo, znów jeden z najcięższych dni. Za  dwa tygodnie jedziemy do Polski. Nie sądziłam, że tak mi będzie spieszno.
    

W międzyczasie zaczęłam troszczyć się o zaliczenie przedmiotów, dla których nie mam ekwiwalentów. Męczę pracę doktorską mojego profesora. Skubana jakoś nie chce skupić mojej uwagi na dłużej niż godzinę... a może to wina Lokiego, który usiłuje odgryźć mi rękę ilekroć biorę się do pracy. 
     Dostałam temat pracy na opracowanie redakcyjne. Mam napisać trzystronnicową prognozę dla rynku książki w roku 2020 - witajcie tabelki sprzedaży, wykresy popytu i podaży, nazwy wydawnict, trendy, plany... Mam podejść do zadania "bardzo poważnie". Zawsze jednak prognozowanie kojarzyło mi się w pewnym sensie z udawaniem Kasandry. W końcu ciężko przewidzieć co to tam będzie, nawet jeżeli rzeczywiście te prognozy się robi i nawet zdażają się one sprawdzać. Pracę muszę oddać w pierwszym tygodniu po świętach. Po pierwsze - wesołych świąt, po drugie - to nawet dobrze, bo po świętach i tak muszę się uczyć do zaliczeń w Brnie. Potem jeszcze dostanę teksty do poprawienia, a muszę jeszcze zaliczyć jakoś tą pracę doktorską - tj. wiedzę o niej. Tego wszystkiego jest duuuużo. Duuuużo. Nie do końca wiem jak się za to wszystko zabrać.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!