Psiur na drodze!
Wysiadam jak zwykle na Konecneho namesti. Dziś wyjątkowo wychodzę nieco szybciej. Czekają na mnie przygotowane książki w bibliotece ziemii Morawskiej - "Horyzonty nihilizmu" M. Januszkiewicza i "Dramat jako filozofia dramatu na przykładzie twórczości Tadeusza Różewicz" I. Górskiej. Wychodzę z siebie na te lektury. Muszę wreszcie skończyć swoje prace semestralne.
Czekam więc na światłach, na mrozie, z nowiutkimi słuchawkami na uszach, gdy nagle po drugiej stronie ulicy przelatuje spora, brązowa kupka sierści. Pies wygląda na przestraszonego, jakby kogoś gonił, na tyle przerażająco, że wszyscy go przepuszczają. Co do mnie...wciśnięta w chodnik czerwonym światłem, nie zdążyłam nawet zdecydować czy wbiec na ulicę, a psiur już znikł.
Co mogę zrobić? Przecież nie będę biegać w kółko jak oszalała, poszukując zbiegłego psiura. Idę do biblioteki i wchodzę w Nerudovą (następną uliczkę od Veveri) i co widzę? PSIUR. Biegnie. Znów w dół ulicy. Teleportował się, kurcze czy co? Patrzę w dół ulicy w stronę biblioteki, na psa, to w dół, to na psa. I gwizdam...
Mężczyzna po przeciwnej stronie ulicy patrzy na mnie (jak potem stwierdził z odczuciem: "ooo, hipster" xD ) ze zdziwieniem, a psiur zatrzymuje się skołowany i merdnie ogonem. Ku mojej uldze nie wskoczył na ulicę, tylko zatrzymał się i krążył w miejscu. Przeszłam na drugą stronę pogwizdując i powoli wyciągnęłam do niego rękę, modląc się, żebym jej nie straciła za swoją dobroć. Psiur okazuje się rozkoszny i grzeczny. Z tym, że co teraz? Łapię go za obrożę. Patrzę w lewo, patrzę w prawo. Kurde, no i co? Zostawić, nie zostawię? Iść nie wiem gdzie? Akurat żadna policja ani straż nie przejeżdża. Na szczęście kolega Jakub ma dostęp do internetu. Dzwoni do weta, mówi, że piesek na tatuaż, każą dzwonić do straży miejskiej. Jednocześnie wrzucamy jego fotkę a stronę psi detektyw. Po pół godziny oczekiwania nasz psi kamrad zostaje oddany w troskliwe ręce miejskiej policji, a ja zmarznięta śmigam do biblioteki.
Teraz jestem na zajęciach (dzieje teatru w kulturze europejskiej) i spojrzałam już na stronkę i z tego co widać właściciel został już poinformowany. Oby psiurek bezpiecznie i szybko wylądował w domu. Płakał przez cały czas. W takich momentach wyobrażam sobie, że Loki jakimś cudem gdzieś by się zaplątał i mam nadzieję, że ktoś by mu pomógł i zabrał go prosto do weta, żeby zczytać chip.
Foty by Jakub (z miejsca zdarzenia)
Tak udało mi się zaliczyć dobry uczynek za granicą xD Uff, dzięki psie i starczy dobroci do końca tygodnia.
W poniedziałek biorę udział w swoim pierwszym erasmusowym evencie. Polega on na propagowaniu wyjazdów na naukę za granicę, przede wszystkim w ramach Erasmusa.
Zamierzam im pokazać jak wyglądał mój start (poniekąd przerażający) w Brnie na kilku fotkach i w pięciominutowym opowiadaniu. Głównie chcę im przekazać, że da się wybrnąć z każdej opresji. Mam nadzieję, że ich nie zniechęcę.
Później jako reprezentantka Polski, ale i Gdańska (swojej uczelni UG) zamierzam powiedzieć co nieco ogólem o studiach w Polsce, ale i zaprosić ich serdecznie do Gdańska, tak więc pokaże im także swoją uczelnię i wszystko co oferuje moje miasto.
W poniedziałek wieczorem relacja :) A tymczasem w weekend zamierzam wreszcie odwiedzić to Muzeum Romskie.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)