Pater Noster

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

Zwycięstwo w walce z biurokracją?

Nie wiem, czy udało mi się wygrać z Panią z dziekanatu, czy stwierdziła, że moje głupoty nie da się leczyć i dla świętego spokoju (swojego) przyjęła niepełne (według niej) podanie o stypendium socjalne. Otrzymałam jednak wiadomość mailową, w której informuje, że na temat decyzji komisji stypendialnej powinnam się informować pod koniec miesiąca. Nie chcę nawet wiedzieć, kto w niej siedzi. Ale liczę na to, że cyferek nie da się oszukać, a profesjonalizm wygra z niechęcią. Z drugiej strony też zwracam uwagę, na dziwne odpowiedzi – zamiast napisać, że podanie przyjęto, napisano jedynie o niekonkretnej dacie wydania decyzji („gdzieś pod koniec lutego”?).

Mogę w takim razie zapytać co jest teraz, jeśli nie ostatnie dni lutego?

Koniec końców znów trzeba czekać. Znów… A jeszcze nie doczekałam się pierwszego stypendium.

Pobujajmy się z Czechami

Nic lepiej nie uczy języka, niż spotykanie się native’ami. Nie tylko jeżeli umiecie język już w stopniu komunikatywnym, nawet jeżeli to dopiero wasze początki, to warto się osłuchać, bo ludzie w swoich językach mówią szybko, niezrozumiale, już nie mówiąc o tym, że używają języka potocznego, mówią w slangach i dialektach. Ja np. myślałam, że nie poradzę sobie z konwersacją na imprezach, przy hałasie, tysiącu ludzi mówiących naraz, ludziach mówiących niewyraźnie. Mimo wszystko nie miałam większych problemów. Co prawda chłopcy musieli mi tłumaczyć, niektóre słówka czy sformułowania, ale nic nie wchodziło w drogę luźnej konwersacji na różne tematy. Rozumiałam też mniej więcej, o czym rozmawiają ludzie obok mnie.


Druga rzecz, nikt nie pokaże wam miasta tak, jak miejscowa osoba, taka mieszkająca tu, jeżeli nie od zawsze, to od dłuższego czasu. Marcel bez problemu biega ze mną po całym mieście, a ja nie mam bladego pojęcia gdzie jestem. Do tego już wiem, gdzie jest większość chińskich restauracji w Brnie xD. Dodatkowo mamy przewodnika za friko. Co, gdzie, jak, kto, z kim, a przy tym wszystkim wprowadzanie w jakimś stopniu z zawirowania czeskiej mentalności(chociaż nie zupełnie innej, też nie do końca takiej samej jak polska) i historii. Do tego poznajemy nowe linie tramwajów, przydatne skróty, chociaż nigdy nie jest pewne, czy przejście pod jednym z mostów nie będzie zamknięte. Podsumowując, dalej gubię się, bo z mapą sobie nie radzę, ale wiem w którą stronę nie iść jak się zgubie i gdzie dostanę wypasiony obiad za stówkę.

Pater Noster

Taka brama zaprasza nas na pierwszy dziedziniec przedszkola. Swoją drogą mateřska škola to właśnie przedszkole.

Pater Noster

A na dziedzińcu znajduje się takie conieco. 

No i dostaje tosty xD Nic nie może się równać z tostem. Zagadka: są obiadem, czy śniadaniem? Co o tym decyduje? Forma czy pora? A może ani jedno, ani drugie większego znaczenia nie ma. Rzeczywiście mówimy wczesny lub późny obiad na solidny posiłek. Ale jeżeli nie masz nic w lodówce i zjesz to co wygrzebiesz z dna szafy na skromny posiłek w porze obiadu, najpewniej obiadem to właśnie nazwiesz, gdy ktoś cię spyta „co robisz?”. Odpowiemy przecież „jem obiad”. Chyba, że to akurat chipsy…, ale jeżeli są jedyną rzeczą, którą jesz…

Ojcze nasz…

Uczymy się łaciny, czy zgłębiamy historię techniki?

Pamiętacie, jak pisałam o dziwnym windo- podobnym urządzeniu z głównego oddziału czeskiej poczty? Marcel znów popisał się niecodzienną wiedzą. Ale najpierw oczywiście musiał wybadać, czy zrobiłam zdjęcie, a ja musiałam strzelić buraka i przyznać się, że gdy portier zapytał mnie, czy potrzebuję jakiejś pomocy, to zwiałam. Urządzenie nazywa się Paternoster, inaczej zwany jest dźwigiem okrężnym. To taka baaardzo stara winda. Wybaczcie użycie grafiki z eksploratorzy.com.pl, ale po prostu muszę wam to zaprezentować. Sposób funkcjonowania tego ustrojstwa.Tak sobie jeździ w górę i naokoło. Nie martwcie się, po drugiej stronie nie zrzuci was w otchłań. Zawsze znajdujemy się w pozycji pionowej.

Pater Noster

Największym problemem jest wysiadanie z tego to „wehikułu”. Rusza się nieustannie, w związku z czym zdarzyć się mogą wypadki. No i niepełnosprawny raczej nie zdąży do tego wskoczyć. Między innymi dlatego zostały wycofane z użycia i zastąpione znanymi wszystkim, klaustrofobicznymi windami. No więc, po raz kolejny Marcel odsłania trapiące mnie tajemnice.

Muszę tam wrócić i się przejechać!

Walka z ekwiwalentami

Nieee, wcale nie chodzi mi o Learning Agreement. Chociaż swoją drogą, muszę wypełnić i posłać changes. Jasna Cholerka. Jak myślę o tych podpisać, dziekanach, koordynatorach, to już mi się bardziej chce znowu zaliczać drugi semestr w Polsce… Żartuje. Naprawdę nie chcę.

Chodzi rzecz jasna o moje pierwsze zadanie pisemne w tym semestrze. Dwie strony znormalizowanego druku o stylu artystycznym, z jakimiś czeskimi pojęciami, które niespecjalnie rozumiem. Wykładowca się pytał czy ogarnę? Pytał się? Powiedziałam, że tak? Powiedziałam. No to teraz trzeba ogarnąć. Ale już wiem, że po napisaniu tego niezwłocznie poproszę kogoś o wyjaśnienie dręczących mnie kwestii. Mianowicie czym jest ta přiznakovost, na którą mam dać szczególny akcent w krótkiej notatce. Słowo piřiznak ma wiele znaczeń – cecha, atrybut, symptom, właściwość. Póki co błądzę. Nie rozumiem za bardzo o czym czytam, może także przez strukturę zdań. Zdaje mi się jednak, że to coś w stylu podziału na styl formalny i nieformalny. Coś co działa według systemu i to co się z niego wyłamuje. Będę musiała jeszcze o to dopytać, ale może to dobry trop.

Mam też problemy z formułowaniem swoich myśli, po raz kolejny, po czesku. Chodzi o to, że to wszystko jest praca. Musi być elegancko i nie może to być lanie wody. Latam więc do Simony, ta podaje mi najpierw odpowiedniki słowackie, potem poprawia się po czesku, ale w końcu dochodzimy do jakiegoś porozumienia. Mam już niecałą jedną trzecią strony. Próbowałam to zrobić przez godzinę. Dobrze, że zdecydowałam się zacząć wcześniej. Z doświadczenia wiem, że i straszniejsze prace pisało się w jedną noc przed terminem, ale teraz wiem jaki to hardcore i nie zamierzam tak torturować mojej głowy.

Tymczasem mam przed sobą jeszcze wiele rozdziałów książki Čechovej także, módlcie się za mnie. Będzie ciężko, ale ambitnie.

Spacer w deszczu.

I ch** strzelił spacer i piwko. Słońce miało być taaakie. Cieplutko miało być. Zupełnie jak wczoraj. Ale nic. Szare chmury. Lekki wicherek, no i po południu zaczyna padać. Nawet ja daruję sobie spacerowanie (wybacz psie, szybkie bieganko i do domu). Paulina darowała sobie ZOO, chociaż nie jestem pewna, czy w ogóle darowała sobie aktywności tego dnia, chociaż nie była pewna, czy usiedzi w domu. Zastanawiam się dlaczego, bo pogoda aż wciska w fotel, zmusza do otulenia się kocykiem. Sama nie wiem, czemu ja wyszłam z domu. Ale… nie żałuję. Tu macie statue z Moravskeho Namesti na tle zrąbanego nieba.

Pater Noster

Zestaw ratunkowy  instant… i oby nadeszło stypendium

Nie wiem, co jeszcze powstrzymuje mnie przed wzięciem fletu i zarobieniem paru koronek na ulicy. Może to pogoda, bo nie uśmiecha się grać w deszczu. Może to tłumy, coraz już większe i ludzie niespieszni, a może właśnie jeszcze za małe tłumy, w których nie zniknę i nie będę anonimowa

Ale na tych trzech zupkach, które mi teraz zostały, małym jogurcie, jajku i dwóch ziemniakach, raczej nie wytrzymam dłużej niż dwa dni. Wątpię szczerze. Nie jest dobrze. Chociaż bywało gorzej, dziś nawet wspominałam pierwszy semestr studiów i 101 potraw z ziemniaka (matka kupiła mi wielki, olbrzymi kosz ziemniaków i nie miałam nic więcej). Było wtedy zabawnie, prosto, nie było kredytów i ani myślałam, że kiedykolwiek wyskoczę aż tak daleko od Gdańska. Ze wszystkiego co było i minęło, cieszę się i dumna jestem.

Pater Noster

Ale chciałabym już dostać moje pieniądze, bo ciężko się myśli o pustym żołądku, a jutro mam trening, zajęcia i do tego idziemy na te warsztaty o tym jak powstaje komiks.

Kasia już w Czechach, ale nie jest pewna, gdy się spotkamy, bo planuje podróż. Najpierw się śmiała, że gadam o nauce na Erasmusie, teraz się śmieje z innych, że gadają tylko o imprezowaniu. I weź ją tu zrozum.


Galeria zdjęć


Komentarze (2 komentarzy)

Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!