Moje życie by się tu totalnie wyje****...
Koordynatorskie podstawienie haka na półmetku
Myślicie, że to już koniec? Większość macie już zaliczoną, najgorsze przedmioty z głowy i praktycznie nudzicie się potwornie – większości skończyły się hajsy, inni się uczą, inna część już wyjechała. Nic tylko doczekać do końca, podpisać dokumenty i wrócić do domu, gdzie zacznie się rozliczanie z wyjazdu.
Nie stresując się, ale tak jak ja to robię, będąc o krok do przodu, zaczęłam planować i zbierać dokumenty, których potrzebuję do rozliczenia pobytu. Zgodnie z Erasmusową umową warunkiem prawidłowego rozliczenia semestru jest dostarczenie Confirmation of Study Period, Transcript of Records i kompletu Learning Agreement z podpisami wszystkich zainteresowanych.
Wszystko cacy. Dwa pierwsze dokumenty będę załatwiać dopiero na tydzień przed wyjazdem, ale LA znajdujące się w mojej studenckiej aplikacji mogę wydrukować już teraz i schować do bezpiecznej teczuszki. Czyżby? Na kartach CHANGES (zmiany do planu nauczania) za oba semestry brakuje podpisów mojej koordynatorki z Polski!!!
Czemu o tym nie wiem? Czemu nie dopilnowałam? Ponieważ otrzymaliśmy niezwykle uprzejmą wiadomość od koordynatorki w Czechach, że wystarczy tylko zdobyć jeden podpis i załadować dokument, a ona zajmie się zdobyciem kolejnego podpisu. I rzeczywiście, do tej pory prowadziłam aktywną korespondencję z obiema koordynatorkami i wiedziałam, że jedna wysłała CHANGES w pierwszym semestrze (bo wysłała je także do mnie), a druga otrzymała dokument. Pisząc do swojej koordynatorki w Polsce nie kryłam zaniepokojenia sytuacją, ale uspokoiła mnie, pisząc, że jeżeli czegokolwiek by brakowało, z całą pewnością Pani Vičarova by ją powiadomiła. Yhm… Jasne… Gdybym sama równocześnie nie napisała maila do tej Pani, najpewniej nie dowiedziałabym się niczego, aż do momentu pobierania dokumentów. Dzięki Bogu, zrobiłam to wcześniej.
Na moje pytanie o kompletne dokumenty, Pani która zagwarantowała, że to załatwi odpowiedziała, że nie otrzymała dokumentów od mojego uniwersytetu, więc mam ich „POŚPIESZYĆ”.
Teraz moje pytanie:
Czy jeżeli są jakieś deadliny, a mój uniwersytet nie odeśle papierów na czas, to osoba, która sama stwierdziła, że wszystko załatwi nie powinna mnie o tym poinformować? Zaraz po przekroczeniu deadlinów? Nikt nie zgłaszał żadnych nieprawidłowości, a teraz co?
A tu tak przerywnikowo macie tęczę. Pierwsza w tym sezonie w Brnie :)
Zgodnie z umową, studenci którzy nie rozliczą prawidłowo wyjazdu (przedkładając owe dokumenty) są zobowiązani do zwrotu części lub całości przyznanego stypendium. To ja się pytam, kto je za mnie zapłaci, bo przecież to nie ja popełniłam błąd. Obiecano mi załatwienie dokumentów – obiecał mi to pracownik uniwersytetu formalnie, pisemnie, drogą mailową (takowego maila otrzymali wszyscy studenci na MUNI), więc czemu to ja mam płacić za czyjeś błędy?
Obecnie jesteśmy na etapie, w którym prowadzę korespondencję na dwóch frontach pytając, czy ktoś miałby może ochotę mi to wyjaśnić. Oczywiście Czechy odpowiadają, że żadne dokumenty nie doszły i proszą o ponowne przesłanie. Niby spoko, jeżeli Polska nie będzie robić problemów, ale moje pytanie, czemu nie zostałam poinformowana o tym, że czegoś brakuje, skoro koordynatorka ZOBOWIĄZAŁA SIĘ do zdobycia podpisów. Czemu dalej teraz JA muszę wszystko odkręcać i kiedy łaskawie – wystarczy raz – usłyszę jakieś pie******* „przepraszam”. Starczy „sory”, „tak mi przykro” – nie jestem wybredna. Ale komuś mogłoby się zrobić głupio.
Na rozluźnienie atmosfery kuter na rolkowej trasie.
Rolki z Katarzyną
No więc ruszamy. Oczywiście już kropi. Zanim zdążymy dojść na ścieżkę – leje. Siedzimy więc na ławce pod drzewem i zastanawiamy się, czy idziemy na piwo, czy czekamy aż przestanie padać. Chmury straszne. Nawet grzmi. To wszystko jest dosyć przerażające xD
W końcu jednak zaczyna się uspokajać i ruszamy. Kasia nie zna dobrze tamtejszej sygnalizacji świetlnej, która zapala się na zielono, żeby w następnej sekundzie zgasnąć, toteż zatrzymała się na środku na „nibywysepce” i stoi… i stoi… i stoi… Znowu zielone. No i znowu jesteśmy razem.
Początek jak zwykle tragiczny – Kasia trzyma się krzaka, żeby nie zjechać z dzikiej górki, a ja zjeżdżam i zaliczam przeboską glebę, sunąc z dwa metry tyłkiem po ścieżce. O co idzie? O te cholerne kółeczka! Wiecie, co za kółeczka? Nie jestem pewna czy mamy je w Polsce W chodniku w strategicznych miejscach są takie wypukłe kółeczka. Nie wiem po co. Może mają działaś jak progi na osiedlach na jezdni? Tylko do jasnej cholery, czemu na początku ścieżki, gdzie nie ma ulicy, ktoś miałby zwolnić? Działa to tak, że jak ktoś słabiej jeździ to idzie sobie zęby połamać.
Dalej odbywało się to bez dzikich akcji. Zatrzymałyśmy się jeszcze na chwilę na naukę wchodzenia na rurę xD Jutro powtórka wieczorem. Z przystankiem na piwko. No i egzamin. Oby to poszło i niech nam Bóg wreszcie da pogodę.
Tekst roku – Kasi komentarz na progi zaraz po górce na ścieżce „ Moje życie by się tutaj totalnie wyje****”. Fakt…
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)