Międzynarodowy wieczorek poetycki
POSZUKIWANIA
Odnalazłam kawiarnę Mezzanine - znajduje się bardzo blisko wydziału nauk społecznych. Właściwie przeszłam całą ulicę i już byłam na miejscu. Jeszcze zdążyłam zapytać kogoś o ulicę i spojrzałam przed siebie - i już.
Nie za bardzo wiedziałam co z sobą zrobić. Odpaliłam więc fajkę przed lokalem i pytałam pojedyncze, wchodzące do środka osoby, czy może przyszły na wieczór poetycki xD Tak, wiem - słaba taktyka. W końcu jednak zmarzłam i wkroczyłam do środka, a przy barze poinformowali mnie, że wieczorek odbędzie się w sali na dole.
Przyszłam godzinę wcześniej, żeby się nie spóźnić oczywiście, bo Marta (organizatorka eventu) także zadeklarowała, że będzie wcześniej. Nie usłyszałam jednak żadnych dyskusji po angielsku, nawet w głębi sali nie było jeszcze żadnej większej grupy, więc siedziałam przy barze, sączyłam jakieś afrykańskie winko (Tylko 32 koronki. Cholerka polecam, niby wytrawne, ale takie leciutkie - pyszka) i torturowałam swoje płuca. MY DALEJ PALIMY W PUBACH - I to mi się podoba. Udało mi się też dodzwonić do jednej z babć, druga podle relacji siostry nie odbiera telefonu. Czesi nie obchodzą dnia babci, albo przynajmniej nie w ten dzień - przynajmniej tak stwierdzili ci, którzy mnie w tamtym momencie otaczali.
W końcu za dwadzieścia ósma zebrałam się na odwagę, wkroczyłam w głąb sali i zapytałam ładną blondynkę przy stoliku pod ścianą, czy ona i wieczorek poetycki mają coś ze sobą wspólnego. Okazało się, że trafiłam idealnie, bo na Martę - organizatorkę wieczoru. Objaśniła mi co i jak, powiedziała co będzie przedstawiać - była to z tego co pamiętam w większości ruska poezja. Wkrótce zaczęli się zbierać ludzie.
Co naważniejsze - przypominam fakt, że w trakcie całego mojego pobytu w Brnie do tej pory nie miałam możliwości poznania więcej Erasmusów. Nie było czasu okazji - siedziałam na treningach albo zakopana w książkach, albo wracałam późno i nie chciało się tyłka podnieść. Marta uważa, że bardzo dużo daje wspólne mieszkanie w akademikach i uczestniczenie w całym tym orientation week, na który po pierwsze nie miałam hajsu, a po drugie miałam poprawkę z filozofii :D Ale muszę stwierdzić, że takie Erasmusowe, czy nawet po prostu międzynarodowe spotkania są idealną okazją do poznania świetnych ludzi.
Dziś miałam balować do upadłego we Fledzie, ale niestety fundusz upadł xD Dziś za to szykuje się piwko. Myślałam, żeby wyjść troszkę wcześniej wziąć flet i jednak spróbować pograć na ulicy. Zimno jak... nieważne, ale łapki mogą odlecieć, a paluszki sczernieć. Tymczasem ja muszę mieć paluszki,bo bez nich nie napiszę kolejnych 4 egzaminów. Ale bez pieniędzy nie dożyję do egzaminów, więc może jednak spróbuję pograć przez pół godziny. Trzęsąca się, chuchająca na palcy dziewczyna w minusowej temperaturze, z fletem na ulicy - wzbudza litość, nie?
WYSTĘPY
Sama poezja w języku polskim, angielskim, hiszpańskim... nie wiem, mogłam część przegapić, ale nie było wielu występujących. Duża część wykruszyła się przed spotkaniem, więc było nas niewielu. Ale materiału na troszkę starczyło. Poza tym przygotowane zostały pytania, na które każdy miał odpowiedzieć. Na pierwsze "czym jest inspiracja?" nie odpowiedziałam. Nie żeby było poniżej mojego levelu, ale po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Nie tylko dlatego, że wcześniej porządnie się zrobiłam, żeby nie odczuwać stresu :D Inspiracja to chyba taka indywidualna sprawa, a czym jest dla mnie? Cholera wie, ale jak mam o tym napisać, to potrzebuję czasu i dużo brzydkich słów, bo moje inspiracje z reguły biorą się z przykrych uczuć, jakiegoś cierpienia, niepewności. Pewnie - pisałam też wesołe poezje, ale nie oszukujmy się - są beznadziejne xD. Na drugie o ulubioną epokę nie było mi trudno odpowiedzieć: postmodernizm polski.
Niektórzy tylko wchodzili na scenę i przedstawiali się, i zaczynali występ. Inni mówili nieco o swojej poezji lub o autorze, jeżeli czytało się kogoś wiersze. Niektórzy komentowali przed występem, inni po. Wszyscy stali i chyba czuli się w miare pewnie. Widać, że inni mają w tym większą wprawę lub po prostu nie boją się i sprawia im to przyjemność. Ja tam się stresuję, mimo prób w liceum, występów w szkole muzycznej, lekcji retoryki i występowania na ulicy, nie potrafię czerpać z tego radości, kontrolować ciała i głowy. Męczy mnie przeokrutnie przekonanie, że jestem oceniania, no bo przecież każdy jest, ale wręcz mnie to paraliżuje. Zaczynam się trząść, kiwać na boki, śmiać nerwowo.
Ale jakoś to poszło. Przeprosiłam: "Nie jestem aktorką, tylko pisarką i się boję.". Wcisnęłam się w fotel, wbiłam wzrok w kartki, wyobraziłam, że recytuję sobie na próbę jak w domu...iiiiii...zasunęłam niczym karabin maszynowy, rzucając się na słowa, szarpiąc je i rozrywając bez żadnej melancholii i delikatności. Cała Laura. Potem dopisałam jeszcze na szybkości jeden wiersz po polsku i też go zarecytowałam. Tym razem czując się już pewniej, ale w dalszym ciągu mnie to przeraża.
Nie zajęło to wcale długo, mimo że miałam wrażenie, że istotnie zawisnęliśmy gdzieś w wieczności. W domku byłam gdzieś około 23:30, może 24:00. Po przedstawieniu, większość została jeszcze na chwilkę, żeby podyskutować. Z Eleną o moim pisaniu ogólnie i o jej studiach i zajęciu - niedokładnie to zrozumiałam, ale z tego co pamiętam zajmuje się wszystkim co można zdefiniować jako sztuki wizualne. Adrian - kolega studiujący we Wrocławiu - zachwycił mnie swoim podejściem do studiów. Zdecydował się wrócić do Polski, bo nie jest tu w stanie realizować w pełni swojej specjalizacji.
Co tu ukrywać - ogólnie jestem zachwycona. Zaaaachwycona! Dobra, był to pierwszy wieczór poetycki w jakim brałam udział. Może to wyglądać trochę jak konkurs, po kolei ludzie stają przed sobą i przedstawiają swoją pracą. Z drugiej strony jest tak odmienny, bo ludzi zebranych łączy tam nie rywalizacja, a chęć zobaczenia, posłuchania, pokazania - poznawania siebie nawzajem w pewnym sensie. Istotnie miałam wrażenie, że wszyscy tam szukają czegoś dla siebie, że obecność w owym miejscu nie jest przypadkowa.
Moje zdjęcia były robione słabą kamereczką i jeszcze je przerabiałam, żeby dało się cokolwiek od czegokolwiek odróżnić... Może dorwę potem kilka zdjęć od Eleny. Dziś pora siię uczyć. Morfologia za trzy dni.
Teraz zamierzam uważnie obserwować powiadomienia w Erasmusowej grupie, kto wie, kiedy taka okazja znowu się przydarzy. Co bym nie mówiła, nie wierzcie mi - tak naprawdę sprawia mi to przyjemność :)
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)