DnB w Faval

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

POSZUKIWANIA


Byłam już w Faval, ale było to jedno z miejsc, które zaliczyłam na początku swojego pobytu i tylko jednokrotnie, więc ładując się na Anthropos do autobusu numer 44 nie czułam się zbyt pewnie, zwłaszcza, że było już po dziewiątej, ciemno i niespecjalnie mogłam się rozeznać w okolicy. Wysiadam na przystanku Veldorom. Należy przejść na drugą stronę ulicy i troszeczkę się cofnąć. Jeżeli będziesz iść we właściwym kierunku raczej nie napotkasz przeszkód. Brama prowadząca na teren klubu jest oznaczona błyszczącą się z daleka tabliczką (z tego co pamiętam czerwoną) z nazwą klubu. Potem wystarczy przejść pusty plac, dwa łączniki i już... jesteś w kolejce po pieczątkę (a pieczątki są dwie - jedna za wstęp i druga potwierdzająca, że skontrolowano cię i masz więcej niż osiemnaście lat).

FAVAL MUSIC CIRCUS

DnB w Faval


To wszystko kwestia gustu. Mi Faval bardzo przypomina stocznię w Gdańsku. Surowy, zimny budynek, przypominające sale produkcyjną wnętrze. Plusem jest duża liczba stolików. Prawie zawsze jest gdzi posadzić tyłek. Zdaje się też, że są tam dwie sale (CHILLOUT ROOM), ale nie był w użyciu wczorajszego wieczoru. Część loż jest na podwyższeniu ze świetnym widokiem na cały parkiet i scenę. Zakaz palenia nie obowiązuje tu w żadnym stopniu, a przynajmniej jest ignorowany. Pali się w obu salach, korytarzu, na parkiecie. Niby norma, ale czasami w tym całym dymie i pocie, i ogólnym smrodku człowiekowi zaczyna się kręcić w głowie. Wszędzie unosi się specyficzny zapach... tu każdy pali co chce i nikogo nie dziwią białe chmury unoszące się nad zrelaksowanym kolegą czy koleżanką. Źródła owego zapachu zresztą bardzo swobodnie podróżują po całej sali zmieniając właścicieli, zataczając koła większe lub mniejsze. Nic dziwnego, że wszyscy są weseli i odprężeni.

Na początku możecie zrobić to co ja, rozejrzeć się, z politowaniem westchnąć: "Sama gimbaza", bo rzeczywiście młodzieży jest tu bardzo dużo. Nie studentów, a zdaje się, że właśnie uczniów szkół średnich, albo bardzo, bardzo młodo wyglądają. Po chwili przestaje mi to przeszkadzać. Przypominam sobie, że właśnie w tym wieku sama poznawałam z kolegami i koleżankami tą muzykę i cały klimat. Uświadamiam sobie po raz kolejny, że jestem hipokrytką, ale nie poświęcam tej myśli dużo czasu. W końcu jesteśmy na PARTY.

Problem istotny - znów, kartą tam nie zapłacicie. Przyjmują tylko gotówkę, co jest aż dziwne zważywszy na rozmiary tego miejsca i ilość osób, które przewijają się przez klub. Mogę powiedzieć jedno - na pewno zostawiłabym tam więcej kasy, gdyby mieli terminal. Niestety przyszło mi przeżyć niemal do godziny piątej rano o trzech piwach xD. Na czwarte zabrakło dziesięć koron. Cóż za bieda!

LET IT ROLL:  WARMUP 


Jeśli jesteście zainteresowani kolejnymi imprezami z ciężką muzyką wystarczy śledzić ich facebooka. Na bieżąco pojawiają się informacje. Poza tym na stolikach na każdej imprezie znajdziecie mnóstwo ulotek reklamujących kolejne wydarzenia.

Byłam więc na wstępnej imprezie zapowiadającej cały cykl koncertów zwalających nas basem z nóg. MC Coppa rozbujał nas pozytywnymi emocjami. To co się tam działo to mówię wam szaleństwo, ale znów nie jest to coś co można opowiedzieć, to trzeba przeżyć!

ERASMUSY - ZNAJOMOŚCI


Niezwykle na język polski wyczulone ucho moje usłyszało dialog w toalecie. "Polki!" - wołam, jakbym przyłapała kogoś na gorącym uczynku. Dziewczyny na tyle w szoku, że próbowały dogadać się ze mną po czesku (studentki bohemistyki) i przez kilka pierwszych chwil całkowicie odmawiały pogodzenia się z faktem, że również jestem polką. Przy okazji rozentuzjazmowana czeszka z okolic cieszyna dołączyła do nas snując opowieści o swoich doświadczeniach z polakami. Jedna z nich rozbraja całą zebraną do kupy ekipę (tj. moich dopiero co poznanych znajomych) i ich grupę, wybuchając śmiechem i śmiejąc się niewiadomo z czego przez pół godziny. 

Poranki oczywiście należą do ciężkich. Budzisz się w środku nocy, po godzinnym spacerze po mieście w cudzym domu i zastanawiasz się, co było tak fascynującego w pustej ulicy, że trzeba jej było zrobić zdjęcie. Faktem jest, że jestem walniętą romantyczką i -kiedy nie boje się, że zostanę obrabowana i zamordowana- latam i zachwycam się wszystkim. Niektóre uliczki Brna warte są zwiedzenia nocą. Światła, półmrok cisza, stare budynki. To miasto ma w sobie jakąś magię. 

DnB w Faval

DALSZE ODKRYWANIE


Tymczasem nowo poznany czeski student też z Masaryka zgadza się ze mną, że to karygodne, że nie byłam jeszcze ani na Špilberku ani w katedrze. Jutro po treningu mam więc zaplanowane dalsze zwiedzania miasta w ramionach przewodnika. Muszę przyznać, że czasami brakuje mi odwagi, żeby iść samotnie w jakieś miejsce, które nadaje się do zwiedzania. Zupełnie nie rozumiem czemu, ale już po prostu tak jest.

Loki miauczy. Nic dziwnego. Byłam w domu gdzieś o 11. Niby wcale nie tak późno, ale na tyle, żeby pies zdążył się wyspać. Na moje nieszczęście ten niepoprawny leniuch spał też cały dzień i jeszcze przed chwilą szczekał na swoje odbicie w lustrze.

DnB w Faval

Genialnego mam obrońcę. Nie ma co. 





Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!