Czas miłooości...

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 8 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

Czeskie sklepy już chyba nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać

Czas miłooości...

Nie chodzi wcale o naklejkę typu „wyroby tytoniowe od osiemnastu lat”, naklejoną na lodówkę z wędlinami i serami. Na takich lodówkach w osiedlowych sklepikach  ( i w nich) znajdują się z reguły przeróżne rzeczy. W małych sklepikach logika rozłożenia towaru chybi, głównie ze względu na małą ilość miejsca. W pomieszczeniu wielkości przeciętnego salonu trzeba rozłożyć wszystko tak, żeby było funkcjonalne, widoczne i jeszcze estetycznie się prezentowało.

Ale ja nie o tym. Chodzi o zawartość wyżej zaprezentowanej lodówki. O małego formatu butelki alkoholu na górnej półce. Nie, to jeszcze nie to. Moje mało bystre oko, jeszcze nigdy tego nie widziało. Tj. małe buteleczki wódki to tak, dzięki Bogu za kieszonkową wiśniówkę, ale oto co stoi obok buteleczki Jagermeistra – plastikowe kieliszki wódki ( Z WÓDKĄ) zamknięte szczelnie w ten sam sposób co jogurty.

Teraz rozmowa z mężczyzną wracającym z pracy jest o wiele bardziej uspokajająca:
-Zaraz będę, tylko jeszcze z sąsiadem skoczymy na głębszego.
I wiesz, że samiec jest pod sklepem na osiedlu.

A tak na serio – wyobrażacie sobie wejść do sklepu, wyciągnąć drobniaki, oprzeć się o ladę i z zawadiackim uśmiechem poprosić o shota?

Swoją drogą każdy czeski sklep spożywczy z całą pewnością ma coś, co by mnie zagięło. Albert na przykład już od dwóch tygodni na przygotowane słodkie paczki na Wielkanoc xD. Do czerwonego wina jak ulał pasuje czekoladowy zajączek milki.

Ale zbliża się inny pogrom – walentynki. Tak, wybuch bomby komercyjnej już jutro, ale nawet dziś puby i kluby prześcigają się w wymyślaniu „prewalentynek”, „miłosne before party”. Restauracje będą zarabiać na facetach, którzy muszą wymazać swoje winy, prosząc damy na wystawne kolacje, kupując kwiaty. I ile potem taki biedny student będzie jechał na zupkach chińskich…?
Niech nie martwią się też samotni. Dla każdego coś się znajdzie. Dla biednych tego świata, których nikt nigdzie nie zaprosił Two Faces organizuje Melo -> jego przesłanie: „może jak wszyscy samotni się nachleją, to uda ci się poruchać”.

Może naiwna jestem, myśląc, że walentynki mają mieć coś wspólnego z miłością. Ta jest nierozłączna z pożądliwością i seksem, jednak sprowadzanie jej tylko do seksu mnie irytuje. Tj. każdy dzień jest dobry na seks xD A święto – nawet jeżeli komercyjne, powinno się kojarzyć z jakimś takim…z czymś… więcej – może jakimś uczuciem, czy coś xD Pamiętam jak byłam  w podstawówce i kartki walentynkowe posyłało się nawet swoim przyjaciółkom, po prostu żeby ludziom było miło, że dostali kartkę, że ktoś o nich pomyślał w ten dzień, kiedy wszyscy chcą być razem.

Więc proszę, o to moja kartka – dla wszystkich. Dla tatusiów, mam, braci, sióstr, znajomych, przyjaciół i przyjaciółek, ukochanych i znienawidzonych, dla tych którzy mnie znają i tych, którzy nie mają pojęcia kim jest ta wariatka.

Czas miłooości...

Czas miłooości...

Afrodyzjaki i atmosfera

Ale żeby nie było, ja wcale nie mówię, że nie powinno się celebrować tego wieczoru gorącym seksem. A tego rodzaju apetyty należy podsycać od progu. Dlatego przedstawiam wam mój przepis. Kucharzyłam sobie wczoraj, nie zajęło to dużo czasu, a naprawdę jest dobre… i działa…

Połączenie to jest niecodzienne i może nie będziecie do niego przekonani, bo krewetki podawać będziemy z ziemniakami, a mianowicie z zapiekanką ziemniaczaną. Krewetki robimy na patelni w sosie pomarańczowym – troszeczkę na słodko, ale smakują świetnie. Oto lista składników:

Krewetki w sosie pomarańczowym (porcja dla dwóch osób):

- 250 gram krewetek tygrysich (może być więcej, krewetek nigdy dość!)
-2 pomarańcze
-cytryna
-papryczka chili
-dwucentymetrowy kawałek imbiru
-pół spooorej cebuli
-dwa ząbki czosnku
-sól, pieprz
-olej roślinny/masło
-łyżeczka cukru (najlepiej brązowego)
-pół łyżeczki mąki

Do roboty! Krewetki obieramy i ciachamy ogonki. Pamiętajcie, że muszą być dobrze rozmrożone.
Czosnek i chili siekamy na drobno, to samo możemy zrobić z cebulką i imbirem, jeżeli nie mamy tarki. Jeżeli narzędzie jest dostępne, doradzam zetrzeć imbir i cebulę na drobnych oczkach. Smażymy na łyżce stołowej oleju… czy co tam macie xD. Poczekajcie, aż cebulka lekko się zeszkli, a potem dodajcie jeszcze łyżkę oleju i na średnim ogniu podsmażajcie krewetki. Gdy już poczujecie ich specyficzny zapach, możecie dodać dosłownie kapkę białego, wytrawnego wina. Z białym winem też najlepiej smakują owoce morza, ale o tym już  chyba nie muszę wspominać.

Podczas, gdy krewetki wesoło skwierczą, trzeba wycisnąć do szklanki, czy miseczki sok z cytryny i pomarańczy. Długi proces, jak nie posiada się do tego odpowiedniego sprzętu. Ja wszystko ręcznie rozumiecie… syf, ponad piętnaście minut, wszystko się klei, a ja obmywam piekące palce od cytryny. Do tego dodajemy cukier i mąkę. Mieszamy i dodajemy do krewetek. Wszystko dalej podgrzewamy na małym ogniu. Doprawiamy pieprzem i solą podle potrzeb.

Czas miłooości...

Najważniejsze, pamiętajcie wziąć się za krewetki dopiero, gdy robienie zapiekanki będzie już wchodzić na ostatni etap. Inaczej będziecie czekać i czekać. Zaczynamy od zapieksy.

Zapiekanka z ziemniakami ( porcja starczy dla czterech osób, więc może spokojnie robić za bazę do obiadu na następny dzień).

-4 naprawdę spore ziemniaki
-papryka zielona
-pomidorki cherry (ja dałam chyba osiem)
-jajko
-śmietana 12%
-sól, pieprz
-ser

Z zapiekanką nie jest ciężko. Robi się to po prostu długo. Należy zacząć od ziemniaczków. Gotujemy w mundurkach. Ja to robię na oko, po prostu sprawdzam, ale byłoby to myślę około 30-45 minut. Sprawdzać można nakłuwając widelcem czy wykałaczką… Jezus co ja wyrabiam, każdy potrafi ugotować ziemniaki!

Kroimy ziemniaki na plasterki (medalionki) i układamy pierwszą warstwę na blaszce (niewielkiej) lub w naczyniu żaroodpornym (pamiętajcie o papierze do pieczenia, albo wysypaniu wcześniej naczynia bułką tartą), tak żeby nie było widać dna. Na tym równo rozkładamy pierwszą garstkę papryki i pomidorków (można dosolić i dopieprzyć teraz – na każdej warstwie, albo doprawiać już bezpośrednio podczas  jedzenia), i znów przekładamy ziemniakami i aż do samej góry naczynia.

Sos tworzymy z 200 ml śmietanki, jajka i przypraw rozbełtanych razem. Miksturą zalewamy zapiekankę i wstawiamy na 250-300 stopni. Uwaga, uwaga! Ja wszystko robię na oko, w związku z czym temperaturę należy regulować zgodnie z obserwacjami. Piekarnik można wyłączyć, gdy górna warstwa już się zarumieni.

Czas miłooości...

Czas miłooości...

W Czechach mamy naprawdę bogaty wybór serów, dlatego długo stoję przed półką, ale końcowo wybieram biały, kozi ser. Ale tak naprawdę każdy będzie dobry, można dać żółty, parmezan, mozzarelkę, co komu smakuje – odradzam jednak pleśniowe, to tu nie będzie specjalnie pasować. Ser ścieramy lub siekamy i posypujemy górę zapiekanki, ja jeszcze posypuję sproszkowaną słodką papryką. Wszystko wstawiamy do wyłączonego już piekarnika. Ser się stopi i zapiekanka będzie gotowa do podania.

Całe danie można podać następująco:

-krewetki z sosem w  miseczce i zapiekanka na talerzyku
-sosem z krewetkami polać zapiekankę
-można przyozdobić kolendrą

Dla uromantycznienia kolacji można pozapalać świeczki i włączyć muzyczkę. Ja słucham do kolacji basów, ale to już kwestia gustu xD

FOTKOWY PECH

Mam jakiegoś takiego pecha do wspomnień z imprez. Nie, że ich nie posiadam xD Pamiętam, pamiętam… większość… Chodzi o tych niesamowitych fotografów na imprezach, którzy mają niezwykły talent do omijania mnie, albo ja do omijania ich. Ludzie mają po dziesięć fotek,  a moje to uwiecznione zostają co najwyżej plecy. Z Faval na 130 fotek, jestem na dwóch, ja-z boku i ja-plecy. To jest nic, ze swojej studniówki na 3000 zdjęć jestem tylko na pięciu xD. To już musi być pech.

Czas miłooości...

No i ciężko stwierdzić, że w ogóle to jestem ja (foto by Ondřej bannditos Čipera - photography & design)

Wracając do walentynek, życzę wam miłego świętowania, odpowiedzialnego i takiego, żebyście następnego dnia mieli przyjemne wspomnienia, zamiast znów budzić się koło obcej osoby, której nie obchodzi nic więcej poza twoim ciałem (np. uchodźcy – gwałciciela).Mam nadzieję, że sama też będę robiła coś fajnego, a tak szczerze, jeżeli naprawdę nie macie co robić, a chcecie się zabawić, Brno oferuje mnóstwo aktywności, spotkań, gier, szybkich randek, itd. Skorzystajcie i bawcie się dobrze.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!