Baby w akcji i rogacz

Opublikowane przez flag-xx Usuario Anónimo — 5 lat temu

Blog: W ciuciubabkę z czasem...
Oznaczenia: flag-cz Erasmusowy blog Brno, Brno, Czechy

Jeszcze tylko jeden egzamin

No więc dotarłam, tradycyjnie byłam tam z koleżanką za wcześnie, zupełnie nietradycyjnie profesor nie tylko przyszedł na czas – przyszedł wcześniej! Kto by się spodziewał. W związku z czym i egzamin rozpoczęliśmy wcześniej. Znacie ten moment, kiedy macie wrażenie, że w sumie jesteście przygotowani na egzamin i gdy wykładowca zaczyna się zastanawiać nad pytaniami, to nagle zaczyna wymieniać jakieś dziwne, obco brzmiące pojęcia, których nikt nie ogarnia. Pyta o coś, a wy na ślepo wybieracie kategorię i wówczas zaczynają się pojawiać słowa bardziej znane, przyjaźniejsze i nagle zaczynasz mieć pewność, że wygrałeś ten egzamin? Tak właśnie miałam.

Zacznijmy od tego, że dla polonisty z Polski to właściwie morfologia nie powinna kryć żadnych sekretów. I w sumie nie kryje jakoś super, ale przez chwilę człowiek wpada w panikę i zastanawia się, czy zaimki osobowe prezentują rodzaj gramatyczny i tak zakręcając się, nie myślisz o tym, że słowo „JA” nie ma konkretnego rodzaju, ale myślisz „ja” o sobie i dochodzić do wniosku, że „ja” Laury z całą pewnością ma rodzaj żeński xD. Potem na szczęście się reflektujesz. Odmieniasz także „barana” i „stół” przez przypadki w myślach, nerwowo poszukując przypadka, który uwidocznia końcówkę, która pozwala nam przyporządkować dane słowo do rodzaju męskiego żywotnego i męskiego nieżywotnego.

Udaje ci się nawet dojść do tego, że paradygmat funkcjonalny od formalnego różni się tym, że ten pierwszy zawiera wartości abstrakcyjne, chociaż oczywiście zawsze znajdzie się jakieś pytanie, które cię zagnie i sprawi, że zaczniesz plątać się w zeznaniach. Ostatecznie możesz opuścić gabinet z swoją czwóreczką, która – jak przypuszczasz – byłaby nie do zdobycia, gdybyś ten sam egzamin miała zdawać w Polsce i zastanawiasz się, czy w takim razie rzeczywiście zasłużyłaś na obiad w restauracji w nagrodę.

baby-akcji-rogacz-30b19e5d96dedde7db1c9e

Pomału się też pakuję. CO jakiś czas udaje mi się coś dopchnąć do walizki, chociaż ostatnio zamek zaprotestował, ale wierzę, że jeszcze jakoś mi się uda. Zrobiło się pusto i smutno.

baby-akcji-rogacz-b3ff797b2434c5e0de8ba8

Ostatni egzamin ze stylistyki 4 Lipca. Miało być wcześniej, ale Kasia mnie oświeciła, że jeżeli mobilność zakończymy wcześniej niż to co mamy w umowie, nasz 30- procentowy zwrot zostaje odpowiednio pomniejszony. Doczytałam to w umowie i rzeczywiście! A to niespodziewanka. Zresztą ten szybszy termin to nie mus. Wzięłam go, żeby ewentualnie mieć czas coś poprawić, a tak naprawdę wątpię, żebym musiała, bo stylistyka do trudnych nie należy, a nawet jest całkiem przyjemna. Chciałam mieć oczywiście też wszystko szybciej rozliczone tu w Czechach, żeby nic się nie opóźniło, ale w końcu i tak bilety mam dopiero na 9 lipca, więc w sumie po co się spieszyć? Podejdziemy do tego spokojnie razem, rozliczymy wszystko i do PL. Damy radę, damy radę. Mam wrażenie, że moja koordynatorka poczuła się czymś co najmniej lekko urażona, nie mam pojęcia czym, bo w złych stosunkach chwilowo jestem tylko z koordynatorką z Czech, więc przejrzałam swoją korespondencję, szukając czegoś, co źle zrozumiane mogłoby być obraźliwe (jakiegoś braku proszę, czy coś w tym stylu)…, ale nie znalazłam, więc napisałam, że nie chciałam jej urazić, ale nie wiem co zrobiłam niewłaściwie. Mam nadzieję, że mi powie…, albo nie będzie się gniewać.

Oświecono mnie także, że funkcja koordynatora Erasmusa to wolontariat. Serio? To ktoś dałby się wplątać w tyle pracy papierkowej z własnej woli? Ciężko mi w to uwierzyć. Naprawdę. Ludzie mają tyle własnych marzeń, pragnień i ambicji, że rozliczanie rozhisteryzowanych studentów ( takich jak ja) to chyba zbędny obowiązek. Z drugiej strony, jeżeli ktoś się za to bierze, to nie powinien się liczyć także z trudnymi stronami tej pracy. Zdecydowanie nie chciałabym tego robić. Widzę po radosnych kontaktach z moimi koordynatorami, że nie mają lekkiego życia – już sama Vicarova nieustannie przypomina mi o swoich trzystu studentach. Nie miałam serca jej powiedzieć, że gdy ja nie radziłam sobie ze swoją pracą (w praktyce czy też psychicznie) to mnie z niej zwolnili lub sama odchodziłam. Myślę, że to by nie ociepliło naszych stosunków…  Najgorsze jest to, że wszystko ma kilka stron, punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia, a jeżeli obie strony są sfrustrowane i zirytowane, to już ch**…

Obiad zwycięzców

Nie wiem, czemu tak bardzo się uparłam na ten obiad w indyjskiej restauracji. Szczerze mówiąc poza pieczywkiem naan, krewetkami, mango lassi i chipsami papadam nie przepadam za tak mocno przyprawionym jedzeniem. Lubię, lubię, ale wolę burgera jednak. Wcinam kuskus, jakiś groszek, zupę, naany sama przy stoliku i w sumie nie czuję się jakoś rozpieszczona. Wolałabym super burgera. Ale co tam… Przecież obniżka do 99 koron. Jestem durniem.

baby-akcji-rogacz-33b3691ab87395ca2bd07e

W ogóle mało rzeczy mnie cieszy. Obiady na mieście to żadna frajda, gdy nie idziesz tam z przyjaciółmi, nie pogadasz, nie pośmiejesz się. Pogoda ostatnio też jest beznadziejna. Chmury deszczowe, wiatr – a to słońce co się tam wychyla, to tylko dlatego, żebyście nie wiedzieli, czy ubrać długi czy krótki rękaw. Kończy się tak, że albo pocicie się ze swetrem w ręce albo drżycie z zimna, pocierając ramiona dłońmi, żeby się rozgrzać.

A piwo w klubach nie upija. Nawet jeżeli wydacie na nie 300 koron – czyli pijecie cały wieczór. Potem wszystko ma smak kapcia, ale wy i tak nie czujecie się swobodniej.  Dlatego idziemy pić gdzie indziej. Dzisiaj poznaję kaca jakiego nie miałam odkąd poznałam… praktycznie od początku drugiego semestru nie miałam takiego właśnie kaca i wszystko… boli. Ale był to bardzo moralnie nieszkodliwy wieczór.

Winko przy fontannie

Zaczęłam dzień piwkiem, ale byłam pewna, że wiele tych piwek nie poleci. Ot tak mi jedno zostało, to sobie wypiję i do wieczora na spotkanie z Kasią na spokojnie. Ale wpadł Michał i po długim siedzeniu w drzwiach na rozmowie doszedł do wniosku, że szkoda marnować taki piękny, wietrzny dzień na siedzenie w domu – pójdźmy na spacer! Pójdźmy na piwko. Usiedliśmy w osiedlowym pubie w ogródku – wzięliśmy Lokiego. A, że jak z Michałem zaczniemy rozmawiać, to nie możemy przestać to piwka poleciały aż cztery plus paczka fajek. Człowiek taki radosny. Z godziny 14 nagle zrobiła się 19 i uznałam, że w sumie dobrze by było wrócić na chatę i się ogarnąć, skoro jestem umówiona na 20:30.

baby-akcji-rogacz-57b3798af3e086dcb215ab

Zgubiłam praktycznie całą paczkę fajek. Nie wiem jak to możliwe. Musiałam je mieć w torbie  i przecież zauważyłabym, czy nawet usłyszałabym wypadającą na zi… Dobra – miałam słuchawki. No ale na pewno jakoś bym zauważyła. Przecież człowiek nie jest taki, żeby zgubił paczkę fajek. No…., najwyraźniej jest… Idziemy do Domu Panu z Lipe. Pokazać Kasi widoczek. Pokazuję widoczek – szkoda, że jeszcze nie jest ciemno, światła byłby piękne. Walniemy sobie po drineczku – na bogato maan, na bogato, a potem dochodzę do wniosku, że mam ochotę na hermelin, bo przecież przez cały dzień nie zjadłam nic poza miseczką zupy z bułką. To było straszne – ugotowałam ryż i zostawiłam w domu ot tak. Na wierzchu zrobiła się taka sucha skorupka, ale na szczęście na dole jest zjadliwy ryż. Muszę coś ugotować…, ale mi się nie chce.

baby-akcji-rogacz-89ace875aef119222c39eb

Podczas konsumpcji owego pysznego sera z pieczywkiem – Kasi też zasmakował, wreszcie znalazłam kogoś, kto też przepada za tłustymi rzeczami – doszłyśmy do wniosku, że wcale nie kończymy babskiego melanżu. Co więcej, nawet ja się obudziłam. Zerwałyśmy się z miejsca – na fontannę! Chciałyśmy iść jeszcze do vinoteki po Sudove winko, ale niestety zamknięte. No, było około północy, spóźniłyśmy się gdzieś około godzinę, ale na szczęście jest całodobowy na czeskiej, a tu w Brnie dziwnym trafem wszyscy pracownicy takich nocnych sklepów mają otwieracz i otworzą ci wino na miejscu xD Za niecałe 90 koron dostałyśmy pyszne wino, które miało chyba nawet posmak miodu. Pychotka! Zaszłyśmy sobie do parku – są toi toie xD Dla miłośników spacerów po mieście bez celu -> sezon letni oficjalnie rozpoczęty.

Wpadłam w parku w jakąś niezidentyfikowaną kałużę i musiałam moczyć trampkę w fontannie xD. Potem spędziłyśmy naprawdę niesamowicie niekończący się czas przy mieniącej się fontannie przy teatrze. Aż… ku***… Kasiu, co myśmy zrobiły z butelką po winie? Stamtąd jeszcze na dobicie powędrowałyśmy do Elektry. Ja proszę piwko, Kasia herbatę. Ja nie zamierzam trzeźwieć, prawie mi się to udało wieczorem jak na nią czekałam i nie było to miłe uczucie…

W desercie nowa wystawa

baby-akcji-rogacz-bd075f781241fdb6decb2a

baby-akcji-rogacz-94e814a8afecfb938bca39

W końcu slalomem posuwamy się naprzód -  w stronę Hlaviaka, może jakiś autobus czy coś. Ja spłukana. Nawet nie wiem gdzie jestem itd. xD. Na svobodziaku znajduję książkę. Dumna biorę ją i idę z nią do domu.  Oto książka, książka dla dzieci – Dianko, ucz Adama czytać, ciotka zdobyła dla niego wyjątkową książkę po czesku. Prosto z ulicy. Jeszcze ma świeży odcisk mojego buta. Według relacji Kasi uczynnie, nie mdlejąc pomogłam jej sprawdzić czym ma jechać do domu. Nie jestem pewna czy tak to wyglądało, bo bardziej pamiętam się w stylu „To pa, cześć i ten teges, to ja jadę”, ale obie dotarłyśmy do domu. Ja wsiadłam do swojego nocnego jak rasowy pijak menel, siedziałam słuchając super piosenki przez słuchawki. Piosenka taka super, że musiałam machać rękom i głową jak naćpana xD i nie jestem pewna czy nie nuciłam, albo nie otwierałam ust xD. To musiał być widok. Nawet nie zjadłam swojego standardowego smażonego sera taka byłam płynąca.

baby-akcji-rogacz-274c7beb2315be2c171a2c

Dziś jestem bardziej taka...

Rohac

Słuchajcie – chyba znalazłam jakiegoś super robala! Jesteśmy sobie z psiurem w lesie i nagle Loki patrzy jak powalony na drzewo, prycha nosem i odskakuje. Podchodzę do drzewa  i już wiem czemu taki zniesmaczony. Co za zboczeńce!!!

baby-akcji-rogacz-59914517a6eddaaaca6789

Seks dwóch robali to niecodzienny widok, ale seks takich wielkich robali z rogami! To już coś ciekawego. Pierwszy raz widzę coś takiego, ale ten duży jest prawie wielkości połowy mojej ręki. Niesamowite. To nie byle co – ten rodzaj robala (pozwólcie, że go tak pieszczotliwie nazwę) obecnie jest ograniczony tylko do nielicznych obszarów, w tym właśnie na Morawach. Te kleszcze – z tego co zrozumiałam z czeskich stron internetowych – są ich dwie pary. Te wielkie i przerażające, które ponoć tylko wyglądają tak strasznie i mniejsze, które mogą służyć do kąsania, ponoć całkiem bolesnego. Zastanawiam się, kto to sprawdza… Te zęby, kleszcze czy jak to tam nazwiemy wyglądają właśnie podobnie do poroża jelenia i ponoć służą samcom do walki. Samiczki takich wielkich macek nie mają. Teee, miałam podwójnego farta! Przecież widziałam przedstawicieli obu płci xD. Są chronione. Ja widziałam chyba jeden z tych najbardziej spektakularnych odmian.

Współlokator życia

Słuchajcie, może już to opowiadałam, ale mam najgorszego współlokatora na świecie. Wiecie ze zdjęć jak wygląda moja kuchnia. Nie walają się tam opakowania po podłodze, ani stare butle po piwie, kosz nie śmierdzi, nie wala się kupa naczyń wszędzie, nie są porozlewane soki, ani porozsypywana kawa. Zawsze żyliśmy sobie spokojnie, sprzątając raz na tydzień (porozpisywane niedzielne dyżury), każdy raz w miesiącu tak fest, a normalnie na bieżąco, każdy po sobie. Ja to nawet jak sobie zamiatam czy zmywam to mam czasem coś  takiego, że śmignę do kuchni, czy do łazienek, albo korytarz. Nigdy też nikt nie zgłaszał żadnych problemów – naczyń mamy tyle i jeszcze więcej, więc nawet jak ktoś miał bardziej zabiegane dni i garnek stoi w zlewie drugi dzień to tragedii nie ma. Są inne, syfu nie ma. A potem pojawił się on…

Zaczęło się pozytywnie. Coś tam poprzestawiał z łazienki do kibla z korytarza na balkon, przesunął jakieś meble – nic nikomu nie przeszkadza. Ciągle łaził i uprzedzał, że on to tamto, pytał, sugerował. Często pojawiał się w drzwiach. Mimo tego, że sam cały dzień słucha klasycznego rocka, lub napierdala na tej swojej gitarze na pełnych piecach przez cały dzień i prosić, żebym zamknęła drzwi, bo (22:00 – z zegarkiem na ręku) bo on musi spać,  a mu mój cichutki laptopie przeszkadza. Ale codziennie!  Co do minuty. 22:00 to 22:00 – zamykam. Wszystkie te prośby przekazuje ci ze słodyczą na ryju tak, że nie możesz tego ryja jebnąć drzwiami, choćbyś chciał. Rozkleja wszędzie karteczki w stylu „ utrzymujemy porządek itd.”, wszędzie są jego karteczki! Raz przyszedł do mnie, powiedzieć, żebym zostawiała piekarnik otworzony jak skończę gotować, a ja, że nie bo tu mamy psa, a on na to (z słodką miną), że to trzeba bo piekarnik się zepsuje. Może mu ktoś wytłumaczyć, że dla piekarnika stan ciepła przy zamkniętych drzwiczkach jest naturalny i się od tego nie zepsuje? Bo mnie zatkało. To nawet nie chodzi o mnie - Simona jak go widzi to puka się w głowę i zapowiedziała, że się wyprowadza po sesji, bo nie da rady, a Michał, który od zawsze miał swój blat w kuchni, na którym były tylko jego rzeczy i na którym tylko on kucharzył, wziął wszystko łącznie z wielkim chlebakiem do swojego pokoju i postawił w pokoju, bo stwierdził, że nie chce dawać powodu do dalszych karteczek.  A co dziś?

baby-akcji-rogacz-46542204dd657c85b8a7df

W tym domu jest porządek. Niech mu to ktoś wytłumaczy, błagam.

No ja kurwa po prostu nie mogę… Następną karteczkę wsadzę mu w dupę.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!