Włochy z erasmusem - kołchoz z pojedynczymi palmami
SPRAWOZDANIE Z WYJAZDU ERASMUS +
Termin wymiany: semestr zimowy, luty – lipiec 2018
Pierwsze wrażenie
Słowem wstępu…
Decyzja wyjazdu na ponad 4 miesiące do Bresci to nie był najlepszy rozdział mojego życia, jednak po doświadczeniach z wymiany o podobnej długości trwania na Cyprze jak i nielicznych pozytywnych stronach wyciągniętych z semestru we Włoszech ciągle trzymam stanowisko, że wyjazd za granice to najpiękniejsze i przede wszystkim najbardziej kształcące doświadczenie jakie może dotknąć młodego człowieka. Należy dodać, że dostanie się na kolejny semestr po zaledwie dwóch tygodniach powrotu do ojczyzny mimo licznych trudności dzięki nieocenionej pomocy Pań koordynatorek zakończyło się sukcesem.
Wylądowałem w Bergamo (Orio al Serio) nad rankiem, stamtąd wsiadłem w autobus wcześniej zarezerwowany przez Internet (autostradale.pl) – Autostradale, który zawiózł mnie prosto do Bresci w okolice Brescia Railway Station, czyli po prostu na dworzec autobusowy i pociągowy, blisko metra Stazione FS. Stamtąd odebrała mnie jedna z mentorek-opiekunów Diana, która okazała się bardzo miłą i pomocną dziewczyną. Razem z nią pojechaliśmy w okolice wylęgarni studentów – Valotti, także zwane ISU (kilka minut od stacji metra Europa). To tam znajdziesz większość wydziałów, sal uczelnianych i akademików i to tam, a nie w centrum, będzie siedziała większość studentów. Ponadto mamy siłownię uczelnianą (ok. 80 euro za 3 miesiące). Podreptaliśmy z Dianą do głównej recepcji, która znajduje się w jednym z domów studenckich na Valotti 3. Tam po kilku formalnościach odebrałem karty na niby tańszy obiad, do otwierania drzwi i klucze do pokoju. Niestety nie na tym terenie dane mi było zamieszkać przez kolejne parę miesięcy… Udaliśmy się z Dianą ponownie do metra skąd ruszyliśmy kierunku stacji San Faustino.
I teraz pojawiają się mieszane uczucia, bo z jednej strony akademik mieści się w centrum, 6 minut na piechotę od najdalszego wydziału, cena 162 euro miesięcznie bez dodatkowych rachunków lecz z drugiej strony… wymienię w skrócie:
- nieprzyjemna odmienność kulturowa mieszkańców akademika (Afryka, chyba wszystkie możliwe kraje i pojedynczy Włosi), i tu zanim ktokolwiek posądzi mnie o rasizm: pewne osoby nie do życia, nie dbające o higiengę osobistą i w okół nich, brak kultury osobistej.
- brudny, depresyjny klimat miejsca,
- pokój dzielony chyba z najgorszym i najmniej znośnym mieszkańcem całego domu studenckiego,
- wiecznie panujący mrok w pokoju (widok z okna na ścianę).
<Wiecznie mroczno, ulica prowadząca do domu akademickiego na Paitone/ Okno z widokiem na okno>
Momentalne rozczarowanie, gdy wraz z Dianą weszliśmy do środka. Został mi przydzielony mały, współdzielony pokój na pierwszym piętrze, ze wspólną łazienką i kuchnią na całe piętro. Dla osoby, która pierwszy raz zamieszkuje akademik i nie ma zaniżonych norm jeśli chodzi o standard życia – szok. Tu zakończył się tour z przewodnikiem, zostałem sam w ciemnym pokoju, w obcym kraju. Najpierw dokładnie obejrzałem cały akademik, który zrobił na mnie jeszcze gorsze wrażenie po czym postanowiłem przejść się trochę po mieście. Miasto może i przyjemne, może nawet można zaryzykować stwierdzeniem – turystyczne, aczkolwiek to kwestia względna. Starówka i wąskie uliczki jak wszędzie we Włoszech, kilka przyjemnych placów, restauracje i bardzo dużo pubów, metro. Standardy miasta spełnione. Ulubionym moim miejsce, które serdecznie polecam jest zamek na wzgórzu, skąd mamy piękną panoramę na całe miasto i pre-Alpy. Wróciłem do akademika, prowizorycznie rozpakowałem się i zasnąłem nie będąc zbyt pewnym czy będzie to udana przygoda.
<Budynek domu akademickiego i główne wejścia/ Mój pokój>
Szkoła zagraniczna
University of Brescia to stara i przeciętnie wyposażona uczelnia z kadrą nauczycielską, która po prostu wykonuje swoją pracę. Koordynatorka Pani Margherita jest światełkiem w tym ponurym miejscu zwanym Brescią, pomocna, uśmiechnięta i ludzka. Miłym gestem jest też darmowa karta miejska od uczelni na okres pobytu, wielka ulga dla portfela. A także dzień otwierający przy, którym dowiedzieliśmy się o wszystkich zasadach, mogliśmy się przedstawić i powiedzieć kilka słów o sobie a następnie wraz z przewodnikiem zwiedziliśmy miasto i pewne muzeum.
<Około trzydziestka studentów – tyle liczył semestr letni nowo przybyłych zagraniczniaków>
<Mój wydział, jeden z nowszych…>
Wybrane przedmioty
Jeśli jesteśmy przy temacie uczelni, warto powiedzieć, jakie przedmioty wybrałem i krótko je opisać. Muszę też dodać, żebyście nastawili się na to, że będziecie traktowani jak zwykli studenci. Na jednym przedmiocie w klasie byłem nawet sam z Włochami. Tutaj ważna informacja – wszystkie zajęcia na wydziale Economics and Management nie są obowiązkowe. Obecność nie jest sprawdzana, nie ma żadnych punktów kontrolnych czy odniesienia. Liczy się tylko wynik końcowy na jednym jedynym egzaminie z każdego pojedynczego przedmiotu. O wyjątkach za chwilę.
Mimo, że przez 5 miesięcy mógłbym nie ruszać się z „domu”, oczywiście, że wybrałem opcję uczęszczania na zajęcia. Profity z tego płynące – angielski, wychodzenie ze strefy komfortu, nowe znajomości, może nauczyciele zapamiętają i będą przychylniejsi.. takie przeświadczenie miałem na początku. Niestety włoski akcent skutecznie przeszkadza w zrozumieniu tego co mówił przynajmniej jeden nauczyciel a na odpowiedzi na ich pytania profesorowie nie reagują zbyt entuzjastycznie. Nie w każdym wypadku, ale wiadomo, że nieprzyjemne sytuacje łatwiej się zapamiętuje.
Będąc jednak sprawiedliwym i maksymalnie obiektywnym opiszę każdy z przedmiotów krótko:
Business englishz prof. Annalisa Zanola – przyjemny przedmiot, niemniej jednak wymagający uwagi i skupienia, temat główny – publiczne prezentacje. Na zajęciach poruszaliśmy teoretycznie i praktycznie zagadnienia związane z mową ciała, głosem, poprawnym konstruowaniem zdań w języku angielskim na oficjalnym prezentacjach z różną publiką. Ponadto analizowaliśmy filmy z przemówień znanych i nieznanych osób, po czym wychwytywaliśmy ich zalety i wady. Przedmiot kończy się egzaminem ustnym polegającym na 10 minutowej prezentacji na wybrany temat na poziomie ang. C1 stosując metody przyswojone na zajęciach + pytanie z książki. Można prezentować w parach. Zaliczone na 26/30 w pierwszym terminie. Wartość – 6 ECTS.
Po zaliczonej prezentacji z kolegą Meksykaninem
Leadership and complex organizationsz prof. Squazzoni Flaminio – Na pewno jeden z bardziej skomplikowanych, rozwijających i wymagających przedmiotów jednocześnie. Jednak wydaję mi się, że jest różnica między słowem „wymagający” a „nieżyczliwy”, bo tak należałoby to określić. Na zajęciach poruszaliśmy kwestie złożoności organizacji i czynników wpływających na różne sytuacje dziejące się w organizacjach i środowisku wewnętrznym i zewnętrznych, tak naprawdę to ciężko to opisać w jednym zdaniu. Powiem tak – to był naprawdę złożony przedmiot. Niełatwym zadanie było przyswojenie sobie całego materiału w ojczystym języku, drugie tyle czasu poświęciłem na tłumaczenie i zrozumienie w języku angielskim. Duży rozwój. Niestety w subiektywnym odczuciu odnoszę wrażenie, że zostałem potraktowany niezbyt sprawiedliwie w kilku kwestiach. Na początku nauczyciel zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, luzacki i życzliwy. Nie.. to maska. Mała pomoc w kwestiach zagadnień niezrozumiałych, czy odpowiedziach na pytania. Co wywołało we mnie największą niechęć – mieliśmy projekt dla chętnych – prezentacje na 20 minut na temat wybranego zagadnienia, nagrodą miało być 3 pytania na egzaminie końcowym zamiast 6 pytań. Zgłosiło się niewiele osób, ja byłem jedną z nich. Wybrałem temat „Positive deviance”. Zbierałem materiały i konsultowałem się z profesorem ponad miesiąc, z prezentacji byłem bardzo zadowolony. Jednak o ile na lekcji profesor uśmiechał się i odpowiedziałem pozytywnie na wszystkie jego pytanie dotyczące mojego zagadnienia to w odpowiedzi mailowej dostałem informację, że „your presentation was not sufficiently good. You showed passion and interest, but the topic was presented with insufficient depth and with poor links with the course contents” z czym absolutnie się nie zgadzam, bo zagłębiłem się w temat. Cóż, porażki też czasem wchodzą w grę.
Przedmiot kończy się egzaminem składającym się z 6 pytań dotyczących problemów obejmujących zagadnienia z książki „Complexity and the nexus of leadership”, prezentacji i dodatkowych artykułów. Zaliczone na 24/30 za drugim podejściem. Wartość - 6 ECTS
International transportation logisticz prof. Luca Bertazzi – No! Najbardziej sprawiedliwy a jednocześnie w miarę sprawiedliwy przedmiot. Zajęcia w pracowni komputerowej. Zajmowaliśmy się projektowaniem dostaw, wysyłek, załadunku i ogólnej problematyki logistyki transportu w dystansie krótkim i dalekim zakładając wiele czynników. Ponadto obsługa Excela i programów logistycznych. Profesor miły, wyrozumiały i zawsze chętny do pomocy, tłumaczył naprawdę przejrzyście. Przyznać trzeba, że egzamin wymagający. 2 lub 3 zadania praktyczne pisemne, potem część ustna w cztery oczy z profesorem, wyjaśnienie pojęć i zagadnień, rozwiązanie problemu przy użyciu programu lub Excela wykorzystując wzory i formuły przyswojone na zajęciach. Zaliczone w pierwszym podejściu – 21/30 pkt. Wartość – 6 ECTS
Strategy analysisz prof. Ottorino Ferrata – Ooch, ile ja mam za złe temu przedmiotowi… Zacznijmy od tego, że nauczyciel mimo, że miły, to prowadzi zajęcia w niesamowicie nudny sposób, jego ton jest monotonny, wręcz usypiający, koncentracja przy nim, nad tym co mówi to rzecz niemożliwa, dodajmy do tego typowy włoski akcent starszej osoby (jaką profesor jest) i w wyniku mamy przedmiot piekielnie ciężki do zdania. Same zaś zajęcia opowiadają o… nie wiem. Naprawdę nie wiem. Teoretycznie o strukturach organizacji, analizie procesów i działań, systemach… lecz w praktyce jest to jedna wielka pamięciówka, którą ciężko przyswoić. Jest to typowy przedmiot, który trzeba wykuć by zdać, ale ilość materiałów jest przytłaczająca i męcząca w odbiorze w stopniu niezwykłym. Egzamin końcowy obejmuje dwa pytania i odpowiedzieć na nie musimy w 1,5/2 godziny.
Niezaliczone – wartość 9 ECTS. Dodam tutaj, że dałem z siebie wszystko, a nad konsekwentną nauką siedziałem cały semestr. Ponoć są studenci włoscy, którzy to zdali, ale może wynika to z tego, że są przyzwyczajeni do tego rodzaju przedmiotów. Właściwie to radząc się ich napisałem egzamin w bardzo podobny sposób, ale niestety bez dobrego skutku końcowego.
Prof. Ferrata zanudza studentów na śmierć
Na każdym egzaminie zalicza minimum 60%. Mamy 2 podejścia do testów z każdego przedmiotu, w odstępie mniej więcej dwóch tygodni (np. termin zasadniczy – 25 czerwca, poprawa – 9 lipca). WAŻNE - zapiszcie się na egzaminy online, ok. 2 tygodnie przed, na stronie esse3.unibs.it, inaczej nie będziecie do nich dopuszczeni.
Zakwaterowanie
Warunki jakie panowały opisałem już wcześniej, lecz to zasługuję na osobną sekcję, z tego względu, że warto dodać o tym, że zakwaterowanie organizowane jest z ramienia uczelni/Erasmusa Bresci. Co warto wiedzieć – standardowa zaliczka przed przyjazdem, ok.. 300 euro, potem płacimy 162 euro miesięcznie za pokój z losowym lokatorem. Lub powyżej 220 euro za pojedynczy pokój, o który bardzo ciężko. Wynajęcie sobie czegoś na własną rękę to kosztowna sprawa, o której nie będę się rozpisywał. Wracając do akademika... Jakieś tam standardy ma. Z założenia akademik to piekło, plusem jest to, że obsługa sprzątająca dba o porządek miejsca każdego dnia.
Podróże – Włoskie miasta
Czy Włochy są pięknym miejscem? To kwestia gustu. Przeważa pogląd, że Włochy piękne, niesamowite, niepowtarzalne, ale proszę… Nie bardziej piękne niż jakiekolwiek inne miejsca na naszej cudnej polskiej Ziemi. Zajmuję stanowisko, że było kilka ciekawych a nawet faktycznie urokliwych miejsc, ale bez większych rewelacji a sami włosi.. cóż, niby tacy mamma mia i amanci „Bella ragazza”. Od Rzymu w dół coraz lepiej (tutaj wnioskuję z poprzednich doświadczeń).
Jako, że podróże to nietanie sprawy, to wymienię skromną liczbę zwiedzonych przeze mnie, w tym okresie, miast i miejsc. Polecam wszelkie środki transportu, autobusy (flixbus), pociągi, samoloty (nieraz można trafić tanie okazje np. do Neapolu z Mediolanu, 40 euro w dwie strony)
Bergamo – niedaleko miejsca zamieszkania, na pewno bardziej urokliwe od Mediolanu.
<Tu robiono pierwsze lody stracciatella>
Brescia (jakże by inaczej) – miasto, na które skazany byłem 5 miesięcy, spokojnie, mocno zróżnicowane kulturowo, miasteczko studenckie i fabryczne, niedaleko spokojne szlaki górskie, dobre miejsca sprzyjający nauce, sporo pubów, dobry transport, kilka ciekawych obiektów turystycznych.
<Forum Romanum z I w. lutym>
<Widok z zamku na drugą stronę Bresci>
<Widoki z zamku na centrum Bresci (główne centrum po lewej, niewidoczne na zdjęciu)>
<Widoki z rozpoczynające się na początkach szlaku, który prowadzi na Monte Maddalena>
<Staję na głowie, żeby zaliczyć wszystkie przedmioty i przetrwać w tym pustym mieście>
<miasto podczas zimy stulecia>
<miasto podczas lata>
Mediolan – katedra duomo, pasaże handlowe, oryginalna Ostatnia Wieczerza Da Vinciego (rezerwujcie tydzień wcześnie), zamek, pośpieszne życie miasta. Miasto bez większego szału, podobał mi się wyścig szczurów widoczny na ulicach i ciągły pośpiech:)
<Katedra Narodzin św. Marii w Mediolanie z koleżanką poznaną na Cyprze>
<Galeria Wiktora Emanuela II. Duży ruch i wszechobecny pośpiech, to mi się podoba>
<W środku budynku z flagami – „Ostatnia wieczerza”>
Monza – wyścigi GT, jedno z przyjemniejszych doświadczeń we Włoszech. Siedzisz z hiszpańskimi znajomymi zajadając pizzę popijając zimnym piwem, oglądasz jak Lamborghini i Ferrari rozbijają się o siebie na włoskim torze. Początki Alp na horyzoncie dopełniają ten sen.
<Prawie jak na formule 1>
Neapol – Numer 1 ex aequo z Pompejami, na mojej liście najlepszych miast we Włoszech.
<Na każdym rogu klimat uliczek Neapolu zachwyca i zniewala>
<Jednak na zdjęciach z Google wygląda to ładniej>
<Ale wystarczy ładna pogoda i już wszystko w porządku. Wezuwiusz w tle>
<Przydałyby się jeszcze dobre plaże i brak kieszonkowców i mamy świetne miejsce na wakacje>
Pompeje – Marzenie tak nieosiągalne zdawać by się mogło, od dziecka, od momentu gdy tata puścił mi w wieku dziecięcym piosenkę „Pompej” autorstwa Jacka Kaczmarskiego. Jestem pełen zachwytu, blask miejsca przerósł moje tak wysokie oczekiwania.
<Zachowane ciała sprzed prawie 2000 lat przykryte popiołem wulkanicznym>
<Widok na Wezuwiusza>
<Dotykam historii>
Sirmione – Miejscowość nad największym jeziorem we Włoszech, Garda
Toscolano
Wenecja – Coś w tym jest, że ludzie się zachwycają. Miasto pełne klimatu i swoistego uroku.
Werona – Miasto Romeo i Julii
Języki
Dochodzimy wreszcie do punktu, którego obawiałem się na pierwszym semestrze za granicą. Tak… angielski. Jadąc do Włoch byłem pewniejszy swego, aczkolwiek ciągle byłem świadom wyzwać, które mnie czekają. Jak wspomniałem wcześniej, ćwiczeniowcy będą Cię traktować jak zwykłego studenta. Materiał jest ciężki nawet po polsku, a tu jeszcze musisz to zrozumieć w englishu. Początki były trudne, końcówka też, ale rozwój niepomierny. Nieraz jednak czułem się kompletnie bezradny.
Jeśli chodzi o włoski – organizowany jest darmowy kurs, po 3 godziny, 3 razy w tygodniu, jedyny koszt to 10-20 euro za książkę. Kurs zakończony jest egzaminem. Wszelkie poziomy od A do C.
Na początku uczęszczałem, ale wraz z upływającym czasem zorientowałem się, że nie dam rady tego pogodzić z nauką niezbędną do zdania egzaminów na uczelni. Szkoda.
Troszeczkę podłapałem, ale tylko podstawy.
Nieraz często dogadać się z Włochami po angielsku, boją się w ogóle coś powiedzieć. Nie mówię, że wszyscy. W grupach zazwyczaj dyskryminują mówiąc po swojemu, to samo Hiszpanie. Bardzo mi się to nie podobało.
Błędy
Postanowiłem w sprawozdaniu ująć też punkt jakim są błędy. Podstawową sprawą jest przemyślane spakowanie się, tym razem było lepiej, ale nie uniknąłem zabrania totalnie niepotrzebnych rzeczy i nie zabrania rzeczy potrzebnych np. naczyń i garnków do gotowania (akademik nie zapewnia).
Kolejnym błędem był brak zorientowania się w pierwszych dwóch tygodniach w sprawach takich jak plan zajęć, instrukcje nie były jasne i dopiero od studentów dowiedziałem się, że istnieje aplikacja na telefon, nie pamiętam teraz jak się nazywała, wydaję mi się, że esse3 lub unib/ uni Brescia. Mamy tam wszystkie rozkłady zajęć.
Kserowanie i druk w drogich punktach. Polecam FASTCOPY, 5 lub 10 centów za kartkę. A jak drukujecie to proście obustronnie i kilka slajdów na jednej stronie. Po co macie przepłacać?
Błędem też było wybranie uczelni w Bresci, bo przez te 5 miesięcy część mojej dobrej energii brutalnie zostało mi wydarte. Ale nie żałuję, nauczyłem się paru rzeczy. Doświadczenia niesprawiedliwości czy okropnego miejsca zamieszkania uczą i pokazują czego człowiek na pewno nie chce w przyszłości.
Jedzenie
Warto robić zapasy na tydzień takie jak owsianka, jajka, makarony, mięso, warzywa, owoce. Trzymajcie zróżnicowaną dietę i nie głodujcie. Planujcie i rozeznajcie się po cenach i produktach. Kupujcie w dużych marketach, takich jak Penny market, italmark (choć nie taki tani) czy euro coś tam blisko stacji Mompiano. Owoce i warzywa nabywajcie w warzywniakach, ale rozeznajcie się w cenach, bo czasem kilka kroków i widzimy kolosalne różnice w cenach.
Wiadomo, pizza w restauracjach i tanie wina. Regionalnym napojem alkoholowym w Brescii jest Aperol i Campari.
Komunikacja miejska
Mamy metro i autobusy, kartę miejską dostajemy około tydzień/ dwa tygodnie po naszym przybyciu. Warto do tego czasu się wstrzymać z niepotrzebnym jeżdżeniem, bo bilety do tanich nie należą. Mamy dodatkowo rowery veturilo
Społeczność
a) Włosi – Nie ma co generalizować, ale nie zrobili na mnie dobrego wrażenia, zdarzają się osoby miłe i pomocne, ale większość ma coś takiego w sobie czego nie jestem w stanie wyrazić co odpycha mnie od nich. Nie myślcie, że przemawia przeze mnie snob, jestem otwarty na wszystkim, ale nie czułem się dobrze przez ten okres czasu, w tym środowisku.
b) Studenci – Studenci włoscy żyją w swoim świecie, z nikim nie czuć chemii, noszą „maski”, niektórzy sympatyczni, lecz z rzadka, zdarzyły się nawet dwie pomocne studentki, które poratowały w pewnej sprawie.
c) „Erasmusi” – Wszystko zależy od człowieka, ale tu akurat nie złapałem z nikim szczególnego połączenia. Najbardziej trzymaliśmy się z Meksykaninem i Hiszpanką, którzy byli przesympatyczni. Reszta niestety to zgraja oszołomów żyjąca w swoim świecie i na siłę chodząca na imprezy na słabym poziomie. Imprezy i wycieczki od ESN drogie i słabe, na wycieczce byłem tylko jednej, w Bergamo. Mieliśmy przewodnika, który sam do końca nie wiedział co tam robi, czytał krótkie informacje z kartki i co kilometr robiliśmy dwugodzinne przerwy. Sama kadra organizatorów ESN całkiem miła.
Wnioski
Czułem się jakbym siedział tam z dwa lata, czas ciągnął się niesamowicie długo. Teraz po powrocie czuję ulgę i doceniam rzeczy, na które nie zwracałem przedtem uwagi. Przede mną skończenie licencjatu i zaliczenie trzech przedmiotów w Polsce. Czas: miesiąc. Przepraszam, jeśli zapomniałem wspomnieć o czymś istotnym dla Ciebie, w razie czego proszę o kontakt.
Podsumowując, mogę powiedzieć tylko tyle – jeśli się wahasz, zrób to koniecznie, przyjedź, ale nie do Bresci, wybierz inne miasto lub kraj. Osobiście nie polecam. Polecam za to wschód europy, ludzie przyjaźniejsi, ceny niższe, mniejsza różnica kulturowa, która jednak czasami trochę przeszkadza. Po czterech/pięciu miesiącach przypomnij sobie obecnego siebie i spójrz, jak wiele by Cię ominęło, gdybyś postanowił pozostać w swojej strefie komfortu.
Wiem, że sprawozdanie to nie jest może aż tak kolorowe, ale chciałbym, żebyście byli przynajmniej w małej części świadomi, jak wyglądało tu normalne życie.
25/07/2018
WSZYSTKIE ZDJĘCIA ZAWARTE W SPRAWOZDANIU MOJEGO AUTORSTWA
M.G.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)