Zwrot ku wolności na dwóch kołach

Mając cztery lata, nauczyłam się jeździć na rowerze (dzięki mamo i tato). W wieku dwudziestu jeden lat, nauczyłam się KORZYSTAĆ z roweru. Ten post jest skierowany do osób, które (tak jak ja, zanim przyjechałam do Niemiec) potrafią usadowić pupę na siodełku, złapać za kierownicę i jechać, ale nie są świadomi wartości tego genialnego pojazdu. Albo są, ale o tym często zapominają i wykorzystują rower tylko latem, i tylko na ładną pogodę. Dodatkowo parę praktycznych wskazówek, jak znaleźć W Niemczech swój wymarzony i tani dwukołowiec, a w następnym poście o rowerowych trasach w Bremie i okolicach. :)

Między Amsterdamem a Kopenhagą była sobie Brema…

Nie była, a wciąż jest. I ma się świetnie, jeżeli mowa o rowerach. Ścieżki rowerowe to nieodłączny element dróg samochodowych, czerwone „żony” wspólnie z czarnymi „mężami” zgrabnie oplatają całe miasto. Na dużym rondzie - ścieżka, na małym (gdzieś między blokami mieszkalnymi) też. Na przejściach każdy z trzech głównych uczestników ruchu (auto, rower, człowiek) odczekuje swoje pół minuty na swoim pasie. Tak naprawdę można przejechać rowerem 95% trasy, nie wjeżdżając pod nogi pieszemu ani nie powodując korku samochodowego naturalnie wolniejszą jazdą.

zwrot-wolnos-dwoch-kol-b17a6104d67844577

zwrot-wolnos-dwoch-kol-02268bedaa65f5af5

Wydawałoby się, że ten urbanistyczny porządek prowadzi do bezkolizyjnej jazdy. W praktyce jednak natężenie ruchu rowerowego w Bremie jest tak wysokie, że zawodzi nawet super przygotowana infrastruktura (a właściwie to ona m.in. stała się bodźcem do wzrostu popytu na bezsilnikowe dwukołowce). Najczęściej uśmiechałam się pod nosem, stojąc w korkach…rowerowych, w których nigdy wcześniej stać nie musiałam. Zdarzyło mi się również mieć parę rowerowo-rowerowych stłuczek czy problemów z wyprzedzaniem na wąskich ścieżkach. Po tylu doświadczeniach „na trasie” stwierdziłam, że lepiej prowadzę rower niż samochód. Aha, jeszcze kolejny, z resztą bardzo prosty wniosek: i tak lepiej mieć ścieżki, niż ich nie mieć. Nawet jeżeli masz utknąć w korku. 

Tak perfekcyjnie przygotowane miasto i widok setek rowerzystów w każdym wieku, każą ci zdobyć upragniony rower i przemieszczać się po Bremie, tak jak oni. No dobra, przesadziłam z tym „każą”, to nie jest odpowiednie słowo dla charakterystyki północnych Niemiec. Zachęcają. Wręcz z dumą promują wolność i niezależność, hasła szczególnie ważne dla miast byłej Hanzy.

Wiatr we włosach i niezależność w sercu

Wskazane jest zatrzymać się przy tym drugim, wyżej wspomnianym haśle. Rower dla Niemców stał się symbolem swobody. Mówiąc, że są „unabhängig” („niezależni”), mają na myśli niezależność od komunikacji miejskiej. Nie martwią się rozkładami jazdy, opóźnieniami, ciasnotą czy smrodem spoconych towarzyszy podróży. Również niezależność od auta. Tu z kolei nie obchodzą ich korki (wiadomo, że w samochodowych stoi się dłużej) ani wydawana kasa na paliwo. „Unabhängigkeit” jest tak ważna, że wypiera aspekt bycia „eko”. Nie chodzi również o modę. Poruszanie się rowerem jest PRAKTYCZNE i DARMOWE. A to kolejne elementy, które naród niemiecki niezwykle sobie ceni. 

zwrot-wolnos-dwoch-kol-91c9fe8ee86395a6f

zwrot-wolnos-dwoch-kol-e1dd44ca653a0314a

Pomimo posiadania biletu semestralnego na transport publiczny, szybko pożegnałam się z wąchaniem pach stojącego obok pana w zatłoczonym tramwaju i po prostu kupiłam rower. Od tego momentu moja noga ani razu nie stanęła w autobusie czy tramwaju. Od tego momentu cieszyłam się wolnością i niezależnością. 

Jazda na rowerze, co za banał!

Oczywiście, że to banał. Prawie każdy z nas potrafi prowadzić rower. Ja też nigdy nie miałam z tym problemu. Chodzi tu jednak o coś więcej niż samą jazdę. Dlaczego Niemcy, Duńczycy czy Holendrzy częściej korzystają z roweru niż samochodu? Na pewno łatwiej jest przekonać się do rowerowego trybu, mając tak dobrze przygotowaną infrastrukturę. Niezliczona ilość ścieżek to jednak nie jedyny i najważniejszy powód. Chodzi o pewną świadomość, jaką posiadły społeczeństwa niektórych krajów Europy Zachodniej. Wystarczy zrozumieć, jakie korzyści otrzymasz z codziennego użytkowania tego pojazdu.

W Polsce powiesz „spójrz jaka ładna pogoda, pojedźmy nad jezioro rowerem”. W Niemczech „spójrz jaka ładna pogoda, pojedźmy nad jezioro.”, bo oczywistym jest, czym się wybierzecie. Nasi sąsiedzi inaczej postrzegają dwukołowiec. Przez traktowanie go w kategorii „darmowy, praktyczny, dający swobodę pojazd”, stał się idealnym narzędziem do przemieszczania się. U nas jazda rowerem jest wciąż jedną z form spędzania wolnego czasu. Choć zauważam, że w wielkich miastach mieszkańcy coraz chętniej przerzucają się na tryb wyłącznie rowerowy (co mnie bardzo cieszy). 

To miał być zwykły, szary dzień

Załóżmy, że wtorek piętnastego maja miał być dla mnie zwykłym, szarym, bremeńskim dniem. Uczelnia, zakupy, praca. Jednak dzięki rowerowi już sama jazda na Uni stawała się milsza, bo przejeżdżałam przez zielony park miejski. Po południu, zanim wstąpiłam do sklepu, podjechałam jeszcze do banku, potem do koleżanki oddać książkę, a ona i jej znajomi namówili mnie na kąpiel w Wezerze. Podjeżdżasz do samiuśkiego punktu docelowego, szybko zapinasz rower, załatwiasz coś, odpinasz, wsiadasz i jedziesz dalej. Wieczorem jechałam do pracy, a po niej mogłam pozwolić sobie na piwo ze znajomymi, nie martwiąc się o powrót, bo autobus i jego rozkład jazdy miałam w głębokim poważaniu. Dzięki rowerowi potrafiłam zaoszczędzić OGROM czasu, zrobić więcej niezaplanowanych rzeczy, przy tym nieświadomie spalając te tłuste kluski z obiadu i gwarantując sobie lepsze samopoczucie (bo każda minimalna dawka sportu to daje). A to miał być zwykły, szary dzień!

W moim mieście nie ma wystarczająco ścieżek rowerowych

Bez nich też sobie poradzisz. Poza tym dopóki nie wsiądziesz na rower, nie zobaczysz ścieżek rowerowych. Tak samo dopóki nie będziesz prowadził samochodu, nie zwrócisz uwagi na znaki drogowe. Podczas mojego pobytu na Erasmusie przyjechałam na chwilę do Polski. Przez cztery dni poruszałam się po Poznaniu WYŁĄCZNIE na rowerze. Nie dosyć, że ścieżek okazało się być znacznie więcej niż myślałam, to jeszcze miasto stało się zupełnie inne, jakbym odkrywała je na nowo. Codzienna jazda rowerem pozwoli ci inaczej postrzegać dane miejsce. Inne oblicze tego samego, znanego ci rejonu. Spróbuj, a będziesz zaskoczony. :)

zwrot-wolnos-dwoch-kol-56808534e2fd72624

„Kanadyjka” moim dzieckiem - jak kupić wymarzony rower?

W Niemczech nie liczy się żaden „lans”, nie potrzebujesz roweru za 500€W wielu krajach Europy wytworzyła się silna kultura przekazywania sobie starych rzeczy z rąk do rąk za niewielkie pieniądze. Ważne, żeby rower był sprawny. Tyle. Ceny używanych dwukołowców zaczynają się od 20€. Oczywiście wszystko zależy od jego stanu, marki i rodzaju. Mój rower kosztował 50€, a nalepiona na nim kanadyjska flaga, zaowocowała stworzeniem pieszczotliwego określenia „Kanadyjka”. Jak go kupiłam? Przez darmowy portal eBay (polecam tę stronę nie tylko do szukania rowerów, ale do wszystkiego, nawet darmowych rzeczy - w tym wypadku należy zaznaczyć w filtrach „zu verschenken”, czyli „do sprezentowania” ;). Wystarczy napisać wiadomość do ogłoszeniodawcy i umówić się w konkretnym miejscu na obejrzenie zakupu. Najlepiej wybrać miejsce publiczne, neutralne dla obu stron, zawsze bezpieczniej. :)

Bardzo wygodną opcją jest również wybranie się na Flohmarkt, czyli pchli targ. W Bremie Kajenmarkt Flohmarkt odbywa się w każdy weekend nad Wezerą (Martinistraße), choć zaznaczam, że nie jest to typowy targ z rowerami.  Po prostu wpadaj i sprawdzaj, a nuż widelec ktoś się wystawi na sprzedaż z dwukołowcem. „Fahrradmärkte”, czyli pchle targi tylko z rowerami, odbywają się kilka razy do roku w okresie od maja do października na Bürgerweide. Tutaj sprawdzisz terminy targów na kolejny rok.

zwrot-wolnos-dwoch-kol-1a1fd8f7107c4ef60

Jak przekonać się do tej codziennej jazdy rowerem? 

Zastanawiałam się, od czego mogłaby zacząć osoba, która nigdy nie doświadczyła tego „rowerowego olśnienia”. Osoba, która nie widzi tych setek rowerzystów na drogach (bo ich nie ma), a których widok bardzo motywuje do przejścia na rower i w ten sposób też jest łatwiej. Jak to zaimplementować? Spróbowałabym nie myśleć w kategoriach „zadbam o środowisko” czy „lepiej się poczuję”. Na zadane pytanie „dlaczego warto jeździć rowerem?”, to będą prawdopobnie pierwsze argumenty, które przyjdą ci na myśl. Odpowiedzi standardowe, ale jak widać, nie dające rezultatów. 

Pomyśl więc może inaczej. Pomyśl o tej wolności, którą pożądasz w wielu innych aspektach życia, a którą otrzymasz m.in. przy korzystaniu z roweru. Pomyśl, że to ty decydujesz, gdzie zaparkujesz i że możesz dostać się pod same drzwi uczelni. Skupiając się na własnej wygodzie i przejściu już na tryb wyłącznie rowerowy, nieświadomie pociągniesz za sobą cały sznur innych, ważnych elementów, jak przyczynienie się do zmniejszenia zanieczyszczeń czy zadbania o zdrowie. Spróbuj się uniezależnić, pamiętając, że to nic nie kosztuje. 

Jeżeli odkryjesz tę banalną sprawę (albo już to zrobiłeś), to do zobaczenia gdzieś „na trasie”! Nawet w deszczu się spotkamy, chyba, że jesteś z cukru? :) 

zwrot-wolnos-dwoch-kol-2eee4bec79b45eb3b


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!