HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

„Mrrrrrrrrrrrrrrrr…”

„Ueeeee”

„Hyhyh…”

„NIENIENEINEIE…”

Tak mniej więcej wyglądał poranek. Godzina ósma, opuszczone rolety, zamknięte okna. Bobby nie wytrzymuje i otwiera okno – mogliśmy otworzyć drzwi na korytarz. Słońce pali, ludzie na dole gadają, na górze zresztą też. W pokoju jest tak ciepło, że nie da się spać, chociaż tak naprawdę nikt nie ma siły wstać. Czuję wczorajszy dzień. Chyba jeszcze jestem pijana. Wróciliśmy tak naprawdę kilka godzin temu. Przetaczam się na plecy. Potem przeczołguję. Potem znowu na brzuszek i w drugą stronę. Poduszka na głowę, kołdra na poduszkę, wszystko, żeby zrobić ciemność i ciszę. Ale nic to nie daje… Trzeba się jakoś podnieść i zacząć funkcjonować. Biorę prysznic. Boję się, że zemdleję, bo tak cholernie gorąco, a mi się kręci w głowie. Trzeba upolować jakieś śniadanie. Ogólnie rzecz biorąc lodówka jest pełna czekolady, batoników, bananów i moich muffinek – teraz nie robiących już dobrego wrażenia (chociaż Bobby je zjadł). Musieliśmy odłączyć lodówkę w nocy. Po pierwsze dlatego, że bałam się, że coś się zepsuje jak burza jeszcze będzie szaleć, a po drugie dlatego, że wydawała dzikie dźwięki i zastanawiałam się, czy tam za chwilę coś nie wybuchnie czasami.

Ja zresztą na śniadanko lubię coś słonego – raz na jakiś czas zrobię sobie musli z jogurtem albo naleśniki, ale zdecydowanie bardziej przepadam za jajeczkiem, szyneczką, paróweczką, tościkiem i innymi takimi malutkimi smakołykami. Podejmujemy dobrą decyzję. Idziemy do TESCO! Jest to przeciwnej stronie ulicy. Niby to samo TESCO co wszędzie, ale ceny i produkty inne. Wspominałam już, że ceny w Słowacji są nieco wyższe niż u nas i w Czechach. Cholerne, Euro… Niby to tylko troszeczkę  tam i troszeczkę tutaj. Ale Jezus… A to Euro to chyba jakoś poszło w górę strasznie, z tego co Kasia mi powiedziała dzisiaj. Swoją drogą zdałam ostatni egzamin. Mam nadzieję, że jak koordynatorka pisze, że wraca 7 lipca to ma na myśli, że tego dnia jest już w pracy, bo ja będę potrzebować moich dokumentów! Na czym stanęło? Że różne ceny to już wiecie – potem będę pisała co za ile i jak. W sklepie jeszcze bez przesady. Pieczywo troszkę jak u Czechów – dobra bułka z mozzarelką i pomidorami. A znacie te pakowane sałatki? Tam było ciekawie. Ja znam Cesar, grecką i coś tam z szynką i z serem. Tutaj, poza tymi dostaniecie też sałatkę z wędzonym łososiem i kaparami, z parmezanem, a także wiele innych, których w Gdańsku i Czechach do tej pory jeszcze nie widziałam. Od dzisiaj tylko TESCO xD. Kupuję też strój kąpielowy za jakieś… dwanaście- piętnaście euro. Mam wielki problem z przeliczaniem tej waluty na korony a potem na złote i tak cały czas, żeby wiedzieć dokładnie ile wydaję, toteż na tej wyprawie przyjmuję sobie taktykę „NIE LICZYĆ”, czyli zaszalejmy… Strój level TESCO – zajebisty czarny stanik, a czarnych majtek szukaj na próżno. Ale nic innego mi się nie podobało, a po pływaniu w ciuchach pierwszego dnia, doszłam do wniosku, że już trzeba kupić i tyle. Zdecydowałam więc, że zrobię dziki mix i wybrałam sobie „oczojebne” jaskrawe żółte/zielone (nie wiem co to za kolor) majtki, które wisiały sobie gdzieś luzem. Mission acomplished. Mamy strój! Mamy jedzenie. Pora pałaszować.

Całodzienny „plażing”

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

Czy jest coś lepszego od wypocenie kaca, wrócenia do kondycji na plaży? Szczerze wątpię. Brakuje tego bardzo na Woodstocku (takiego sportowo-rekreacyjnego relaksu), ale zapewne gdyby na Woodzie milion osób wskoczyło do jeziora, wystąpiłoby ono z brzegów. Ale chyba ktoś chodzi czasami się pochlapać w rzece. Minus jest taki, że nie ma takiego miejsca zaraz przy festiwalu. My rozkładamy ręczniki (na początku ja i chłopaki, Marie straciliśmy gdzieś około godziny czwartej w nocy i spała do około trzynastej, czternastej). Ludzi jak mrówek. Są wszędzie. Na początku myślę o wynajęciu roweru wodnego. Spokojnie możesz się na nim opalać, a przy tym wziąć na niego wszystkie swoje rzeczy no i pływać gdzieś dalej w jego okolicy. Nie lubię zostawiać rzeczy na brzegu, zawszę się boję, że ktoś mógłby nas okraść. Wiem, że generalnie takie rzeczy się nie dzieją, ale jak się już staną, to co? Na szczęście nikt nam ich nie zakosił, nawet mimo to, że często chodziliśmy do wody całą grupą albo poodbijać piłkę.

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

Głośnik, muzyka na całą plażę,radlerek, mojito – to jest życie jak w Madrycie, co? Po chwili jesteśmy oczywiście cali czerwoni od tego opalania, ale leżymy dalej. W końcu festiwal otwierają pewnie około 15-16. Słyszymy próby na głównej scenie. Nie mamy co robić, a po cholerę siedzieć w hotelu, jak jest tak ładnie. Co prawda laski jeszcze go nie opuściły, za to od rana popijały winko. Dużo ludzi spędza ten czas chlejąc w pokoju. Dużo ludzi w ogóle nie przestaje pić, ja na Woodstocku generalnie piłam piwo… i inne alkohole, ale wodę zaczęłam pić jakoś dopiero rok, dwa lata temu, kiedy zaczęłam brać udział w sporej ilości warsztatów. Można też koczować, jak inni przed wejściem do hotelu i rozmawiać z nadchodzącymi i wychodzącymi, ale na Boga nie wiem po co ludzie tam stoją przez cały festiwal xD. Na tej plaży to nawet tak przyjemnie. Pomoczysz się kilkanaście razy, z piwkiem usiądziesz sobie na wysepce – no, jak prywatna plaża. Nikomu nie przeszkadza, że puszczasz muzykę. Masz pod ręką alkohol (ile to tam kosztowało 1-1,5 euro za piwko, 2 „ečka” za mojito (Czesi mają zajebiste zdrobnienia Xd) i jedzonko (od langoszy przez sałatki, do deserów – lody!

Wczoraj wcisnęliśmy w siebie troszkę Langosza, a dziś przyszła pora na sushi. Przed wejściem na plażę jest restauracja kurde, miała dziwną nazwę, której nie pamiętam i nie mogę teraz odnaleźć w necie.. Wszyscy są przekonani, że jest zamknięta i nic tam nie dają, ale ja muszę sprawdzić! Mam ochotę na sushi. No i mam rację! Otwarta i dosyć elegancka knajpka. Szczerze mówiąc spodziewałam się jakiegoś turystycznego sushi xD Nie wiem czy takie istnieje, ale takie bardziej szybkie sushi, sushi Fast food jak to widzieliśmy w Bratysławie za bezcen. W restauracji można było usiąść na Sali, były osobne stanowiska z zasuwanymi ścianami! Malutki stolik przy samej podłodze, na podłodze się siedzi – bez butów (jest specjalna szufladka), ale nie wygląda to wcale tak jak w anime, że siedzisz ze zgiętymi nogami. Pod stołem jest otwór, do którego spuszcza się nogi. Co za bajer xD!

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

My wychodzimy na olbrzymi taras. Jest przecież tak gorąco, a nie siadamy w jednym z tych super pokoików tylko dlatego, że są tak zabudowane, że nie zwróciłam na nie uwagi, póki potem nie błądziłam w poszukiwaniu toalety. Za rok muszę tam wrócić i zamierzam tam zjeść – nieważne jakie będą koszta! Bobby upiera się na zupkę (biedny, walczy z kacem) a ja zamawiam sushi. Słuchajcie ja się nie znam na tym zamawianiu sushi. Człowiek by to musiał widzieć, na zdjęciu czy coś. Cholera wie czym się różni maki od nigri i co właściwie zamawiasz. To już zresztą chyba nie raz o knajpach sushi mówiłam, ciężko zamówić zróżnicowane menu, no bo generalnie jak już się robi to sushi… no to cały talerzyk przecież. Ale jak na przykład zamawiasz dla dwóch osób, to powinno już się tam nieco mienić. Ja miałam wrażenie, że zamówiłam łosiosia i tuńczyka, ale najwidoczniej był to łosoś albo tuńczyk, bo dostałam samego łosia xD. Za to wiemy, co tyle kosztowało. Dostaliśmy trzy różne przystawki sałatkę – bardzo ostrą, chyba z chili, całkiem niezły szpinak z sezamem oraz kiełki z kukurydzą i takie wielokolorowe płatki, które smakowały troszkę jak sajgonki według mnie. Troszeczkę nie wiedzieliśmy co z sobą zrobić, bo nikt o przystawkach nie wspominał. Wobec tego patrzyliśmy się na siebie jak dwa barany, zastanawiając się elementem czyjego dania są te wszystkie talerzyki. Gdy w końcu Bobby zebrał się na odwagę, żeby zapytać, okazało się, że to rzeczywiście poczęstunek. No i w końcu moje sushi! No i zupka – ostra jak sama cholera, podziwiam… Ja bym nie dała rady. Ogólnie nie przepadam za azjatyckimi zupami. Wszystkie mają w sobie coś z zupki chińskiej xD. Nie chodzi o to, że są niedobre, ale po prostu nie przypadły mi do gustu. Uwielbiam zupy europejskie, kremy z warzyw, ale ta Azja to jednak nie to. Wietnamskie zupy np. to według mnie woda, do której nawalono mnóstwo warzyw, zielska i mięcha a la kebab, ale jednak woda. W sensie najesz się. Opchniesz makaronem i mięsem, zwłaszcza że michy dają konkretne w tych wszystkich wietnamskich lokalach, ale jednak to nie jest to. Ta zupka jest lepsza. Mocno pomarańczowa (jeżeli chodzi o kolor), z… tam był chyba tuńczyk, no i do tego spora miseczka ryżu. Że była ostra, że aż się płakać chciało, to druga sprawa. Tak, ogólnie uważam, że restauracjach sushi powinny być zdjęcia…, serio. No i muszę sobie kupić sobie rzeczy do sushi. Przeszło mi przez myśl, że to jak z moimi sałatkami, że jak nawalasz sobie pod dwie dziennie, to nawet ulubiona ci zbrzydnie. Ale dobrze by było zaserwować sushi na jakiejś posiadówce.

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

Wracamy na imprezę

Popykaliśmy troszkę w piłkę, odświeżyliśmy się niezliczonymi kąpielami i piwkami, wyprażyliśmy na słoneczku, tak że wyglądamy jak grillowane mięso, więc możemy wrócić na teren festiwalu rozejrzeć się i zobaczyć co się dzieje. Ekipa skoczyła już się poogarniać do hotelu, a my jeszcze na szybciutko skoczymy zobaczyć co się dzieje. Zdecydowanie przydałoby się troszkę więcej rozrywki dla przybyłych. Tj. rozumiem, że przecież koncerty to rozrywka, ale poza tym na festiwalu mało się dzieje takich rzeczy, w których czynny udział mogliby mieć goście. Na środku grają w koszykówkę, ale jest to chyba mecz popisowy, a nie otwarte rozgrywki. Wnioskuję z strojów w jednym kolorze i fakcie, że wszyscy grający panowie są trzy razy mojego wzrostu, co sugeruje, że nie są jednak mieszanką przypadkowych ludzi. Popatrzeć na meczyk też fajnie, ale miło by było wciągnąć festiwalowiczów do tej zabawy. Jeżeli chodzi o sklepy, itd. to są chyba trzy – jeden z przyborami do jarania i w kolorach bardzo rasta xD, dwa inne z ciuchami, czapkami, plecakami – rozmiar w większości „duży mężczyzna”, a szkoda, bo niektóre koszulki są naprawdę spoko. Nie jest tego jakoś specjalnie dużo…, ale z drugiej strony nie ma tu też dziesiątek tysięcy ludzi przesuwających się pomiędzy wieszakami. Gdzieś tam dwie – trzy osoby coś sobie poprzeglądają…, może rzeczywiście nie ma zapotrzebowania? Tego nie wiem.

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

Zabawną grą jest alko ping-pong xD. Żeby wejść do zawodów trzeba wyłożyć 4 euro od osoby i mieć kogoś do pary. Wraz z tą parą staracie się pokonać parę przeciwników. Ile tam tego było? Po każdej stronie stołu na planszy w kształcie piramidy stoi kubek z piwem – niepełny, tak na dwa łyki. Piramida składa się chyba z 10 kubków. Do tego jeden kubek z wodą do moczenia piłeczek ping pongowych. Zaczyna jedna strona, oboje próbują wrzucić piłeczkę ze swojej strony stołu do kubeczków przeciwników. Podczas jednej tury dwa rzuty lecą z jednej strony i dwa  drugiej. Jeżeli piłeczka trafi do kubeczka, przeciwnik musi wypić z niego piwo. Przestawia się kubeczki tak, żeby wszystkie skupiały się z przodu i były w jednej gromadce. Pije się na zmianę. Przegrywa ten, kto wypije całe piwo. Nagrodą za pierwsze miejsce była cała zgrzewka słowackiego piwa Urpiner (nie wiem ile tam było 20-30? Wiem, że z pewnością na wieczór i następny dzień by starczyło dla małej grupy), za drugie miejsce dostała nam się chociaż smycz z logiem Urpinera (hah, mam smycz do kluczy!) no i piwko, ciemne – całkiem dobre.

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

Gra pełna emocji o tyle, że na przykład chłopcy, którzy współzawodniczyli przy jednym ze stołów, gdy udało im się wrzucić piłeczkę do kubka przeciwników byli tak podekscytowani i ucieszeni, że się udało, że niechcący uderzyli ręką o kant stołu rozlewając połowę swojego piwa xD. Zdarzało im się to dosyć ciężko. Radość z oglądania zależy od sprawności grających. Całkiem zrozumiałe, że po dwudziestu minutach rzucania na zmianę z jednej strony na drugą, gdy zostało tylko po jednym kubeczku, robi się dosyć nudno, a gra długo się jeszcze nie skończy xD.

Zrobiliśmy też Bobbiemu jego wymarzoną fotkę. Nie było lekko. Końcowo i tak każdy ma ręce inaczej i w inną stronę, ale ogólny obraz udało nam się otrzymać.

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

„Zburzone” plany

Słóweczko w podtytule ma zupełnie inne znaczenie, ale robi się dzięki temu zabawnie, bo w sumie i to stwierdzenie jest prawdziwe. Jest to festiwal weekendowy. Zaczął się w piątek, a kończy się w sobotę – w niedziele już tylko pobieżne zwiedzanie Bratysławy – dla niektórych po raz kolejny, dla mnie po raz pierwszy… no i do domu.

Wiedzieliśmy, że ma padać. Jejku. Ja sądziłam, że padać będzie od rana do nocy przez cały festiwal, tak mi to pokazała jakaś słowacka prognoza tydzień wcześniej. Pierwszy dzień był piękny, no i drugi też słoneczny. Zaczęły się pojawiać chmury około godziny…, jejku, która to mogła być 17-18. Jak zbieraliśmy się z plaży zerwał się silny wiatr, ale potem to osłabło. Śmignęliśmy sobie na festiwal wiedząc, że gdzieś koło 21:00 może zacząć padać, jednak zabawa była tak beztroska i w sumie dopiero co się zaczęła, że nawet nie patrzyliśmy co się dzieje dookoła nas. Skończył się ping pong. Zapaliliśmy. No i śmignęliśmy na małą scenę, z której coś bardzo intensywnie i dynamiczne przemawiało do gustu mojego i Marie. Tańcujemy, tańcujemy. Jedno piwko, drugie piwko. Człowiek taki lekki, ale to w sumie dopiero początek… Gdy nagle widzę, że ktoś nam zamyka namiot, który tworzy małą scenę. Przez chwilę myślę głupotkę „ooo, kropi, zamykają, żeby nie było mokro…” – tak, to już ten stan świadomości xD. Po chwili donośnymi głosami porządkowi zaczynają nas prosić o opuszczenie okolicy. My : „no, aha dobra”. Ja jak mówię – miałam spowolnione ogarnianie, więc na początku pomyślałam, że tu koniec, albo że coś nie działa, albo że zamykają tylko tą scenę, ale gdy już się ogarnęłam, widzę, że na głównej scenie już tylko poruszają się pracownicy, a cały zgromadzony tłum kieruje się do bramek!

Nie byłam jeszcze na festiwalu, który zakończono z powodu deszczu, dlatego zaskoczona, pytam o co chodzi. Jeżeli wyczekałabym niecałe dziesięć minut, sama bym się dowiedziała, ale skoro nie wytrzymałam. Idziemy gdzieś na samym końcu. Ktoś przebąkuje, że chce piwo/ żarcie na drogę skoro już lecimy na hotel, ale zanim udaje się nam dojść do jakiejkolwiek budki, wszystkie są już pozamykane na cztery spusty. No najszybsza, najsprawniejsza ewakuacja, w której brałam udział…, trzeba dodać jednak, że jedna z niewielu xD.

Odbywa się to w bardzo spokojnej atmosferze. Ludzie bez przepychanek, najspokojniej w świecie, bez histerii i paniki wychodzą sobie przez bramki z terenu festiwalu, mimo że zaczyna w przeciągu minuty całkiem mocno padać. Idziemy z naszą ekipą na luzie, krokiem przyspieszonym, chociaż wokół nas ludzie zaczynają już biec. Ciężko jest się wydostać z parkingu, bo zewsząd wyjeżdżają auta. Pytam się dlaczego ewakuacja – ponoć w poprzednich latach podczas burzy na część gości spadły jakieś konstrukcje podczas burzy ze sceny (nie pamiętam, czy były straty w ludziach, ale miało to być dosyć poważne). Dlatego tym razem festiwal został zwinięty, gdy już było pewne, że burza do nas dojdzie. Pewnie w sumie słusznie. Wicher, którzy się zerwał był potężny. I chociaż mieszkaliśmy przecież po drugiej stronie ulicy, deszcz dopędził nas jeszcze przed wiaduktem. Na wiadukcie zaczęliśmy biec, podobnie jak wszyscy naokoło nas. Nie zdążyliśmy dobiec do połowy kładki, a błyskało z każdej strony, nawalały gromy, a lało tak, że aż to bolało (jakby grad padał wam w twarz). Nic nie widziałam, bo pod szkła dostała mi się woda… zresztą lało prosto w twarz. Przebiegliśmy przez zalaną ulicę. Ludzie stali na ganku, ganek był zalany. Wbiegliśmy na korytarz. Korytarz zalany. Klucze i do pokoju. Wszyscy biegają. Suszą się, przebierają. My też lecimy.

Kur**, zostawiliśmy otwarte okno…

After party w hotelu Prim

Gdy my dobiegamy do hotelu jest tam już od cholery ludzi. Większość skoczyła się przebrać, ale niektórzy latają jak powaleni niczym młodzież na szkolnej wycieczce, po wszystkich pokojach i tam wszędzie, gdzie można wpaść na ludzi.

Lecimy się ogarnąć. Połowa korytarza na pięterku jest zajęta przez ekipę, w związku z czym wszyscy się śmieją, biegają pół nadzy, wszystkie drzwi są pootwierane, muzyka już sączy się po hotelu. Wpadam do pokoju. Okno odbiło się od ściany, w drzwiach od kibla mała dziura, bo całkiem możliwe, że drzwi od pokoju wbiły się w drzwi od łazienki. Z drugiej strony połowa piętra wspomina, że ma podobne dziury w drzwiach od łazienki, więc usprawiedliwię to złym projektem pokojów xD.

Całe łóżko mam mokre, wszystko pospadało ze stołów. Za moim łóżkiem stoi co najmniej centymetr wody, ściana ochlapana. Podczas wejścia do pokoju, wiatr cofnął nas z powrotem na korytarz xD. Taka wichura była, ziomki. Naznosiło się ręczników ze wszystkich pokoi i udało się to posprzątać i osuszyć. Większa ilość znajomych zgromadziła się na sofie i fotelach w przedpokoju. Ktoś przyniósł krzesła, ktoś inny siadł na podłodze. Głośniki, komputery. Marie zabiera mnie na dół na fajkę! A tam co? Pod hotelem stoi auto z pootwieranymi drzwiami, na cały głos leci Kontrafakt. Ludzie piją, tańcują, palą, gadają. Najlepsze jest, że nie tylko robią to na ganku pod daszkiem, ale w tą straszliwą burzę tańczą i skaczą pod gołym niebem.

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

Okazuje się też – dzięki bogom, jeżeli istnieją – że na recepcji można zakupić słabo schłodzone, ale jednak piwko Kozel (znany też w Czechach) za 1,5 euro. Drogo. Ale jest. To w miarę uczciwy układ zwłaszcza, że leje tak, że nikt nie pójdzie ani krok dalej niż z metr- dwa za ganek. Impreza skończyła się także nad ranem. Tym razem interwencją policji, bo Pan z recepcji zdenerwował się naszą wyjątkową aktywnością.

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

HIP HOP ZIJE :) 2. Ewakuacja imprezy xD

…Za to przynajmniej lepiej się wyspaliśmy xD A poranek poświęciliśmy na zwiedzanie Bratysławy J


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!