Wystawa drewnianych rzeźb greckich
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać, jak wyglądał Dzien Kobiet w Braszowie, jak odnalazłem trzeci targ typu cygańskiego. najnowsze wydarzenia kulturalne w mieście oraz gdzie można najtaniej, bo za darmo, pograć w bilarda.
Dzień Kobiet
Cieżko było znaleźć kwiaty na Dzień Kobiet w mieście ósmego marca. Krążyłem po ulicach w poszukiwaniu kwiaciarni, a jedyne, co znalazłem, to starsze panie rozstawione w rogach ulic i sprzedające dość kiepskiej jakości kwiaty (może już wszystkie ładne zostały wykupione).
Gypsy market#3
Ostatecznie z wydziału na Colinie doszedłem pieszo aż na targ w okoliach dworca głównego. Po drodze pytałem się starszych pań o miejsce, gdzie mógłbym kupić kwiaty, na co one ze śmiechem kierowały mnie właśnie w kierunku "Piata di Flori", placu kwiatów i żegnane radosnych "La multi ani" odchodziły.
Rzeczywiście, w końcu dotarłem na targ, już z daleka widząc i czując zapach kwiatów.
No tak... cyganie.
Cyganie sprzedawali kwiaty owego dnia na targu, pośród reszty obywateli sprzedających jak codzień warzywa, miód i nabiał - więc można powiedzieć, że znalazłem się na cygańskim targu numer trzy. Jak już wspomniałem na tym targu, największym w Braszowie, można zawsze kupić świeże warzywa, owoce, nabiał prosto od krowy, kozy lub owcy i miody.
Spóźniłem się przez to całe poszukiwanie pół godziny na zajęcia z koordynatorką Erasmusa, ale kwiaty ukróciły jej uwagi i pytania o moje spóźnienie.
Po południu z Bartkiem skorzystaliśmy po raz pierwszy z pieca gazowego w moim mieszkaniu, piekąc babeczki dla naszych zaprzyjaźnionych dziewczyn.
Koncert
Całe szczęście tego dnia wieczorem odbywały się aż dwie uroczystości - koncert z udziałem skrzypiec i pianina oraz wystawa "drewnianych rzeźb greckich", jak to nazwałem sobie w myślach, więc nie musieliśmy się głowić, gdzie to zaprosić przeważające nas liczebnie dziewczyny na wieczór.
Domenico również poszedł z nami. Akurat wrócił z Kluż Napoki aby w końcu zrobić coś na swoje studia i najbliższe tygodnie miał spędzić w Braszowie. Okazało się, że w ostatni weekend również był w Turdzie - jakbyśmy wiedzieli o sobie nawzajem, nie musiałbym nocą na siłę cisnąć pociągiem do miasta i czekać na świt na dworcu.
Na koncercie poznaliśmy również Włocha Gabrielle i Polaka Ignacego - obaj studiowali medycynę w Braszowie. Koncert był wyjątkowo nudny - widać było, że zarówno skrzypek jak i pianista znają się na swojej robocie, dobrze grają, ale sama muzyka nie poruszyła praktycznie żadnego z nas.
Wystawa drewnianych rzeźb greckich
Z Domenico i Cinzią udaliśmy się po koncercie obejrzeć wystawę drewnianych rzeźb, podczas gdy reszta powoli zmierzała do Colina Club pograć tenisa stołowego i ping ponga.
Przyszliśmy na wystawę godzinę po rozpoczęciu - i ku naszemu przerażeniu zorientowaliśmy się, że nadal trwa prelekcja.Postaliśmy jeszcze jakieś piętnaście minut, aż prezenter skończył przedstawiać autorów rzeź i opowiadać o historii ich życia.
Najciekawszą częścią wystawy był oczywiście bankiet. Wielu ludzi jak to zwykło się robić w trakcie takich wydarzeń przeszło się obok rzeźb, z zainteresowaniem szczerym i udawanym je oglądając, po czym ruszyło bezpośrednio do stolika z pieczywem, mięsem, owocami i winem. Z Domenico również nie omieszkaliśmy skorzystać ze sposobności i bisować kilka razy.
Ale same rzeźby naprawdę były bardzo interesujące. Oprócz drewnianych znajdowały się też białe, marmurowe, mniejsze rzeźby między innymi sfinksa oraz płaskorzeźba centaura.
Stąd nazwałem je w myślać rzeźbami greckimi, bo oprócz centaura znajdowały się tam rydwany z strzelcami i jeźdzcami.
I inne takie...
Oraz obrazy.
Pewną przesadą jednak było, jak jakiś "duży" (if you know, what I mean), starszy Rumun położył swój talerz i kieliszek z winem na jednej z rzeźb i wpychał w siebie mięso. Jak w pewnym momencie ten talerz spadł z rzeźby chyba w końcu się opamiętał i poczuł głupio.
Bilard
Po wystawie, najedzeni, ruszyliśmy zmierzyć się w bilarda z Finem, Klarą, Hassanem oraz Bartkiem. Domenico okazał się mistrzem zarówno w bilarda, jak i w piłkarzyki i ping ponga. Chciałem z nim na poważnie się zmierzyć, ale kontuzja barku dość mocno przeszkadzała w normalnej grze.
Najzabawniejszy był jeden mały chłopak, szeroki w brzuchu, kilkunastoletni, który wydawało się, że spędza każdy dzień grając w bilarda. Strasznie denerwował się podczas gry, grał nie tyle dobrze technicznie, co trzaskał kijem w bile tak mocno, że nieraz wypadały one poza stół. Ponadto czuł się w obowiązku pokazywać każdemu grającemu, właśnie jak technicznie uderzyć białą bilą tak, aby osiągnąć cel. Bywał przez to strasznie irytujący, choć zdecydowaliśmy przyjąć go i jego rady jako dobry żart i urozmaicenie gry, jedynie ja dla zabawy zawsze grałem dokładnie przeciwnie do tego, co mówił nasz rumuński nowy przyjaciel (może dlatego tak kiepsko mi szło, kto wie).
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)