Warowny kościół - Prejmer
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać swoją podróż do jednego z większych kościołów warownych w okolicach Braszowa, czyli do kościoła w Prejmer.
Uciekając...
W ciągu ostatnich pięciu miesięcy pobytu w Rumunii zdążyłem rozgniewać i wzbudzić nienawiść do mojej osoby w większości grup społecznych w Rumunii. I tak musiałem już uciekać przed upiorami z lasu Hoia, wampirami, zirytowanymi studentami Erasmusa z Coliny z którymi nie imprezuję (tak, było takich dwóch co mieli coś przeciwko przebywaniu w drugim akademiku i chodzeniu po górach i zamkach) oraz policją i dzikimi psami zdenerwowanymi po przegranym meczu Polska - Rumunia w listopadzie.
Postanowiłem zatem zerknąć na fortyfikacje, które niegdyś broniły Braszowa i okolic. Od południa dostęp zagradzają góry, więc na początek wybrałem się na północny wschód obejrzeć stan zachowania starych warownych kościołów, w których w razie czego mógłbym się schronić. Upiory i te, wampiry to do kościoła pewno nie wejdą, studenci nie pomyślą, że ktoś tam może się schować a policja reprezentuje rumuńskie prawo. A wiecie, czym jest rumuńskie prawo?
W drodze do Prejmer
Dojazd publicznymi środkami transportu do Prejmer jest opisany dość chaotycznie w internetach, postanowiłem więc empirycznie przekonać się co do prawdy i ruszyłem na Livada Postei, czyli w przeciwnym kierunku, aby autobsuem miejskim numer 1 przejechać do Autogara 3, skąd jakoby miał miał odjeżdżać autobus do Prejmer. Rozkładów jazdy na dworcu jednak żadnych nie było, nikt nic nie wiedział, przeszedłem więc pieszo ponad kilometr do następnego przystanku, ostatniego przystanku w Braszowie, o nazwie "Triaj", jak triage (takich przystanków jest kilka w Braszowie, ten był, określmy, północno wschodnim triajem).
Stamtąd można dostać się już autobusami w każde miejsce w Braszowie, ale nadal nic nie jechało do Prejmer (Preżmer się czyta, bo inaczej Rumunii nie zrozumieją). Za to naprzeciwko triaju stała cała rzesza starszych autostopowiczów, ale coś kiepscy byli, nic się nie zatrzymywało. Postałem trochę z nimi, i po pewnym czasie przyjechał stary, zdezelowany autobus z kartką z nabazgranym "Prejmer". Jechane! Za pięć lei kupiłem bilet i kwadrans później dotarłem do miasteczka.
Warowny kościół w Prejmer
Bilet wstępu do kościoła kosztuje pięć lejów dla studentów i dziesięć lejów dla dorosłych lub nie-rumuńskich studentów. Zwiedzać kościół można w godzinach od ósmej do szesnastej. po południu.
Ten warowny kościół robi znacznie lepsze wrażenie niż ów w Cinsor, wygląda jak prawdziwa twierdza, z grubymi, wysokimi murami. Kościół i jego fortyfikacje polecam szczególnie harcerzom i harcerkom - nadaje się idealnie na gry i zabawy, przede wszystkim w najzwyklejszego, prostego chowanego - znajduje się w nim taka masa zakamarków (również trochę niebezpiecznych, a niczym nie oznakowanych, że nie sposób ich zliczyć).
Po przejściu przez pierwszą bramę i zewnętrzny pierścień murów docieramy na mały plac. Do centrum fotyfikacji i do kościoła prowadzi tunel z kolejną bramą. Już sam plan otoczony jest wysokimi murami, a do bramy prowadzi most, położony nad dużym rowem, otaczającym cały warowny kościół.
W środku twierdzy wchodzimy na plac z dość sporym gotyckim kościołem pośrodku. Ciekawość wzbudzają "mieszkania" z numerami na drewnianych drzwiach, rozłożone po całym murze. Dostępne są dzięki drewnianym rusztowaniom i schodom, które z daleka wyglądają jak prawdziwy labirynt wybudowany na murze. W trzynastym wieku w tych pomieszczeniach mogli schronić się mieszkańcy okolicznych wiosek, znajdowały się tam również zapasy, broń i narzędzia. Teraz stoją puste i zimne, w niektórych widać jedynie stare piece.
Chodząc po rusztowaniach można w kilku miejscach znaleźć przejścia, w postaci zazwyczaj bardzo stromych schodów, prowadzące na dach murów, gdzie znajdują się kryte drenianymi tarczami otwory strzelnicze.
A pomiędzy otworami strzelniczymi zrobiono dziury prawdopodobnie do zrzucania kamieni lub strzelania na przebiegających pod murami wrogów.
Chociaż niektóre z tych otworów wyglądają tak trochę jak wychodki...
Na których można wygodnie usiąść.
Sam spacer pod dachem, w panującym w środku mrozie, robi wrażenie. Byłem tam w tygodniu, więc wydawało mi się, że jestem jedynym zwiedzającym. Panował dobry klimat, więc nieźle się zdziwiliśmy, gdy w pewnym momencie w panującej dokoła ciszy zderzyliśmy się ze sobą z jakimś fotografem i narobiliśmy trochę rumoru.
Gotycki kościół
W samym kościele znajduje się sławny tryptyk, najstarszy zachowany tryptyk w całej Rumunii, trochę zniszczony, ze scenami z ukrzyżowania Jezusa Chrystusa. Na ambonie nieopodal widnieją ciekawe malunki.
W samym kościele jest niesamowicie zimno, panuje tam znacznie niższa temperatura niż na zewnątrz.
Opisana po niemiecku, węgiersku i rumuńsku jest jeszcze historia stalli, starych drewnianych ławek w kościele. Mimo że nie mogłem poznać ich historii, zauważyłem, że są całkowicie przeżarte przez kołatki.
We wsi znajduje się jeszcze pomnik poświęcony bohaterom rewolucji pochodzącym z Prejmer.
Ciekawostka:
Aha, w końcu wiecie, czym jest rumuńskie prawo?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
No właśnie.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)