TYDZIEŃ III: ŻYCIE W BRASZOWIE
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy dzielnie tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać jak wygląda codzienne życie w Braszowie.
Laboratoria są prowadzone po rumuńsku, z otwartą książką i prezentacjami po angielsku, materiałami przesyłanymi przez znajomych z Polski i indywidualnym podejściem wykładowców do mnie. Można się wiele nauczyć, jeżeli się chce. A jeżeli się nie chce, to i tak się pewnie zaliczy…
Na dość dobrym, wysokim poziomie wydają się mieć tutaj meblarstwo - sama oferta wyboru przedmiotów, dla erasmusa, jest dość bogata, poprzez historię mebla i renowację, intarsję i inkrustację, do nowoczesnych trendów i designu. W każdym razie sporo nowych rzeczy się dowiaduję dzięki prowadzącym zajęcia.
Kolejny koncert w auli uniwersyteckiej
Odbył się koncert, pianisty z Portugalii, kupiliśmy z Polakami z Częstochowy paletki do ping ponga w Colina Market koło akademika i ćwiczymy (w akademiku jest Colina Market, a tuż obok Cilna Club, w którym znajdują się stoły do ping ponga i bilarda, więc na zimę szykuje się ostra rywalizacja). W Memo takich atrakcji nie ma, jest za to dance floor i można uczyć się tradycyjnych rumuńskich tańców.
Pierwsza lekcja języka rumuńskiego
Odbyła się również pierwsza organizacyjna lekcja rumuńskiego, z świetną rumuńską nauczycielką języka francuskiego, która potrafiła zapanować, rozbawić i zainteresować grupę prawie siedemdziesięciu erasmusów. Podzieliliśmy się na diwe grupy, języki romańskie i reszta świata, ale prawdopodobnie w ciągu trzech tygodni scalimy się w jedną grupę, bo większość osób przestanie chodzić. Tak naprawdę dla większości z nas jest to też dobra lekcja języka angielskiego, którym nauczycielka biegle włada.
Muzeum etnograficzne i legitymacje studenckie
Salca zaprosiła mnie i Berka do muzeum etnograficznego oraz załatwiła nam legitymacje studenckie i zniżki na bilety na pociąg, w formie całej książeczki dokumentów, uprawniających do małych zniżek i dwunastu specjalnych kuponów ze zniżkami, uprawniających do zniżek na pięćdziesiąt procent na bilety, co w porównaniu z plastikową kartą, legitymacją z Polski, jest dość uciążliwe, i zniżka nie działa na wszystkie formy transportu.
Muzeum znajduje się pomiędzy Strada Republicii, braszowkim deptakiem, a Strada Muresenilor - adres to Strada Bulevardul Eroilor 21A. Można tam zobaczyć jak przed stu laty wyglądał cały etap produkcji ludowych rumuńskich strojów, od wypasania owiec i pozyskania wełny do zautomatyzowanego szycia. Na górnym piętrze warto obejrzeć film z pokazem tańców ludowych. Jako że Braszów, niedgyś niemiecki Kronstadt, zamieszkiwali również Niemcy, w muzeum znajduą się również niemieckie stroje ludowe. Ciekawa była też stara maszyna do szycia, niemiecka, bawiliśmy się również w zgadywanki, które stroje należały do kobiet zamężnych, które do wdów, a które do bogatszych mieszkańców.
Bilet grupowy kosztuje dwie leje, przewodnik mówi tylko po francusku i rumuńsku, warto więc mieć ze sobą tłumacza (w naszym przypadku Salcę).
Ale najważniejszym wydarzeniem w tym tygodniu było ogarnięcie gorącej pitnej czekolady za jedną leję, którą można kupić wszędzie w Rumunii w automatach, gęsto rozsianych po całym mieście (mnóstwo chemii w tych automatach, ale jednak na zimowe noce może być przyjemnie się napić czegoś ciepłego w każdej chwili, a przykładowa czekolada smakuje jak te, za starych, dobrych czasów w Polsce, przed tym, jak komercja sprawiła, że zaczęto dolewać do nich wody), oraz pizzy za osiem lei, wszystkie rodzaje, z darmową dostawą do campusu - ulotki do tej pizzerii można znaleźć wszędzie w akademiku, rozrzucone. W Polsce taka pizza kosztowałaby prawie dwadzieścia zł, więc nie jestem pewien, z czego tutaj ją robią, ale jest świetna :)
Na zdjęciach widoki z Wydziału Technologii Drewna i Coliny (mój wydział znajduje się pięć minut od akademika – z tego powodu na razie spóźniłem się na wszystkie możliwe zajęcia) na stare miasto, Tampę oraz zamek na wzgórzu, tym razem w nocy.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)