Night views from Brasov Citadel
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. Dzisiaj zaplanowałem sobie wyprawę do cytadeli w centrum starego miasta w Braszowie, wybudowanej na wzgórzu. Tytułem wstępu jeszcze opiszę,
jak zaliczyć wszystkie przedmioty na Erasmusie:
Po roratach wpadłem od razu do Codruta, który dał mi kolejny prezent - nagranie z koncertu "It's a Long Way to Transylvania". Dobrze mieć kumpla w Rectoracie.
Wychodząc z rektoratu spotkałem jedną z moich wykładowczyń, i to z aż dwóch przedmiotów. Zauważyła płyty w moich rękach, zapytała się, gdzie jest Codrut i zmieniła plany, aby go odwiedzić, po drodze jeszcze rozmawiając ze mną o jazzie - wygląda na to, że zwiększyłem swoje szanse na zdanie kolejnego przedmiotu:
- przedmiot z Salcą zaliczyłem, gdy zatańczyłem z nią w restauracji Belvedere - prawdopodobnie w tym momencie zostałem wtedy Doctor Honoris Causa uniwerystetu w Transylwanii i zaliczyłem wszystkie inne przedmioty.
- obliczenia wytrzymałościowe dla konstrukcji drewnianych zaliczyłem, gdy jako jedyny z grupy, i to jeszcze Erasmus, przygotowałem i przyniosłem na wykład prezentację w planowanym terminie - wszyscy byli zszokowani, a najbardziej wykładowczyni.
- ćwiczenia z obliczeń wytrzymałościowych dla konstrukcji drewnianych prawdopodobnie zaliczyłem, gdy jako jedyny na nie przyszedłem dzisiaj - z powodu święta narodowego trzydziestego listopada i pierwszego grudnia cały tydzień od środy do niedzieli jest wolny dla Rumunów i wszyscy studenci zdecydowali się na wcześniejszy powrót do domów - ale nie uzgodnili tego wcześniej z wykładowcami.
- Maszyny i obrabiarki zaliczyłem, gdy wykładowczyni spotkała mnie w kościele katolickim - cała szczęśliwa zapytała się, czy może nie potrzebuję pomocy w pisaniu referatów i żebym nie martwił się terminami :D
Po obiedzie zjedzonym w kantynie w Memorandului, przesłuchaliśmy cały koncert "It's a Long Way to Transylvania" i zagraliśmy ponownie, najpierw ja z Cinzią, we włoską grę karcianą scopa. Przegrałem jedenaście do sześciu. Stwierdziłem, że Cinzia oszukuje i zagrałem z Vale. Z Vale też przegrałem, nieważne do ilu.
Vale i Cinzia namalowały mi na czole wielkie "L", jak "Loser".
Dziewczyny, razem z Domenico, puściły mi trochę włoskich piosenek i kazały tłumaczyć, abym uczył się słówek. Ja w zamian puściłem im Kult, ale nie miałem serca kazać im uczyć się języka polskiego.
Cytadela w Braszowie
A po piątej po południu wybraliśmy się zwiedzić cytadelę w Braszowie - troszkę mniejszą niż Cytadela w Poznaniu. Cytadela pewnie ma swój adres, ale wystarczy zadrzeć głowę do góry, aby zobaczyć wzgórze pośrodku Braszowa, i iść mniej więcej w tym kierunku, jakoś znajdzie się odpowiednią ulicę, aby dojść do bramy głównej. W trakcie wyprawy do cytadeli można podziwiać malownicze, kręte uliczki. Na całym wzgórzu podbudowane są domy. Aby się nie zgubić i możliwie najszybciej dotrzeć na szczyt, warto zwyczajnie skręcać w każdą boczną uliczkę prowadzącą w górę - w końcu na pewno znajdzie się na uliczce głównej prowadzącej do szlabanu. Można pod cytadelę wjechać również samochodem.
To jest ten sam zamek, co tu:
Wstęp normalnie kosztuje pięć lei. Niestety okazało się, że na razie zamek jest zamknięty, ponieważ, o czym się później dowiedziałem od Codruta, rząd kłóci się z jakąś prywatną osobą o to, do kogo należy posiadłość.
Ale ze wzgórza są całkiem całkiem widoki na cały Braszów, wszystkie strony świata:
I sam zamek - dobiegały z niego dziwne dźwięki, co chwila łomotanie, piszczenie, jęczenie, więc stwierdziliśmy, że jest nawiedzony i to z tego powodu został tak naprawdę zamknięty. W pewnym momencie dość mocno łupnęło, aż podskoczyliśmy - ale to okazało się, że tylko kogut na czubku wieży gwałtownie się obracał pod wpływem wiatru i flaga Rumunii jednocześnie łopotała, razem z kogutem tworząc dźwięk jęczących dusz błagających nas o uwolnienie.
Niektórzy Rumuni już wywiesili flagi na święto narodowe pierwszego grudnia - upamiętniające Wielkie Zjednoczenie Rumunii z 1918 roku.
ZA ZŁOTYMI DRZWIAMI. PRYWATNE ŻYCIE NICOLAE CEAUSESCU
Wieczorem obejrzeliśmy w Memorandului, wspólnie z kilkoma rumuńskimi leśniczkami, film dokumentalny "Za złotymi drzwiami. Prywatne życie Nicolae Ceausescu", o rumuńskim komunistycznym prezydencie. Poleca się.
Ponieważ Martin i Pantelis wyjechali z Braszowa, mogłem przenocować dziś w pokou Domenico i nie musiałem wracać przez zimną noc do Coliny - a z Memorandului do centrum jest bliżej, na ewentualne rumuńsko-węgierskie roraty.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)