Gypsy Market 2.0
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać, gdzie się znajduje i co ciekawego można kupić na drugim cygańskim targu w Braszowie.
W Braszowie
znajduje się jeszcze drugi, znacznie większy od wcześniej opisanego, cygański targ. Jest otwarty tylko w niedziele, od godziny ósmej rano do około szesnastej. Zlokalizowany jest niedaleko Decathlonu w Braszowie - a wejściówka na niego kosztuje całą jedną leję!
Ledwo wróciłem z Turdy, kilka godzin snu i już wychodziłem z mieszkania w kierunku Memorandului, aby razem z Cinzią złapać autobus numer pięć i dojechać nim aż do Triaj - gdzie czekała już Klara. Wybraliśmy się tam, aby pomóc jej znaleźć rower.
Akurat w Decathlonie, za tydzień (co roku od dziesiątego marca do drugiego kwietnia), będzie odbywać się wyprzedaż i targ używanego sprzętu sportowego - jako że będzie odbywać się dopiero za tydzień, zdecydowaliśmy się udać od razu na cygański targ.
Na cygańskim targu 2.0 znaleźć można
wszystko. Na wejściu, po zapłaceniu jednej lei, przywitały nas skomplikowane maszyny do destylowania soku z jabłek... oraz grill z podejrzanie wyglądającym mięsem. W pobliżu nie było psów...
Na początek udaliśmy się od razu na poszukiwanie rowerów. A po drodze mijaliśmy
meble i przedmioty codziennego użytku,
do gospodarstwa domowego, zarówno wykonane z drewna, jak i z płyt wiórowych, pilśniowych, MDF, stolarskich - szafy, stoły, krzesła, proste i z rzeźbionymi nogami. Można też było kupić, za dwa tysiące lejów, stare, drewniane, malowane skrzynie, które można znaleźć w muzeach i skansenach, szczególnie tych na ziemiach niegdyś należących do Niemiec. Dywany, firanki, lampy, książki, komiksy, gazety, artykuły papiernicze, bloki kartek A4, A3 i A2, pościele, poduszki, poszewki - więc z Klarą zakupiliśmy zeszyty na drugi semestr studiów.
Najciekawsze były bardzo stare gazety i komiksy, okładki niektórych wyglądały na czasy komunizmu - niestety wszystko było po rumuńsku.
Sprzęt elektroniczny,
komputerowy, fotograficzny, optyczny, AGD i RTV. Komputery, laptopy, monitory zarówno plazmowe jak i te sprzed piętnastu laty. Pokrowce do komórek, smartfonów, torby na laptopy. Aparaty, cyfrowe i analogiczne - nie wiem, czy działające, to tak zwane "ryzyko cygańskiego targu". Pralki, głośniki, pendrive'y.
Narzędzia
Z cygańskiego marketu możnaby było wynieść ze sobą zawartość porządnego warsztatu stolarskiego i ciesielskiego - takiego przystosowanego do obrabiania wszelkiego typu materiałów drzewnych i drewnopochodnych. Mniejsza z tym, że większość z tych narzędzi wytrzymała by pewnie z miesiąc lub stanowiła bezpośrednie zagrożenie dla użytkownika, ale swoje marzenie o własnym warsztacie możnaby było zrealizować po kosztach. Od papieru i gąbek szlifierskich o zadanej granulacji, przez elektronarzędzia, w tym szlifierki kątowe, rotacyjne i oscylacyjne, do pił taśmowych, tarczowych, ukośnic, pił stołowych tarczowych, wyrzynarek ręcznych oraz zwykłych, ręcznych narzędzi - pił, młotków, młotów typu "Hanula", miar, samych ostrzy, tarcz, gwoździ i wkrętów.
Nie wspominam już o agregatach prądotwórczych i młocie pneumatycznym. Tych agregatów było sporo.
Odzież, obuwie, sprzęt sportowy i turystyczny
Czyli jak na cygańskim targu numer jeden, ale w mniejszej trochę ilości, znajdowały się tam rzeczy z pobliskiego Decathlonu, wspaniałe podróby Mammuta, Salewy, McKinley'a.
Buty trekingowe, do wspinaczki, biegania, trampki, adidasy, Salewy. Niestety nie znalazłem Light Treków Scarpy. Aha, wspominałem już, że bywa iż buty są nie do pary?
Plecaki, plecaczki, kurtki, softshelle, polary, koszulki, laczki, klapki, spodenki, koszule, kąpielówki, raki i raczki. Czekanów nie widziałem. Ale były termosy i kubki termiczne. Oczywiście nadal można bylo kupić narty, buty narciarskie, spodnie narciarskie, kijki, gogle.
Zabawki
Samochodziki, klocki lego, duplo, drewniane klocki, roboty, pamperki, misie, pluszaki. Również upiorne lalki, jak ta leżąca na wózku:
Sztuka
Tak, sztuki - obrazy, malunki, rzeźby drewniane i kamienne, popiersia, malowane skrzynie i meble - brakowało tylko ikon. Ceramika, szkło, glina.
Inne
jak maszynki do mielenia kawy, młynki do mielenia kawy, golarki do włosów, używane, wełna, nitki, igły, lustra, wazony, zegarki, zegary, kwiaty i kaktusy. Niektóre kaktusy miały zabawne kształty - jednego dziewczyny kupiły specjalnie z myślą o Eusebiu, który zaledwie kilka dni wcześniej krytycznie wypowiadał się na temat kaktusów, których wyjątkowo nie cierpiał. Lornetki, instrumenty muzyczne, w tym gitary, skrzypce, ukulele, wózki dziecięce, świeczki, suszarki do ubrań, żarówki, ręczniki, a także pierścionki, bibeloty, naszyjniki i plastikiem lub kamieniem w środku.
Można było nawet kupić drewno kominkowe oraz maszyny do szycia:
Raj dla poszukiwaczy materiałów do zabaw harcerskich i zuchowych
Wystarczy raz udać się na cygański targ, aby zakupić na następnych kilka lat materiały do gier i zabaw harcerskich i zuchowych i zainspirować się na najbliższe miesiące pracy z dziećmi.
Od wspaniałych czapek (jeden ze sprzedających posiadał tylko i wyłącznie to stoisko, schowane za pozostałymi - ciekawe, jaką sumę pieniędzy wyrabiał:
do wszelkich innych ciekawych materiałów - świec dymnych, lamp naftowych, plastikowych i chyba nie plastikowych mieczy rycerskich i samurajskich, tkanin, dziwnych ubrań, przebrań, rumuńskich strojów ludowych, tarcz oraz starożytnego pieca:
Jedynym, największym minusem cygańskiego targu jest fakt, że to ostatnie miejsce na ziemi gdzie można spodziewać się paragonu i wystawienia rachunku za zakup produktu - więc niestety bez możliwości rozliczenia zuchmistrzowie i instruktorzy harcerscy nie mogą kupić tutaj żadnego z tych skarbów.
Rowery
Rowery w większości były albo w bardzo kiepskim stanie, albo były nowiusieńkie. Te pierwsze sprzedawane były w cenach wahających się od dwustu do pięciuset lejów, a te drugie - od ośmiuset do tysiąca pięciuset lejów, więc jak na cygański targ przypadło można było dowolnie wybierać i przebierać w towarach. Po obejściu trzech największych stanowisk z rowerami Klara w końcu znalazła to, czego szukała:
Taki żarcik. Chociaż przez chwilę w głowie zabłysnęło mi marzenie, aby kupić to cacko i pojechać nim pod Piatra Craiului, ciesząc się z życia. Był wspaniały.
Ale rzeczywiście Klara znalazła, przy tym samym stoisku, w centrum targu, z hulajnogami oraz deskorolkami, łyżwami i rolkami, odpowiadający jej rower. Co prawda przedni hamulec lekko szwankował, a dynamo też wydawało wyjątkowo głośny dźwięk podczas tarcia o koło, sam rower zaś trzeba było wyczyścić oraz kto wie, może nawet pomalować na te cztery miesiące Erasmusa, ale był w porządku. Właściciel pokazując nam jego zalety przy okazji przypadkiem pokazał nam parę usterek, ale szybko podszedł do innych stoisk, do swoich kolegów z targu, gdzie sam kupił poszczególne drobne części i od razu wymienił. Po krótkich negocjacjach udało się spuścić cenę z trzystu lejów do dwustu dwudziestu, pieniądze przeszły z rąk do rąk i dla pana cygana przestaliśmy odtąd istnieć - rower należał do nas. A raczej do Klary.
Można też było kupić części do rowerów.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)