DZIEŃ II: CHE BELLO!
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy dzielnie tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym kontynuować opis pierwszych dni życia w Braszowie, tym rzem skupiając się na dokumentacji i potwierdzeniu przybycia oraz pierwszych wydarzeniu kulturalnym w którym miałem okazję wziąć udział.
Nad ranem poznałem George’a, na razie jedynego Rumuna (oprócz Flori) mówiącego jako tako po angielsku. Mój nowy przyjaciel był szczęśliwy, że może ćwiczyć swoje umiejętności ze mną oraz uczyć mnie rumuńskiego, zaoferował mi trochę miejsca w lodówce, którą kupili mu rodzice do akademika. Kolejny problem został rozwiązany. George mieszka na codzień u podnóża Fogaraszy, również studiuje technologię drewna (inginerie lemnului), ale na pierwszym roku.
Czyli czajnik i lodówkę już miałem.
Rejestracja w biurze Erasmusa
Koło południa poszliśmy wszyscy (Berk, ja i reszta tureckich erasmusów) z Flori do budynku rektoratu do biura Erasmusa na Livada Postei, dokłądnie na ulicy Bulevardul Eroilor 29, aby się zarejestrować. Biuro Erasmusa znajduje się na drugim piętrze, pokój 205. Podczas ponad dwugodzinnego stania w kolejce poznaliśmy resztę stypendystów, miałem też po raz pierwszy okazję użyć języka włoskiego, którego zacząłem się uczyć na dwa tygodnie przed wyjazdem, na grupie włoskich leśników: Donato, Domenico, Valentine, Florianie i Cinzi. Poznałem również Anula, Turka, który prawdopodobnie miał problemy z zawieraniem nowych znajomości i bardzo zależało mu na akceptacji.
o, a tu pozostałości starego średniowiecznego muru w Braszowie, które po drodze widzieliśmy.
Pierwszy obiad? Kebab!
Na pierwszy obiad poszliśmy z Turkami na kebaba do knajpy Azima. Anul, Berk i ja zamówiliśmy najtańszego (kolejny dowód, że rozumiemy się bez słów). Okazały się być straszliwie małe. Na szczęście Sumeyye, Gul i Flori zamówiły zbyt duże porcje, których nie były w stanie zjeść, także wszyscy się najedliśmy.
Centrum handlowe
Po obiedzie pojechaliśmy na zakupy do jednego z większych, i położonych bliżej Coliny, centrów handlowych – Coresi. W Rumunii jest jednolity system biletowy, można kupić bilet za cztery leje i odbić dwa razy – za każdym razie upoważnia pasażera do podróży przez pięćdziesiąt minut wszystkimi środkami komunikacji miejskiej. W centrum można znaleźć wszystko co potrzebne do życia, na razie skupiliśmy się na jedzeniu i środkach czystości.
Jedzenie w Rumunii jest około dziesięć procent droższe niż w Polsce. Jedną leję można kupić zazwyczaj za jakieś złoty dziesięć, czasem trafia się kantor sprzedający za dziewięćdziesiąt pięć groszy. Chleb, owoce i warzywa są znacznie tańsze, natomiast koszmarnie drogie są soki i nabiał. Przekonałem się o tym boleśnie, gdy jak prawdziwy poznaniak wyczaiłem od razu sporą promocję na sery, na których nie było zaznaczonej ceny, a po zakupie których spojrzałem na paragon i dostałem ataku. Z Cerestii wróciliśmy w pięć osób jedną taksówką (co nie jest żadnym problemem) do Campusu.
O osiemnastej wybrałem się, chyba jako jeden z kilku erasmusów, na koncert jazzowy do auli uniwersyteckiej, inaugurujący ten rok akademicki. Takie wydarzenia kultualne, z tego, co widziałem na liście, będą odbywać się co miesiąc.
Spotkanie z ESN Brasov
Wieczorem odbyło się spotkanie i prezentacja ESNu z Braszowa, na którym spotkałem znajomych poznańskich leśników oraz poznałem pozostałych Polaków, logistyków: Mariolę, Monikę, Przemka i Marka z Częstochowy. Na spotkaniu poznaliśmy większość buddych, opiekujących się studentami będącymi na wymianie, oraz ludzi odpowiedzialnych za poszczególne sekcje i atrakcję - między innymi za imprezy, Edith - za wolontariat i akcje społeczne, oraz Remusa, szefa całego braszowskiego ESN-u. Po spotkaniu można było za trzydzieści lei kupić kartę ESN, uprawniającą do zniżek na niektóre wydarzenia organizowane zarówno przez ESN, jak i na te zewnętrzne, publiczne. Im szybciej się kupiło kartę, tym większy rabat na nią można było zdobyć.
Po spotkaniu wybraliśmy się z Turkami oraz polskimi i włoskimi leśnikami na kawę, w czasie picia której przekonaliśmy się, że mamy wspólne plany – zaliczyć jak najwięcej gór, sto czterdzieści zamków w Transylwanii i spędzić co najmniej pięćdziesiąt cztery dni na nartach (wyzwanie Donato) na stokach Poiana Brasov.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)