DZIEŃ I: TUPTAJĄC ZA JEŻEM – ERASMUS W RUMUNII
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście, pierwszym poście o moich erasmusowych przygodach w Rumunii, chciałbym opisać, jak to za grosze dojechałem do wybranego przeze mnie miasta, Braszowa, i przeżyłem swój pierwszy dzień na wymianie.
Podróż za osiem euro.
Polskim Busem do Berlina, z Berlina, po przejściu kolejnych terminali i odpraw oraz obejściu wg. drogowskazów całego lotniska dwa razy, samolotem Ryanairu za 7.99 euro do Bukaresztu, skąd do Braszowa zabrał mnie Mihau i Alberto, znalezieni wcześniej na rumuńskim BlaBlaCarze. Całość za jakieś osiemdziesiąt pięć złotych, nie licząc bagażu rejestrowanego, kosztującego drugie tyle.
W Braszowie są dwa akademiki, Memorandului i Colina Campus. Memorandului reklamuje się jako bardziej nowoczesny i wygodniejszy, zazwyczaj to w nim umieszczają erasmusów. W rzeczywistości jedyną różnicą jest to, że w Memo pokoje są dwuosobowe, a w Colinie czteroosobowe, z piętrowywmi łóżkami.
Zakwaterowanie na miesiąc kosztuje siedemdziesiąt euro, w pakiecie prysznic i ubikacja. Czajnik, lodówkę, palnik elektryczny i internet na pierwszy rzut oka trzeba samemu sobie załatwić, co w zestawieniu z całością oraz z dwoma Rumunami w pokoju nie znającymi za bardzo angielskiego wprawiło mnie w przygnębienie, o co u mnie trudno – więc można sobie wyobrazić, jak tragicznie to wyglądało Pralka jest jedna na cały akademik, na facebooku jest lista do wpisywania się do kolejki. Na życie zostaje reszta z trzystu euro stypendium, czyli dość sporo, szczególnie dla Niemców, Hiszpanów i Włochów – jeden euro to w przybliżeniu 4,3 lei.
Za hajs Unii Europejskiej podróżuj!
Aby przemyśleć sprawę i znaleźć Wifi celem rozpoczęcia poszukiwań mieszkania, wybrałem się na kilkugodzinny spacer po Braszowie. Po drodze zadzwoniła moja buddy, Flori, chcąc spotkać się ze mną i tureckimi erasmusami przed campusem. Tam też, przed campusem, w otoczeniu grubej rumuńskiej imprezy (która na zimę przeniesie się pewnie do środka) poznałem Sumeyye i Gul, a także grupę Portugalczyków. Nadal byłem sam w pokoju, już prawie północ, tureckiego lokatora ciągle nie ma. Okazało się, że jeszcze tego samego dnia wyrabiał sobie wizę oraz od razu kupował lot, także przybył do Braszowa tuż przed północą. Nie było już nikogo kto mógłby wydać rzeczy i klucz do pokoju Berkowi (takiemu jakby tureckiemu Bergowi),
więc szybko się ze sobą zaprzyjaźniliśmy, gdy oddałem mu na jedną noc moją pościel, samemu wskakując do śpiwora, a Berk w zamian wyciągnął czajnik i zestaw do parzenia tureckich herbat.
Wygrałem! :D
Widok z okna z mojego pokoju w akademiku.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)